elektronicznego, jakie znajdowalo sie w domu. Znalazla kilka starych pilotow, garsc zuzytych baterii, obcinacz do paznokci, lecz ani sladu broni.

– A ty gdzie trzymasz zapasowy pistolet?

– Przy lozku. Po powrocie do domu sluzbowa bron zostawiam w kuchni.

– Dlaczego wlasnie w kuchni?

– Nigdy sie nad tym nie zastanawialem. – Przeciagnal dlonia pod stolikiem do kawy. – Wydawalo mi sie to logiczne, ze jeden jest na dole, a drugi na gorze.

– A gdzie dokladnie w kuchni? – zapytala, ruszajac w strone korytarza.

– W szafce nad zlewem… Cholera!

– Co sie stalo?

– Wbilem sobie drzazge.

– To uwazaj – rzucila, wychodzac z pokoju.

Drzwi sypialni znajdowaly sie dokladnie na wprost kuchni, ale nie miala odwagi tam zajrzec. Swad zakrzeplej krwi bedzie sie chyba utrzymywal w pokoju jeszcze dlugo po tym, jak Robertowi i Jessie uda sie znalezc jakas firme, ktora zrobi generalne porzadki. Nawet nie umiala sobie wyobrazic, jak Jessie bedzie tu mieszkala po tym, co sie stalo.

Otworzyla szafke nad kuchenka i popatrzyla na duzy komplet plastikowych pojemnikow na zywnosc z pokrywkami starannie poukladanymi obok nich. Wspiela sie nawet na palce, zeby zajrzec glebiej, ale nie dostrzegla niczego przypominajacego pistolet. Zaczela kolejno zagladac do nastepnych szafek, ale z takim samym rezultatem. Otworzyla nawet lodowke, obrzucila wzrokiem wielka trzylitrowa butle mleka oraz podobna z sokiem i rozmaite produkty zywnosciowe, lecz broni tu takze nie bylo.

– Znalazlas cos? – zapytal Jeffrey, ktory stanal w drzwiach, trzymajac sie za reke.

– Bardzo boli?

– Da sie przezyc – mruknal, wyciagajac reke w jej kierunku.

Obrocila dlon do swiatla i nawet golym okiem dostrzegla gruba drzazge.

– Powinni gdzies miec pesete – powiedziala, zagladajac do szuflady, ale byly w niej tylko sztucce i przybory kuchenne. – Sprawdze w lazience.

Miala juz wyjsc na korytarz, gdy spostrzegla koszyk z przyborami do szycia, stojacy na komodce za stolem w jadalni.

– Podejdz. Tu jest wiecej swiatla – powiedziala, zagladajac do koszyka. – To powinno sie nadac. – Z pudelka z iglami i szpilkami wyjela kosmetyczna pesete o prostych ostrych krawedziach.

– Moze otworze jeszcze zaluzje – rzekl Jeffrey, pospiesznie krecac drazkiem regulacyjnym. Wyjrzal na podworko i zapytal: – Ladnie tu, prawda?

– Owszem. – Uniosla jego dlon do oczu. Niekiedy w pracy przy podobnych zabiegach wkladala okulary, ale nawet nie pomyslala, zeby je zabrac na wakacje. – Moze troche bolec.

– Jakos wytrzymam… O cholera! – Wyszarpnal reke.

– Przepraszam – mruknela, ledwie sie powstrzymujac od szerokiego usmiechu i przesunela sie jeszcze blizej okna, zeby lepiej widziec. – Sprobuj myslec o czyms innym.

– To nie bedzie wcale trudne – burknal ironicznie i skrzywil sie, gdy zblizyla pesete do jego dloni.

– Przeciez nawet jeszcze nie dotknelam.

– Z dziecmi postepujesz tak samo brutalnie?

– Zazwyczaj sa troche odwazniejsze.

– Milo to slyszec.

– Tylko spokojnie – odezwala sie lagodnym tonem. – Dam ci lizaka, jak bedziesz grzeczny.

– To ja wolalbym ci dac cos innego do lizania.

Uniosla wysoko brwi, lecz nie skomentowala tej propozycji. Powoli zacisnela konce pesety na wystajacej drzazdze z nadzieja, ze zdola wyciagnac ja w calosci.

– Zauwazylas cos dziwnego w wygladzie Swana? – zapytal Jeffrey.

– W jakim sensie?

Tylko syknela, kiedy oderwal sie koniec drzazgi.

– Chocby to… – z kolei on syknal, gdy mocniej wbila mu brzegi pesety w skore -…ze byl dokladnym przeciwienstwem Roberta.

Wzruszyla ramionami.

– Moze wlasnie o to chodzilo? Jessie zapragnela kogos zupelnie innego, diametralnej odmiany?

– Ja tez jestem diametralnie inny od facetow, z ktorymi spotykalas sie przede mna?

Pochlonieta chwytaniem drzazgi w pesete miala dosc czasu, zeby wymyslic celna odpowiedz.

– Nie powiem, zebym sie specjalnie nad tym zastanawiala. – Usmiechnela sie szeroko, kiedy resztka drzazgi wyszla w calosci. – Juz po wszystkim.

Blyskawicznie uniosl dlon do ust, co robily wszystkie dzieci w podobnej sytuacji, jakby podswiadomie zakladaly, ze slina pomoze im oczyscic rane.

– Zajrzyjmy do sypialni – rzekl Jeffrey.

– Naprawde sadzisz, ze klamal, mowiac, ze trzymal zapasowy pistolet w salonie?

– Tak podejrzewam.

– Przeciez mogl go trzymac gdziekolwiek, nawet w samochodzie.

– Niewykluczone.

– Co cie jeszcze gryzie? – zapytala wprost, postanawiajac, ze tym razem nie da sie zbyc. – Nie jestem glupia, Jeffrey, i widze, ze cos nie daje ci spokoju. Nie wymagam, zebys mowil mi wszystko, ale mnie nie oklamuj.

Oparl sie o parapet i rzekl z ociaganiem:

– W porzadku, jest jeszcze cos, co mnie gryzie. Ale nie moge o tym mowic.

– Rozumiem – odparla zadowolona, ze przynajmniej tyle na nim wymusila. – W takim razie skonczmy to szybko. Moze potem wrocimy do Neli i w spokoju sprobujemy poskladac wszystko do kupy.

Drzwi do sypialni byly lekko uchylone, zaskrzypialy, kiedy je pchnela. Przez okno wlewal sie sloneczny blask i bardzo ja zaskoczylo, ze w dziennym swietle pokoj wydaje sie zupelnie inny niz tamtej nocy, kiedy zginal Swan. Dziwnym sposobem jej wyobraznia wszystko wyolbrzymiala, totez ilekroc probowala sobie przypomniec wyglad sypialni, wszedzie widziala krew. Teraz, poza wyraznymi rozbryzgami na podlodze przy drzwiach i na suficie oraz wielka ciemna kaluza w miejscu, gdzie spoczywaly zwloki, nigdzie indziej nie widac bylo krwi.

Jeffrey otworzyl kredens i zaczal przegladac rzeczy na polkach, ona zas podeszla do nocnej szafki stojacej po przeciwnej stronie lozka. Wszystkie powierzchnie mebli byly pokryte drobnym proszkiem do zbierania odciskow palcow, ktory wydobywal wszelkie tluste plamy i zadrapania. Zakladala, ze Reggie zabral stad wszystkie niezbedne dowody rzeczowe, ale i tak wolala nie dotykac czesci obsypanych tym proszkiem. Zreszta, swietnie wiedziala z doswiadczenia, jak trudno go zmyc z rak. Ostroznie otworzyla drzwi szafki i odskoczyla nagle, gdy na podloge wypadl jasnoblekitny wibrator.

Jeffrey spojrzal jej przez ramie.

– To sporo wyjasnia – mruknal porozumiewawczym tonem.

– Niby co? – zapytala, biorac przyrzad przez papierowa chusteczke, zeby go odlozyc na miejsce. – Wszystkie kobiety, ktore znam, maja cos takiego w sypialni. Popatrzyl na nia zdumiony.

– Ty tez?

– Oczywiscie, ze nie. Ty mi w zupelnosci wystarczasz.

– Mowie powaznie.

– Daj spokoj. – Kucnela i zajrzala w glab szafki przed zamknieciem drzwiczek. Obok wibratora spostrzegla mala tubke srodka nawilzajacego, ale wolala juz nie mowic o tym Jeffreyowi. – To naprawde o niczym nie swiadczy. Niekiedy pary malzenskie korzystaja z wibratorow. Czego mialoby to dowodzic, wedlug ciebie?

– Nie wiem – odparl z rezygnacja. – Wiem tylko, ze Robert nie mowi prawdy. Chcialbym znalezc dowody na to, ze klamie, albo na to, ze jednak mowi prawde. – Wzruszyl ramionami. – Tak czy inaczej, nie zamierzam go opuscic w potrzebie.

– Czasami ludzie klamia bardzo sprytnie, umiejetnie przeplataja wymysly z prawda, tak ze ich opowiesci brzmia jak najbardziej wiarygodnie.

– Co chcesz przez to powiedziec?

– Mozliwe, ze Robert podsunal ci jakas wazna informacje, ktora ci umknela. Sprobujmy przesledzic wszystko

Вы читаете Fatum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату