najwyrazniej ranny. Tuz za nim gnal jego przeciwnik, wsciekle wymachujac toporem. Pogon nie trwala dlugo, a jej koniec byl gwaltowny. Gdy odleglosc miedzy nimi zmalala wystarczajaco, topor opadl i glowa uciekajacego zeskoczyla z ramion i potoczyla sie po piasku.
— Oni to robia na serio — skonstatowal wstrzasniety Barney.
— Nie wydaje mi sie, by to byl Finnboggi i jego ludzie. Mysle, ze to zupelnie inny oktet — zauwazyl Lynn.
Barney byl czlowiekiem czynu, leci przywykl raczej do innego typu dzialalnosci. Odglosy bitwy, widok bezglowego trupa i wsiakajacej w piasek krwi sparalizowaly go zupelnie. Czego on tutaj szuka? To nie byl jego swiat ani tez nie byl to ten rodzaj wydarzen, do ktorego przywykl. To raczej sytuacja w sam raz dla Texa i Dallasa. Gdzie oni sa?
— Radio — zawolal, przypomniawszy sobie poniewczasie o nadajniku, ktory nosil na ramieniu. Wlaczyl go i w najwyzszym pospiechu zaczal przywolywac kaskaderow.
— Dostrzegl nas, skreca — biegnie tutaj — wykrzykiwal Gino. — Co za wspaniale ujecie!
Zamiast powrocic w wir bitwy, zabojca potrzasajac toporem i wrzeszczac ochryple wspinal sie po zboczu wzgorza. Garstka filmowcow na szczycie przygladala mu sie w bezruchu. Caly ten swiat byl dla nich na tyle dziwny, ze byli w stanie myslec o sobie jedynie jako o widzach. Nie przychodzilo im nawet do glowy, ze moga zostac czynnie zaangazowani w te krwawe wydarzenia, ktore rozgrywaly sie u ich stop. Atakujacy Wiking podchodzil coraz blizej. Widac juz bylo ciemne plamy potu i wody morskiej na kaftanie z szorstkiego, czerwonego sukna i czerwone bryzgi krwi na toporze i ramieniu. Ciezko dyszac rzucil sie w kierunku Gina, biorac najprawdopodobniej kamere za rodzaj nieznanej mu broni. Operator do ostatniej chwili nie opuscil posterunku, filmujac rozwscieczonego napastnika — uskoczyl dopiero w obliczu spadajacej nan siekiery. Ostrze roztrzaskalo jedna z nog statywu i kamera niemal zwalila sie na ziemie.
— Hej ty tam! Uwazaj na sprzet! — wrzasnal Barney i… pozalowal tego natychmiast, bowiem oszalaly i ociekajacy potem Wiking pognal teraz w jego strone.
Gino sprezyl sie do skoku. W jego reku blysnelo ostrze noza, trzymanego w sposob swiadczacy o niemalej wprawie — niewatpliwie efekt praktyki, nabytej za mlodu w neapolitanskich slumsach. W chwili, gdy okrzyk Barneya odwrocil uwage Wikinga, Gino zadal cios. Powinien on byl dojsc celu, ale wziawszy pod uwage posture, Wiking byl zwinny jak zbik. Uchylil sie blyskawicznie i ostrze zesliznelo sie, raniac go tylko nieznacznie. Pod wplywem naglego bolu Wiking zawyl, lecz, jakby konczac poprzedni unik, przerzucil topor tak; ze jego rekojesc trafila prosto w glowe Gina, ktory zwalil sie jak dlugi na ziemie. Pokrzykujac gniewnie, wojownik chwycil go za wlosy i przechylil mu glowe w dol, napinajac obnazona szyje; jednoczesnie wzniosl do gory topor, szykujac sie do zadania ciosu, ktory mial pozbawic Gina zycia.
Czysty, wysoki odglos wystrzalu przeszyl powietrze i cialem Wikinga targnal nagly wstrzas. Kula trafila go w piers. Odwrocil sie, jego otwarte usta wyrazaly niemy bol; w tym momencie Tex — nikt nawet nie zdawal sobie sprawy z przybycia jeepa — wsparl reke na kierownicy i dal jeszcze dwukrotnie ognia. Obie kule trafily Wikinga w czolo. W chwili, gdy padal na ziemie, byl juz martwy.
Gino strzasnal z siebie bezwladny ciezar martwego ciala, stanal na drzace nogi i niemal natychmiast ruszyl w strone kamery. Tex zapuscil motor jeepa. Reszta stala jak wryta, zbyt przerazona gwaltownoscia ataku, by uczynic najmniejszy ruch.
— Czy chce pan, bym zjechal na dol i pomogl troche naszym statystom? — zapytal Tex, ladujac rewolwer nowymi nabojami.
— Tak — odparl Barney. — Musimy powstrzymac ten bajzel, zanim zginie ktos jeszcze!
— Nie moge dac panu gwarancji, ze cos takiego sie nie zdarzy — po wydaniu tej zlowieszczej opinii Tex ruszyl jeepem w dol wzgorza.
— Kamera stop! — krzyknal Barney do operatora. — Mozemy wpakowac do tego filmu wiele rzeczy — ale nie jeepa.
Tex prowadzil samochod na pierwszym biegu, tak ze do ryku silnika dolaczyly sie straszliwe dzwieki przeciazonej skrzyni biegow. W dodatku musial zaklinowac sie klakson — wyl on bowiem bez przerwy. Duszac z siebie piec mil na godzine nadciagal ku polu bitwy. Ottar i jego ludzie widywali jeepa wystarczajaco czesto, by sie do niego przyzwyczaic, lecz trudno byloby powiedziec to samo o napastnikach. Ujrzeli, ze zbliza sie do nich jakis wyjacy potwor i ze zrozumialych wzgledow woleli nie stawiac mu czola. Rozpierzchli sie na prawo i lewo. Jednego z nich, poruszajacego sie najwyrazniej zbyt opieszale, powalil na ziemie Tex, biorac poslizgiem zakret tuz przy samym brzegu morza. Ottar i jego towarzysze zgromadzili sie za jeepem i z furia natarli na idacego w rozsypke przeciwnika. Napastnicy rzucili sie do ucieczki na oktet, w pospiechu chwytajac za wiosla. W tym momencie potyczka powinna sie skonczyc i zapewne skonczylaby sie, gdyby Texa nie opanowala goraczka walki. Zanim lodz ruszyla wstecz, rzucil sie do kabiny jeepa, skad wydobyl zakonczona pala stalowa line, nawinieta na ukryty pod przednim blotnikiem beben. Tex zataczajac nia nad glowa coraz szersze kregi zaczal wdrapywac sie na maske jeepa. W pewnej chwili puscil line, wydajac przy tym bojowy okrzyk, ktory wyraznie zagluszyl inne wrzaski. Petla wyskoczyla prosciutko w gore i zgrabnie opadla na smoczej glowie, umieszczonej na wysokiej belce dziobowej. Tex szarpnal lina, by zacisnac chwyt, po czym bez pospiechu zeskoczyl z maski i usadowil sie za kierownica. Woda zapienila sie pod uderzeniami wiosel i okret powoli, majestatycznie poplynal do tylu. Tex zapalil papierosa i pozwolil linie rozwijac sie, dopoki nie napiela sie ona miedzy okretem a jeepem. Jeden z Wikingow na pokladzie usilowal ja przerabac, lecz poza zupelnym zniszczeniem ostrza swego topora, nic nie wskoral. Tex wlaczyl wsteczny bieg. Lina wyprostowala sie i napiela jak struna. Okret zatrzasl sie na calej dlugosci i stanal. Nastepnie powoli, acz nieublaganie ruszyl z powrotem w kierunku plazy. Na prozno coraz glebiej zanurzane wiosla rozbryzgiwaly wode. Wszystko bylo skonczone. Pozostawalo tylko brac jencow. Zapal, ktory piraci okazywali przy ataku na wybrzeze ulotnil sie bez sladu. Bron wysunela sie im z rak. Tylko jeden z nich zachowal nieco checi do walki. Byl to ten sam czlowiek, ktory usilowal przecinac liny. Z toporem w jednej rece i okragla tarcza w drugiej wyskoczyl na brzeg i ruszyl do ataku na jeepa. Tex odciagnal kurek rewolweru i czkal, lecz w tym momencie do walki wkroczyl Ottar. Obaj wojownicy zaczeli krazyc wokol siebie na samym brzegu morza obrzucajac sie wyzwiskami. Z chwila, gdy obaj wodzowie staneli naprzeciw siebie, na wybrzezu zamarl wszelki ruch. Tex ostroznie zwolnil kurek i wsunal rewolwer z powrotem do kabury.
Podniecony bitwa Ottar ociekal potem i najwyrazniej usilowal wprowadzic sie w stan szalu bojowego. Ryczac i uderzajac toporem o krawedz tarczy wbiegl w marze i zatrzymal sie dopiero, gdy woda dosiegla mu pasa. Wodz najezdzcow stal o kilka jardow dalej, lypiac spod przylbicy zelaznego helmu i miotajac gardlowe przeklenstwa. Ottar walil obuchem topora w tarcz, robiac przy tym halas przypominajacy odglosy kuzni, po czym ruszyl nagle do ataku i zatoczywszy siekiera szeroki luk wymierzyl cios prosto w glowe przeciwnika. Napastnik uniosl tarcze, chcac sparowac uderzenie, lecz sila ciosu byla tak wielka, ze powalila go na kolana.
W ryku Ottara zadzwieczala nuta najwyzszej radosci. Uderzal toporem raz po raz, nie zwalniajac tempa, z nieublagana regularnoscia dobrze wykwalifikowanego drwala. Drzazgi sypiace sie z tarczy przeciwnika, zmieszane z rozbryzgami fal, chmura okryly walczacych. Na chwile rytm ciosow ustal Ottar uniosl bron wysoko w gore, po czym ze wszystkich sil spuscil ja na helm przeciwnika. Uniesiona tarcza nie mogla powstrzymac tego ciosu. Topor zesliznal sie z niej i prawie nie tracac impetu, ugodzil nizej, prosto w udo. Wiking zaskowyczal z bolu i staral sie zadac Ottarowi cios z lewej strony. Ottar uchylil sie z latwoscia i zatrzymal na chwile, by ocenic efekt uderzenia. Napastnik czynil wszystko, co mogl, by utrzymac sie w pozycji stojacej. Caly ciezar ciala wsparl na zdrowej nodze — widac bylo, ze druga, obficie krwawiaca, jest nieomal odcieta od ciala. Na widok tej radosnej sceny Ottar odrzucil od siebie tarczo oraz topor i wydal okrzyk zwyciestwa. Zraniony Wiking probowal go zaatakowac, lecz Ottar umykal mu bez trudu, zasmiewajac sie do lez z tych zalosnych wysilkow. Wszyscy Normanowie na brzegu — i wiekszosc zalogi lodzi — rowniez kwitowali smiechem bezsilna wscieklosc rannego, ktory czolgal sie za Ottarem, czyniac coraz slabsze proby zwalenia z nog tanczacego przeciwnika.
Ottar musial uswiadomic sobie, ze ten rodzaj zabawy moze skonczyc sie jedynie smiercia wroga z uplywu krwi, bowiem podbiegl do niego znienacka i ciosem w plecy powalil go twarza w spieniona wode. Noga przydepnal uzbrojona w topor reke, oburacz ujal glowe Wikinga i zanurzyl ja w piasku i mule morskim. Trzymal ja tak, nie zwazajac na gwaltowne skurcze, jakie wstrzasaly cialem rannego, az ten wyzional ducha — utopiony w kilku calach spienionej wody morskiej. Wszyscy, zarowno na plazy, jak i na statku powitali ten wyczyn gromkimi oklaskami.
Na wzgorzu panowala martwa cisza. Przerwal ja dopiero Ruf Hawk, ktory na chwiejnych nogach rzucil sie na oslep do ucieczki. Barney dopiero teraz zauwazyl, ze Gino stoi z powrotem przy kamerze.
— Nakreciles te walke? — spytal z niemila swiadomoscia, ze zalamuje mu sie glos.