Emerson skinal glowa.

– Sam naszkicuje panu obraz sytuacji – rzekl. – Potem

kierownik zespolu kryminalistykow poda panu szczegoly. Moze

pan ogladac wszystko, co pan chce, i pytac o wszystko.

Reacher sie usmiechnal. Sam byl policjantem przez trzynascie dlugich lat trudnej sluzby, wiec znal ten jezyk i wszystkie jego niuanse. Znal ten ton. Sposob, w jaki mowil Emerson, cos mu powiedzial. Na przyklad, ze pomimo nieprzyjaznego przyjecia ten facet w duchu jest zadowolony, widzac tu krytyka. Poniewaz jest absolutnie przekonany, ze sprawa jest pewna jak w banku.

– Znal pan Jamesa Barra bardzo dobrze, mam racje? -

zapytal Emerson.

– A pan? – odparowal Reacher.

Emerson przeczaco pokrecil glowa.

– Nigdy go nie spotkalem. Nie bylo zadnych znakow

ostrzegawczych.

– Mial pozwolenie na bron?

Emerson skinal glowa.

– Byla zarejestrowana i nieprzerabiana. Wszystkie egzemplarze.

– Polowal?

Emerson ponownie zaprzeczyl.

– Nie byl czlonkiem NRA * i nie nalezal do zadnego klubu strzeleckiego. Nigdy nie widziano go na wzgorzach. Nigdy nie mial zadnych klopotow z prawem. Po prostu zwyczajny spokojny obywatel. Nawet bardzo spokojny. Zadnych sygnalow ostrzegawczych.

– Spotykal sie pan juz z takimi przypadkami?

* National Rifle Association – Krajowe Stowarzyszenie Posiadaczy Broni Palnej

– Zbyt czesto. Jesli liczyc Dystrykt Kolumbii, to Indiana zajmuje szesnaste miejsce na piecdziesiat jeden mozliwych pod wzgledem liczby zabojstw. Plasuje sie wyzej niz Nowy Jork i Kalifornia. To miasto nie jest najgorsze w tym stanie, ale tez nie najlepsze. Tak widzielismy tu juz wszystko. Czasem sa sygnaly ostrzegawcze, a czasem nie, ale tak czy inaczej wiemy, co robimy.

– Rozmawialem z Alexem Rodinem – powiedzial Reacher. – Jest pod wrazeniem.

– Powinien byc. Dobrze sie spisalismy. Panski stary kumpel zostal posadzony szesc godzin po tym, jak oddal pierwszy strzal. Podrecznikowy przypadek, od poczatku do konca.

– Zadnych watpliwosci?

– Ujmijmy to tak. Napisalem raport w sobote rano i od tej pory juz niewiele myslalem o tej sprawie. Jest zamknieta. W najlepszym stylu, jaki widzialem, a widzialem ich wiele.

– Zatem czy przegladanie zebranych dowodow ma jakis sens?

– Na pewno ma. Moj kierownik sekcji kryminalistycznej az piszczy, zeby sie popisac. To porzadny facet i zasluguje na chwile chwaly.

***

Emerson zaprowadzil Reachera do laboratorium i przedstawil go jako analityka, a nie przyjaciela Jamesa Barra, co troche poprawilo atmosfere. Potem go tam zostawil. Kierownikiem sekcji kryminalistycznej byl powazny czterdziestoletni mezczyzna, ktory nazywal sie Bellantonio. To nazwisko niezbyt do niego pasowalo. Byl wysoki, ciemnoskory, chudy i zgarbiony. Wygladal jak przedsiebiorca pogrzebowy. Podejrzewal, ze James Barr przyzna sie do winy. Uwazal, ze nie bedzie mial swojego dnia w sadzie. To bylo oczywiste. Ulozyl zebrane dowody w logicznym szeregu na dlugich stolach w zamknietej czesci podziemnego policyjnego parkingu, zeby pokazac gosciom to, czego nigdy nie pokaze sadowi.

Stoly byly biale, wygladaly jak wypozyczone z bufetu i staly wzdluz wszystkich scian pomieszczenia, tworzac kwadrat. Nad

stolikami wisialy korkowe tablice z setkami przypietych do nich zadrukowanych kartek. Kazda kartka byla umieszczona w plastikowej koszulce i zawierala opis lezacego pod nia przedmiotu. W samym srodku kwadratu stal bezowy dodge caravan Jamesa Barra. Pomieszczenie bylo czyste i jasno oswietlone jarzeniowkami, a samochod wygladal tu zwaliscie i obco. Byl stary, brudny, smierdzial benzyna, olejem i guma. Przesuwane tylne drzwi byly otwarte i Bellantonio przymocowal w srodku lampke oswietlajaca dywanik.

– Ladnie to wszystko wyglada – pochwalil Reacher.

– Najlepsza dokumentacja miejsca zbrodni, jaka zdarzylo mi sie opracowac – rzekl Bellantonio.

– Prosze mnie oprowadzic.

Bellantonio zaczal od styropianowego slupka. Ten stal na arkuszu pergaminu, wygladajac niezgrabnie, dziwnie i jakby nie na swoim miejscu, Reacher dostrzegl na nim proszek daktyloskopijny i przeczytal notatke. Barr dotykal tego slupka, nie bylo co do tego watpliwosci. Zacisnal na nim prawa dlon, tuz przy wierzcholku, gdzie slupek byl najcienszy. Kilkakrotnie. Zostawil odciski palcow i dloni. Zidentyfikowano je z latwoscia. Bylo wiecej punktow zgodnosci, niz domagalby sie jakikolwiek sad.

To samo dotyczylo cwiercdolarowki z parkometru i luski karabinowej. Bellantonio pokazal Reacherowi laserowe wydruki zdjec z kamery na parkingu, ukazujace dodge'a wjezdzajacego tuz przed strzelanina i odjezdzajacego zaraz po niej. Pokazal mu wnetrze samochodu, wlokna z dywanika zebrane na surowym betonie, psia siersc, nitki z dzinsow i prochowca. Pokazal prostokatny chodnik zabrany z domu Barra i pasujace do niego nitki, ktore znaleziono na miejscu zbrodni. Pokazal buty i to, w jaki sposob kauczukowe podeszwy zbieraja kurz. Pokazal, jak malenkie okruchy gumy znalezione w budynku pasuja do swiezych otarc na czubkach butow. Pokazal cementowy pyl znaleziony w domu Barra, zebrany w jego piwnicy, kuchni, salonie i sypialni. Na koniec zaprezentowal probke porownawcza zebrana na parkingu i raport laboratorium dowodzacy, ze to ten sam pyl.

Reacher przejrzal zapis zgloszen pod 911 i rozmow radiowych pomiedzy radiowozami. Pozniej przeczytal protokol z miejsca zbrodni. Wstepne czynnosci umundurowanych policjantow, kryminalistyczne badania wykonane przez ludzi Bellantonia, natchniony pomysl Emersona, zeby sprawdzic parkometr. Pozniej przeczytal protokol aresztowania. Ten byl wydrukowany i przyczepiony do korkowej tablicy jak wszystkie inne kartki. Taktyka SWAT, spiacy podejrzany, identyfikacja na podstawie prawa jazdy wyjetego z kieszeni spodni. Ogledziny wykonane przez sanitariuszy. Schwytanie psa przez policjantow z sekcji K9. Ubrania w szafie. Buty. Bron w piwnicy. Przeczytal zeznania swiadkow. Komandos z biura werbunkowego slyszal szesc strzalow. Operator telefonii komorkowej dostarczyl zapis rozmowy. Dolaczono do niego wykres. Szare widmo dzwiekowe z szescioma ostrymi sygnalami. Od lewej do prawej, ukladaly sie we wzor zgodny z tym, co powiedziala Helen Rodin. Pierwszy, drugi-trzeci, pauza, czwarty-piaty-szosty. Pionowa os wykresu reprezentowala natezenie. Strzaly byly ciche, ale wyraznie widoczne w widmie. Szesc strzalow w niecale cztery sekundy. Cztery sekundy, ktore zmienily to miasto. Przynajmniej na jakis czas.

Reacher spojrzal na karabin. Ten byl w szczelnie zamknietym plastikowym worku. Przeczytal przypiety nad nim raport. Spring-field Ml A super match, magazynek na dziesiec pociskow, w ktorym pozostaly jeszcze cztery naboje. Wszedzie odciski palcow Barra. Zadrapania na lozu pasujace do odpryskow lakieru znalezionych na miejscu zbrodni. Nietknieta kula wyjeta z fontanny. Raport laboratorium balistycznego, zgodnie z ktorym kula zostala wystrzelona z tej lufy. Drugi raport, identyfikujacy slad wyrzutnika na lusce. Murowana sprawa. Stuprocentowa.

– W porzadku, wystarczy – rzekl Reacher.

– Sa dobre, prawda? – spytal Bellantonio.

– Najlepsze, jakie widzialem – przyznal Reacher.

– Lepsze niz stu swiadkow.

Reacher usmiechnal sie. Kryminalistycy uwielbiaja tak mowic.

– Czy jest cos, co sie panu nie podoba? – zapytal.

Вы читаете Jednym strzalem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату