pretekst do wejscia.

– Dlaczego szesc?

– Nie wiem. Gosciu jest stukniety.

Wspaniale, Brennan.

– Musi, cholera, bardzo dobrze znac miasto.

Trawilismy to przez chwile.

– Moze jest pracownikiem metra?

– Taksowkarzem?

– Moze pracuje w gazowni, zakladzie energetycznym albo czyms takim?

– A moze jest glina?

Na chwile zalegla pelna napiecia cisza.

– Brennan, nie sa…

– Nie.

– A co z Trottier i Damas? One nie pasuja.

– Nie.

Cisza.

– Gagnon znaleziono w Centre-ville, Damas w St. Lambert, Trottier w St. Jerome. Jesli nasz klient codziennie dojezdza do pracy autobusem albo metrem, to jak sobie z tym radzi?

– Nie wiem, Ryan. Ale w trzech przypadkach na piec mamy i ogloszenia, i stacje metra. Przyjrzyj sie St. Jacquesowi czy innemu, ktory jest tym szczurem. Ma nore dokladnie przy Berri-UOAM i zbieral ogloszenia prasowe. Warto nad tym popracowac.

– No.

– Mozna by zaczac od kolekcji St. Jacquesa, zobaczyc, co gosciu zbieral.

– No.

Przyszla mi do glowy jeszcze jedna mysl.

– A co z ustaleniem profilu psychologicznego? Mamy juz dosyc, zeby sprobowac,

– To bardzo modne.

– Moze sie okazac pomocne.

Czytalam w jego myslach.

– Claudel nie musi o tym wiedziec. Moge sie nieoficjalnie rozejrzec, dowiedziec sie, czy warto sie tym zajmowac. Mamy miejsca zbrodni w przypadku Morisette-Champoux i Adkins, a okolicznosci smierci i sposob pozbycia sie ciala w reszcie przypadkow. Mysle, ze moga cos z tego wyciagnac.

– Goscie z Ouantico?

– Tak.

Zachnal sie.

– No. Sa tak zawaleni robota, ze oddzwonia do ciebie pewnie na przelomie wiekow.

– Znam tam kogos.

– Nie watpie. – Westchnienie. – Dlaczego nie. Ale jak na razie niech to bedzie tylko zapytanie. Nie zobowiazuj nas do niczego. Zlecenie bedzie musialo wyjsc od Claudela albo ode mnie.

Minute pozniej wystukiwalam kierunkowy Virginii. Powiedzialam, ze chcialabym rozmawiac z Johnem Samuelem Dobzhanskym i czekalam. Pan Dobzhansky byl nieuchwytny. Zostawilam wiadomosc.

Sprobowalam skontaktowac sie z Parkerem Baileyem. Znowu sekretarka i znowu wiadomosc.

Zadzwonilam do Gabby spytac, gdzie ma zamiar zjesc kolacje. Moj glos poprosil mnie o zostawienie wiadomosci.

Zadzwonilam do Katy. Wiadomosc.

Czy nikt juz nie moze usiedziec w jednym miejscu?

Reszte popoludnia poswiecilam korespondencji i pisaniu opinii o studentach, czekajac na telefon. Chcialam porozmawiac z Dobzhanskym. Chcialam porozmawiac z Baileyem. W mojej glowie tykal zegar, przez co trudno mi bylo sie skoncentrowac. Odliczanie. Ile jeszcze czasu do kolejnej ofiary? Przy pieciu poddalam sie i poszlam do domu.

W mieszkaniu bylo cicho. Ani Birdiego, ani Gabby.

– Gab? – Moze drzemie.

Drzwi od pokoju goscinnego byly ciagle zamkniete. Birdie spal na moim lozku.

– Wy dwoje to nie macie czasem za lekko… – Poglaskalam go po glowie. – Uuu. Czas wymyc twoja kuwete. – Wyraznie czuc bylo smrod. – Przepraszam, Bird, ale mam zbyt wiele spraw na glowie.

Nie przytaknal.

– Gdzie jest Gabby?

Tepe spojrzenie. Wyprezyl sie.

Wyczyscilam mu kuwete. Birdie musial zauwazyc, bo od razu zalatwil potrzebe, spora czesc wprost na podloge.

– Daj spokoj, Birdie. Staraj sie trafiac do kuwety. Gabby nie jest najschludniejszym kompanem, ale ty ze swojej strony mozesz sie zachowywac przyzwoicie. – Spojrzalam na jej bezladnie porozrzucane kosmetyki. – Troche i tak posprzatala…

Wzielam sobie dietetyczna cole i przebralam sie w krotkie spodnie. Zjemy kolacje w domu? Kogo ja oszukuje. Przeciez i tak pojdziemy gdzies zjesc.

Automatyczna sekretarka mrugala. Jedna wiadomosc. Ode mnie. Dzwonilam kolo pierwszej. Czy Gabby nie slyszala? Zignorowala? Moze wylaczyla telefon. Moze zle sie czuje. Moze jej tu nie ma.

Podeszlam pod jej drzwi.

– Gab?

Zapukalam cicho.

– Gabby?

Mocniej.

Otworzylam drzwi i zajrzalam do srodka. Typowy dla Gabby balagan. Bizuteria. Papiery. Ksiazki. Wszedzie ubrania. Przewieszony przez krzeslo stanik. Zajrzalam do szafy. Buty i sandaly w bezladnym stosie. Posrod tego wszystkiego, starannie poscielone lozko. Zwrocilam na nie uwage, bo w ogole nie pasowalo do panujacego wokol balaganu,

– Suka.

Birdie przesliznal sie kolo moich nog.

– Czy ona w ogole tutaj byla zeszlej nocy?

Spojrzal na mnie, wskoczyl na lozko, zatoczyl dwa kolka i w koncu sie ulozyl. Ulozylam sie kolo niego, a w brzuchu poczulam znajoma slabosc.

– Znowu to zrobila, Bird.

Rozszerzyl palce i zaczal sie lizac.

– Nawet nie zostawila wiadomosci.

Birdie skoncentrowal sie na miejscach miedzy palcami.

– Nie bede o tym myslec. – Poszlam wyjac naczynia ze zmywarki.

Dziesiec minut pozniej uspokoilam sie na tyle, zeby do niej zadzwonic. Nikt nie odbieral. Oczywiscie. Zadzwonilam na uniwersytet. Nikt nie odbieral.

Poszlam do kuchni. Otworzylam lodowke. Zamknelam ja. Kolacja? Znowu ja otworzylam. Dietetyczna cola. Weszlam do duzego pokoju, postawilam nowa cole obok puszki poprzedniej, wlaczylam telewizje, poskakalam po kanalach i wybralam komedie, ktorej i tak nie bede ogladac. Myslalam o Gabby, o morderstwach, o czaszce w moim ogrodzie i tak w kolko, nie bedac w stanie skupic sie na serialu. Intonacja dialogow i tlumiony smiech stanowily zaledwie tlo dla klebiacych sie w mojej glowie mysli.

Zlosc na Gabby. Wyrzuty, ze pozwolilam sie wykorzystac. Uczucie smutku, ze ona tak sie zachowuje. Strach o jej bezpieczenstwo. Strach, ze bedzie nastepna ofiara. Frustracja z powodu wlasnej bezradnosci. Czulam sie emocjonalnie posiniaczona, ale nie moglam przestac siebie bic.

Nie wiem, ile czasu tak spedzilam, gdy zadzwonil telefon, uwalniajac adrenaline z tych miejsc, niezaleznie

Вы читаете Zapach Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×