Przeszli szybko przez kontrole paszportowa. Za barierka March obrocil sie, zeby spojrzec po raz ostatni na lotnisko. Dwaj szwajcarscy policjanci obserwowali ich, stojac przy stanowisku odprawy. Jeden z nich — ten, ktory pomogl im przy willi Zaugga — podniosl na pozegnanie reke. Xavier pomachal mu w odpowiedzi.
Ich numer lotu wywolywany byl po raz ostatni.
— Pasazerowie Lufthansy numer lotu dwiescie dwadziescia siedem proszeni sa…
March opuscil reke i ruszyl w strone wyjscia na plyte lotniska.
2
Tym razem ani kropli whisky, ale za to kawa — mnostwo czarnej, mocnej kawy. Charlie probowala czytac gazete, ale szybko zasnela. March byl zbyt podniecony, zeby odpoczywac.
Wydarl z notesu tuzin czystych kartek i kazda z nich podzielil na cztery mniejsze arkusiki. Rozlozyl je przed soba na plastikowym stoliku. Na kazdym napisal nazwisko, date i wydarzenie. Bez konca je przesuwal: te z przodu na tyl, te z tylu na srodek, te ze srodka na poczatek. Z ust zwisal mu papieros, glowa tonela w chmurze dymu. Pasazerowie, ktorych kilku poslalo mu ukradkowe spojrzenia, mogli pomyslec, ze gra w jakas szczegolnie zwariowana forme pasjansa.
Xavier ponownie poprzesuwal papiery.
Nie. To nieprawda. Przekartkowal ponownie swoj notes, szukajac zapiskow na temat rozmowy, jaka Charlie odbyla ze Stuckartem. Oczywiscie.
March odchylil sie w fotelu i przyjrzal swojej do polowy rozwiazanej ukladance. Byla to pewna wersja wydarzen: tak samo dobra jak kazda inna.
Charlie westchnela, zadrzala przez sen i przekrecila sie, zeby ulozyc glowe na jego ramieniu. Pocalowal ja we wlosy. Dzisiaj byl piatek. Fuhrertag przypadal w poniedzialek. Zostal mu tylko weekend.
— Obawiam sie, droga Fraulein Maguire, ze przez caly czas szukamy w zlym miejscu — mruknal pod nosem.
— Panie i panowie, wkrotce bedziemy ladowac na lotnisku Hermanna Goringa w Berlinie. Prosze ustawic fotele w najwyzszej pozycji i zlozyc stoliki.
Ostroznie, zeby nie obudzic Charlie, March wysunal ramie spod jej glowy, zebral swoje karteluszki i lekko sie kolyszac ruszyl w strone ogona. Chlopak w mundurze Hitlerjugend wyszedl z ubikacji i przytrzymal mu grzecznie drzwi. March podziekowal skinieniem glowy, wszedl do srodka i zamknal drzwi na zasuwke. Zapalilo sie przycmione swiatlo.
W malej kabinie unosil sie zapach taniego mydla, kalu i wymienianego bez przerwy tego samego powietrza. March uniosl deske klozetowa i wrzucil do srodka karteczki. Samolot podskoczyl i zadrzal. Zapalilo sie ostrzegawcze swiatelko. UWAGA! PROSZE WROCIC NA SWOJE MIEJSCE. Turbulencja sprawila, ze zoladek podszedl mu do gardla. Czy tak wlasnie czul sie Luther, kiedy samolot schodzil do ladowania w Berlinie? Metal byl lepki w dotyku. Pociagnal za spuszczajaca wode dzwignie i notatki zniknely w blekitnym wirze.
Lufthansa nie zaopatrywala toalet w reczniki, ale w wilgotne male chusteczki nasycone jakims niezdrowym plynem. March wytarl jedna z nich twarz. Przez sliska bibule czul goraca skore. Kolejna wibracja, jak w U-Boocie, obok ktorego wybuchala glebinowa bomba. Schodzili szybko w dol. Przycisnal rozpalone czolo do chlodnego lustra. Zanurzaj sie, zanurzaj…
Charlie obudzila sie i z trudem rozczesywala swoje geste wlosy.
— Myslalam juz, ze wyskoczyles.
— Przez chwile o tym myslalem. — Usiadl i zapial pasy. — Ale ty mozesz stac sie moim ocaleniem.
— Jestes bardzo mily.
— Powiedzialem: mozesz. — Wzial ja za reke. — Posluchaj. Czy Stuckart na pewno powiedzial ci, ze przyszedl zanotowac numer telefonu w czwartek?
Przez chwile sie zastanawiala.
— Tak, jestem tego pewna. Pamietani, ze pomyslalam sobie wtedy: ten facet traktuje sprawe serio, odrobil prace domowa.
— Uwazam dokladnie to samo. Pytanie brzmi, czy Stuckart dzialal na wlasna reke, probujac przygotowac dla siebie trase ucieczki, czy tez dzwonil w wyniku porozumienia z innymi?
— Czy to istotne?
— Bardzo. Pomysl tylko. Skoro uzgodnil to z innymi w piatek, to Luther moze wiedziec, kim jestes i jak sie z toba skontaktowac. Cofnela zaskoczona reke.
— Przeciez to szalenstwo. On nigdy by mi nie zaufal.
— Masz racje, to szalenstwo. — Weszli w pierwsza warstwe chmur, potem w druga. March widzial przezierajaca przez nie niczym czubek helmu kopule Wielkiego Palacu. — Zakladajac, ze Luther wciaz jeszcze zyje, jakie sa jego opcje? Lotnisko jest obserwowane. Podobnie jak nabrzeza, dworce kolejowe, granica ladowa. Nie moze zwrocic sie o pomoc do ambasady amerykanskiej. Nie po tym, jak ogloszono wiadomosc o wizycie Kennedy’ego. Nie moze wrocic do domu. Co mu pozostaje?
— Nie wierze. Mogl zadzwonic do mnie we wtorek albo w srode. Albo w czwartek rano. Na co czekal?
W jej glosie wyczul powatpiewanie. Nie chcesz w to uwierzyc, pomyslal. Uwazasz, ze bylas taka sprytna, szukajac danych do swego artykulu w Zurychu, ale przez caly ten czas twoj artykul czekal na ciebie tutaj, w Berlinie.