Billy przeniosl sie w czasie z powrotem do szpitala dla weteranow wojennych. Mial glowe pod koldra. Na zewnatrz panowala cisza.

— Czy moja matka poszla? — spytal Billy.

— Tak.

Billy zerknal spod koldry. Na krzesle dla odwiedzajacych siedziala teraz jego narzeczona. Nazywala sie Walencja Merble. Byla corka wlasciciela Szkoly Optyki w Ilium. Byla bogata. I byla zwalista jak stodola, gdyz nie mogla przestac jesc. Teraz tez jadla batonik pod nazwa „Trzej Muszkieterowie”. Miala trojogniskowe okulary w wymyslnej oprawce wysadzanej sztucznymi diamentami. Ich blyskom odpowiadal echem blysk prawdziwego brylantu w zareczynowym pierscionku. Brylant ten zostal ubezpieczony na sume tysiaca osmiuset dolarow. Billy znalazl go w Niemczech. Byl to jego lup wojenny.

Billy wcale nie chcial zenic sie z brzydka Walencja. Byla jednym z objawow jego choroby. Wiedzial, ze traci zmysly, kiedy uslyszal, jak sie jej oswiadcza i blaga, aby przyjela pierscionek z brylantem i zostala jego towarzyszka do konca zycia.

* * *

— Jak sie masz? — pozdrowil ja Billy, a zapytany, czy chce cukierka, odpowiedzial: — Nie, dziekuje.

Potem spytala go, jak sie czuje, na co powiedzial:

— Dziekuje, znacznie lepiej.

Zapewniala, ze w Szkole Optyki wszyscy martwia sie o niego i maja nadzieje, ze wkrotce wyzdrowieje, na co Billy odrzekl:

— Jak ich zobaczysz, pozdrow ich ode mnie.

Obiecala, ze pozdrowi.

* * *

Potem spytala, czy chcialby, zeby mu cos przyniesc do szpitala.

— Nie — powiedzial. — Mam wszystko, czego mi potrzeba.

— Moze jakies ksiazki? — spytala Walencja.

— Leze obok jednej z najwiekszych prywatnych bibliotek swiata — odpowiedzial Billy, majac na mysli zbiory fantastyki naukowej Eliota Rosewatera.

Rosewater lezal w sasiednim lozku z ksiazka i Billy wciagnal go do rozmowy, pytajac, co teraz czyta.

Rosewater odpowiedzial, ze jest to Ewangelia z Kosmosu Kilgore’a Trouta. Byla to historia przybysza z Kosmosu, nawiasem mowiac bardzo podobnego z wygladu do Tralfamadorczykow. Przybysz prowadzil powazne badania chcac w miare moznosci wyjasnic, dlaczego chrzescijanie wykazuja taka sklonnosc do okrucienstwa. Doszedl do wniosku, ze przynajmniej czesciowo wynika to z niedbalej konstrukcji fabularnej Nowego Testamentu. Przybysz zakladal, ze zamiarem Ewangelii bylo miedzy innymi nauczenie ludzi milosierdzia, nawet dla najnedzniejszych z nedznych.

Tymczasem wymowa Ewangelii byla taka:

Zanim kogos zabijecie, upewnijcie sie, czy nie ma on zbyt mocnych plecow. Zdarza, sie.

* * *

Brakiem wszystkich opowiesci o Chrystusie, twierdzil ow przybysz z Kosmosu, jest to, ze Chrystus, ktory nie prezentowal sie zbyt okazale, byl w rzeczywistosci Synem Najpotezniejszej Istoty Wszechswiata. Czytelnicy wiedzieli o tym od poczatku, totez kiedy dochodzili do sceny ukrzyzowania, mysleli sobie to, co Rosewater odczytal na glos:

O rany, tez wybrali sobie faceta do linczowania!

Za ta mysla jak cien szla inna: sa inni faceci, ktorych mozna linczowac. Jacy? Tacy, ktorzy nie maja plecow. Zdarza sie.

* * *

Przybysz z Kosmosu podarowal Ziemianom nowa Ewangelie. Jezus byl w niej naprawde nikim i stal oscia w gardle wielu facetom, ktorzy mieli znacznie lepsze plecy niz on. Mimo to nadal glosil wszystkie te cudowne i zagadkowe rzeczy, ktore znamy z innych Ewangelii.

Tak wiec pewnego dnia ludzie zabawili sie, przybijajac go do krzyza i wkopujac ten krzyz w ziemie. Uczestnicy linczu byli przekonani, ze sprawa nie wywola zadnych nastepstw. Czytelnik powinien byc rowniez o tym przekonany, poniewaz nowa Ewangelia podkreslala przy kazdej okazji, ze Jezus byl nikim.

I nagle, na chwile przed smiercia tego wloczegi, rozwarly sie niebiosa wsrod grzmotow i blyskawic i rozlegl sie glos Boga. Bog powiedzial ludziom, ze adoptuje tego wloczege, czyniac go swoim synem i dajac mu wszelka wladze i przywileje Syna Stworcy Wszechswiata na wsze czasy. I powiedzial Bog, ze od tej chwili bedzie karal okrutnie kazdego, kto sprobuje znecac sie nad jakims biedakiem, ktory nie ma plecow.

* * *

Narzeczona Billy’ego skonczyla jesc „Trzech Muszkieterow” i zabrala sie do „Drogi Mlecznej”.

— Dajmy spokoj ksiazkom — powiedzial Rosewater, rzucajac te, o ktorej mowil, pod lozko. — Do diabla z ksiazkami.

— Ta wyglada na interesujaca — wtracila Walencja.

— Jezu, gdyby tylko ten Kilgore Trout umial pisac! — westchnal Rosewater. I mial racje: brak slawy Kilgore’a Trouta byl calkowicie zasluzony. Proza w jego wykonaniu budzila groze. Mial tylko dobre pomysly.

* * *

— Mysle, ze ten Trout nigdy nie byl za granica — kontynuowal Rosewater. — Moj Boze, pisze stale o Ziemianach, a wszyscy ci jego Ziemianie sa po prostu Amerykanami. Tymczasem na swiecie prawie nikt nie jest Amerykaninem.

— A gdzie on mieszka? — spytala Walencja.

— Nikt tego nie wie — odpowiedzial Rosewater. — Wydaje mi sie, ze jestem jedynym czlowiekiem, ktory w ogole wie o jego istnieniu. Kazda z jego ksiazek ukazywala sie w innym wydawnictwie i za kazdym razem, kiedy pisalem do niego na adres wydawcy, list wracal, poniewaz okazywalo sie, ze wydawca zbankrutowal.

Rosewater zmienil temat i wyrazil podziw dla zareczynowego pierscionka Walencji.

— Dziekuje — powiedziala Walencja i podsunela pierscionek Rosewaterowi, zeby mogl go lepiej obejrzec. — Billy zdobyl ten brylant na wojnie.

— Dlatego wlasnie wojny sa takie pociagajace — powiedzial Rosewater. — Absolutnie kazdy znajdzie tam cos dla siebie.

Co zas do miejsca zamieszkania Kilgore’a Trouta, to zyl on otoczony pogarda i lekcewazeniem w Ilium, rodzinnym miescie Billy’ego. Billy pozna go w przyszlosci osobiscie.

* * *

— Billy… — odezwala sie Walencja Merble.

— Hm?

— Czy chcesz porozmawiac na temat wzoru naszych srebrnych nakryc?

— Oczywiscie.

— Waham sie pomiedzy Krolem Dunskim a Pnaca Roza.

— Pnaca Roza — powiedzial Billy.

— Nie powinnismy decydowac zbyt pochopnie — powiedziala Walencja. — Pamietaj, ze wybieramy cos na

Вы читаете Rzeznia numer piec
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату