– Nie lepiej zamowic jedna butelke teraz, a druga pozniej, kiedy wypije pan pierwsza?

– Wole od razu 2.

– Pierwszy raz slysze cos takiego – powiedzial Blinky.

– Dlaczego nie moge dostac od razu 2? Czy to wbrew prawu?

– Nie, ale nienormalne.

– Mowilam mu, ze przydalby mu sie psychiatra – wtracila Betty.

Oboje stali i wpatrywali sie we mnie. Wyjalem cygaro i zapalilem.

– Cuchnie – rzekl Blinky.

– Jak wasze ekskrementy.

– Co takiego?

– Podajcie mi 3 butelki chinskiego piwa – poprosilem. – Bez szklanki.

– Ten gosc to wariat – stwierdzil Blinky.

Spojrzalem na niego i rozesmialem sie. Po czym oznajmilem:

– Nie mow do mnie nic wiecej. I nie rob nic, co mogloby mnie zirytowac, bo odstrzele ci usta od ryja, koles.

Blinky zamarl. Wygladal tak, jakby chcial sie wyproznic.

Betty tez stala bez ruchu.

Minelo kilkanascie sekund. Wreszcie Betty zapytala:

– Co mam zrobic, Blinky?

– Przynies klientowi 3 butelki chinskiego piwa. Bez szklanki.

Betty poszla po piwa.

– A teraz – zwrocilem sie do Blinky'ego – usiadz naprzeciwko mnie. Chce, zebys siedzial i patrzyl, jak pije te 3 chinskie piwa.

– Pewnie – zgodzil sie, wpychajac swoj kaldun za stolik.

Pot lal sie z goscia strugami. Wszystkie 3 podbrodki mu drzaly.

– Blinky, nie widziales przypadkiem Czerwonego Wrobla, co? – zapytalem.

– Czerwonego Wrobla?

– Tak, Czerwonego Wrobla.

– Nie widzialem – oswiadczyl Blinky.

Betty przyniosla 3 chinskie piwa.

Nareszcie.

43

Nazajutrz wieczor znow zajechalem pod budynek, w ktorym mieszkala Deja Fountain. Mialem wypastowane buty i wypilem tylko 3 czy 4 piwa. Siapil lekki, nieco zlowieszczy deszczyk. „Bog sika” – mowilismy, jak padalo, kiedy bylem szczeniakiem. Czulem sie wypompowany, fizycznie i psychicznie. Mialem dosc. Chcialem przejsc na emeryture. Wyjechac do Las Vegas. Krecic sie z madra mina przy stolach rulety. Patrzec, jak durnie traca fortuny. Tak sobie wyobrazalem dobra rozrywke. Pelny relaks w zadymionej sali, podczas gdy pode mna otwiera sie grob. Ale, kurwa, nie mialem szmalu. I musialem znalezc Czerwonego Wrobla. Nacisnalem dzwonek mieszkania 9. Czekalem. Znow nacisnalem dzwonek. Nic. O rany. O rany, rany. Nie chcialem nawet o tym myslec. Czyzby dali noge? Deja i ten bialas. Trzeba bylo przyprzec ich do muru wczoraj. Naprawde pozwolilem im zwiac?

Jedna reka zapalilem cygaro, druga pomanipulowalem przy zamku. Drzwi sie otworzyly i wszedlem do hallu. Pomaszerowalem do drzwi z numerem 9. Przylozylem ucho. Nic. Nawet mysz nie zaszelescila. Niech to szlag. Kurwa mac. Poradzilem sobie z zamkiem i wszedlem. Udalem sie prosto do sypialni, sprawdzilem szafe scienna. Pusta. Zadnych ubran. Nic, tylko samotne wieszaki. Co za przygnebiajacy widok. Po dziewczynie, ktora miala naprowadzic mnie na trop Czerwonego Wrobla, pozostaly tylko 32 puste wieszaki. Dalem sie wyrolowac. Ale ze mnie jelop. Mialem ochote popelnic samobojstwo, ale odrzucilem te mysl. Siegnalem»do kieszeni marynarki, wyjalem flaszke, wyplulem cygaro i golnalem wodki.

Po czym odwrocilem sie, wyszedlem z mieszkania i ruszylem przed siebie korytarzem, az znalazlem to, czego szukalem. Drzwi z napisem: M. TOHIL, ZARZADCA.

Zapukalem.

– Czego? – spytal gruby glos. Najwyrazniej mialem do czynienia z kolejnym roslym facetem.

– Kwiaty, panie Tohil. Mam doreczyc kwiaty panu Tohilowi.

– Jak sie tu dostales?

– Drzwi frontowe byly otwarte, panie Tohil.

– Niemozliwe!

– Jakas pani akurat wychodzila, panie Tohil, i wpuscila mnie.

– Lokatorzy nie powinni wpuszczac obcych.

– Nie wiedzialem. Co mialem zrobic?

– Nalezy polaczyc sie przez domofon, przedstawic sie i powiedziec, w jakiej sprawie sie przyszlo.

– W porzadku, panie Tohil. Wyjde, zadzwonie i powiem panu, jak sie nazywam i ze przynioslem kwiaty. Mam tak zrobic?

– Nie musisz, maly. Poczekaj…

Drzwi otworzyly sie szeroko. Wskoczylem do srodka, zatrzasnalem je kopniakiem i zlapalem faceta za pasek u spodni. Mialem wiecej w garsci, niz sie spodziewalem. Facet byl naprawde potezny. I nie ogolony. W dodatku smierdzial siarka. A wazyl ze 120 kilo.

– Co sie, kurwa, dzieje? Gdzie kwiaty? Puszczaj moj pasek!

– Spokojnie, Tohil – powiedzialem. – Jestem prywatnym detektywem, posiadam licencje. Chce wiedziec, gdzie sie podziala Deja Fountain, lokatorka spod 9.

– Pocaluj mnie w dupe, koles, i spierdalaj.

Puscilem go.

– Spokojnie, panie Tohil. Prosze odpowiedziec na moje pytanie i zaraz sobie pojde.

– A gowno! To poufne informacje i nie zamierzam ich nikomu udzielac. Wynocha!

– Mam czarny pas, Tohil. Moje rece to smiertelna bron. Nie zmuszaj mnie, zebym ich uzyl.

Rozesmial sie i zrobil krok w moja strone.

– Stoj! – ryknalem.

Zatrzymal sie.

– Sluchaj, Tohil, musze znalezc Czerwonego Wrobla, a Deja Fountain to moj jedyny trop. Dlatego potrzebuje wiedziec, dokad ona i ten jej chloptas sie wyniesli.

– Nie zostawili mi adresu – oznajmil. – A teraz zjezdzaj stad, zanim ci pierdne w nos!

Wyciagnalem.45 i wycelowalem w jego brzuch.

– GDZIE JEST DEJA FOUNTAIN? – wrzasnalem.

– Odpierdol sie – rzekl i ruszyl na mnie.

– Stoj! – zawolalem.

Ale duren nie usluchal. Wpadlem w panike i nacisnalem spust.

Spluwa zaciela sie.

W nastepnej chwili dlonie Tohila zacisnely sie na mojej szyi. Dlonie jak bochny, bochny z wielkimi, silnymi, nachalnymi paluchami. Nie moglem oddychac. W glowie mi dudnilo, przed oczami wirowaly jasne plamy. Walilem go kolanem w krocze. A on nic. Wybryk natury. Cholera wie, gdzie mial narzady, pewnie pod pacha.

Bylem bezradny. Czulem w poblizu smierc. Ale moje zycie wcale nie przelecialo mi przed oczami. Tylko jakis glos w mojej glowie powiedzial: „Na prawym tylnym kole przydalaby sie nowa opona…” Idiotyczne, idiotyczne. Konczylem sie. Znikad nie moglem oczekiwac pomocy.

Nagle mnie puscil. Zachwialem sie, wciagajac w pluca powietrze. Zewszad dookola i az ze stratosfery.

Spojrzalem na Tohila. Nie wygladal najlepiej. Wygladal gorzej niz zle. Patrzyl na mnie, ale tak jakby nie patrzyl. Zobaczylem, jak chwyta sie za lewe ramie. Trzymajac sie za nie, wykrzywil sie bolesnie. Jeknal, postawil oczy w slup i zwalil sie na ziemie.

Вы читаете Szmira
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×