— Ci ludzie nie sa postaciami z twoich ksiazek — ostrzegal go nieraz Calvin. — Jesli przetraca ci kark, naprawde bedzie przetracony.
— Wtedy mnie poskladasz, moj uzdolniony, talentliwy przyjacielu.
Slowo „talentliwy” powiedzial po angielsku, ale prawde mowiac, nikt by go nie zrozumial procz Calvina.
— W naszym jezyku nie ma slowa „talentliwy” — zauwazyl Calvin.
— Teraz juz jest — zapewnil go Honore. — Bo sam je tam wprowadzilem.
Czekajac na inauguracje, Calvin rozwazal wiele mozliwych planow. Same slowa na pewno nie wystarcza. Harrison tak otwarcie oparl swoja kampanie na klamstwach, ze trudno sobie wyobrazic, by jakas informacja o nim kogokolwiek zaszokowala czy przerazila. Jesli ludzie wybieraja prezydenta takiego jak ten, po kampanii takiej jak jego, zaden skandal juz mu nie zaszkodzi.
Poza tym talent Calvina nie opieral sie tylko na slowach. Moglby wejsc w cialo Harrisona i jakos mu zaszkodzic. Pamietal, jak bardzo Napoleon cierpial od artretyzmu; rozwazal, czy nie sprowadzic na Harrisona podobnej choroby. Z zalem uznal, ze przekracza to jego mozliwosci — nie umial tak odmierzyc skutkow, by powodowaly bol, ale nie zabijaly. Z pewnoscia trzeba by tez krecic sie w poblizu i pilnowac, zeby nikt nie wyleczyl tego, co wywola. Zreszta bol nie pokonalby Harrisona — przeciez artretyzm nie przeszkodzil Napoleonowi w spelnieniu jego ambicji.
Bol bez zabijania… Ale dlaczego nalozyl sobie to bezsensowne ograniczenie? Dlaczego ma nie zabijac Harrisona? Czy Harrison nie rozkazal zabic brata Calvina, Measure'a? Czy nie zmasakrowal Czerwonych i nie przez niego rodzina i sasiedzi Calvina cierpieli we wladzy klatwy? Nic nie poniza czlowieka bardziej niz smierc. Szesc stop pod ziemie — nizej juz chyba nie mozna upasc.
Dzien inauguracji, pierwszy dzien nowego roku, byl mrozny. Kiedy Harrison szedl ulicami Filadelfii do trybuny, gdzie mial zostac zaprzysiezony w obecnosci kilku tysiecy widzow, zaczynal padac snieg. Harrison z duma zrezygnowal nawet z kapelusza — czymze jest zimno dla czlowieka z zachodu? Kiedy stanal na trybunie, Calvin z satysfakcja stwierdzil, ze ma juz zaczerwienione gardlo i lekko oblozone pluca. Poslal wiec swoj przenikacz do piersi Harrisona Bialego Mordercy i zachecil male stworzonka w jego plucach, zeby rosly, mnozyly sie, zajmowaly cale cialo.
Harrison, wkrotce bedziesz bardzo, ale to bardzo chory.
Przemowa trwala godzine, a Harrison nie skrocil jej nawet o slowo, chociaz pod koniec przy kazdym zdaniu kaszlal ciezko w chusteczke.
— Filadelfia jest zimniejsza od piekla — oswiadczyl Honore w swym slabym angielskim, kiedy wreszcie zeszli z placu. — A twoj prezydent to diabelnie dlugi mowca. — Po czym dodal po francusku: — Dobrze to powiedzialem? Czy zaklalem odpowiednio?
— Jak doker — pochwalil go Calvin. — Jak rzeczny szczur. Bylem z ciebie dumny.
— Ja tez bylem dumny z ciebie. Wygladales tak powaznie, az pomyslalem, ze naprawde sluchasz przemowienia. Ale zaraz powiedzialem sobie: nie, chlopak uzywa swojej mocy. Mialem nadzieje, ze oderwiesz mu glowe, zeby potoczyla sie i zachlapala kartki z mowa. Niechby na niej polozyl reke i zlozyl przysiege.
— Zapamietaliby taka inauguracje.
— Ale nie byloby dobrze, gdybys odebral komus zycie — ostrzegl Honore. — Nie zartuje, przyjacielu. Czlowiek nie powinien smakowac krwi.
— Moj brat Alvin zabil czlowieka — odparl Calvin. — Zabil czlowieka, ktory zasluzyl na smierc, i nikt nie mial do niego pretensji.
— Niebezpieczne dla niego, ale dla ciebie moze jeszcze bardziej. Poniewaz ciebie juz teraz wypelnia nienawisc. Nie krytykuje cie za to; to jedna z twoich cech, ktore uwazam za najbardziej atrakcyjne. Ale jestes pelen nienawisci i otworzenie sluzy morderstwa moze byc grozne. Poplynie strumien, ktorego potem nie zdolasz juz zatamowac.
— Nie martw sie — uspokoil go Calvin.
Zostali w Filadelfii jeszcze kilka tygodni. Ciezkie przeziebienie Harrisona przeszlo w zapalenie pluc. Prezydent byl silnym mezczyzna, wiec walczyl, ale w koncu umarl — niecaly miesiac po inauguracji. Nawet nie powolal gabinetu.
Po raz pierwszy prezydent Stanow Zjednoczonych zmarl podczas pelnienia urzedu. Wsrod kongresmanow nie bylo jednomyslnosci, czy wiceprezydent pelni tylko obowiazki prezydenta, czy tez rzeczywiscie obejmuje stanowisko. Andrew Jackson rozwiazal te kwestie, wchodzac do sali obrad i kladac reke na Biblii, lezacej tam, by przypominac o cnotach, o ktorych tak bardzo starali sie przekonac wyborcow. Glosno zlozyl przysiege, jakby wyzywal wszystkich, by sprobowali odmowic mu tego prawa. Owszem, krazyly potem dowcipy o „Jego Przypadkowosci Prezydencie”, ale z Jacksonem nie bylo zartow. Poplecznicy Harrisona mieli since na siedzeniach od spadania po schodach Gmachu George'a Washingtona, gdzie miescily sie biura rzadowe. Cokolwiek Harrison zaplanowal dla Ameryki, teraz juz nie moglo sie zdarzyc, a przynajmniej nie tak jak on to sobie wyobrazal. Jackson nikomu nie siedzial w kieszeni.
Calvin i Honore zgodzili sie, ze oddali narodowi wielka przysluge.
— Chociaz moj udzial jest naprawde skromny — przyznal Honore. — Jedno slowo. Sugestia.
Calvin wiedzial jednak, ze we wlasnym sercu Honore przypisuje sobie cala zasluge. Nie przejmowal sie tym. Malo czym sie teraz przejmowal — potwierdzil przeciez wlasna moc. Obalilem prezydenta i nikt nie wie, ze to ja, myslal. Nie tak krwawo i brudno jak Alvin, ktory golymi rekami zabil Odszukiwacza. Na kontynencie nauczylem sie nie tylko korzystania z talentu. Nauczylem sie finezji. Alvin nigdy by na to nie wpadl; jest i zawsze zostanie prymitywnym prostakiem.
I jak latwo poszlo… Latwo i bez zadnego ryzyka. Byl czlowiek, ktory powinien umrzec, potem wystarczylo troche pomanipulowac jego plucami, i juz. To plus kilka poprawek, kiedy lezal zlozony choroba w apartamentach prezydenckich. Nie moglem przeciez pozwolic, zeby organizm zwalczyl infekcje. Ale nawet go nie dotknalem. Nawet z nim nie rozmawialem. Nie zaplamilem sobie palcow atramentem, jak biedny Honore, ktorego postacie naprawde nie zyja — mimo jego zdolnosci — a zatem nigdy naprawde nie umieraja.
Ostatniej nocy, jaka on i Honore spedzili w Filadelfii, Calvin lezal w lozku i wyobrazal sobie smierc Alvina. Powolna, bolesna smierc od jakiejs zalosnej choroby, na przyklad szczekoscisku. Moglbym to zrobic, pomyslal Calvin.
A potem pomyslal: Nie, nie moglbym. I zasnal.