Zewnetrzne drzwi byly otwarte na osciez, a siatkowe tylko przymkniete, lecz mimo to zapukala w nie i zawolala:

– Jeffrey?

Nikt sie nie odezwal. Uslyszala jednak gdzies w glebi domu stukot drzwi, totez weszla do srodka i powtorzyla:

– Jeffrey?

– Sara? – zdziwil sie, wchodzac do saloniku. W jednym reku trzymal niewielki palnik gazowy, a w drugim klucz francuski.

– Neli powiedziala, ze cie tu znajde.

– Aha – mruknal, spogladajac gdzies ponad jej ramieniem. Machnal palnikiem i wyjasnil: – Rura w kuchni pekla juz jakies dwa lata temu, od tamtej pory matka musiala zmywac talerze w lazience. – Kiedy nie odpowiedziala, ruchem reki zaprosil ja do kuchni. – Musze skonczyc robote, a potem jade do aresztu, zeby zobaczyc sie z Robertem. Ani troche nie wierze w to, co wczoraj wygadywal. Czuje, ze jest cos, czego nie chcial mi powiedziec.

– Strasznie tu tego duzo – mruknela.

– Czego?

Wzruszyla ramionami, spogladajac na balagan panujacy w kuchni. Rozebral cala szafke pod zlewem, zeby wymienic kawalek rury.

– Zakreciles przynajmniej wode? – spytala fachowo.

– A jak myslisz, co robilem za domem? – odparl, siadajac na podlodze.

Podniosl kawalek plotna sciernego i zaczal szlifowac koncowke odcinka miedzianej rury z gorliwoscia znamionujaca amatora. Sara usiadla przy stole, z trudem sie powstrzymujac, by nie skrytykowac wykonanej dotychczas pracy. Pomyslala, ze gdyby jej ojciec to zobaczyl, ani chybi nazwalby poczynania Jeffreya „babska robota”.

– Postanowilem isc na calosc i wymienic caly ten odcinek – rzekl z wyrazna duma w glosie.

– Aha. Nie potrzebujesz pomocy?

Obrzucil ja krytycznym spojrzeniem, nasuwajacym wniosek, ze podobnie jak prowadzenie pojazdu, rowniez to zajecie uznaje za wylacznie meska dziedzine. Wziawszy pod uwage, ze razem z siostra musiala sie nauczyc od ojca, jak bezpiecznie obchodzic sie z palnikiem, zarowno podlaczanym do butli gazowej, jak i z acetylenowym, zanim jeszcze obie potrafily wymawiac poprawnie ich nazwy, poczula sie z lekka urazona. Przelknela jednak dume i mruknela:

– Nie powiedzialam ci wczoraj wieczorem, ze…

– Jesli o to chodzi – wtracil pospiesznie – to bardzo przepraszam. Mozesz mi wierzyc, ze zwykle sie tak nie upijam.

– Nie zauwazylam dotad, zebys to robil.

– A co do reszty… – zajaknal sie, a ona przysunela sobie puszke z topnikiem, by zajac czyms rece.

– Niczym sie nie przejmuj. Nie zamierzam sie upierac przy konsekwencjach.

– Jakich konsekwencjach? Wzruszyla ramionami.

– Tego, co powiedziales.

– A co powiedzialem? – zapytal, coraz bardziej zdumiony.

– Nic waznego – odrzekla, probujac otworzyc puszke.

– Chodzilo mi o to, co zrobilismy… – zaczal, lecz szybko skorygowal: – Co ja zrobilem.

– Wszystko w porzadku.

– Nieprawda – zaprzeczyl, wzial od niej puszke i otworzyl ja. – Nie jestem… – Urwal, jakby szukal wlasciwego okreslenia. – Zwykle nie jestem az taki samolubny.

– Nie ma o czym mowic – odparla, chociaz jego pokretne tlumaczenie podnioslo ja troche na duchu. Zanurzyla koniec pedzla w topniku i zaczela go rozsmarowywac na koncu oszlifowanego juz kolanka lezacego na stole. – Chcialam z toba porozmawiac o tym szkielecie.

Mina mu zrzedla. W oczach pojawily sie blyski rezerwy.

– A konkretnie?

– To szczatki kobiety. W dodatku bardzo mlodej.

Popatrzyl na nia badawczo.

– Jestes pewna?

– Ksztalt czaszki nie zostawia zadnych watpliwosci. Mezczyzni maja zwykle wieksze glowy. – Siegnela po tasme i zmierzyla odleglosc miedzy mocowaniami kranu w zlewie a wylotem kurka przy podlodze. – A ich czaszki sa ciezsze i zazwyczaj maja walki kostne nad otworami oczodolow. – Odmierzyla te sama dlugosc na odcinku rury i zaznaczyla miejsce ciecia. – Ponadto mezczyzni maja dluzsze kly i szersze kregi w kregoslupie. – Wsunela rure pod gilotyne i szybko odciela potrzebny fragment. – I przede wszystkim maja inna budowe miednicy. U kobiet sa one szersze, przystosowane do rodzenia dzieci. – Zaczela lekko czyscic plotnem sciernym koniec odcietego kawalka rury. – I maja wysunieta kosc lonowa. Jesli jej rozstaw jest mniejszy od dziewiecdziesieciu stopni, mamy do czynienia z koscmi mezczyzny, a jesli wiekszy, to na pewno szkielet kobiety.

Jeffrey zaczal pospiesznie smarowac koniec rury topnikiem, podczas gdy ona wlozyla okulary ochronne. Z obojetna mina nasunal kolanko na rure, czekajac, az Sara zapali palnik.

– A skad wiesz, ze zginela w mlodym wieku?

Sara wyregulowala plomien i skierowala go na laczenie, czekajac, az topnik zacznie wrzec.

– Tez po miednicy, ktorej przednie czesci schodza sie przy kosci lonowej. Jesli ich krawedzie sa pomarszczone i nierowne, oznacza to, ze mamy do czynienia ze szkieletem mlodej osoby. U ludzi starszych krawedzie sa wygladzone.

Zgasila palnik i przytknela do rozgrzanej rury lut, obserwujac, jak sie topi i wypelnia laczenie.

– Poza tym, w przedniej czesci miednicy jest zaglebienie. U kobiety, ktora urodzila dziecko, pozostaje wyrazna szczelina w miejscu, gdzie kosci sie rozsunely, by glowka dziecka mogla sie miedzy nimi przecisnac.

Odniosla wrazenie, ze Jeffrey na chwile wstrzymal oddech. Nie doczekawszy sie na dalsze wyjasnienia, zapytal:

– A ona miala dziecko?

– Tak. Na pewno rodzila.

Wyciagnal trzymany kawalek rury przed siebie.

– Kim jest Julia? – zapytala. Westchnal ciezko.

– Neli ci nie powiedziala?

– Kazala zapytac ciebie. Przesunal sie, oparl plecami o szafke, ulozyl lokcie na kolanach i zapatrzyl sie w podloge.

– To stara historia.

– Jak stara?

– Sprzed dziesieciu lat. Moze nawet starsza.

– I co?

– Julia byla… Sam nie wiem. Moze zabrzmi to glupio, ale byla tutejsza ladacznica. – Otarl dlonia usta. – Robila rozne rzeczy. No, wiesz… dotykala chlopcow. – Zerknal na nia i szybko odwrocil wzrok. – Wszyscy gadali, ze bierze w usta, jesli kupi sie jej cos fajnego. Jakis ciuch, lunch czy cos innego. Byla bardzo biedna, wiec…

– Ile miala lat?

– Byla w naszym wieku. Chodzila ze mna i Robertem do jednej klasy.

Sara zaczela sie domyslac, co bedzie dalej.

– Kupiles jej kiedys cos ladnego? Spojrzal na nia z obrazona mina.

– Nie. Nigdy nie musialem placic za takie rzeczy.

– No tak, jasne.

– Chcesz uslyszec cos wiecej, czy nie?

– Chce uslyszec, co sie z nia stalo.

– Po prostu pewnego dnia zniknela – odparl, wzruszajac ramionami. – Krecila sie po ulicach i nagle przepadla.

– Ale na tym nie koniec, prawda?

– Nie moge… – urwal, a po chwili dodal: – Znalazlem to wczoraj w jaskini. – Siegnal do kieszeni i wyciagnal

Вы читаете Fatum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату