nie mogl im nawet pokazac zadnego zabawnego filmu: kinowy projektor zostal wywieziony, podobnie jak rzedy foteli obitych wytartym pluszem, a na widowni w rownych pryzmach lezaly worki z wapnem, piaskiem i gipsem, najwyrazniej czekajace na rozpoczecie prac murarskich. Wiec po nastepnych paru kolejkach mogliby co najwyzej poslac kelnera po gramofon, potem tanczyliby, lotnik z lotnikiem, oficer z oficerem, przy dzwiekach fokstrotow z plyt; najmlodszy z nich, adiutant generala, dla rozweselenia towarzystwa na przyklad nasadzilby sobie na glowe damski kapelusik z piorkiem, nie wiadomo skad wytrzasniety.

Tymczasem przed oknem kawiarni zgromadzily sie ciekawskie dzieci z sierocinca i niezauwazone, z nosami przyklejonymi do szyby, w napieciu ogladaly widowisko: najpierw sztucce manewrujace na talerzach, potem intrygujace resztki czekoladowego kremu w szklanej salaterce, ktora w koncu ku zdumieniu tej publicznosci odsunieto na brzeg stolu, zeby zrobic troche wolnego miejsca posrodku. Dowodca gwardii polozyl tam bibulkowa serwetke i cos rysowal pochylonym nad nia w skupieniu lotnikom. General palil cygaro, szczesliwy, katem oka laskawie obserwujac ruchy olowka. Srodkowa czesc serwetki wypelnilo nieforemne kolo. Na nim, jak na tarczy zegara, rozmieszczone zostaly cyfry. Ponad dwunastka pojawil sie napis „urzad”, a ponizej szostki – „szkola”. Jedynka byla podwojnie podkreslona i lukiem prowadzila od niej strzalka do siodemki. Przy siodemce prosty rysunek sie komplikowal. Przecinajac linie okregu, otwierala sie tam mroczna czelusc bramy, tuz przy niej wznosil sie w gore lamana linia zarys kuchennych schodow, prowadzacych do wlasciwych drzwi. To wlasnie tam najlepiej przyszyja generalowi guzik do munduru i wyswiadcza rowniez inne przyslugi, wszystkie, jakich tylko zapragnie. Osobista obecnosc komendanta moglaby byc krepujaca, wystarczalo sie na niego powolac.

Olowek na chwile zawisnal niezdecydowanie nad serwetka. Jesli jestem tym mlodym czlowiekiem zapatrzonym w generalski plaszcz, musialo mi sie teraz przypomniec, ze nie chciala mnie wypuscic. Szlochajac, wczepila sie w mankiet, a kiedy sie szarpnalem, omal go nie urwala. Potrzeba jej bylo jednego trzezwiacego uderzenia w policzek, potem od razu sie uspokoila. Po namysle mogl bez ryzyka zalozyc, ze jest akurat odpowiednio glupia i wystarczajaco pokorna, zeby juz wiecej nie robic zamieszania: stary wyga poradzi sobie z nia bez trudu. Skrot p.1 oznaczal zapewne pierwsze pietro, choc mogla to byc takze wskazowka, zeby lotnicy zachodzili tam po jednym, inaczej mowiac, zeby w zadnym razie nie pchali sie wszyscy naraz pod siodemke. A wiec major po generale, po nim kapitan, a mlody adiutant, porucznik, na koncu. Komendant schowal olowek, podniosl na generala uczciwe stalowoszare spojrzenie i wstajac, oddal mu serwetke do rak wlasnych.

Wtedy to nagle dostrzegl za oknem tuzin glodnych oczu, sledzacych kazdy jego ruch. Stloczona tam widownia nie zadowolila sie obserwowaniem go, kiedy przejedzony do niemozliwosci, ukradkiem tlumiac czkanie, rysowal na serwetce. Chcialaby raczej, zeby zamiast mazac po serwetkach, jadl dalej. Niecierpliwie oczekiwala widoku nastepnych dan, bo tymi, ktore juz wczesniej zobaczyla, nie mogla sie nasycic. Zyczylaby sobie kolejnych apetycznych kaskow podnoszonych na widelcu, zeby moc znowu pozerac je wzrokiem, poki nie znikna w rozowych ustach, pod akuratnie przystrzyzonym jasnym wasem. Lekkie uderzenie dlonia w szybe oglednie wyrazilo irytacje komendanta, lecz nie sploszylo tej zgrai, na odwrot, odpowiedziala strojeniem min, bezczelnym chichotem. Nie bylo komu zapedzic jej z powrotem za zelazna linie torow.

Gdyby dowodca gwardii mial buty na nogach, moglby natychmiast wybiec i sam zrobic z nia porzadek. Wystarczyloby, jak sadzil, zlapac za kolnierz jednego i troche skopac po lydkach, a smiech z miejsca umilknie i nie odezwie sie wiecej. Tymczasem general i major zdazyli juz dostac z powrotem swoje oficerki, wypastowane na wysoki polysk, juz i kapitan szykuje sie, zeby wciagnac buty na nogi, a porucznik bedzie nastepny w kolejnosci. Jesli jestem dowodca gwardii, zadam moich butow! Natychmiast! Lecz buty tymczasem stoja w pakamerze przy szatni, za butami generalskiego adiutanta, ostatnie w kolejce do czyszczenia. Kelner nie osmielilby sie ich przyniesc tak jak staly, brudnych i smierdzacych, woli sie kajac placzliwie i w kolko przepraszac. Tak mijaja chwile, a widownia za oknem, rada z bezsilnosci komendanta, dreczy go przedrzeznianiem jego gestow, dla kawalu wygrazajac piesciami. W odpowiedzi na przeklenstwa, ktore miota komendant, docieraja z zaplecza ledwie slyszalne, uspokajajace pomruki. Komendant zaczyna wiec walic w szybe raz po raz, jeszcze moment, a otrzezwilby go znany mu dobrze brzek tluczonego szkla. I dzieci uciekly. Pochowaly sie po podworkach, po strychach, nie wiadomo gdzie, jesli jestem komendantem, moge za to wszystko podziekowac moim ludziom, ktorzy, jak widac, rozeszli sie po domach, ledwie przelozony zniknal im z oczu – bo oto, nie do wiary, im takze zachcialo sie obiadu.

Kelner, postac najnedzniejszego pokroju, zbyt malo tu znaczy, zeby moc sie wyplacic komendantowi za obraze, ktora na niego sciagnal. Za te zalosna chwile, gdy pozostawil go w samych skarpetkach wobec bezczelnej zgrai, czyniac z niego posmiewisko. I przez to upragniony obiad z oficerami poszedl na marne. Wobec takiej winy zadna zasluga juz sie nie liczyla. Pelne podziwu i wdziecznosci pytanie, gdzie kelner zdobyl golonke oraz jakim cudem zdazyl ja zamarynowac i upiec, nigdy nie padnie. Jesli cokolwiek moglo tu zostac naprawione, to tylko w ten sposob, ze sila zmusi sie kelnera, zeby wzial cala smiesznosc na siebie, utopi sie go w smiesznosci, pograzy w niej bez milosierdzia i raz na zawsze. Kiedy wiec buty zostana wreszcie przyniesione, komendant chwyci je za cholewy i bedzie nimi przez dluzsza chwile okladal te postac, z przerazenia sepleniaca jeszcze bardziej niz zwykle, poki obrazy nie zmyje krew. Poplynie z rozcietego luku brwiowego na czarny frak, na bialy gors. Lotnicy wola udawac, ze graja w bilard, odwroceni plecami, niz patrzec na te scene, zanadto, jak dla nich, koszarowa. Bile stukaja bez przekonania i chybiaja celu. Znajdzie sie dla komendanta laskawy gest, ale nie wczesniej, niz kiedy juz wciagnie buty na nogi, bo wtedy dopiero poczuja, ze wreszcie koniec, i odetchna z ulga. Ich podziekowania brzmia raczej zdawkowo wobec troskliwej opieki, wobec szczerej goscinnosci, wobec zaskakujacej wspanialosci obiadu. Rezerwa, z jaka lotnicy podaja komendantowi reke, jest dla niego szczegolnie przykra, choc z drugiej strony rozumie, ze nie powinien chowac urazy.

Niestety, wszystko poszlo mu na opak, i nic dziwnego, ze posmutnial. Rzuciwszy jeszcze jedno teskne spojrzenie w glab szatni, na plaszcz z dystynkcjami, ktory o tyle lepiej regulowalby jego stosunki ze swiatem niz wlasna marynarka, dowodca gwardii rusza do swoich spraw i nie zauwaza, ze buty nadal smierdza. Pozostalo mu jedno jedyne wyjscie, ostatnia deska ratunku – musial teraz pozbierac swoich podwladnych, ustawic w dwuszereg i pierwszego z brzegu czym predzej wywolac do karnego raportu. Powracajacy z domow gwardzisci gromadzili sie na szkolnym dziedzincu. Nakarmieni przez matki zupa i kotletem, nie mieli nic na swoje usprawiedliwienie. Tym bardziej ze po obiedzie zaledwie polowa wrocila pod rozkazy. A reszta co? Matki zatrzymaly ich w domach, kazaly odrabiac lekcje? Jesli zaczna sluchac matek, to zdezerteruja w koncu wszyscy. Tego sie obawial. Na razie jednak stali karnie w przykrotkim dwuszeregu na dziedzincu gimnazjum, podczas gdy on miotal sie przed frontem swego oddzialu tam i z powrotem, rozwscieczony na tych, ktorych juz nie mogl dosiegnac. Im dluzej zas szalal, tym gniew sie stawal wiekszy. A kiedy wrzeszczal do utraty tchu, znaczace pauzy przychodzily same. Dlatego nasladowanie ostrego tonu radiowego przemowienia nie wymagalo zgola zadnych staran. Ale kadencje zdan zagluszala taneczna muzyka. To fokstroty plynely z kawiarni, gdzie nastawiono juz na caly regulator gramofon z wielka tuba.

Wczesnym popoludniem kredowo-gipsowe odlamki, pozostale po incydencie, ktory w swoim czasie przerwal rozdawanie bulek, byly juz wyzbierane i ktos zdazyl zrobic z nich uzytek. Pierwszy z bazgrolow szpecacych mury pojawil sie na frontonie kina. Byl to znak zapytania z prowokacyjnie wygietym brzuszkiem, wyzuty z jakiegokolwiek kontekstu. Skoro nie bylo wiadomo, do czego konkretnie sie odnosi, podawal w watpliwosc wszystko bez wyjatku, razem z firankami w oknach, ozdobnymi balustradkami, z powszechnie uznawana zasada, ze paznokcie musza byc czyste, razem z powaga zycia, ktore sie wokol toczylo. Przez swoja aluzyjnosc znak zapytania stawal sie wulgarny i obrazliwy sam w sobie. Korzystajac z nieograniczonego dostepu do szkolnych zasobow kredy, gwardzisci na rozkaz czym predzej go zasmarowali. Od tej pory przez dluzszy czas mieli pelne rece roboty, bo znaki zapytania pienily sie to tu, to tam. Nikogo jednak nie zdolano zlapac na goracym uczynku. Na samej fasadzie urzedu okregowego kluly w oczy przynajmniej ze cztery, w tym jeden pod nieszczesliwie uszkodzonym godlem, wyszczerzony szyderczo. Pod siodemka widnialy dwa, wiekszy i mniejszy, zlaczone w jedna, jawnie obsceniczna figure. Dzieci z sierocinca, ktore wszedzie wtykaly nosy, wolalyby pewnie napisac jasno i wprost, ze oto, na przyklad, pod siodmym numerem panna z kawalerem. Ale to za duzo liter. Znak zapytania latwiej nagryzmolic w pospiechu, gdy nogi gotowe sa w kazdej chwili rzucic sie do ucieczki. Wystawiony na widok publiczny, od razu nabierze wspolnej tresci, aluzyjnej w najogolniejszym sensie. Gwardzisci biegali z miejsca na miejsce, od stop do glow usmarowani kreda, poki ostatni pytajnik nie zniknal. Poki wszystkie kamienice stojace przy placu nie pokryly sie w przyziemiu wysypka wiele mowiacych plam, ktore nikomu nie dadza juz zapomniec, ze wszystko tu mozna postawic pod znakiem zapytania.

Tymczasem dzieci z sierocinca byly juz zajete czym innym. Korzystajac z okazji, grasowaly na niedopilnowanych podworkach, gdy dozorcy strzegli frontowych fasad. Po troje, po czworo, pospiesznie rozsypywaly zawartosc smietnikow. Brodzac w niej po kolana, szukaly resztek jedzenia. Wyciagaly kuchenne

Вы читаете Skaza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату