Co zrobilby na jego miejscu kazdy rozsadny czlowiek? Nietrudno bylo zgadnac. Rozsadny czlowiek zrobilby to, co kazdego dnia robil Max Jaeger. Nalozylby na glowe kapelusz i wrocilby do domu, do zony i dzieci. Ale March nie mial takiej mozliwosci. Puste mieszkanie przy Ansbacher Strasse, klocacy sie pietro nizej sasiedzi i lezaca na podlodze wczorajsza gazeta — to wszystko wcale go nie pociagalo. Ograniczyl swoje zycie do tego stopnia, ze pozostala mu tylko praca. Co sie stanie, jesli i ona okaze sie nic niewarta?
I bylo cos jeszcze, cos, co kazalo mu kazdego ranka zrywac sie z lozka na spotkanie kolejnego ponurego dnia. Tym czyms byla ciekawosc. W pracy policjanta istnieje zawsze jakies kolejne skrzyzowanie, kolejny rog, zza ktorego wylania sie nowy widok. Kim byla rodzina Weissow i co sie z nia stalo? Do kogo nalezaly zwloki wylowione z jeziora? Co laczylo smierc Buhlera i Stuckarta? Ciekawosc utrzymywala go przy zyciu, byla jego blogoslawienstwem i przeklenstwem. I dlatego tak naprawde nie mial teraz zadnego wyboru.
Rzucil papierowa filizanke do kosza na smieci i ruszyl po schodach na gore.
6
Walter Fiebes siedzial popijajac sznapsa w swoim gabinecie. Ze stolu przy oknie spogladalo na niego piec ludzkich glow — biale gipsowe odlewy z uniesionymi niczym deski klozetowe skalpami, pod ktorymi widac bylo pomalowane na czerwono i szaro sekcje mozgu — piec czaszek, na ktorych opieralo sie niemieckie imperium.
Umieszczone pod spodem tabliczki opisywaly je od lewej do prawej, w kolejnosci, ktora wyznaczal malejacy stopien akceptacji wladz. Kategoria pierwsza: czysty nordyk. Kategoria druga: osobnik o dominujacych cechach nordyckich badz falickich. Kategoria trzecia: lagodny mieszaniec z niewielka domieszka alpejsko-dynarska badz srodziemnomorska. Przedstawiciele tych trzech grup mogli wstepowac do SS. Pozostali nie mogli sprawowac zadnych publicznych urzedow i gapili sie z wyrzutem na Fiebesa. Kategoria czwarta: mieszaniec z dominujaca domieszka baltycka badz alpejska. Kategoria piata: mieszaniec pochodzenia pozaeuropejskiego.
March nalezal do kategorii pierwszej lub drugiej, Fiebes, paradoksalnie, sytuowal sie na pograniczu trzeciej. Ale prawdziwych fanatykow rasizmu rzadko mozna bylo spotkac wsrod niebieskookich aryjskich supermenow; zbyt czesto, mowiac slowami „Des Schwarzes Korps” „traktowali oni swa przynaleznosc do narodu panow za cos oczywistego”. Bagniste pogranicze niemieckiej rasy patrolowali zamiast nich ci mniej przekonani o czystosci wlasnej krwi. Poczucie braku bezpieczenstwa czynilo z nich dobrych straznikow. Komiczny w swoich skorzanych krotkich spodniach, z ktorych wylanialy sie iksowate nogi, dyrektor szkoly z Frankonii; spogladajacy na swiat przez grube soczewki okularow bawarski sklepikarz; nie potrafiacy opanowac nerwowego tiku i zywiacy skryta slabosc do mlodszych czlonkow Hitlerjugend rudy ksiegowy z Turyngii; ludzie kulawi i brzydcy, najbardziej wybrakowane egzemplarze narodowego miotu — ci wlasnie byli najglosniejszymi obroncami czystosci rasy.
Do nich wlasnie zaliczal sie Fiebes — krotkowidzacy, zgarbiony, krzywozebny, zdradzony przez zone Fiebes — ktoremu Rzesza powierzyla jedyna prace, na ktorej mu naprawde zalezalo. Najciezszymi wykroczeniami staly sie nie gwalt i kazirodztwo, lecz homoseksualizm i krzyzowanie sie ras. Aborcja, jako akt sabotazu przeciwko rasowej przyszlosci Niemiec, karana byla smiercia. W rozwiazlych latach szescdziesiatych obserwowalo sie znaczny wzrost przestepstw seksualnych. Fiebes, uwielbiajacy grzebac sie w cudzych brudach, pracowal po dwadziescia cztery godziny na dobe i wedle slow Maxa Jaegera byl szczesliwy niczym tarzajaca sie w gnoju swinia.
Ale nie tego wieczoru. Tego wieczoru popijal w pracy, mial wilgotne oczy i przekrzywiony w bok, przypominajacy skrzydlo nietoperza tupecik.
— W gazetach pisza, ze Stuckart zmarl na zawal serca — powiedzial March.
Fiebes zamrugal oczyma.
— Ale w archiwum odkrylem, ze jego akta znajduja sie u ciebie.
— Nie moge tego skomentowac.
— Oczywiscie, ze mozesz. Jestesmy starymi kolegami. — March usiadl i zapalil papierosa. — Zakladam, ze chodzi tu jak zwykle o zaoszczedzenie klopotow rodzinie.
— Zeby tylko rodzinie… — mruknal Fiebes. Zawahal sie. — Moge sie poczestowac? — zapytal.
— Jasne. — March dal mu papierosa i pstryknal przed nosem zapalniczka. Fiebes zaciagnal sie ostroznie niczym uczen w toalecie.
— Jestem ta sprawa bardzo wstrzasniety, March, nie boje sie tego przyznac. Uwazalem faceta za prawdziwego bohatera.
— Znales go?
— Tylko ze slyszenia. Osobiscie nigdy sie z nim nie spotkalem. Dlaczego tak sie nim interesujesz?
— Sprawa wagi panstwowej. Nie moge powiedziec nic wiecej. Wiesz, jak to jest.
— No tak. Teraz rozumiem. — Fiebes nalal sobie kolejnego solidnego sznapsa. — Jestesmy do siebie bardzo podobni, March, ty i ja.
— Naprawde?
— Jasne. Jestes jedynym oprocz mnie sledczym, ktory przesiaduje tutaj po nocach. Pozbylismy sie naszych zon, naszych dzieci… calego tego gowna. Sens naszego zycia wyznacza praca. Jesli idzie dobrze, my tez czujemy sie dobrze. Jesli idzie zle… — Glowa opadla mu na piersi. — Czytales ksiazke Stuckarta? — zapytal po chwili.
— Niestety nie.
Fiebes otworzyl szuflade biurka i wyjal z niej sfatygowany, oprawny w skore tom. „Komentarz na temat niemieckich praw rasowych”. March przekartkowal go. Kolejne rozdzialy poswiecone byly kazdej z trzech ustaw norymberskich, ustawie o obywatelstwie Rzeszy, ustawie o ochronie niemieckiej krwi i niemieckiego honoru, a takze ustawie o ochronie zdrowia genetycznego narodu niemieckiego. Niektore fragmenty podkreslono czerwonym tuszem. Widnialy obok nich duze wykrzykniki. „W celu unikniecia szkod rasowych pary powinny przed zawarciem malzenstwa poddac sie badaniom medycznym. Malzenstwo pomiedzy osobami cierpiacymi na choroby weneryczne, niedorozwoj umyslowy, badz tez »skazy genetyczne« (patrz uchwalona w roku 1933 ustawa o sterylizacji) dozwolone sa dopiero po okazaniu zaswiadczenia o sterylizacji”. Byly rowniez wykresy. „Zezwolenia na malzenstwa miedzy Aryjczykami i nie-Aryjczykami”, „Czestotliwosc krzyzowania sie ras pierwszego stopnia”.
Dla Xaviera Marcha wszystko to byl belkot.
— Wiekszosc tych rzeczy juz sie dzisiaj zdezaktualizowala — oswiadczyl Fiebes. — Wiele stwierdzen odnosilo sie do Zydow, a Zydzi, jak dobrze wiemy — dodal, mrugajac okiem — wyjechali wszyscy na Wschod. Ale dla mnie Stuckart jest nadal czyms w rodzaju Biblii. Kamieniem wegielnym.
March oddal mu ksiazke, ktora Fiebes ujal delikatnie niczym relikwie.
— Chcialbym teraz zobaczyc jego akta — powiedzial March. Przygotowany byl na dluzsza klotnie, ale Fiebes machnal zachecajaco dlonia, w ktorej trzymal butelke z wodka.
— Alez prosze bardzo.
Dossier bylo bardzo stare, teczke zalozono przed ponad cwiercwieczem. W roku 1936 Stuckart zostal czlonkiem powolanego przy Ministerstwie Spraw Wewnetrznych Komitetu do Spraw Ochrony Niemieckiej Krwi — trybunalu zajmujacego sie rozpatrywaniem spraw urzednikow, adwokatow i lekarzy, ktorzy zlozyli podanie o malzenstwo z przedstawicielami ras innych niz aryjskie. Krotko potem policja zaczela otrzymywac anonimowe listy oskarzajace Stuckarta o wypisywanie zezwolen na malzenstwo w zamian za lapowki w gotowce. Domagal sie ponoc takze uslug seksualnych od zainteresowanych kobiet.
Pierwszym wymienionym z nazwiska skarzacym byl krawiec z Dortmundu, niejaki Herr Maser, ktory zglosil sie do miejscowej siedziby partii, twierdzac, ze Stuckart zniewazyl jego narzeczona. Nie bylo sladu zadnego dochodzenia. Zamiast tego Masera i jego przyjaciolke wyslano do obozu koncentracyjnego. W teczce znajdowaly sie rowniez inne donosy, w tym od Blockleitera kamienicy, w ktorej Stuckart mieszkal podczas wojny. Nie podjeto zadnych czynnosci sledczych.
W roku 1953 Stuckart nawiazal stosunki z osiemnastoletnia warszawianka, Maria Dymarski. Chcac wyjsc za kapitana Wehrmachtu twierdzila ona, ze pochodzi ze starej osiemnastowiecznej niemieckiej rodziny. Eksperci Ministerstwa Spraw Wewnetrznych uznali przedstawione przez nia dokumenty za sfalszowane. W nastepnym roku Maria Dymarski otrzymala pozwolenie na prace w charakterze pomocy domowej w Berlinie. Jej chlebodawca byl Stuckart.