– Moje badania wskazuja, ze sa dwa wazne czynniki. -Wyciagnal dwa tluste palce. – Depresja i zerwany zwiazek.

– Co masz na mysli?

– Ktos, kto przechodzi zmiany, czesto jest samotny i zagubiony, a zatem bezbronny.

– Przechodzi zmiany?

– Przejscie ze szkoly sredniej na studia, konczenie studiow i szukanie pracy. Zerwanie z kims. Wyrzucenie z pracy.

Slowa Reda rozplynely sie w gwarze restauracji. Poczulam, ze musze porozmawiac z Kitem.

Zauwazylam, ze Red przyglada mi sie dziwnie. Wiedzialam, ze musze cos powiedziec.

– Wydaje mi sie, ze moja siostra zapisala sie na jeden z takich kursow. Usprawnienie Zycia Wewnetrznego.

Wzruszyl ramionami.

– Jest ich tak wiele. Tego akurat nie znam.

– Teraz zerwala kontakty. Nikt nie moze jej znalezc.

– Tempe, wiekszosc tych programow jest nieszkodliwa. Ale powinnas z nia porozmawiac. W niektorych przypadkach skutki moga byc tragiczne.

W takich przypadkach jak Harry.

Znowu w srodku mnie zmieszaly sie strach i zdenerwowanie.

Podziekowalam Redowi i sama zaplacilam rachunek. Wyszlismy z lokalu. Juz na chodniku zapytalam go:

– Czy slyszales kiedys o socjologu o nazwisku Jeannotte? Ona bada ruchy religijne.

– Daisy Jeannotte? – Uniosl brwi, a na czole pojawily mu sie bruzdy.

– Spotkalam ja na uniwersytecie McGill kilka tygodni temu i ciekawi mnie, co o niej sadza jej koledzy. Zawahal sie.

– Tak. Slyszalem, ze jest w Kanadzie.

– Znasz ja?

– Znalem ja kilka lat temu. – Sciszyl glos. – Nie jest zaliczana do wybitnych…

– O? – Przyjrzalam sie jego twarzy, ale byla bez wyrazu.

– Dzieki ci za szynke i kasze, Tempe. Mam nadzieje, ze ci sie oplacilo. – Jego usmiech wydal mi sie wymuszony.

Dotknelam jego ramienia.

– Czego ty mi nie mowisz, Red?

Usmiech zniknal.

– Czy twoja siostra jest studentka Daisy Jeannotte?

– Nie. Dlaczego?

– Kilka lat temu Jeannotte znalazla sie w centrum pewnej kontrowersyjnej sprawy. Nie wiem, o co chodzilo, i nie chce rozsiewac plotek. Po prostu badz ostrozna.

Chcialam go jeszcze o cos zapytac, ale on skinal glowa i odszedl w strone swojego samochodu.

Stalam w sloncu z otwartymi ustami. Co to, u diabla, moglo znaczyc?

Kiedy wrocilam do domu, czekala na mnie wiadomosc od Kita. Znalazl katalog kursow, ale nie bylo tam nic, co przypominaloby warsztaty Harry w Norfh Harris County Community College. Odkryl tez ulotke Usprawnienia Zycia Wewnetrznego na biurku matki. Byl w niej slad po pinezce i Kit podejrzewal, ze zostala zdjeta z tablicy ogloszen. Zadzwonil pod numer z ulotki. Tego numeru juz nie bylo.

Kurs Harry nie mial nic wspolnego z uczelnia!

Slowa Reda i Ryana zwiekszyly tylko moje przerazenie. Nowe zwiazki. Zmiany. Wolny strzelec. Bezbronna.

Przez reszte dnia mechanicznie wykonywalam rozne czynnosci, a jakakolwiek koncentracje burzyly zmartwienie i niezdecydowanie. Kiedy dlugie cienie zaczely klasc sie w patio, odebralam telefon, ktory zmusil mnie do bardziej zorganizowanego myslenia. Wysluchalam go zszokowana, a potem podjelam decyzje.

Zadzwonilam do szefa mojego departamentu i oznajmilam mu, ze wyjezdzam wczesniej, niz zaplanowalam. Poniewaz juz zglaszalam swoj wyjazd na konferencje antropologii fizycznej, moi studenci straca tylko jedne dodatkowe zajecia. Przykro mi, ale musze jechac.

Kiedy odlozylam sluchawke, poszlam na gore sie spakowac. Nie do Oakland, ale do Montrealu.

Musze znalezc moja siostre.

Musze zatrzymac to szalenstwo pedzace z predkoscia huraganu.

29

Kiedy samolot startowal, zamknelam oczy i oparlam sie wygodnie, zbyt wykonczona kolejna bezsenna noca, by zauwazyc cokolwiek z mojego otoczenia. Zwykle lubie to uczucie, gdy samolot unosi sie w powietrze i widze, jak swiat sie zmniejsza, ale nie tym razem. W glowie siedzialy mi slowa przestraszonego starego czlowieka.

Przeciagnelam sie i moje stopy dotknely paczki, ktora polozylam pod siedzeniem. Bagaz podreczny. Zawsze na widoku.

Obok mnie Ryan przegladal magazyn amerykanskich linii lotniczych. Nie bylo samolotu z Savannah, wiec pojechal samochodem do Charlotte i zlapal samolot o szostej trzydziesci piec. Na lotnisku dokladnie opowiedzial mi, co mialo miejsce w Teksasie.

Stary czlowiek uciekl, by ochronic swojego psa.

Zupelnie jak Kathryn, pomyslalam, obawiajaca sie o swoje dziecko.

– Czy powiedzial dokladnie, co oni maja zamiar zrobic? – zapytalam Ryana szeptem. Stewardesa sprawdzala pasy bezpieczenstwa.

Ryan pokrecil glowa.

– Ten facet to zombie. Przebywal na rancho, bo dali mu miejsce i pozwolili trzymac psa. Nie nalezal tak naprawde do grupy, ale wystarczajaco duzo sie dowiedzial.

Polozyl gazete na kolanach.

– Gada cos o energii kosmicznej, aniolach przewodnikach i ognistym oddychaniu.

– A nie unicestwianiu?

Wzruszyl ramionami.

– On mowi, ze ludzie, z ktorymi mieszka, nie naleza do tego swiata. Ze walczyli ze zlymi silami i teraz musza odejsc. A Fido musi zostac.

– I schowal psa pod weranda.

Ryan skinal glowa.

– Kto to jest te zle sily?

– On nie jest pewien.

– I nie moze powiedziec, dokad ida ci prawi ludzie?

– Na polnoc. Pamietaj, dziadek nie nalezal do grupy.

– Nigdy nie slyszal o Domie Owensie?

– Nie. Ich liderem byl ktos o imieniu Toby.

– Bez nazwiska?

– Nazwiska nie naleza do ich swiata. Ale on nie tego sie boi. Toby najwyrazniej polubil spaniela. On sie cholernie boi jakiejs kobiety.

Co powiedziala Kathryn? “To nie Dom. To ona'. Przed oczami mignela mi twarz.

– Kim ona jest?

– On nie zna jej imienia, ale twierdzi, ze ta laska powiedziala Toby’emu, ze antychryst zostal zniszczony i zbliza sie dzien Sadu Ostatecznego. Wtedy ruszyli w droge.

– I? – Czulam, ze cala jestem zdretwiala.

Вы читаете Dzien Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату