– Nie w Beaufort.
Dziesiec minut pozniej telefon sie znowu rozdzwonil.
–
LaManche. Ryan nie marnowal czasu i umial sie o siebie zatroszczyc. Czy nie moglabym pomoc porucznikowi Ryanowi w sprawie w Beaufort? To wyjatkowo delikatna sprawa, a media zaczynaja sie niecierpliwic. Zaplaca mi i zwroca wszelkie koszty.
W czasie rozmowy zapalila sie lampka oznaczajaca nowa wiadomosc. Obiecalam mu, ze zobacze, czy dam rade, i rozlaczylam sie.
Wiadomosc zostawila Katy. Jej plany na nastepny tydzien nieco sie zmienily. Przyjezdzala do domu na weekend, ale potem chciala dolaczyc do swoich przyjaciol na wyspie Hilton Head.
Oparlam sie o biurko, by zebrac mysli, a wzrok sam pobiegl ku ekranowi komputera z moim nie dokonczonym referatem. Moglam jechac do Beaufort z Katy i moglam tam pisac dalej. Potem ona pojechalaby na Hilton Head, a ja zostalabym i pomogla Ryanowi. LaManche bylby zadowolony. Ryan tez. I przydalaby sie jakas dodatkowa gotowka.
Mialam tez powod, by nie jechac.
Telefon Ryana sprawil, ze przed oczami co chwila stawal mi Malachy. Widzialam jego polprzymkniete oczy i znieksztalcona klatke piersiowa, jego, malutkie paluszki zacisniete w chwili smierci. Pomyslalam o jego zmarlym. braciszku, niezyjacych rodzicach i rozpaczajacych dziadkach. To cale rozmy sianie wprawilo mnie w stan melancholii i zapragnelam na chwile uciec ot tego wszystkiego.
Sprawdzilam swoj plan zajec na nastepny tydzien. Na czwartek zaplanowalam projekcje filmu na temat ewolucji czlowieka. To moglam przesunac. Temat moze byc rownie inspirujacy we wtorek.
Przepytywanie z kosci na zajeciach z osteologii, nastepnie laboratorium. Wykonalam krotki telefon. Zaden problem. Alex mnie zastapi, jezeli wszystko dla niej przygotuje.
Sprawdzilam program spotkan. Zadnych zebran komitetu w tym miesiacu. Po jutrzejszym nastepne spotkanie ze studentami wypada dopiero pod koniec przyszlego tygodnia.
Mogloby sie udac.
A tak naprawde to moim obowiazkiem bylo pomagac, jezeli tylko moglam. Bez wzgledu na to, jak wazna mialaby byc moja rola. Nie moglam przywrocic kolorow policzkom Malachy'ego ani zamknac okropnej rany w jego piersi. Nie moglam tez wymazac bolu Schneiderow ani oddac im dzieci i wnukow. Moglam tylko pomoc w ujeciu psychopatycznego mutanta, ktory ich zabil. I moze uratowac innych takich jak Malachy.
Jezeli masz zamiar to zrobic, Brennan, to po prostu to zrob.
Zadzwonilam do Ryana i powiedzialam, ze moge mu poswiecic poniedzialek i wtorek. Dam mu znac, gdzie sie zatrzymam.
Przyszedl mi do glowy pomysl, wiec zadzwonilam w jeszcze jedno miejsce, a potem do Katy. Wyjasnilam jej moj plan, a ona byla jak najbardziej za. Ustalilysmy, ze spotkamy sie w domu w piatek i pojedziemy moim samochodem.
– Zaraz idz do kliniki i zrob test na gruzlice – kazalam. – Podskorny, nie tylko powierzchniowy. I niech zrobia analize wynikow w piatek, zanim wyjedziesz.
– Po co?
– Mam swietny pomysl na twoja prace i to jest niezbedne. A jak bedziesz w klinice, wez kopie swojej karty szczepien.
– Mojej czego?
– Zapisy wszystkich szczepien. Musisz to dolaczyc do dokumentow na uniwersytet. I przywiez wszystkie materialy, ktore profesor rozdal w zwiazku z ta praca.
– Czemu?
– Zobaczysz.
15
W czwartek zajecia przeplataly sie z konsultacjami ze studentami. Po obiedzie wykrecilam do Pete'a i poprosilam, by zagladal do Birdy’ego w weekend. Okolo dziesiatej zadzwonila Harry i zawiadomila mnie, ze skonczyla swoje seminarium. Wybrano ja na spotkanie z profesorem i zostala zaproszona do niego na obiad w piatek. Chciala jeszcze zostac w moim mieszkaniu na weekend.
Odparlam, ze moze sobie mieszkac tak dlugo, jak tylko jej sie podoba. Nie pytalam, gdzie byla caly tydzien ani dlaczego nie zadzwonila. Ja wykrecilam kilka razy, w tym dwa razy po polnocy, a ona ani razu nie oddzwonila. O tym tez jej nie powiedzialam.
– Spotykasz sie z Ryanem w Krolestwie Bawelny w przyszlym tygodniu? – zapytala.
– Wszystko na to wskazuje. – Zeby zaczely mi sie zaciskac. Skad ona o tym wie?
– Powinno byc milo.
– To sprawa zawodowa, Harry.
– Zgadza sie. Ale on i tak jest przystojny jak diabli.
– Jego przodkow uczono szukac trufli.
– Co?
– Niewazne.
W piatek rano wybralam fragmenty kosci, wypisalam pytania i rozlozylam zestawy na tackach. Alex, moja asystentka, ulozy kartki i probki w porzadku liczbowym i bedzie odliczala czas, kiedy studenci beda przechodzic od jednej “stacji” do drugiej. Znany od lat sposob na test.
Katy pojawila sie punktualnie, o dwunastej pedzilysmy juz na poludnie. Bylo ponad pietnascie stopni ciepla, a niebo kolorem przypominalo plakaty reklamowe. Zalozylysmy okulary przeciwsloneczne i opuscilysmy szyby w samochodzie, pozwalajac wiatrowi rozwiewac nasze wlosy. Ja kierowalam, a Katy wlaczyla rock and rolla.
Jechalysmy droga I-77 przez Columbie, potem I-25 na poludniowy wschod i znow na poludnie droga I-95. W Yemassee zjechalysmy z miedzystanowej i pedzilysmy waskimi drogami nizszej kategorii. Rozmawialysmy, smialysmy sie i robilysmy sobie przerwy w podrozy, kiedy tylko przyszla. nam na to ochota. Barbecue w Piggy Park Maurice'a. Fotka w ruinach starego kosciola Sheldon-Prince Williams, spalonym przez Shermana po jego marszu przez Georgie. Nieskrepowana zadnym harmonogramem, majac przy sobie ukochana corke i zmierzajac ku ukochanemu miejscu czulam sie wspaniale.
Katy opowiadala mi o swoich zajeciach i facetach, z ktorymi sie umawiala. Wedlug niej nic powaznego. Powiedziala mi tez o klotni z przyjaciolmi, juz na szczescie po wszystkim, ktora zagrozila jej planom na przerwe wiosenna. A kiedy opisywala mi dziewczyny, z ktorymi dzieli mieszkanie na Hilton Head, plakalam ze smiechu. To wlasnie byla moja corka, o czarnym humorze, ktorym zakasowalaby wszystkie wampiry. Chyba nigdy jeszcze nie bylysmy tak blisko i przez chwile bylam mloda i wolna, zapomnialam o zamordowanych blizniakach.
W Beauford minelysmy lotnisko marynarki wojennej, na chwile zatrzymalysmy sie w Bi-Lo, potem przejechalysmy przez miasto i przez most Woods Memorial na Lady's Island. Na moscie obrocilam sie, by spojrzec na wybrzeze Beaufort; ten widok zawsze wprowadzal mnie w doskonaly humor.
Niedaleko Beaufort spedzalam letnie wakacje w dziecinstwie i nawet jako dorosla osoba, ale sie to skonczylo, kiedy zaczelam pracowac w Montrealu. Widzialam rosnace jak grzyby po deszczu bary szybkiej obslugi i budowe siedziby wladz okregu, ktora mieszkancy nazwali “Taj Mahal”. Drogi zostaly poszerzone, przybylo samochodow. Na wyspach powstaly kluby golfowe i osiedla. Ale Bay Street sie nie zmienila. Okazale rezydencje sprzed wojny domowej nadal staly wsrod amerykanskich debow obwieszonych hiszpanskim mchem. Tak wiele w zyciu sie zmienia; leniwie toczace sie zycie Beaufort zawsze bylo dla mnie duchowym wsparciem. Sam czas odplywa leniwie w kierunku wiecznego morza.
Kiedy zjezdzalysmy z mostu, przed nami i na lewo rozciagala sie kolonia lodzi zacumowanych na Factory Creek, malym zalewie Beaufort River. Popoludniowe slonce blyszczalo w ich oknach i jarzylo sie bialo na masztach i pokladach. Przejechalysmy jeszcze osiemset metrow szosa numer 21 i skrecilysmy na parking przed restauracja Ollie's Seafood. Minelam deby i w koncu zatrzymalam sie tuz nad brzegiem wody, na samym koncu parkingu.