— Wszysciusienko — Gino poklepal kasete. — Ale nie jestem pewien, czy z tej odleglosci udalo mi sie uchwycic wszystkie szczegoly.

— To dobra wrozba — odparz Barney. — Zwijamy robote na dzisiaj. Za chwile skonczy sie swiatlo, a poza tym nie wydaje mi sie by po tym widowisku ktokolwiek z nas mial ochote do pracy — skinal glowa w kierunku plazy.

— Wcale mi to nie przeszkadza — odezwala sie Slithey. — Przypomina mi to rzeznie, w ktorej pracowal moj ojciec, gdy mieszkalismy w Chicago. Przynosilam mu zawsze drugie sniadanie do roboty.

— Nie kazdy mial takie szczescie. A zatem… jutro, punktualnie o siodmej trzydziesci rano. Zaczynamy od tego miejsca, w ktorym dzis przerwalismy — Barney spojrzal w dol na tlumna, halasliwa scene, jaka rozgrywala sie u stop zbocza.

Zabitych i rannych z obydwu stron sciagnieto na kupe, nieco powyzej granicy zasiegu fal, a zwyciezcy zajmowali sie wlasnie pladrowaniem statku, w pierwszej kolejnosci wynoszac piwo. Ottar przemawial do trzymanej pod straza grupki tych napastnikow, ktorym udalo sie ujsc z zyciem. Przechadzal sie dumnie tam i z powrotem i cos do nich wykrzykiwal, akcentujac niektore sformulowania wymachiwaniem piesci. Cokolwiek powiedzial, odnioslo to skutek, bowiem zanim Barney dotarl do stop wzgorza Normanowie, zarowno pokonani, jak i zwyciezcy, ruszyli zwawo w kierunku domostwa. Tylko jeden czlowiek pozostal w tyle. Ottar ciosem piesci w twarz powalil go na ziemie i dwoch pacholkow odciagnelo go szybko gdzies na strone.

Barney dopadl Ottara w chwili, gdy ten usilowal po omacku odnalezc swoj topor, lezacy gdzies w morzu.

— Czy nie zechcialbys mi powiedziec, co to wszystko mialo znaczyc?

— Widziales, jak go trafilem w noge? — Ottar jal wymachiwac odnalezionym wlasnie toporem. — Trafilem! Trach! Noga ucieta!

— Tak, to bylo swietnie zagrane. Widzialem wszystko. Moje serdecznie gratulacje — ale kto to byl i co oni wszyscy wyprawiali?

— Nazywal sie Torfi. Whisky? — To ostatnie slowo wyrwalo sie Ottarowi jako radosny okrzyk, skierowany do Texa, ktory rzucil wlasnie na piach zrolowana line i wydobyl spod siedzenia jeepa pintowa butelke.

— Whisky — odpowiedzial mu Tex. — Co prawda to nie twoja ulubiona marka, ale tez robi swoje. Ma sie po niej wysmienity lewy sierpowy.

Ottar z luboscia przewrocil oczami, po czym zamknal je mocno i poczal osuszac przytknieta do ust flaszke.

— Boze, jak ja bym chcial tak umiec — jeknal Tex z zazdroscia.

Barney odczekal az Ottar z radosnym okrzykiem cisnal pusta butelke do morza i zapytal:

— Ten Torfi. Jakie miales z nim problemy?

Skutki walki i spozycia whisky zwalily sie na Ottara jednoczesnie. Opadl raptownie na kamienie i potrzasnal swa ogromna glowa.

— Torfi, syn Valbranda — zaczal i czknal — syna Valthjofa, syna Orlyga przybyl do Sviney… Torfi zabil ludzi Kroppa, dwunastu na raz. Dokonal tez masakry Holesmenow i byl w Hellisfitarze wraz z Illugi Czarnym i Sturlim Godi, gdzie zabito osiemnastu ludzi mieszkajacych w jaskiniach. On takze spalil Auduna, syna Smidkela w Bergen. — Przerwal i z glebokim namyslem uniosl glowe, w poczuciu, ze przekazal informacje najwyzszej wagi.

— No dobrze, ale co to wszystko oznacza? — Barney nie byl w stanie ukryc oslupienia.

Ottar spojrzal na niego z niesmakiem.

— Smidkel ozenil sie z Thorodda, moja siostra.

— Oczywiscie! Jak moglem o tym zapomniec — przytaknal skwapliwie Barney. — I ten Torfi mial na pienku z twoim szwagrem, a tym samym rowniez z toba. A wszystko skonczylo sie, kiedy przybyl, by rowniez tu zrobic mala rzeznie. Co za obyczaje! A ci ludzie z nim? Co to za jedni?

Ottar wzruszyl ramionami i wstal, opierajac sie mocno na przednim kole jeepa.

— Wikingowie, piraci. Chca napasc na Anglie. Teraz nie lubia Torgiego, poniewaz on przybyc najpierw tu, zamiast napadac na Anglie. Teraz oni ida ze mna napasc na Anglie. Poplyna moja dluga lodzia — wskazal toporem na uwienczony smocza glowa okret i ryknal smiechem.

— A ten czlowiek, co nie chcial sie do ciebie przylaczyc?

— Haki, brat Torfiego. Ja zrobie z niego niewolnika. Sprzedam go z powrotem jego rodzinie.

— Ci faceci maja u mnie kredyt. Nie bawia sie w puste gadki — mruknal Tex.

— Zgadzam sie z toba w zupelnosci — stwierdzil Barney, patrzac w oslupieniu na Wikinga, ktory w tej chwili wydawal sie byc pod kazdym wzgledem wielki.

— Wlaz do jeepa, Ottar, odwieziemy cie do domu.

— Ottar prowadzic cipa — odkrzyknal entuzjastycznie Wiking. Wrzucil swoj topor i tarcze do wozu, po czym przelazl przez zamkniete drzwi do szoferki.

— Nie za kierownice — ostrzegl go Tex. — Na to masz jeszcze czas.

Wsrod dobr zrabowanych z lodzi znajdowal sie rowniez tuzin barylek piwa. Wiekszosc z nich, juz odszpuntowana, stala przed wejsciem do chaty, w ktorej nabierala wlasnie rozmachu uczta wydana z okazji zwyciestwa. Wszystko zdawalo sie wskazywac, ze do bylych najezdzcow nie zywiono najmniejszej urazy. Przemieszani ze zwyciezcami, na rowni z nimi wychylali toast za toastem. Haki, ktory ze zwiazanymi rekami i nogami miotal sie pod lawa, wygladal na jedyna osobe nie podzielajaca powszechnej radosci.

Zgielk okrzykow powitalnych obwiescil pojawienie sie Ottara, ktory natychmiast skierowal swe kroki ku najblizszej barylce, zlozonymi dlonmi zaczerpnal z niej piwa i wypil je jednym haustem. Wrzawa nieco przycichla i Barney uslyszal warkot silnika samochodu. Odwrocil sie i zobaczyl, ze trzesac sie na wyboistej plazy, nadjezdza ku nim jeden z filmowych pickupow. Pojazd zatrzymal sie gwaltownie, wzbijajac spod kol fontanne piasku. Z szoferki wychylil sie Dallas.

— Probujemy skontaktowac sie z panem przez radio od dobrych dziesieciu minut. Barney spojrzal na swoj aparat radiowy i zauwazyl, ze nie jest wlaczony.

— Nic strasznego — odparl. — Wylaczylem go przez pomylke.

— Za to w obozie dzieja sie straszne rzeczy. Dlatego probowalismy pana zlapac.

— Co? Co masz na mysli?

— Rufa Hawka. Wracal do obozu szalenie podenerwowany i nie patrzyl gdzie lezie. No i nadepnal na owce wie pan, na jedna z tych brudnych, szarych, co wygladaja jak kamienie. Przewrocil sie i zlamal noge.

— Masz zamiar mi wmowic, ze w… trzecim dniu zdjec moj glowny aktor lezy ze zlamana noga?! Dallas spojrzal mu, nie bez pewnej sympatii, prosto w oczy i wolno skinal glowa.

9

Wokol drzwi do przyczepy Rufa Hawka klebil sie tlum, przez ktory Barney musial sie przebijac niemal sila.

— Rozejdzcie sie — krzyczal. — Przepusccie mnie! To nie cyrk!

Ruf lezal w lozku, wciaz w stroju Wikinga. Twarz mial szara, pokryta kropelkami potu. Jego prawa noga byla owinieta ongis bialym, teraz zaczerwienionym od saczacej sie krwi bandazem. U wezglowia lozka stala pielegniarka. Tchnelo od niej nieskazitelna czystoscia i kompetencja.

— Jak sie czuje? Czy to powazne? — spytal Barney.

— Niemal tak powazne, jak to tylko moze byc w przypadku zlamania nogi — odparta pielegniarka. — Mr Hawk ma otwarte zlamanie goleni, to znaczy kosc pekla ponizej kolana, a jeden z odlamkow przebil tkanke skorna. Ruf zamknal oczy i jeknal teatralnie.

— To nie brzmi groznie — rozpaczliwie zaprotestowal Barney. — Nastawi pani kosc i dojdzie do siebie raz dwa.

— Panie Hendrickson — glos pielegniarki byl — zimny jak lod. — Nie jestem lekarka i z tego tez powodu nie ja ustalam przebieg kuracji pacjentow. Udzielilam pierwszej pomocy — zalozylam sterylny bandaz na rang, by zapobiec zakazeniu i dalam pacjentowi zastrzyk lagodzacy bol. A teraz chcialabym sie dowiedziec, kiedy przybedzie lekarz.

Вы читаете Filmowy wehikul czasu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату