indianskich tancow. Uwazasz, ze jak ubierzesz sie w odpowiednia sukienke, odtanczysz taniec, to stajesz sie kuloodporna.

Jego twarz nabiegla krwia, a na skroniach widzialam male, pulsujace naczynia krwionosne. Pomyslalam, ze w tym momencie komentarz nie bylby madrym posunieciem.

– Czyj to byl samochod?

– Sasiadki.

– Ciebie to wszystko bawi, Brennan?

Nic nie powiedzialam. Bol rozprzestrzenil sie z tylu glowy i objal ja cala, a suchy kaszel jasno wskazywal, ze moj system immunologiczny bedzie mial gosci.

– Czy na tej planecie jest ktos, kto moze przemowic ci do rozsadku?

– Wejdziesz na kawe?

– Dlaczego ci sie wydaje, ze mozesz sobie zniknac i zostawic innych na lodzie? Zycie tych facetow naprawde nie polega na chronieniu twojego tylka, Brennan. Dlaczego do cholery do mnie nie zadzwonilas, albo na pager?

– Zadzwonilam.

– Nie moglas poczekac dziesiec minut?

– Nie wiedzialam, gdzie jestes ani jak dlugo cie nie bedzie. Pomyslalam, ze i tak szybko wroce. No i, do cholery, wrocilam.

– Moglas zostawic wiadomosc.

– Napisalabym Wojne i pokoj, gdybym wiedziala, ze jestes taki przewrazliwiony. – Wiedzialam, ze to nieodpowiedni zarzut.

– Przewrazliwiony? – Jego glos stal sie lodowaty i opanowany. – Pozwol, ze ci przypomne. Piec, moze siedem kobiet zostalo brutalnie zamordowanych i okaleczonych w tym miescie. Ostatnie morderstwo mialo miejsce trzy tygodnie temu. – Liczyl na palcach. – Jedna z tych kobiet, a wlasciwie jej czesc znalazla sie w twoim ogrodzie. Jakis psychol mial twoje zdjecie w swoich pikantnych zbiorach. Facet zniknal. Samotnik, ktory zbiera noze i pornografie, chodzi do prostytutek i lubi kroic male zwierzeta na kawalki, dzwonil do twojego mieszkania. Sledzil twoja najlepsza przyjaciolke. Ona juz nie zyje. Zostala zakopana ze zdjeciem twej corki. Ten samotnik tez zniknal.

Po chodniku przechodzila jakas para. Spuscili wzrok i przyspieszyli kroku. Byli chyba zazenowani, widzac klotnie kochankow.

– Ryan, wejdz do srodka. Zrobie kawe. – Mialam zachrypniety glos i mowienie zaczynalo byc bolesne.

Podniosl reke w gescie poirytowania, z palcami szeroko rozstawionymi, po czym upuscil ja wzdluz ciala. Oddalam kluczyki sasiadce, podziekowalam za mozliwosc skorzystania z jej samochodu i weszlismy z Ryanem do mieszkania.

– Bezkofeinowa czy normalna?

Nim zdazyl odpowiedziec, odezwal sie jego pager i oboje az podskoczylismy.

– Lepiej ci zrobi bezkofeinowa – stwierdzilam. – Wiesz, gdzie jest telefon…

Nasluchiwalam, brzeczac kubkami i udajac, ze nie slucham.

– Ryan. – Chwila ciszy. – No. – Chwila ciszy. – Zalewasz. – Dluzsza chwila ciszy. – Kiedy? – Znowu cisza. – Dobrze. Zaraz tam bede.

Stanal w drzwiach kuchni i sie nie ruszal. Jego twarz byla spieta. Moja temperatura, cisnienie krwi i tempo skurczow serca zaczely rosnac. Opanuj sie. Nalalam dwa kubki kawy, z trudem opanowujac drzenie reki. Czekalam, az cos powie.

– Zlapali go.

Moja reka zastygla, czajnik zawisl w powietrzu.

– Tanguaya?

Pokiwal glowa. Odstawilam czajnik. Powoli wyjelam mleko, wlalam troche do swojego kubka i zaproponowalam Ryanowi. Powoli. Potrzasnal glowa. Odstawilam karton do lodowki. Powoli. Wzielam lyk. No juz. Mow.

– Mow.

– Usiadzmy.

Przeszlismy do duzego pokoju.

– Aresztowali go dwie godziny temu, kiedy jechal na wschod Czterysta Siedemnasta. Radiowoz SQ zobaczyl jego rejestracje i zatrzymali go.

– To Tanguay?

– Tak. Odciski sie zgadzaja.

– Jechal do Montrealu?

– Na to wyglada.

– O co go oskarzaja?

– Na razie o posiadanie otwartej butelki alkoholu w jadacym pojezdzie. Kretyn byl wystarczajaco glupi, zeby zaczac butelke Jim Beama i polozyc ja na tylnym siedzeniu. Skonfiskowali tez troche magazynow porno. Mysli, ze to o to chodzi. Niech sie teraz chlopak poci.

– Gdzie byl?

– Utrzymuje, ze byl w domku letniskowym w Gatineau. Odziedziczonym po ojcu. I podobno lowil tam ryby. Chlopaki wysylaja juz ekipe, zeby przetrzasneli ten domek.

– Gdzie teraz jest?

– W Pathernais.

– Jedziesz tam?

– Musze. – Wzial gleboki oddech, przygotowujac sie do starcia. Ja nie mialam ochoty ogladac Tanguaya.

– Okej.

Mialam sucho w ustach, a po moim ciele rozlewala sie ospalosc. Spokoj? Uczucie, ktore od dluzszego czasu bylo dla mnie tylko pustym slowem.

– Katy przyjezdza – powiedzialam, smiejac sie nerwowo. – Dlatego… Dlatego wieczorem wyszlam z domu.

– Twoja corka?

Pokiwalam glowa.

– Nie w czas.

– Myslalam, ze moze znajde cos. Ja… niewazne.

Przez kilka sekund oboje milczelismy.

– Ciesze sie, ze juz po wszystkim. – Gniew opuscil Ryana. Wstal. – Chcesz, zebym wpadl, kiedy skoncze z nim rozmawiac? To moze byc pozno.

Chociaz czulam sie fatalnie, wiedzialam, ze i tak nie zasne, dopoki nie bede wiedziala. Kim byl Tanguay? Co znajda w jego domku? Czy Gabby tam zginela? Isabelle Gagnon? Grace Damas? A moze zostaly tam zabrane po smierci, tylko po to, zeby je pocwiartowac i zapakowac?

– Wpadnij, prosze.

Kiedy poszedl, uswiadomilam sobie, ze zapomnialam mu powiedziec o rekawiczkach.

Jeszcze raz zadzwonilam do Pete'a. Chociaz Tanguay byl w areszcie, caly czas czulam sie nieswojo. Nie chcialam, zeby Katy znalazla sie chociazby w poblizu Montrealu. Moze pojade na poludnie…

Tym razem zlapalam go. Katy wyjechala kilka dni wczesniej. Powiedziala ojcu, ze zaproponowalam jej przyjazd. To byla prawda. I zaakceptowalam jej plany. Niezupelnie. Nie bardzo wiedzial, jaka trasa jedzie. Typowe. Podrozowala z przyjaciolmi z uniwersytetu. Najpierw miala jechac do Waszyngtonu, spedzic troche czasu z czyimis rodzicami, potem do Nowego Jorku, zeby odwiedzic dom innego przyjaciela czy przyjaciolki. I stamtad do Montrealu. Nie widzial w tym nic zlego. Byl pewien, ze zadzwoni.

Zaczelam mowic mu o Gabby i o tym, co sie dzialo w moim zyciu, ale nie moglam. Jeszcze nie. Co tam. Juz po wszystkim. Jak zwykle musial konczyc, zeby przygotowac sie do wyjazdu w delegacje nastepnego dnia wczesnie rano, zalowal, ze nie mozemy porozmawiac dluzej. I co w ogole slychac?

Czulam sie zbyt chora i zmeczona, zeby wziac kapiel. Przez nastepnych kilka godzin siedzialam zawinieta w koldre, trzesac sie i wpatrujac w pusty kominek, pragnac, zeby byl tutaj ze mna ktos, kto by mi podal zupe,

Вы читаете Zapach Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×