Reszta byla naprawde latwa.
Nastepni dwaj zaatakowali w tej samej chwili i Reacher rozlozyl jednego, walac go bykiem w twarz, a drugiego lokciem w szczeke. Obaj upadli i nie ruszali sie. Bylo po wszystkim, poniewaz pozostali dwaj uciekli. Dwaj ostatni zawsze uciekaja. Dziewczyna o imieniu Sandy pobiegla za nimi. Niezbyt szybko. Nie pozwalaly jej na to obcisle spodnie i buty na wysokich obcasach. Jednak Reacher pozwolil jej uciec. Odwrocil sie i kopnal kazdego z jej trzech braci w zebra. Sprawdzil, czy oddychaja. Przejrzal zawartosc ich kieszeni. Znalazl portfele. Obejrzal prawa jazdy. Potem zostawil je, wstal i odwrocil sie, poniewaz uslyszal podjezdzajacy samochod.
Przy krawezniku zatrzymala sie taksowka. Wysiadla z niej Helen Rodin.
Rzucila banknot kierowcy, ktory pospiesznie odjechal, demonstracyjnie patrzac prosto przed siebie. Helen Rodin stanela na chodniku i wytrzeszczyla oczy. Reacher byl dziesiec stop od niej, wraz z trzema neonowymi cieniami i trzema nieruchomymi cialami.
– Co sie tu dzieje, do diabla? – zapytala.
– Ty mi powiedz – odparl. – Ty tu mieszkasz. Znasz tych palantow.
– Co to ma znaczyc? Co sie stalo?
– Chodzmy – zaproponowal.
Poszli na poludnie szybkim krokiem, a na rogu skrecili na wschod. I znow na poludnie. Potem troche zwolnili.
– Masz zakrwawiona koszule – zauwazyla Helen Rodin.
– To nie moja krew – odrzekl Reacher.
– Co sie tam stalo?
– Siedzialem w barze, ogladajac mecz. Pilnujac swojego nosa. Nagle jakas nieletnia rudowlosa cizia zaczela sie do mnie przystawiac. Nie reagowalem, ale udalo jej sie znalezc powod, zeby mnie spoliczkowac. Wtedy rzucilo sie na mnie pieciu facetow. Powiedziala, ze to jej bracia. Wyszlismy na zewnatrz.
– Pieciu?
– Dwaj uciekli.
– Po tym, jak pobiles pierwszych trzech?
– W obronie wlasnej. To wszystko. Uzylem minimum sily.
– Spoliczkowala cie?
– Uderzyla mnie w twarz.
– Co jej powiedziales?
– Niewazne, co jej powiedzialem. To bylo ukartowane. Dlatego pytam cie, czy tak bawia sie tutejsi? Zaczepiajac obcych w barze?
– Musze sie napic – powiedziala Helen Rodin. – Przyjechalam, zeby napic sie z toba drinka.
Reacher przystanal.
– No to wracajmy tam.
– Nie mozemy tam wrocic. Mogli wezwac policje. Zostawiles trzech nieprzytomnych na chodniku.
Obejrzal sie przez ramie.
– No to chodzmy do mojego hotelu – rzekl. – Moze
maja tam jakis bar.
Poszli razem w milczeniu ciemnymi i cichymi ulicami, cztery przecznice na poludnie. Omineli plac od wschodu i przeszli obok budynku sadu. Reacher spojrzal na gmach.
– Jak sie udala kolacja? – zapytal.
– Ojciec probowal cos ze mnie wyciagnac. Nadal sadzi, ze jestes moim swiadkiem.
– Wyjasnilas mu, ze nie?
– Nie moge mu powiedziec. Twoje informacje sa zastrzezone. Dzieki Bogu.
– Chcesz, zeby sie denerwowal.
– On sie nie denerwuje. Jest calkowicie pewien wygranej.
– Ma racje.
– Zatem jutro wyjezdzasz?
– Mozesz byc tego pewna. To dziwne miasto.
– Jakas dziewczyna przystawia sie do ciebie, czy to zaraz musi byc spisek?
Reacher nie odpowiedzial.
– Takie rzeczy sie zdarzaja – ciagnela. – No nie? Bar,
obcy facet, sam w miescie, dlaczego jakas dziewczyna nie mialaby sie zainteresowac? No wiesz, nie jestes odrazajacy. Reacher szedl, nie odzywajac sie.
– Co jej powiedziales, ze cie spoliczkowala?
– Nie okazywalem zainteresowania, ona nie rezygnowala, zapytalem, czy jest dziwka. Mniej wiecej.
– Dziwka? Za cos takiego w Indianie mozesz zostac spoliczkowany. A jej braciom moze sie to nie podobac.
– To bylo ukartowane, Helen. Badzmy realistami. Milo z twojej strony, ze tak mowisz, ale nie jestem facetem, za ktorym uganiaja sie kobiety. Wiem o tym, jasne? Tak wiec to byla zasadzka.
– Zadna kobieta jeszcze sie za toba nie uganiala?
– Ona usmiechnela sie triumfalnie. Jakby znalazla okazje, zeby mnie wrobic. Jakby cos jej sie udalo.
Helen Rodin nic nie powiedziala.
– A ci faceci nie byli jej bracmi – dodal Reacher. – Wszyscy byli mniej wiecej w tym samym wieku, a w ich prawach jazdy widnialy rozne nazwiska.
– Och!
– Tak wiec to zostalo zaaranzowane. I to jest dziwne. Cos takiego robi sie tylko z dwoch powodow. Dla zabawy lub dla pieniedzy. Gosc w barze moze miec kilka dolarow, ale niewiele. Tak wiec zrobili to dla zabawy. A to jest dziwne. Podwojnie dziwne, bo dlaczego wybrali akurat mnie? Musieli zdawac sobie sprawe z tego, ze moge im dokopac.
– Bylo ich pieciu. Pieciu facetow nie moglo sie spodziewac, ze jeden gosc skopie im tylki. Szczegolnie w Indianie.
– Moze bylem jedynym obcym w barze.
Popatrzyla przed siebie.
– Zatrzymales sie w Metropole Palace?
Skinal glowa.
– Ja i kilka innych osob.
– Przeciez dzwonilam tam i uslyszalam, ze cie tam nie ma. Obdzwonilam wszystkie hotele, kiedy szukalam cie po poludniu.
– W hotelach podaje przybrane nazwiska.
– Dlaczego?
– Po prostu zly nawyk. Juz ci mowilem. To odruchowe.
Razem weszli po frontowych schodach i przez grube mosiezne drzwi. Pomimo wczesnej pory w hotelu panowala cisza. W holu nie bylo nikogo. W jednej z bocznych sal miescil sie bar. Byl pusty, tylko senny barman opieral sie o kase.
– Piwo – powiedziala Helen Rodin.
– Dwa – dorzucil Reacher.
Zajeli stolik przy zaslonietym oknie, a barman przyniosl im dwie butelki piwa, dwie serwetki, dwie oszronione szklanki i miseczke z orzechami. Reacher podpisal rachunek i podal numer swojego pokoju.
Helen Rodin usmiechnela sie.
– Zatem za kogo biora cie w Metropole?
– Za Jimmy'ego Reese'a – odparl Reacher.
– Kto to taki?