instynktownie, ze i on ma ochote kontynuowac rozmowe.
– Mowie o tej nocy, kiedy zginal Luke – podjela ochoczo. – To byla niedziela. Czy to Jessie w niedziele pojechala twoim wozem do sklepu?
Oderwal za dlugi odcinek i gdy jeden koniec wysliznal mu sie z palcow, tasma sie skleila. Probowal ja rozdzielic, ale trzymala mocno.
– Nie mam pojecia, o czym mowisz – burknal.
– To Jessie byla w twoim samochodzie – powtorzyla Sara, coraz bardziej pewna siebie. – To ona tamtej nocy pojechala do sklepu. Widzialam w waszej lodowce pelne butle mleka i soku, a za oslona przeciwsloneczna polciezarowki tkwila kartka z lista zakupow, obejmujaca miedzy innymi mleko i sok.
Wciaz w zamysleniu skubal palcami sklejona tasme, jakby za nic nie chcial wyrzucic tego kawalka.
– A wiec to Jessie pojechala do sklepu i to ona niespodziewanie wrocila do domu. Na samym poczatku mowiles prawde, tylko zamieniles rolami osoby. To Jessie niespodziewanie wrocila do domu, a ty byles… – urwala na chwile, zaskoczona -…ty byles w sypialni ze Swanem, nie ona.
Robert zasmial sie nienaturalnie, zgniatajac wreszcie tasme w kulke.
Postanowila naciskac dalej, calkiem juz przeswiadczona, ze poznala jego tajemnice.
– Kleczales na podlodze w sypialni, oparty o brzeg tapczanu.
– Moze jeden kawalek wystarczy – mruknal, odkladajac rolke.
– Czy Luke kleczal za toba, kiedy zostal zastrzelony?
Po krotkim namysle oderwal jeszcze krotki kawalek tasmy.
– Chyba jednak bede musial ci zakleic usta. Znowu oblecial ja strach, ale silniejsze bylo pragnienie odkrycia prawdy.
– Przeciez mozesz mi powiedziec, co sie naprawde stalo. To nie ty go zabiles. Jestem tego pewna. Czy to Jessie strzelala? Nakryla was w sypialni? Komus powinienes wyjawic prawde. Nie mozesz tak zostawic tej sprawy.
Juz trzymal tasme na wysokosci jej ust, ale jeszcze sie zawahal. Sara wpatrywala sie w niego z napieciem, dostrzeglszy, ze cos go powstrzymuje przed zakneblowaniem.
Po chwili cofnal sie o krok i przysiadl na brzegu tapczanu, najwyrazniej speszony. Zapatrzyl sie na tasme, ktora trzymal ostroznie czubkami palcow, jakby sie bal, ze eksploduje mu w rekach.
Nie wiedzac, jak daleko moze sie posunac, Sara zapytala sciszonym, miekkim glosem:
– Byles ze Swanem tamtej nocy, prawda?
Nadal z uporem wpatrywal sie w swoje dlonie, jakby wierzyl, ze ona wezmie jego milczenie za odpowiedz twierdzaca.
– Czy Jessie wczesniej o tym wiedziala? – Odczekala chwile, po czym zagadnela jeszcze ciszej: – Robert?
Ospale pokrecil glowa.
– Tak bardzo mi na niej zalezalo – powiedzial cicho. – Byla jedyna kobieta na swiecie, dla ktorej moglbym byc pelnowartosciowym mezem. – Odwrocil glowe i zapatrzyl sie na podworko za oknem. Sara pomyslala, ze wyobraza sobie wlasne przyjecia przy rozpalonym grillu i zabawy z synem, ktorego sie nie doczekal. – Miala wyjechac na dluzej – podjal po chwili. – Powiedziala, ze jedzie do matki, a potem jeszcze do sklepu nocnego, jak robila to prawie w kazda niedziele.
– I co sie stalo?
– Poklocila sie z matka. – Westchnal glosno. – Dlatego wrocila do domu wczesniej. Miala nawet czas, zeby pochowac zakupy w kuchni. Kiepski ze mnie glina, prawda? W ogole nie slyszalem, jak wrocila.
– Zaskoczyla was w sypialni?
– Myslala, ze jestem jeszcze u Oposa i ogladam mecz w telewizji.
– Zaskoczyla was? – powtorzyla Sara.
– Ukrywalem to starannie, przez tyle lat – wyznal, nie odpowiadajac na jej pytanie. Potarl palcami oczy. – Zawarlem z Bogiem umowe. Obiecalem Mu, ze nie bede tego wiecej robil, jesli pozwoli Jessie miec dziecko. – Rece mu opadly. – Niczego wiecej nie potrzebowalismy, zeby stworzyc pelna rodzine. Bylbym naprawde dobrym ojcem.
Najwyrazniej oczekiwal potwierdzenia, bo znowu odwrocil glowe, gdy Sara sie nie odezwala.
– Widocznie Bog zadecydowal, ze musialo sie tak stac. Moze doskonale wiedzial, ze nie zdolam dotrzymac slowa.
– Bog z nikim nie zawiera takich umow.
– Masz racje. A juz na pewno nie z takimi jak ja.
– To, ze jestes gejem, jeszcze nie czyni z ciebie zlego czlowieka.
Skrzywil sie z niesmakiem, slyszac to slowo.
Sara po raz kolejny odchylila nogi w bok, zeby sprawdzic, czy ma jakakolwiek szanse na uwolnienie sie z wiezow.
– Wszystko, co robilem, obracalo sie wniwecz – rzekl i z niewiadomych powodow usmiechnal sie szeroko. – Chyba wiesz, jak to jest, kiedy czlowiek zakocha sie po raz pierwszy w zyciu?
Nie odpowiedziala.
– Dan Phillips… – mruknal. – Boze, jaki on byl piekny. Wiem, ze wedlug ciebie zaden chlopak nie powinien tak myslec o innym chlopaku, ale gdy wspomne te jego niewinne, niebieskie oczy… – Odruchowo zaslonil sobie usta dlonia, ale zaraz ja opuscil i zapytal: – Nie robi ci sie niedobrze, gdy tego sluchasz?
– Nie.
– A mnie tak – wyznal. – Julia przylapala nas za sala gimnastyczna. Do diabla, nigdy nie korzystalem z jej uslug. Dan rowniez. Obaj nie mielismy jeszcze pojecia, co robi, gdy spotyka sie z chlopakami. – Zasmial sie gardlowo. – To byl nasz pierwszy raz. Pierwszy i ostatni.
– Jak zareagowala?
– Zaczela wrzeszczec jak opetana. Nigdy w zyciu sie tak nie wstydzilem. Potem wymiotowalem przez caly tydzien, gdy tylko sobie przypominalem, jakim wzrokiem na nas popatrzyla. Jakbysmy byli najgorszymi smieciami. Bo i bylismy. Dan od razu uciekl. Wyjechal z miasta. Po prostu nie chcial mnie juz nigdy wiecej widziec.
– I dlatego ja zabiles?
Spojrzal na nia z bolesna mina, jakby go obrazila.
– Jesli chcesz tak myslec, prosze bardzo.
– Chce znac prawde. Popatrzyl jej prosto w oczy.
– Nie zabilem jej. Przez jakis czas myslalem, ze zrobil to Jeffrey, ale… – Pokrecil glowa. – On tez tego nie zrobil. Co najmniej polowa miasta nienawidzila Julii z takiej czy innej przyczyny. Ale Jeffrey nie mial powodu, zeby ja zabijac.
– Wiec na pewno takze jej nie zgwalciles.
– Nie. Rozpowszechniajac plotki o gwalcie, chciala sie tylko na mnie zemscic. Chyba miala nadzieje, ze przyznam sie otwarcie, kim jestem, ze wyjawie prawde o sobie, probujac sie bronic przed oskarzeniem o gwalt. – Wykrzywil usta w pogardliwym grymasie. – Jak mialbym to zrobic? Predzej bym sie zabil, niz ujawnil prawde.
– A dlaczego oskarzyla Jeffreya? – zapytala niemal wbrew sobie.
– Pewnie myslala, ze sprobuje go bronic. Widzisz, jaki ze mnie przyjaciel? Pozwolilem ludziom myslec, ze Jeffrey ja zgwalcil, byle tylko nie wydala sie moja tajemnica. – Zamilkl na chwile i powtorzyl z naciskiem: – Jak juz powiedzialem, Saro, predzej bym sie zabil, niz ujawnil prawde.
Znowu spojrzal jej prosto w oczy, totez odebrala to jak grozbe.
Musiala jednak sklonic go do dalszych wyznan.
– I z tego samego powodu wziales na siebie wine za smierc Luke’a Swana?
Przez chwile przygladal sie jej w milczeniu.
– Wszystko wydarzylo sie tylko z tego jednego powodu.
– To znaczy?
– On tez przypadkiem odkryl moja tajemnice.
– Luke?
– Ktoregos wieczoru odwozilem go do aresztu, gdy zostal przylapany na probach wymuszania oplat parkingowych na placu przy kregielni. – Znowu odwrocil glowe i zapatrzyl sie na podworko. – Byl zmarzniety, wiec