Znowu wstal z krzesla.
– Powtarzam, ze jej nie zgwalcilem. W ogole nic mnie z nia nie laczylo.
– Wiem o tym – powtorzyla.
– Ale patrzysz na mnie tak, jakbys nadal mi nie wierzyla.
– Przykro mi, ze tak to odbierasz – burknela, jakby zalezalo jej tylko na tym, zeby sie zamknal.
Znow zaczal nerwowo krazyc po korytarzu, zaniepokojony i dreczony poczuciem winy, choc powtarzal sobie, ze nie zrobil przeciez nic zlego. Po glowie krazyla mu tylko jedna mysl, ze oto i Sara zaczela miec w stosunku do niego powazne watpliwosci, podobnie jak wszyscy tutaj. A od tego nie bylo juz odwrotu.
– Jeff – syknela ze zloscia. – Przestan tak lazic w kolko.
Zatrzymal sie, choc byl niezwykle podminowany, jakby przez jego cialo plynal prad elektryczny.
– Mozemy darowac sobie te czesc – powiedzial. – Niewazne, czy mi zaufasz, czy nie, ja nie zamierzam…
– Przestan! – uciela ostro.
– Naprawde myslisz, ze bylbym do tego zdolny? Myslisz, ze… – urwal, nie mogac znalezc wlasciwych slow. – Matko Boska! Jesli uwazasz, ze bylbym zdolny kogos zgwalcic, to co jeszcze tutaj robisz?
– Wcale nie uwazam, ze to zrobiles! Caly czas probuje ci to wytlumaczyc! – rzucila rozpaczliwym tonem. – Nawet gdybym cie o to podejrzewala, choc tak nie jest, to z czysto biologicznych powodow Eric Kendall nie moze byc twoim dzieckiem.
Zapatrzyl sie na nia, czekajac na wyjasnienia.
– Nie masz w rodzinie nikogo z zaburzeniami krzepliwosci krwi, prawda? – zapytala z taka mina, jakby rozmawiala z pierwszoklasista.
– Nie mam pojecia, o czym mowisz.
– O zaburzeniach krzepliwosci krwi – powtorzyla, jakby przez sam ten fakt cos moglo do niego wreszcie trafic. – Lane Kendall powiedziala, ze Erie ma powazne schorzenie krwi.
Nie mogl zrozumiec, do czego ma to prowadzic. Od razu wyrzucil z pamieci zajscie z Lane Kendall i za nic w swiecie nie zamierzal teraz do niego wracac.
– Nie badalam chlopaka, ale na podstawie tego, co uslyszalam od Neli, moge przypuszczac, ze cierpi na chorobe von Willebranda.
Nadal czekal w milczeniu.
– Jego krew nie chce krzepnac.
– To cos jak hemofilia?
– Mniej wiecej – odparla. – Ale moze miec dosc lagodny przebieg. Niektorzy ludzie latami nie zdaja sobie sprawy, ze cierpia na te chorobe. Sadza po prostu, ze naleza do takich, ktorzy obficie krwawia przy byle zadrapaniu. Zauwazylam, ze siniaki Erica sa nabrzmiale niczym guzy. To jeden z objawow tej choroby.
Jeffrey mial wrazenie, ze jeza mu sie wlosy na karku.
Sara musiala cos zauwazyc po jego minie, bo zapytala szybko:
– O co chodzi?
Pokrecil glowa, tlumaczac sobie, ze cala ta sprawa z Robertem sprawila, iz stal sie zanadto podejrzliwy.
– Chlopak nie mogl odziedziczyc tej choroby po kims z rodziny Lane’ow? Na przyklad po ojcu Julii?
– Mogl – odparla, choc sadzac po jej tonie, bardzo w to watpila. – Ogolnie rzecz biorac, kobiety wiedza, ze cos im dolega. O chorobie swiadcza nadzwyczaj obfite miesiaczki. W wielu wypadkach konczy sie to zupelnie niepotrzebnym usunieciem macicy. Te chorobe naprawde trudno zdiagnozowac, wielu lekarzy rodzinnych nawet nie potrafi skojarzyc objawow. Przy tylu dzieciach, ile urodzila Lane, na pewno klopoty ujawnilyby sie duzo wczesniej. Kazde zaburzenie krzepliwosci krwi stwarza ogromne ryzyko w przypadku ciazy.
Jeffrey spogladal na nia coraz bardziej rozszerzonymi oczami, majac wrazenie, ze nasuwajacy mu sie wniosek jest jak noz wbity gleboko w brzuch.
– Czy objawami moga tez byc czeste krwawienia z nosa?
Zmarszczyla brwi.
– O kim myslisz?
– Po prostu odpowiedz.
– Oczywiscie. Krwawienia z nosa, z dziasel. Drobne skaleczenia, ktore nie chca sie zabliznic.
– Jestes pewna, ze to choroba genetyczna?
– Tak.
– Cholera – syknal. Sytuacja, ktora wydawala mu sie zla jeszcze pare minut temu, teraz wygladala na tak tragiczna, ze nawet nie potrafil tego okreslic wlasciwym slowem.
– O co ci…
Sara urwala, gdyz otworzyly sie drzwi frontowe.
– Przepraszam, ze musieliscie tak dlugo czekac – rzucil Hoss, wyciagajac z kieszeni klucze do swego gabinetu.
Jeffrey stal jak wmurowany.
Szeryf spojrzal uwaznie na Sare, taksujacym wzrokiem mierzac jej zadrapania i siniaki.
– Nigdy bym nie pomyslal, ze Robert moglby skrzywdzic kobiete – mruknal. – Wydaje mi sie, ze przez wiele lat bralem go za kogos innego, niz byl w rzeczywistosci.
– Nic mi nie jest – odparla, silac sie na usmiech.
– To dobrze. – Hoss otworzyl drzwi, zapalil swiatlo, podszedl do swego biurka i zaczal w pospiechu przerzucac jakies papiery. – Wejdzcie, prosze. Postaramy sie jak najszybciej zakonczyc te sprawe.
Sara spojrzala pytajaco na Jeffreya, a ten ledwie zauwazalnie skinal glowa.
Szeiyf zwrocil uwage, ze oboje wciaz stoja w korytarzu przed drzwiami.
– O co chodzi, Spryciarzu?
Sara polozyla dlon na ramieniu Jeffreya i zapytala:
– Wolisz, zebym zaczekala na zewnatrz?
– Nie. Dlaczego? – zdziwil sie Hoss, myslac, ze bylo to skierowane do niego.
– Lepiej zaczekam na zewnatrz.
Lekko scisnela jego ramie, a Jeffrey, podbudowany swiadomoscia, ze odzyskal jej zaufanie, smialo wszedl do srodka. Zamknal za soba drzwi i usiadl na krzesle przed biurkiem.
– Chyba miala ostatnio troche za duzo ciezkich przejsc – mruknal szeryf, przekonany, ze Sara po prostu nie chce wracac pamiecia do traumatycznych przezyc. Wyciagnal raport, przebiegl go wzrokiem i zaczal: – Wyslalem Reggiego, zeby zgarnal Jessie. Chryste, co za szambo. Jestem pewien, ze zebami i pazurami bedzie sie bronila przed aresztowaniem.
– Wciaz nic nie wiadomo o zabojstwie Julii.
– Mamy przeciez zeznania Roberta.
– Przyznal sie do wielu rzeczy, ktorych nie zrobil.
– To prawda. Trudno dac wiare chocby w jedno jego slowo po tym, co wyszlo na jaw.
– Chcesz powiedziec, ze skoro okazal sie gejem, mozna tym samym uznac, ze byl zdolny do popelnienia morderstwa?
– Wedlug mnie byl zdolny do wszystkiego – odparl Hoss, odwracajac kartke, zeby przeczytac zapiski na drugiej stronie. – Mozna by otworzyc na nowo kilka jego starych spraw, zeby sie przekonac, co naprawde kombinowal.
To tylko rozwscieczylo Jeffreya.
– Robert byl uczciwym policjantem.
– I pieprzona ciota – mruknal szeryf, nie podnoszac wzroku znad raportu. Wzial dlugopis i zlozyl swoj podpis na dole strony. – Az nie chce mi sie myslec, co jeszcze moze miec na sumieniu. Kilka lat temu zaginal tu chlopiec. Robert prowadzil dochodzenie z takim zapalem, jakby chodzilo o jego syna.
– Sugerujesz, ze jest takze pedofilem? – syknal Jeffrey przez zacisniete zeby.
Hoss podniosl z biurka kolejny raport.
– Takie zboczenia czesto ida w parze. Jeffrey zmierzyl go piorunujacym wzrokiem.
– Trenowal druzyne juniorow – dodal szeryf. – Juz wezwalem na rozmowe rodzicow niektorych chlopcow.
– Przeciez to bzdura! Robert kochal dzieci.
– Aha – baknal Hoss. – Wszyscy jemu podobni kochaja dzieci.