znajdowala sie w takiej pozycji w szoferce polciezarowki, gdy byla w dziesiatej klasie.

Jeffrey probowal sie na niej ulozyc, ale wziawszy pod uwage, ze oboje byli doroslymi ludzmi dosc slusznego wzrostu scisnietymi na przestrzeni o dlugosci najwyzej poltora metra, kolejne proby konczyly sie niepowodzeniem.

– Kochanie – mruknela, majac zamiar przemowic mu do rozsadku.

Kiedy podniosla mu glowe do gory i spojrzala prosto w oczy, zaskoczylo ja, ze dostrzegla w nich jedynie blyski pozadania.

– Kocham cie – rzekl i pochylil sie, zeby ja pocalowac. Tym razem odwzajemnila pocalunek, mimo wszystko probujac ostudzic jego zapal. Na szczescie nie byl juz tak gwaltowny. Gdy podniosl glowe dla zaczerpniecia tchu, powtorzyl:

– Kocham cie.

– Wiem – odparla, wodzac dlonia po jego karku. Znowu uniosl glowe i spojrzal na nia takim wzrokiem, jakby po raz pierwszy od spotkania przed domem pogrzebowym ujrzal ja wyraznie. Mial przy tym zrozpaczona mine, jakby czul sie odrzucony przez wszystkich i w niej widzial jedyna nadzieje dla siebie.

– Tak dobrze? – zapytal. Pokiwala glowa, nie wiedzac, co powiedziec.

– Tak dobrze? – powtorzyl.

– Tak – mruknela, pomagajac mu sciagnac z siebie dzinsy.

Chociaz fizycznie byla na to gotowa, spiela sie wyjatkowo, kiedy w nia wszedl. Szybko zaslonila sobie czubek glowy dlonia, zeby nie walic nia w klamke przy kazdym ruchu. Zwrocila uwage na kartke wetknieta za oslone przeciwsloneczna, na ktorej kobieca reka byla spisana lista zakupow. Miedzy ruchami Jeffreya zaczela odczytywac kolejne pozycje: jajka… mleko… sok… papier toaletowy…

Probowala sie nieco przesunac, zeby dzwignia biegow nie uwierala jej w bok, przez co jak gdyby zdopingowala go do skonczenia, bo zaraz znieruchomial i legl na niej calym ciezarem.

Przylozyla sobie dlon do czola, zastanawiajac sie, jak w ogole mogla do tego dopuscic.

– No coz, to bylo nawet romantyczne – mruknela. Nie odpowiedzial, a gdy polozyla mu reke na karku, obrocil glowe i glosno sapnal. Spal jak zabity.

Obudzila sie z dotkliwym bolem glowy, ktory emanowal z karku i rozprzestrzenial sie pod czaszka, jakby sciskano jej mozg w imadle. Nawet nie umiala sobie wyobrazic, jak tego ranka bedzie czul sie Jeffrey, ale w glebi ducha miala nadzieje, ze jeszcze gorzej niz ona. Zdarzalo jej sie miewac nieudane kontakty seksualne, ale wczorajsza przygoda nadawala sie z pewnoscia na pierwsze miejsce tej, na szczescie krotkiej, listy.

Usiadla na kanapie i macajac stopami w poszukiwaniu butow, zaczela sie zastanawiac, ktora moze byc godzina. Biorac pod uwage jaskrawe slonce wlewajace sie przez okno do pokoju, ocenila, ze co najmniej dziesiata. Ale rzut oka na zegar wystarczyl, by sie przekonala, ze dochodzila dwunasta.

– Niech to… – mruknela, unoszac w gore rece. Miala wrazenie, ze miesnie karku zawiazaly jej sie w ciasny supel, a kregoslup pozostal wygiety na ksztalt litery S od spania w niewygodnej pozycji.

Szeroko wymachujac rekoma, wstala i ruszyla do drzwi, by rozejrzec sie za Neli. W kuchni nikogo nie bylo, umyte talerze i garnki pietrzyly sie na suszarce. Przez okno dostrzegla gospodynie na sasiednim podworku, stojaca z siekiera uniesiona wysoko nad glowa. Neli wziela tegi zamach i uderzyla siekiera w lancuch, ktorym psy byly przywiazane do drzewa.

– Co to bylo? – rozlegl sie za jej plecami czyjs glos.

Odwrocila sie na piecie i popatrzyla na ciemnowlosego chlopaka stojacego w drzwiach. Mial na sobie tylko szorty, bez koszuli. Jego waska klatka piersiowa byla lekko zapadnieta.

– Jared?

– Tak, prosze pani – odparl, rozgladajac sie po kuchni. – Gdzie mama?

– Na podworku – wyjasnila, zachodzac w glowe, czy Neli wyjawila synowi, co zamierza. Prawde powiedziawszy, i ja to ciekawilo.

Jared ruszyl do wyjscia, szurajac butami o podloge. Sara swietnie znala to zjawisko wystepujace prawie u wszystkich chlopcow w tym wieku. Dziwnym sposobem wiekszosc z nich az do dwudziestego roku zycia nie mogla sie nauczyc prawidlowego podnoszenia nog, tylko ciagala je po ziemi.

Wyszla za nim przed dom, trzymajac sie pare metrow w tyle, zeby nie ubrudzic sobie nog w tumanach kurzu wzbijanych przez niego na sciezce. Przypominal jej niezgrabnego Pataszona ze starych komiksow.

Przed gankiem domu sasiada Neli wiazala psy na smyczach. Na widok Jareda zapytala:

– Czemu wstales z lozka?

– Bo sie nudze.

– Powinienes byl o tym pomyslec, zanim zdecydowales, ze za kiepsko sie czujesz, by isc na wycieczke. – Usmiechnela sie do Sary. – Przedstawiles sie doktor Linton?

– Doktor? – powtorzyl wyraznie przestraszony.

– Lepiej natychmiast kladz sie z powrotem, zanim ja poprosze, zeby ci zmierzyla goraczke.

Sara zwrocila uwage na dziwnie znana jej reakcje chlopaka – pogardliwe wygiecie ust i blyski irytacji w oczach. Az przylapala sie na tym, ze gapi sie na niego z rozwartymi ustami.

– O co chodzi? – zapytal, zerkajac na nia podejrzliwie.

Pokrecila glowa, nie mogac dobyc z siebie glosu. Jego podobienstwo do Jeffreya bylo uderzajace.

Neli spostrzegla jej oslupienie i pospiesznie zagnala syna z powrotem do domu:

– No, juz, zmykaj stad. I zabierz siekiere. Podreptal do kuchennych drzwi, wlokac za soba ciezka siekiere. Sara przygryzla wargi, zeby nie wyskoczyc z cisnacym jej sie na usta pytaniem.

Neli cmoknela glosno i szarpnela smyczami. Psy natychmiast sie uspokoily i wlepily w nia slepia.

– Masz taka mine, jakbys chciala cos powiedziec.

– To nie moja sprawa.

– Mnie to nigdy nie powstrzymywalo – odparla Neli, prowadzac oba boksery przed fronton domu. – Jeffrey o niczym nie wie.

Sara pokiwala glowa, chcac dac do zrozumienia, ze slyszala, bo nadal nie ufala swoim mozliwosciom powstrzymania sie od komentarza.

Neli odwrocila sie przed drzwiami i z glosnym westchnieniem usiadla na schodkach werandy.

– Wzielismy z Oposem slub pare tygodni po wyjezdzie Jeffreya do Auburn.

– I nic mu nie powiedzialas?

– Zeby rzucil studia i ozenil sie ze mna? – zapytala, klepiac psa po lbie. – Nic by z tego nie wyszlo. Juz po tygodniu skoczylibysmy sobie do oczu. Ja mu dzialalam na nerwy, bo zawsze skwapliwie wytykalam wszystkie bledy, a on mnie, bo nigdy nie chcial przyznac, ze mam racje.

Sara wpatrywala sie w nia w milczeniu.

– Na pewno postapilby jak nalezy – ciagnela Neli. – A ja nie chcialam, zeby ktos sie ze mna zenil tylko dlatego, ze tak nalezy. – Bokser polozyl sie na grzbiecie, zaczela go wiec drapac po brzuchu. – Poza tym, kocham Oposa. Lubilam go od poczatku. A gdy Jeffrey wyjechal, od razu zaczal sie do mnie przystawiac. Pozniej urodzilam Jareda, krotko potem Jen… – Usmiechnela sie niewyraznie. – Bardzo krotko. No i teraz jestesmy rodzina, mamy wspolne zycie. Opos to dobry czlowiek. Jesli musi zostac chocby na piec minut po zamknieciu sklepu, zawsze dzwoni i uprzedza, ze sie spozni. Nie wstydzi sie, gdy kupuje dla mnie podpaski albo tampony w supermarkecie i ani razu nie powiedzial, ze jestem gruba albo zle w czyms wygladam, nawet jak przez trzy lata po urodzeniu Jen chodzilam tylko w luznych dresach. Wiem, gdzie jest o kazdej porze dnia, i moge byc pewna, ze jak puszcze baka w kosciele, wezmie za to wine na siebie. – Zmierzyla Sare uwaznym spojrzeniem i dodala: – Lubie swoje zycie takim, jakie jest.

– Nie sadzisz, ze Jeffrey ma prawo znac prawde?

– Po co? To Opos jest ojcem Jareda, to on zmienial mu pieluchy i nosil na rekach po calym pokoju, gdy ja padalam juz z nog. On podpisuje uwagi w szkolnym dzienniczku i wozi go na treningi ligi juniorow. Na pewno zaden z nich nie chcialby robic burzy w szklance wody, wiec nie widze ku temu zadnego powodu.

– Rozumiem.

– Czyzby?

– W kazdym razie ja mu tego nie powiem – zapewnila Sara, nie majac pojecia, czy zdola utrzymac cos takiego w sekrecie.

– Zle sie zlozylo, ze Jeffrey wrocil akurat teraz – mowila dalej Neli. – Bog jeden wie, jak bardzo sie na niego wsciekalam, ze tak dlugo sie nie pokazuje, ale to juz historia. Zbyt wiele sie wydarzylo od tamtej pory. – Zrzucila

Вы читаете Fatum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату