Billy zapial spodnie. Przypadkiem trafil do drzwi izby chorych. Wszedl w te drzwi i znalazl sie z powrotem w swoim miesiacu miodowym, w drodze z lazienki do lozka, w ktorym lezala jego mloda zona.

— Bylo mi zle bez ciebie — powiedziala Walencja.

— Mnie tez — powiedzial Billy Pilgrim.

* * *

Billy i Walencja zasneli przytuleni jak lyzeczki w pudelku i Billy cofnal sie w czasie do pociagu, ktorym jechal w roku 1944 z manewrow w Poludniowej Karolinie do Ilium na pogrzeb ojca. Nie widzial jeszcze Europy ani wojny. Dzialo sie to w czasach, gdy jezdzily jeszcze parowozy.

Billy musial sie wielokrotnie przesiadac. Wszystko byly to powolne pociagi osobowe. W wagonach unosil sie zaduch dymu weglowego, przydzialowego tytoniu i alkoholu oraz pierdniec ludzi odzywiajacych sie wojennym jedzeniem. Siedzenia byly kryte szorstkim materialem i Billy dlugo nie mogl zasnac. Zapadl w twardy sen, gdy do Ilium pozostalo zaledwie trzy godziny jazdy. Spal z nogami wyciagnietymi w ruchliwym przejsciu do wagonu restauracyjnego.

W Ilium obudzil go konduktor. Billy wytoczyl sie na peron ze swoim workiem i stal tam obok konduktora, wciaz nie mogac oprzytomniec.

— Miales chyba mily sen, co? — zagadnal go konduktor.

— Tak — odpowiedzial Billy.

— Bracie, ale ci stal — powiedzial konduktor.

* * *

O trzeciej nad ranem tej nocy, kiedy Billy dostal morfine, dwaj krzepcy Anglicy przyniesli do izby chorych nowego pacjenta. Pacjent byl malutki. Okazalo sie, ze jest to Paul Lazzaro, cetkowany zlodziej samochodow z Cicero w stanie Illinois. Przylapano go na kradziezy papierosow spod poduszki jednego z Anglikow. Anglik, na wpol przytomny, znokautowal go i zlamal mu prawa reke.

Byl to jeden z tych, ktorzy go przyniesli. Mial plomiennie ruda czupryne i ani sladu brwi. W przedstawieniu Kopciuszka gral Dobra Wrozke. Teraz jedna reka podtrzymywal swoja polowke Lazzara, a druga zamknal za soba drzwi.

— Wazy tyle co kurczak — powiedzial.

— Uhum.

Nogi Lazzara trzymal pulkownik, ktory dal Billy’emu zastrzyk uspokajajacy. Dobra Wrozka byl zly i zawstydzony zarazem.

— Gdybym wiedzial, ze to taki kurczak — powiedzial — nie uderzylbym go tak mocno.

— Uhum.

Dobra Wrozka nie ukrywal swego obrzydzenia do Amerykanow.

— Slabe toto, smierdzi, rozczula sie nad soba — banda skomlacych, brudnych, pieprzonych zlodziejaszkow.

— Straszne tatalajstwo — zgodzil sie pulkownik.

* * *

W tym momencie wszedl niemiecki major. Pozostawal w wielkiej zazylosci z Anglikami. Odwiedzal ich prawie codziennie, grywal z nimi w karty, wyglaszal dla nich odczyty na temat historii Niemiec, gral na fortepianie i udzielal im lekcji konwersacji. Czesto powtarzal, ze oszalalby, gdyby nie ich kulturalne towarzystwo. Jego angielszczyzna byla nienaganna.

Major przepraszal Anglikow, ze musza znosic obecnosc amerykanskich szeregowcow. Obiecywal im, ze nie potrwa to dluzej niz kilka dni, ze Amerykanie zostana wkrotce odeslani do Drezna jako kontraktowi robotnicy. Mial przy sobie rozprawe wydana przez Niemiecki Zwiazek Pracownikow Wieziennictwa. Byl to raport na temat zachowania sie w Niemczech amerykanskich jencow wojennych, piora dawnego obywatela amerykanskiego, obecnie piastujacego wysokie stanowisko w niemieckim Ministerstwie Propagandy. Nazywal sie Howard W. Campbell junior. Powiesi sie pozniej w wiezieniu, oczekujac rozprawy jako zbrodniarz wojenny.

Zdarza sie i tak.

* * *

Podczas gdy brytyjski pulkownik skladal zlamana reke Lazzara i rozrabial gips, niemiecki major tlumaczyl na glos fragmenty monografii Howarda W. Campbella juniora. Campbell byl swego czasu dosc wzietym dramaturgiem. Jego monografia zaczynala sie tak:

„Ameryka jest najbogatszym krajem na Ziemi, ale jej obywatele to przewaznie ludzie biedni i tych biednych Amerykanow uczy sie nienawisci do samych siebie. Amerykanski humorysta Kin Hubbard powiada: «Ubostwo nie hanbi, ale wlasciwie powinno.» I rzeczywiscie, mimo ze Ameryka jest krajem ludzi biednych, biedny Amerykanin czuje sie jak przestepca. Kazdy inny narod ma w swoich tradycjach ludowych bohaterow, ktorzy byli biedni, ale niezwykle madrzy i dzielni i dlatego bardziej godni szacunku niz mozni i bogacze. W Ameryce biedacy nie maja takich opowiesci. Zamiast tego szydza z siebie i gloryfikuja bogaczy. W najposledniejszej knajpie, ktorej wlasciciel sam jest biedakiem, bedzie wisial na scianie napis z okrutnym pytaniem: Jak jestes taki madry, to dlaczego nie jestes bogaty?

Bedzie tam tez amerykanska flaga wielkosci dzieciecej dloni, przyklejona do patyka po lizaku i zatknieta przy kasie.”

* * *

Autor tej monografii, rodem z Schenectady w stanie Nowy Jork, posiadal zdaniem niektorych najwyzszy wspolczynnik inteligencji sposrod wszystkich zbrodniarzy wojennych, ktorzy mieli zawisnac na szubienicy. Zdarza sie.

„Amerykanie, podobnie jak ludzie na calym swiecie, wierza w pewne mity nie majace nic wspolnego z rzeczywistoscia — twierdzil autor monografii. — Najbardziej szkodliwym ze wszystkich amerykanskich klamstw jest przesad, ze w Ameryce latwo mozna sie dorobic. Nie uznajac faktu, ze zdobycie pieniedzy jest ogromnie trudne, wszyscy ci, ktorzy ich nie zdobyli, maja pretensje tylko do siebie. Ta tendencja do samooskarzania jest wielkim atutem w reku bogatych i moznych, ktorzy dzieki temu mogli robic dla swoich biednych mniej (tak w sensie spolecznym, jak i prywatnym) niz jakakolwiek klasa rzadzaca, powiedzmy, od czasow Napoleona.

Ameryka dala swiatu wiele nowosci. Najbardziej przerazajaca z nich jest bezprecedensowe zjawisko — masa biedakow pozbawionych poczucia wlasnej godnosci. Nie sa oni zdolni do milosci, gdyz nie kochaja samych siebie. Z chwila gdy to zrozumiemy, odrazajace zachowanie sie amerykanskich szeregowcow w niemieckich obozach jenieckich przestaje byc tajemnica.”

Dalej Howard W. Campbell junior omawia mundur amerykanskiego szeregowca w drugiej wojnie swiatowej.

„Kazda inna armia w historii, niezaleznie od stopnia zamoznosci, probowala odziac nawet najmarniejszych swoich zolnierzy tak, by we wlasnych oczach oraz w oczach innych ludzi wygladali na ekspertow od picia, kopulacji, rabunkow i naglej smierci. Tymczasem armia amerykanska wysyla szeregowcow na walke i smierc w nieco zmienionym garniturze businessmena, jakby byl darem wynioslej instytucji dobroczynnej, ktora rozdaje odziez pijakom w slumsach.

Kiedy elegancki oficer zwraca sie do takiego byle jak ubranego lazika, beszta go, podobnie jak wszyscy

Вы читаете Rzeznia numer piec
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату