mnie i odsunela sie. Parsknela smiechem.

– Jak dawno nie miales kobiety, Belane?

– Nie pamietam…

Znow sie rozesmiala i znow poczulem jej wargi na swoich. Dawno nie mialem, bardzo dawno. Jej jezyk wslizgnal sie w moje usta jak waz. Jej cialo tez wyginalo sie jak waz.

Uslyszalem kroki, a nastepnie glos:

– PRZESTANCIE!

Nad nami stal Bernie ze spluwa w kazdej dloni. Poznalem, ze jedna ze spluw jest moja.

– Spokojnie, Bernie, spokojnie – powiedzialem.

Bernie oddychal ciezko, jakby w powietrzu brakowalo tlenu. Wpatrywal sie w Deje. Oczy mial zamglone.

– DEJA, PRZECIEZ WIESZ, ZE CIE KOCHAM! – zawolal.

– ZABIJE GO! ZABIJE CIEBIE! ZABIJE SIEBIE!

Znajdowalem sie w doskonalej pozycji. Zamachnalem sie prawa noga i kopnalem go w jaja. Wrzasnal i padl na ziemie, lapiac sie za krocze. Podnioslem z podlogi obie spluwy, swoja schowalem do kabury, a jego ujalem w prawa dlon. Lewa reka dzwignalem bialasa do gory i cisnalem na fotel. Pociagnalem jego glowe do tylu za wlosy, az mu opadla szczeka. Wtedy wsunalem mu lufe w usta.

– Possij tego lizaka, koles, a ja tymczasem zastanowie sie, co dalej.

Bernie zacharczal w odpowiedzi.

– Nie zabijaj go! – zawolala Deja. – Nie zabijaj, blagam!

– Co wiesz o Czerwonym Wroblu, bialasie? – spytalem.

Nie odpowiedzial.

Wepchnalem mu lufe glebiej w usta. Pierdnal. Bylo to glosne pierdniecie. I smierdzace. Wyciagnalem spluwe bialasowi z geby i zrzucilem go z fotela na podloge.

– Jak mogles! Fuj!

Spojrzalem na Deje.

– Ma tu swoj pokoj?

– Tak.

Przenioslem wzrok na Berniego.

– Idz do swojego pokoju i nie wychodz, dopoki ci nie pozwole!

Bernie skinal glowa.

– Jazda!

Wstal i podreptal przed siebie, po czym znikl za rogiem. Po chwili dobiegl mnie odglos zamykanych drzwi. Deja zgasila cygaro. Juz sie nie usmiechala.

– No dobrze, laleczko. Wracajmy do przerwanej zabawy – powiedzialem.

– Nie chce.

– Co? Dlaczego? Zaledwie minute temu wpychalas mi jezyk az w przelyk!

– Boje sie ciebie, jestes zbyt gwaltowny.

– Przeciez grozil, ze cie zabije, nie slyszalas?

– Tak tylko mowil.

– Nie mowi sie „tak tylko”, kiedy trzyma sie spluwe.

Deja westchnela.

– Martwie sie o niego. Siedzi teraz zupelnie sam.

– Nie ma telewizora? Krzyzowek? Komiksow?

– Blagam, niech pan juz idzie, panie Belane!

– Kochana, musze wyjasnic do konca sprawe Czerwonego Wrobla.

– Nie teraz… nie teraz.

– A kiedy?

– Jutro. O tej samej porze.

– Wyslij Berniego do kina albo cos.

– Dobrze.

Podnioslem szklanke ze stolika, oproznilem. Po czym zostawilem Deje siedzaca na kanapie, ze wzrokiem wbitym w dywan. Zamknalem za soba drzwi, wyszedlem na korytarz, a potem przez frontowe drzwi na ulice i skierowalem sie do swojego wozu. Wsiadlem, zapalilem silnik. Czekalem, az sie nagrzeje. Byla ciepla, ksiezycowa noc. I wciaz mialem erekcje.

42

Zatrzymalem sie przed barem, w ktorym dotad nie mialem klopotow. U Blinky'ego. Na pierwszy rzut oka wygladal w porzadku: skorzane siedzenia, durnie, mrok, dym. Mila atmosfera rozkladu. Usiadlem przy stoliku odgrodzonym przepierzeniem. Podeszla kelnerka w idiotycznym stroju: obcisle rozowe szorty, obcisla rozowa bluzka, sterczace piersi dosztukowane wata. Usmiechnela sie ohydnie, blyskajac zlotym zebem. Wzrok miala tepy.

– Co sobie zyczysz, skarbie? – zachrypiala.

– 2 butelki piwa. Bez szklanki.

– 2 butelki, skarbie?

– Taa.

– Jakiego piwa?

– Chinskiego.

– Chinskiego?

– 2 butelki chinskiego piwa. Bez szklanki.

– Moge o cos spytac?

– Pewnie.

– Zamierzasz wypic oba?

– Jasne.

– Wiec dlaczego nie zamowisz drugiego, kiedy wypijesz pierwsze? Wtedy bedzie bardziej zimne.

– Chce to zrobic po swojemu. Na pewno jest jakis powod.

– A jaki? Chetnie sie dowiem.

– Nie musze sie tlumaczyc.

– A ja nie musze pana obsluzyc. Mamy prawo nie obslugiwac klienta, ktory nam sie nie podoba.

– Nie chce mnie pani obsluzyc tylko dlatego, ze zamawiam 2 piwa i nie mam ochoty sie z tego tlumaczyc?

– Nie powiedzialam, ze nie obsluze. Tylko ze mam prawo nie obsluzyc.

– No dobrze, wiec chodzi o moje poczucie bezpieczenstwa, o podswiadoma potrzebe bezpieczenstwa. Mialem parszywe dziecinstwo. 2 butelki podane od razu zapelniaja pustke, ktora wymaga zapelnienia. Chyba o to chodzi. Nie mam pewnosci.

– Cos ci powiem, skarbie. Przydalby ci sie psychiatra.

– Dzieki za rade. Ale zanim sie do niego wybiore, chcialbym dostac 2 butelki chinskiego piwa, dobrze?

Podszedl rosly gosc w brudnym bialym fartuchu.

– Jakies problemy, Betty?

– Facet chce zamowic 2 butelki chinskiego piwa. Bez szklanki.

– Pewnie czeka na kumpla, Betty.

– Na ma zadnego kumpla, Blinky.

Blinky spojrzal na mnie. Jeszcze jeden rosly, gruby gosc. Gruby za dwoch.

– Jest pan z kumplem? – spytal.

– Nie – odparlem.

– Wiec dlaczego chce pan zamowic 2 butelki chinskiego piwa?

– Chce je wypic.

Вы читаете Szmira
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×