Nastepnego ranka po tym snie Billy postanowil udac sie do pracy, do swojego sklepu przy centrum handlowym. Interes kwitl jak zwykle. Pracownicy doskonale dawali sobie rade. Byli zaskoczeni jego widokiem. Barbara powiedziala im, ze ojciec juz chyba nigdy nie wroci do pracy.

Tymczasem Billy energicznym krokiem wszedl do gabinetu i kazal wpuscic pierwszego pacjenta. Byl nim dwunastoletni chlopiec w towarzystwie swojej owdowialej matki. Mieszkali w miescie od niedawna. Billy wciagnal ich w rozmowe i dowiedzial sie, ze ojciec chlopca zginal w Wietnamie, w slynnej pieciodniowej bitwie o Wzgorze 875 kolo Dakto. Zdarza sie.

* * *

Badajac oczy chlopca Billy opowiedzial mu najbardziej rzeczowym tonem o swoich przygodach na Tralfamadorii i zapewnil osieroconego chlopca, ze jego ojciec zyje nadal w wielu momentach, ktore chlopiec bedzie mogl jeszcze wielokrotnie ogladac.

— Czy to nie jest pocieszajace? — spytal Billy.

Slyszac to matka chlopca wyszla z gabinetu i powiedziala recepcjonistce, ze Billy najwyrazniej zwariowal. Odwieziono go do domu. Barbara powtarzala w kolko swoje pytanie:

— Ojcze, ojcze, i coz mamy z toba poczac?

6

Posluchajcie:

Billy Pilgrim mowi, ze znalazl sie w Dreznie nastepnego dnia po swojej morfinistycznej nocy spedzonej w brytyjskich barakach posrodku obozu smierci dla rosyjskich jencow wojennych. Tego styczniowego dnia Billy obudzil sie o swicie. W izbie chorych nie bylo okien, zas upiorne swiece wypalily sie do szczetu. Swiatlo wpadalo do srodka jedynie przez dziury w scianie i szpary wokol zle dopasowanych drzwi. Na jednym lozku chrapal maly Paul Lazzaro ze zlamana reka. Na drugim chrapal Edgar Derby, nauczyciel szkoly sredniej, ktory wkrotce zginie rozstrzelany.

Billy usiadl na lozku. Nie mial pojecia, ani ktory jest rok, ani na jakiej znajduje sie planecie. Jedno nie ulegalo watpliwosci: byla to zimna planeta. Ale to nie chlod obudzil Billy’ego, tylko jakis zwierzecy magnetyzm, ktory przyprawial go o drzaczke i swierzbienie, a takze o dotkliwe bole miesniowe, jak po forsownych cwiczeniach.

Ten zwierzecy magnetyzm promieniowal skads zza niego. Gdyby Billy mial zgadywac, co jest jego zrodlem, powiedzialby, ze na scianie za jego plecami wisi glowa w dol wampir.

Billy przesunal sie w nogi lozka, zanim odwrocil sie, zeby zobaczyc, co to jest. Bal sie, ze zwierzak moze skoczyc mu na twarz i wydlubac oczy albo odgryzc jego wielki nos. Zrodlo magnetyzmu rzeczywiscie przypominalo nietoperza. Byl to plaszcz Billy’ego z futrzanym kolnierzem. Wisial tam na gwozdziu.

Billy przysunal sie z powrotem do plaszcza i przygladajac mu sie przez ramie czul, jak magnetyzm sie nasila. Wowczas powoli uklakl na pryczy i odwazyl sie dotknac plaszcza. Szukal tego promieniowania.

Znalazl dwa male zrodla, dwie brylki zaszyte pod podszewka w niewielkiej od siebie odleglosci. Jedna z nich przypominala fasole, druga miala ksztalt malenkiej podkowy. Billy odebral informacje zawarta w promieniowaniu. Cos mowilo mu, zeby nie sprawdzal, co to za grudki. To cos radzilo mu, by zadowolil sie swiadomoscia, ze grudki objawia kiedys swoje cudotworcze wlasciwosci, pod warunkiem, ze nie bedzie staral sie przeniknac ich istoty. Billy przystal na to z ochota. Byl wdzieczny. Byl zadowolony.

* * *

Potem przysnal i obudzil sie nadal w izbie chorych. Slonce stalo juz wysoko. Z zewnatrz dobiegaly stekania silnych mezczyzn kopiacych dolki pod slupki w zmarznietej na kamien ziemi. To Anglicy budowali sobie nowa latryne. Swoja dawna latryne zostawili na pastwe Amerykanow, podobnie jak teatr, czyli barak, w ktorym odbyla sie uczta.

Szesciu Anglikow przeszlo przez izbe chorych, zataczajac sie pod ciezarem stolu ze stosem materacow. Przenosili je do sasiedniego pomieszczenia. Za nimi szedl jeszcze jeden Anglik, taszczac swoj materac i tarcze do gry w strzalki. Ten z tarcza to byl Dobra Wrozka, ktory zlamal reke Paulowi Lazzaro. Teraz zatrzymal sie przy jego lozku i spytal, jak sie czuje.

Lazzaro powiedzial, ze po wojnie go zabije.

— Naprawde?

— Popelniles wielki blad — powiedzial Lazzaro. — Kazdy, kto podnosi na mnie reke, powinien mnie od razu zabic, bo jak nie, to ja jego zabije.

Dobra Wrozka mial pewne pojecie o zabijaniu. Zmierzyl Lazzara spojrzeniem i powiedzial z usmiechem:

— Bede mial jeszcze czas, zeby cie zabic, jesli zdolasz mnie przekonac, ze tak bedzie najlepiej.

— Pierdol sie.

— Nie mysl, ze nie probowalem — odpowiedzial Dobra Wrozka.

* * *

Dobra Wrozka wyszedl rozbawiony, usmiechajac sie poblazliwie. Lazzaro obiecal Billy’emu i biednemu staremu Edgarowi Derby’emu, ze sie zemsci i ze zemsta bedzie straszna.

— To jest najpiekniejsza rzecz na swiecie — powiedzial Lazzaro. — Kazdy skurwysyn, ktory ze mna zaczyna, gorzko tego zaluje. A ja sie tylko smieje. Wszystko mi jedno, czy to bedzie facet, czy baba. Nawet gdyby sam prezydent Stanow Zjednoczonych wlazl mi na odcisk, to jego tez urzadze. Trzeba bylo widziec, co kiedys zrobilem z jednym psem.

— Z psem? — zdziwil sie Billy.

— Sukinsyn mnie ugryzl. Wzialem wiec kawal miesa i sprezyne od zegara. Pocialem te sprezyne na kawalki i konce zaostrzylem. Byly ostre jak zyletki. Potem powbijalem je gleboko w mieso i poszedlem tam, gdzie byl przywiazany ten pies. Znowu chcial mnie ugryzc. Powiedzialem do niego: „Chodz tu, piesku, zostanmy przyjaciolmi. Nie klocmy sie wiecej. Nie gniewam sie na ciebie.” Uwierzyl mi.

— Naprawde?

— Wtedy rzucilem mu mieso. Pozarl je w calosci. Odczekalem moze z dziesiec minut. — Tu oczy Lazzara rozblysly. — Z pyska pociekla mu krew. Zaczal skomlec i tarzac sie po ziemi, jakby byl naszpikowany nozami od zewnatrz, a nie od wewnatrz. Rozesmialem sie i powiedzialem do niego: „Teraz zrozumiales, o co chodzi. Wyrwij sobie flaki, moj chlopcze. To ja siedze tam w srodku z nozem.” Zdarza sie.

* * *

Nawiasem mowiac, kiedy pozniej zburzono Drezno, Lazzaro nie wyrazal zachwytu. Powiedzial, ze nie ma nic przeciwko Niemcom, a poza tym lubi zalatwiac swoich wrogow pojedynczo. Szczycil sie tym, ze nigdy nie skrzywdzil przypadkowego przechodnia.

— Nikt nigdy nie zarobil od Lazzara, jesli sobie na to nie zasluzyl — powiedzial.

* * *

Biedny stary Edgar Derby, nauczyciel szkoly sredniej, wlaczyl sie do rozmowy. Spytal Lazzara, czy ma zamiar nakarmic Dobra Wrozke miesem z siekana sprezyna od zegara.

— Gowno — powiedzial Lazzaro.

— To chlop na schwal — zauwazyl Derby, ktory sam byl tez chlopem na schwal.

Вы читаете Rzeznia numer piec
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату