Odwrocila sie od niego, wlepiajac wzrok w okno.
Xavier poczul, jak ogarnia go nagle zniechecenie. Tak malo ja mimo wszystko znal.
— Nie dzwonil do ciebie — powiedzial — bo chcial znalezc jakies lepsze, bezpieczniejsze wyjscie. Kto wie? Moze juz je znalazl. Nie odpowiedziala.
Wyladowali w Berlinie w lekkiej mzawce tuz przed druga. Przy koncu pasa startowego, kiedy Junkers zawrocil, deszcz zacial nagle w szybe, zostawiajac na niej cienkie smuzki. Nad budynkiem lotniska smetnie zwisal mokry sztandar ze swastyka.
Do kontroli paszportowej prowadzily dwie kolejki: jedna dla Niemcow i obywateli Wspolnoty Europejskiej, druga dla reszty swiata.
— Tu sie rozstaniemy — powiedzial March. Z pewnymi trudnosciami przekonal ja wczesniej, zeby pozwolila mu niesc jej walizke. Teraz oddal ja z powrotem. — Co masz zamiar robic?
— Wroce chyba do domu i zaczekam na telefon. A ty?
— Pomyslalem, ze zafunduje sobie mala lekcje historii. — Spojrzala na niego, nie bardzo rozumiejac. — Zadzwonie do ciebie pozniej.
— Nie zapomnij.
Powrocil cien dawnej nieufnosci. Widzial ja w jej oczach, czul, ze ona odnajduje ja w jego. Chcial powiedziec cos, co by ja uspokoilo.
— Nie przejmuj sie. Umowa stoi.
Kiwnela glowa. Przez chwile trwalo niezreczne milczenie. A potem nagle wspiela sie na palce i musnela ustami jego policzek. Zniknela, zanim zdazyl zareagowac.
Stojacy w kolejce Niemcy wkraczali jeden po drugim na terytorium Rzeszy. March stal cierpliwie, ze splecionymi z tylu rekoma, patrzac, jak urzednik sprawdza jego paszport. W ciagu kilku ostatnich dni przed urodzinami Fuhrera kontrola graniczna jeszcze bardziej sie zaostrzyla, straznicy byli jeszcze bardziej dociekliwi.
Oczy funkcjonariusza Zollgrenzschutz kryly sie pod daszkiem czapki.
— Wrocil pan na trzy godziny przed terminem uplyniecia waznosci wizy, Herr Sturmbannfuhrer. — Przekreslil gruba czarna kreska wize, nagryzmolil na niej ANULOWANE i wreczyl mu paszport z powrotem. — Witamy w domu.
W zatloczonej hali odprawy celnej Xavier na prozno szukal wzrokiem Charlie. Byc moze odmowili jej prawa wjazdu. Mial nadzieje, ze tak sie stalo; bylaby wtedy bezpieczniejsza.
Funkcjonariusze Zollgrenzschutz otwierali kazda sztuke bagazu. Nigdy dotad nie widzial tak szeroko zakrojonych srodkow bezpieczenstwa. W hali panowal chaos. Krecacy sie wokol stosow garderoby i wyklocajacy z celnikami pasazerowie upodobniali ja do orientalnego bazaru. March spokojnie czekal na swoja kolej.
Dopiero po trzeciej dotarl do przechowalni bagazu i odebral walizke. W toalecie przebral sie z powrotem w mundur, a potem zwinal i zapakowal cywilne ubranie. Sprawdzil lugera i wsunal go do kabury. Wychodzac zerknal w lustro. Znajoma czarna sylwetka.
Witamy w domu.
3
Pogoda Fuhrera, mowila partia, kiedy swiecilo slonce. Nie mieli zadnego okreslenia na deszcz.
Tego popoludnia, bez wzgledu na to, czy bedzie padalo czy nie, zadekretowano poczatek trzydniowego swieta, i z zaciekla narodowo-socjalistyczna determinacja ludzie wyruszyli na obchody.
March siedzial w jadacej przez Wedding na poludnie taksowce. Typowa robotnicza dzielnica, w latach dwudziestych twierdza komunistow. W ramach uroczystosci o godzine wczesniej niz zwykle zabrzmialy fabryczne syreny. Teraz ulice wypelnily sie tlumem zmoczonych swietujacych. Blockleiterzy nalezycie wywiazali sie ze swych obowiazkow. Prawie na co drugim budynku zatkniety byl sztandar — na ogol ze swastyka, ale byly takze transparenty ze stosownymi haslami, zawieszone miedzy zelaznymi balkonami czynszowych kamienic. BERLINSCY ROBOTNICY POZDRAWIAJA FUHRERA Z OKAZJI JEGO 75 URODZIN! NIECH ZYJE NASZA SWIETLANA NARODOWOSOCJALISTYCZNA REWOLUCJA! NIECH ZYJE NASZ PRZEWODNIK I PIERWSZY TOWARZYSZ, ADOLF HITLER! Boczne uliczki wypelniala feeria kolorow; dochodzilo z nich stlumione umpa-umpa! detych orkiestr SA. A byl dopiero piatek. March zastanawial sie, co planuja wladze Wedding na sam Fuhrertag.
Na rogu Wolff Strasse jakis buntownik wymalowal biala farba nadprogramowy napis: KTO NIE BEDZIE SIE DOBRZE BAWIL, ZOSTANIE ROZSTRZELANY. Probowalo go zetrzec kilku podenerwowanych mlodziencow w brazowych koszulach.
March dojechal taksowka na Fritz-Todt Platz. Jego volkswagen wciaz stal przed blokiem Stuckarta, tam gdzie go przedwczoraj zostawil. Rzucil okiem na czwarte pietro. Ktos zaciagnal story.
Na Werderscher Markt zostawil walizke w swoim gabinecie i zadzwonil do oficera dyzurnego. Martin Luther wciaz byl nieuchwytny.
— Tak miedzy nami, March, Globus urzadza nam tu prawdziwy dopust bozy. Wpada co pol godziny, wydzierajac sie i grozac, ze jesli go nie odnajdziemy, wszyscy wyladujemy w kacecie.
— Herr Obergruppenfuhrer jest bardzo oddanym oficerem.
— O tak, z cala pewnoscia. — W glosie Krausego nagle zabrzmial strach. — Wcale nie zamierzalem sugerowac…
March odlozyl sluchawke. To powinno dac podsluchujacym jego rozmowy wiele do myslenia.
Postawil na biurku maszyne do pisania i wsunal w nia pojedynczy arkusz papieru. Zapalil papierosa.
Do: Oberstgruppenfuhrera SS, Artura Nebego, 17.04.64
Reich Kriminalpolizei
Od: Sturmbannfuhrera SS, X. Marcha.
1. Mam zaszczyt poinformowac, ze dzisiaj o godzinie 10.00 odwiedzilem siedzibe firmy Zaugg Cie, Bankiers przy Bahnhof Strasse w Zurychu.
2. Tajna skrytke, na temat istnienia ktorej dyskutowalismy w dniu wczorajszym, zalozyl 8.07.1942 podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Martin Luther. Wydane zostaly cztery klucze.
3. Skrytka otwierana byla trzy razy: 17.12.1942, 9.08.1943 oraz 13.04.1964.
4. Kiedy sprawdzilem ja osobiscie, okazalo sie…
March odchylil sie na krzesle i wypuscil w strone sufitu kilka zgrabnych kolek dymu. Mysl o tym, ze obraz wpadnie w rece Nebego — zeby utonac w jego kolekcji bombastycznych, kiczowatych Schmutzlerow i Kircherow — budzila w nim prawdziwa odraze. To byloby niemal swietokradztwo. Lepiej zostawic go w spokoju, w mroku podziemi. Przez chwile trzymal palce na klawiszach maszyny, a potem napisal:
…ze jest pusta.
Wysunal raport z maszyny, podpisal go i wsadzil do koperty. Zadzwonil do gabinetu Nebego; kazano mu sie natychmiast zglosic. Odlozyl sluchawke i przez chwile wpatrywal sie w ceglany mur za oknem.
To nie byl zly pomysl.
Wstal, podszedl do polki i poszukal na niej berlinskiej ksiazki telefonicznej. Wyjal ja, odnalazl numer i zeby uniknac podsluchu, wszedl do sasiedniego pokoju.
— Reichsarchiv — odparl meski glos, kiedy wykrecil numer.