— Przygotowania do produkcji, nic wiecej — odparl Barney. — Minely zaledwie dwa dni odkad pana tu zostawilem i aczkolwiek zdaje sobie sprawe, ze dla pana byly to dwa miesiace…
— Dwa miesiace?! — ryknal Jens. — Minal ponad rok! Co to ma znaczyc?!
Barney wzruszyl ramionami. — Sadze, ze to blad profesora. Ta cala aparatura, rozumie pan… Jens Lynn zgrzytnal zebami tak, ze mimo odleglosci, jaka ich dzielila, wyraznie to uslyszeli.
— Blad… Pomylka!… to wszystko co panu przychodzi do glowy, podczas gdy ja zostalem porzucony tutaj, w towarzystwie tych barbarzyncow, po ktorych galopuja wszy i musialem sie zajmowac ich plugawym bydlem. Piec minut po waszym odjezdzie Ottar palnal mnie w leb i zabral wszystkie moje ubrania, sprzety i cala whisky.
— Po co pracowac za whisky, skoro wystarczy ja zabrac? — zapytal Ottar z uderzajaca w swej prostocie logika.
— Co sie stalo, to sie nie odstanie. Odsluzyl pan tutaj rok, ale zapewniam, ze nie straci pan na tym. Panski kontrakt jest ciagle w mocy i otrzyma pan pelne roczne wynagrodzenie. To kawal grosza, jak za dwa dni pracy, a prosze zauwazyc, ze zaplaca panu rowniez za caly rok urlopu naukowego. Poza tym wywiazal sie pan ze swego zadania i jak widac, nauczyl pan Ottara mowic po angielsku.
— Angielskiego nauczyl go glod alkoholu, nie ja. Niemal przez miesiac byl pijany do obrzydliwosci, a kiedy doszedl do siebie, przypomnial sobie o angielskim. Dzien w dzien w nadziei, ze dostanie troche whisky, o ile kiedykolwiek wrocicie, zmuszal mnie, bym go uczyl.
— Ottar mowic bardzo dobrze, to prawda. Gdzie whisky?!
— Mamy jej pelno, Ottar, nie martw sie — uspokoil go Barney i zwrocil sie do Jensa. Czarne mysli o procesach sadowych klebily mu sie w glowie. — Co pan powie, doktorze, na taki uklad: roczna placa za nauke Ottara i zatrudnienie u nas do momentu zakonczenia zdjec? Poza tym jestem pewien, ze bylo to dla pana interesujace doswiadczenie…
— Uuuch.
— I to jedna z takich, o jakich latwo sie nie zapomina. Ide o zaklad, ze opanowal pan ladny kawal staronorweskiego.
— Znacznie wiecej niz kiedykolwiek zamierzalem.
— A zatem uznajmy, ze miedzy nami kwita. Co pan na to?
Przez dluzsza chwile Jens Lynn stal z zacisnietymi piesciami, po czym cisnal wiadrem o ziemie i jednym kopnieciem roztrzaskal je w drobny mak.
— W porzadku — rzekl wreszcie. — Nie powiem, bym mial wielki wybor. Ale nie bede pracowal ani przez moment, dopoki nie zapewnicie mi prysznica, odwszalni i jakiegos ubrania na zmiane.
— Ma sie rozumiec, doktorze. Za kilka minut odwieziemy pana do obozu ekipy. Jestesmy niedaleko stad, tuz za wzgorzem.
— Pojde sam, jesli nie ma pan nic przeciwko temu — odparl Lynn i ciezkim krokiem poczlapal w stron plazy.
— Whisky! — domagal sie Ottar.
— Pracuj ! — odpowiedzial mu Barney. — Jesli mamy ci placic whisky — zarob na nia. Jutro zaczynamy krecic i potrzebuje od ciebie kilku informacji.
— Oczywiscie. Wejdz do domu.
— Nigdy w zyciu! Pamietam dobrze, co spotkalo poprzedniego goscia, ktory dal sie na to namowic.
8
— Stoj spokojnie! — wrzasnal Gino. — Cale twoje zadanie polega na tym, zebys stal spokojnie. Nawet do tego nie jestes zdolny!
— Musze sie napic — mruknal Ottar i z rozdraznieniem potrzasnal kudlatym sluga, przydzielonym Slithey. Czleczyna wydal z siebie odglos, przypominajacy beczenie owcy i niemal upadl.
Gino zaklal i odwrocil sie do kamery.
— Barney! — jeknal blagalnie. — Przemow do tych przedpotopowych prostakow. To ma byc scena milosna, a oni zachowuja sie jak na zapasach w stylu wolnoamerykanskim. To najgorsi statysci, z jakimi kiedykolwiek pracowalem.
— Odpocznij chwil, Gino. Bede u ciebie za minute — odpowiedzial Barney, zwracajac sie z powrotem do aktorow. Ruf, z dluga jasna broda, z zalozonymi na piersi rekami i w rynsztunku wojennym Wikinga wygladal doprawdy imponujaco. Slithey, siedzaca na skladanym foteliku z odchylona w tyl glowa, podczas gdy trefiono jej wlosy, prezentowala sil, wystawiajac na pokaz okolo dwunastu stop szesciennych jednego ciala, ktore doslownie wystrzeliwalo z gleboko wycietego dekoltu sukni — chyba jeszcze lepiej.
— Wytlumacze ci to jeszcze raz — zaczal Barney. — Jestes zakochana, a Ruf odplywa na wojne. Byc moze nigdy go juz nie ujrzysz. Musisz wymawiac slowa pozegnania, stad, z tego miejsca, z glebokim uczuciem, namietnie!
— Myslalam, ze mam go nienawidzic!
— To bylo wczoraj! Tlumaczylem ci to juz dwa razy. Pozwol, ze zrobie to pokrotce jeszcze raz. Czy moge liczyc takze na odrobine panskiej uwagi, Mr Hawk? Film zaczyna sie, gdy Thor, ktorego gra Ruf, przybywa na czele korsarzy normanskich, by zdobyc dwor, w ktorym mieszkasz, Slithey. Ty jestes Gudrid, corka pana tego domu. W czasie walki wszyscy domownicy, procz ciebie, zostaja zabici przez piratow. Ciebie Thor zabiera jako zdobycz wojenna. Pozada cie, lecz opierasz mu sie, bo go nienawidzisz. Leci powoli zdobywa on twoje serce, zaczynasz byc w nim zakochana. Staje sie to jednak nie wczesniej niz przed jego kolejna wyprawa. Thor pozostawia cie czekajaca na jego powrot. To jest wlasnie ta scena! Opuszcza cie! Biegniesz za nim, wolasz go! On sie odwraca, a ty wbiegasz za nim na wzgorze, wlasnie tu! jasne?
— Spojrzcie — odezwal sie Ruf, wskazujac na morze. — Plynie tu jakis okret.
Wszyscy spojrzeli we wskazanym kierunku i ich oczom ukazala sie dluga lodz Wikingow, mijajaca wisnie cypel i kierujaca sie w strone zatoki. Zagiel miala zwiniety, ale smoczy leb na dziobie wznosil sie i opadal w rytm miarowych uderzen wiosel, pedzacych statek po powierzchni morza.
— Jutro! — krzyknal Barney. — Lynn, gdzie pan jest? Przeciez pan i Ottar umowiliscie sie z tym Finnboggi, ze przyprowadzi swoj okret jutro!
— Oni maja bardzo slabe poczucie czasu — odparl mu Lynn.
Barney cisnal kapeluszem o ziemie i rzucil sie w kierunku kamery.
— Jak to wyglada, Gino? Da sie to krecic? Wydusisz cos z tego?
Gino obrocil glowice wielkiego, teleskopowego obiektywu i przytknal oko do wizjera. — Wyglada niezle, calkiem dobre ujecie.
— Krec, moze uda sie cos z tego uratowac.
Ottar, wraz z reszta Normanow popedzil po zboczu pagorka w kierunku domostwa, nie zatrzymujac sie nawet na wolania Barneya domagajacego sie, by zeszli z planu.
— Co oni robia? — spytal, gdy poczeli szeregiem wybiegac z budynku, sciskajac w rekach bron.
— Nie mam najmniejszego pojecia — odpowiedzial mu Lynn. — Prawdopodobnie to jakis nieznany mi zwyczaj powitalny.
Ottar i jego ludzie staneli na brzegu i wykrzykiwali cos w kierunku okretu, ktorego zaloga odpowiadala im w podobny sposob.
— Krec to wszystko, Gino! — polecil Barney. — Jesli wyjdzie cos dobrego, wstawimy to do scenariusza.
Gnana wioslami lodz wbila sie w piaszczysty brzeg, a jej zakonczony lbem smoka dziob zatrzymal sie wysoko ponad glowami stojacych na plazy wojownikow Ottara. Nim lodz stanela na dobre ludzie stojacy na pokladzie chwycili zawieszone wzdluz burt tarcze i wskoczyli do wody. Oni rowniez, podobnie jak ich koledzy z wybrzeza, wymachiwali nad glowami bogata kolekcja mieczy i toporow. W koncu obie grupy spotkaly sie.
— Jak to wyglada? — spytal Barney.
— Santa Maria! Oni sie wymorduja — odparl Gino.
Szczek zelaza zmieszal sie z dzikimi wrzaskami walczacych. Obserwujacym zdarzenie ze szczytu wzgorza trudno bylo dostrzec szczegoly calego zamieszania — widzieli jedynie jednorodna mase walczacych postaci — od chwili, gdy jeden z wojownikow wyrwal sie z tlumu i kulejac, rzucil sie do ucieczki wzdluz brzegu. Byl bez broni i