— To nie ma znaczenia.
— Chcesz go zastrzelic?
— Kaze go zastrzelic — powiedzial Lazzaro. — Po wojnie facet wroci do domu i bedzie wielkim bohaterem. Damulki beda mu sie rzucac na szyje. Zalozy sobie dom. Minie kilka lat. I wtedy pewnego dnia rozlegnie sie pukanie. Otworzy drzwi, a tam bedzie jakis obcy facet, ktory spyta go o nazwisko. Kiedy okaze sie, ze to on, obcy powie: „Przysyla mnie Paul Lazzaro.” A potem wyjmie spluwe i odstrzeli mu kutasa. Obcy da mu pare sekund, zeby sobie pomyslal, kto to jest Paul Lazzaro i jak bedzie teraz zyl bez kutasa. A potem wpakuje mu kule w brzuch i odejdzie.
Zdarza sie.
Lazzaro mowil, ze mozna zabic kazdego za tysiac dolarow plus zwrot kosztow podrozy. Mowil, ze ma w glowie gotowa liste.
Derby spytal go, kto jest na tej liscie, na co Lazzaro odpowiedzial:
— Uwazaj, kurwa, zebys sam na nia nie trafil. Lepiej nie wlaz mi w droge. — I po chwili milczenia dodal: — Ani moim przyjaciolom.
— To ty masz przyjaciol? — zainteresowal sie Derby.
— Tu, na wojnie? — spytal Lazzaro. — Mialem przyjaciela, ale juz nie zyje.
Zdarza sie.
— Szkoda.
Oczy Lazzara znowu zablysly.
— Tak. Zaprzyjaznilem sie z nim w wagonie. Nazywal sie Roland Weary. Umarl na moich rekach. — Swoja zdrowa reka wskazal na Billy’ego. — Umarl przez tego tutaj glupiego skurwysyna. Obiecalem mu, ze po wojnie kaze go zastrzelic.
Ruchem reki Lazzaro przekreslil wszystko, co Billy Pilgrim moglby powiedziec.
— Daj spokoj, chlopie — powiedzial. — Ciesz sie zyciem, poki mozesz. Nic sie nie zdarzy przez najblizsze piec, dziesiec, pietnascie, moze dwadziescia lat. Ale dam ci jedna dobra rade: jak uslyszysz dzwonek, nigdy sam nie otwieraj drzwi.
Billy Pilgrim mowi, ze naprawde tak wlasnie zginie. Wedrujac po czasie, wielokrotnie widzial swoja smierc i opisal ja na tasmie magnetofonowej. Tasma ta, jak powiada, jest zamknieta wraz z jego testamentem i kosztownosciami w Narodowym Banku Handlowym, oddzial w Ilium.
Tasma zaczyna sie tak:
„Ja, Billy Pilgrim, umre, umarlem i zawsze bede umieral trzynastego lutego 1980 roku.”
W dniu swojej smierci, powiada, pojedzie do Chicago, zeby wystapic przed licznym audytorium na temat latajacych talerzy. Na stale bedzie nadal mieszkal w Ilium. Aby przyjechac stamtad do Chicago, bedzie musial przekroczyc trzy granice panstwowe. Stany Zjednoczone Ameryki ulegly balkanizacji i zostaly podzielone na dwadziescia malych panstewek, tak aby nigdy juz nie mogly zagrozic pokojowi swiata. Na Chicago rozgniewani Chinczycy zrzucili bombe wodorowa. Zdarza sie. Teraz jest to calkowicie nowe miasto.
Billy przemawia przed wielkim tlumem na stadionie baseballowym pokrytym geodezyjna kopula. Za jego plecami zwisa flaga panstwowa przedstawiajaca byka rasy herefordzkiej na zielonym polu. Billy przepowiada swoja smierc w ciagu najblizszej godziny. Smieje sie z tego i zaprasza tlum, aby smial sie wraz z nim.
— Najwyzszy czas, abym juz umarl — mowi. — Wiele lat temu — mowi — pewien czlowiek poprzysiagl, ze mnie zabije. Jest juz teraz stary i mieszka niedaleko stad. Zwrocil uwage na szum, jaki podniesiono w zwiazku z moim wystapieniem w waszym pieknym miescie. Ten czlowiek jest nienormalny. Dzisiaj spelni swoja obietnice.
W tlumie rozlegaja sie protesty, ale Billy Pilgrim ucisza je.
— Jesli protestujecie, jesli myslicie, ze smierc jest czyms strasznym, to znaczy, ze nie zrozumieliscie ani slowa z tego, co wam mowilem.
I Billy wypowiada slowa, ktorymi konczy wszystkie swoje wystapienia:
— Zegnajcie, witajcie! Zegnajcie, witajcie!
Opuszcza mownice w otoczeniu policji. Ich zadaniem jest bronic go przed naciskiem popularnosci. Od 1945 roku nikt nie wypowiadal grozb pod jego adresem. Policjanci wyrazaja w kwiecistym stylu gotowosc pozostania przy nim. Chca czuwac przez cala noc z bronia gotowa do strzalu.
— Alez nie — mowi Billy pogodnym glosem. — Czas juz, abyscie poszli do domow, do swoich zon i dzieci, a na mnie czas, zebym umarl na troche, a potem zyl znowu.
W tym momencie wysokie czolo Billy’ego znajduje sie w celowniku dalekosieznej strzelby laserowej. Jest ona skierowana na niego z ciemnej kabiny prasowej. W nastepnym momencie Billy Pilgrim nie zyje. Zdarza sie.
Tak wiec Billy przez chwile doswiadcza smierci. Jest to po prostu liliowa poswiata i ciche brzeczenie. Nie ma tam nikogo. Nawet jego tam nie ma.
Potem Billy cofa sie z powrotem w zycie, az do dnia, w ktorym Lazzaro obiecal, ze go zabije. W godzine pozniej powiedziano mu, ze ma opuscic izbe chorych, ze jest juz zdrowy. On, Lazzaro i biedny stary Edgar Derby maja dolaczyc do reszty zebranej w teatrze, gdzie odbeda sie wolne wybory: w tajnym glosowaniu wybiora sobie staroste.
Billy, Lazzaro i biedny stary Edgar Derby szli przez plac apelowy do teatru. Billy owinal sobie swoj plaszczyk wokol rak, jakby to byla damska mufka. Byl srodkowym blaznem w niezamierzonej parodii slynnego obrazu
Edgar Derby ukladal w mysli list do zony, w ktorym pisal, ze zyje i jest zdrowy, zeby sie nie martwila, bo wojna dobiega konca i on wkrotce wroci do domu.
Lazzaro rozmawial sam z soba o ludziach, ktorych kaze zabic po wojnie, o lewych interesach, ktore bedzie prowadzil, i o kobietach, ktore zmusi do spania z soba, czy im sie to bedzie podobac, czy nie. Gdyby byl psem, pierwszy lepszy policjant zastrzelilby go i odeslal jego glowe do laboratorium, zeby sprawdzic, czy ma wscieklizne.
Przed wejsciem do teatru natkneli sie na Anglika, ktory obcasem zlobil rowek w ziemi. Zaznaczal w ten sposob granice miedzy czescia angielska i amerykanska. Billy, Lazzaro i Derby nie musieli pytac, co oznacza ta linia. Byl to symbol dobrze im znany z dziecinstwa.
Teatr byl wybrukowany cialami Amerykanow, ktorzy lezeli jeden przy drugim, jak lyzeczki w pudelku. Wiekszosc z nich spala albo byla polprzytomna. Ich wysuszone wnetrznosci dygotaly.
— Zamknij te kurewskie drzwi — powiedzial ktos do Billy’ego. — Urodziles sie w oborze?
Billy zamknal drzwi, wyjal rece ze swojej mufki i dotknal pieca. Byl zimny jak lod. Na scenie nadal wznosily sie dekoracje do
Billy, biedny stary Edgar Derby i Lazzaro znajdowali sie w izbie chorych, kiedy Brytyjczycy wydawali koce i materace, i byli teraz zdani na wlasne sily. Wolne miejsce pozostalo jedynie na scenie, poszli wiec tam, sciagneli blekitne draperie i zrobili sobie z nich legowiska.