watpienia zasluga jej matki.
— Gdyby to uslyszala, na pewno zrobiloby sie jej przykro. Uwaza chyba, ze byla tutaj kims w rodzaju gwiazdy. Tak czy owak oboje powierzchownie znali Stuckarta. Kiedy w zeszlym roku wyjezdzalam do Berlina, dali mi liste ludzi, z ktorymi mozna porozmawiac. Okazalo sie, ze polowa z nich juz nie zyje. Wiekszosc pozostalych nie chciala sie ze mna w ogole spotkac. Znajomosc z amerykanskim dziennikarzem nie jest tutaj szczegolnie dobrze widziana. Rozumie pan chyba, o co mi chodzi. Nie bedzie panu przeszkadzalo, jesli zapale?
— Nie, prosze bardzo. Jak wygladal Stuckart?
— Paskudny typ. — W ciemnosci blysnela zapalniczka; Amerykanka zaciagnela sie gleboko dymem. — Probowal sie do mnie dobierac, chociaz w tym samym czasie byla w mieszkaniu ta jego kobieta. To bylo tuz przed Bozym Narodzeniem. Przez kilka miesiecy trzymalam sie od niego z daleka. A potem, w zeszlym tygodniu, dostalam cynk z mojej redakcji w Nowym Jorku. Chcieli jakis kawalek na siedemdziesiate piate urodziny Hitlera… jakas rozmowe z ludzmi, ktorzy znali go w dawnych czasach.
— I zadzwonila pani do Stuckarta?
— Tak.
— Umowila sie z nim pani na spotkanie w niedziele, a kiedy pani tam przyszla, juz nie zyl?
— Skoro pan to wszystko wie — stwierdzila poirytowana — dlaczego pan mnie wypytuje?
— Wcale nie wiem wszystkiego, Fraulein. I o to wlasnie chodzi.
Przez jakis czas jechali w milczeniu.
Fritz Todt-Platz lezal kilka przecznic od alei Zwyciestwa. Wytyczony w polowie lat piecdziesiatych, w ramach opracowanego przez Speera planu przebudowy miasta, skladal sie z kilku ekskluzywnych budynkow mieszkalnych wzniesionych wokol niewielkiego pamiatkowego skwerku. Posrodku stal absurdalnie heroiczny posag tworcy autostrad, Todta, dzielo profesora Thoraka.
— Gdzie mieszkal Stuckart?
Wskazala blok po przeciwnej stronie placu. March objechal go i zaparkowal przy krawezniku.
— Ktore pietro?
— Czwarte.
Spojrzal w gore. Okna na czwartym pietrze pograzone byly w mroku. To dobrze.
Posag Todta oswietlaly reflektory. Skapana w odbitym swietle twarz Amerykanki wydawala sie bardzo blada. Wygladala, jakby zaraz mialo jej sie zrobic niedobrze. March przypomnial sobie fotografie, ktore pokazywal mu Fiebes — czaszka Stuckarta podobna byla na nich do krateru albo ociekajacej stearyna swieczki. Zrozumial, co teraz czula.
— Nie musze tam wcale chodzic, prawda? — zapytala.
— Nie. Ale pojdzie pani.
— Dlaczego?
— Poniewaz zalezy pani na dowiedzeniu sie prawdy rownie mocno jak mnie. Dlatego wlasnie dala sie pani przywiezc az tutaj.
Ponownie zmierzyla go wzrokiem, a potem zgasila papierosa i zgniotla go w popielniczce.
— Pospieszmy sie — powiedziala. — Chce szybko wrocic do moich przyjaciol.
Klucze wciaz znajdowaly sie w kopercie, ktora
— Co teraz?
— Prosze mi po prostu opowiedziec, co sie wydarzylo.
— Portier siedzial przy swoim biurku, tutaj — powiedziala. — Zapytalam o Stuckarta. Skierowal mnie na czwarte pietro. Nie moglam pojechac winda, bo byla wlasnie w remoncie. W srodku siedzial monter. Poszlam wiec po schodach.
— Ktora byla godzina?
— Dokladnie dwunasta w poludnie. Wspieli sie razem po schodach.
— Kiedy bylam na drugim pietrze — ciagnela dalej — wpadli na mnie biegnacy z gory dwaj mezczyzni.
— Prosze ich opisac.
— Wszystko to zdarzylo sie zbyt szybko, zebym mogla im sie dobrze przyjrzec. Jeden byl w brazowym garniturze, drugi w zielonej kurtce. Mieli krotko przystrzyzone wlosy. To wszystko.
— Co zrobili na pani widok?
— Po prostu przecisneli sie obok mnie. Ten w kurtce powiedzial cos do drugiego, ale nie uslyszalam ani slowa. Monter w windzie wlaczyl akurat swider. Wdrapalam sie na czwarte pietro i nacisnelam dzwonek przy drzwiach Stuckarta. Nikt nie odpowiadal.
— To co pani wtedy zrobila?
— Zeszlam na dol, do portiera, i poprosilam go, zeby otworzyl mieszkanie Stuckarta i sprawdzil, czy nic mu sie nie stalo.
— Dlaczego? Zawahala sie.
— Nie podobali mi sie ci dwaj mezczyzni. Cos mnie tknelo. Wie pan: stoi pan przed zamknietymi drzwiami, nikt nie odpowiada, a mimo to czuje pan, ze ktos jest w srodku.
— I udalo sie pani przekonac portiera, zeby otworzyl drzwi?
— Powiedzialam, ze jesli tego nie zrobi, zadzwonie na policje. Ze jezeli cos sie stalo doktorowi Stuckartowi, on odpowie za to przed wladzami.
Sprytny argument, pomyslal March. Po trzydziestu latach scislego wykonywania rozkazow przecietny niemiecki obywatel wolal nie brac odpowiedzialnosci za nic, nawet za otwarcie czyichs drzwi.
— I wtedy znalazla pani ciala?
— On zobaczyl je pierwszy. Uslyszalam jego krzyk i wpadlam do pokoju.
— Powiedziala mu pani o tych dwoch mezczyznach, ktorych zobaczyla pani na schodach? Co mowil portier?
— Z poczatku byl zbyt zajety rzyganiem, zeby cos powiedziec. Potem upieral sie, ze nikogo nie widzial. Stwierdzil, ze musialo mi sie przywidziec.
— Sadzi pani, ze klamal? Przez chwile sie zastanawiala.
— Nie, nie sadze. Wydaje mi sie, ze rzeczywiscie ich nie widzial. Z drugiej strony nie bardzo rozumiem, jak mogli wyjsc nie zauwazeni.
Stali wciaz na podescie miedzy pierwszym a drugim pietrem, tam gdzie wedlug niej mineli ja dwaj mezczyzni. March zszedl na pierwsze pietro. Amerykanka przez chwile czekala na gorze, a potem ruszyla w slad za nim. Uchylil drzwi z klatki na korytarz.
— Mogli ukryc sie gdzies tutaj — mruknal pod nosem. — Gdzie jeszcze?
Zeszli na parter. Tu mieli do wyboru dwoje drzwi. Pierwsze prowadzily do holu wejsciowego. March przekrecil klamke drugich. Nie byly zamkniete.
— Mogli tez zejsc tutaj.
Oswietlone jarzeniowka stopnie z surowego betonu prowadzily do piwnicy. March ruszyl dlugim korytarzem, otwierajac po kolei wszystkie drzwi. Pralnia. Magazyn. Generator. Schron przeciwatomowy.
Na mocy wydanego w roku 1948 Regulaminu Obrony Cywilnej
Rzeszy kazdy budynek powinien miec schron przeciwatomowy; te wybudowane pod biurami i blokami mieszkaniowymi musialy byc dodatkowo wyposazone w generator i system filtrowania powietrza. Schron w bloku Stuckarta byl wyjatkowo dobrze zaopatrzony: prycze do spania, szafka z zapasami, oddzielna kabina z sanitariatami. March podstawil metalowe krzeslo pod znajdujacy sie dwa i pol metra nad podloga wylot otworu wentylacyjnego. Zlapal metalowa siatke i bez zadnej trudnosci wyjal ja z ramy. Wszystkie sruby zostaly usuniete.
— Przepisy Ministerstwa Budownictwa okreslaja, ze otwor ma miec polmetrowa srednice — powiedzial.