granow kazdy. Nie mialy wkleslych czubkow, zakazanych przez konwencje genewska. Takich kul uzywali amerykanscy strzelcy wyborowi w piechocie i marynarce. Gdyby Barr uzyl zwyklego karabinu, pistoletu maszynowego lub broni krotkiej, Reacher by go nie dopadl. Oprocz karabinow snajperskich we wszystkich pozostalych rodzajach broni palnej uzywa sie standardowej amunicji NATO, co o wiele za bardzo rozszerzaloby obszar poszukiwan, poniewaz wtedy w Kuwejcie stacjonowaly chyba wszystkie oddzialy NATO. Jednak Barr chcial posluzyc sie swoja snajperska bronia, tylko ten jeden raz, ale nie na strzelnicy. W rezultacie te cztery kule po trzynascie centow kazda pozwolily go schwytac.
Byla to jednak trudna, bardzo trudna sprawa. Moze najtrudniejsza w karierze Reachera. Musial uzyc logiki, dedukcji, intuicji, a w koncu eliminacji. Grzebal w papierach i szukal w terenie. W koncu wpadl na slad Jamesa Barra, czlowieka, ktory wreszcie zobaczyl czerwona mgielke i dziwnie nie przejmowal sie swoim aresztowaniem.
Przyznal sie do winy.
Zrobil to dobrowolnie, szybko i wyczerpujaco. Reacher nawet go nie przyciskal. Barr chetnie opowiedzial o wszystkim. Potem zaczal dopytywac sie o przebieg sledztwa, najwyrazniej zafascynowany szczegolami. Najwidoczniej nie spodziewal sie, ze zostanie aresztowany. Nigdy w zyciu. Byl jednoczesnie zly i pelen podziwu. Nawet okazywal Reacherowi wspolczucie, gdy w koncu zwolniono go z obawy przed politycznymi reper-
kusjami. Jakby bylo mu przykro, ze wysilki Reachera spelzly na niczym.
Czternascie lat pozniej nie przyznal sie do winy.
I byla jeszcze jedna roznica miedzy tym a poprzednim razem Tyle ze Reacher nie potrafil jej uchwycic. Mialo to cos wspolnego z tym, jak goraco bylo w Kuwejcie.
Grigor Linsky wyjal telefon komorkowy i zadzwonil do Zeka. Ten byl czlowiekiem, dla ktorego pracowal. Nie jakis tam Zek. Ten Zek.
– Adwokat wrocila do swojego biura – powiedzial Linsky. – Reacher poszedl na wschod First Street. Trzymalem sie
z daleka i nie sledzilem go. Jednak nie skierowal sie na dworzec
autobusowy. Tak wiec mozemy zalozyc, ze nadal przebywa
w miescie. Podejrzewam, ze zatrzymal sie w Metropole Palace.
W kierunku, w ktorym poszedl, nie ma innego hotelu.
Zek nic nie powiedzial.
– Czy powinnismy cos z tym zrobic? – zapytal Linsky.
– Na jak dlugo przyjechal?
– To zalezy. Najwyrazniej przyjechal pomoc.
Zek znow nic nie powiedzial.
– Czy powinnismy cos z tym zrobic? – ponownie spytal
Linsky.
W komorce slychac bylo tylko szum zaklocen i oddech starego czlowieka.
– Moze powinnismy odwrocic jego uwage – rzekl Zek. -
Albo go zniechecic. Powiedziano mi, ze byl zolnierzem. Tak
wiec zapewne bedzie postepowal w przewidywalny sposob.
Jesli zatrzymal sie w Metropole, nie zostanie tam na noc. Nie
tam. Tam nie ma zadnych rozrywek dla zolnierza. Wybierze
sie gdzies. Zapewne sam. Moze mu sie cos przytrafic. Uzyj wyobrazni. Opracuj dobry scenariusz. Nie posylaj wlasnych ludzi. I niech to wyglada na przypadek.
– Obrazenia?
– Co najmniej kilka zlaman. Moze obrazenia glowy. Moze skonczy na intensywnej terapii obok swojego przyjaciela, Jamesa Barra.
– A co z ta pania adwokat?
– Zostaw ja w spokoju. Na razie. Pozniej otworzymy te puszke z robakami. Jesli bedzie trzeba.
Helen Rodin spedzila godzine za biurkiem. Odebrala trzy telefony. Pierwszy byl od Franklina. Wycofywal sie.
– Przykro mi, ale to przegrana sprawa – powiedzial. – A ja musze pilnowac interesu. Nie moge dluzej zajmowac sie nia za darmo.
– Nikt nie lubi beznadziejnych spraw – odparla dyplomatycznie Helen. Jeszcze bedzie potrzebowala jego uslug. Nie bylo sensu go naciskac.
– Tym bardziej beznadziejnych spraw pro publico bono
– Jesli zdobede fundusze, wrocisz na poklad?
– Jasne – odparl. – Wystarczy, ze zadzwonisz.
Zakonczyli rozmowe, uprzejmie i z szacunkiem, bez uszczerbku dla wzajemnych stosunkow. Nastepny telefon odebrala dziesiec minut pozniej. Dzwonil ojciec, ktory sprawial wrazenie zatroskanego.
– Wiesz, ze nie powinnas byla brac tej sprawy – powiedzial.
– Raczej nie ma ich zbyt wiele do wyboru.
– Czasem porazka moze byc zwyciestwem, jesli rozumiesz, co chce przez to powiedziec.
– A zwyciestwo moze byc zwyciestwem.
– Nie, zwyciestwo to porazka. Musisz to zrozumiec.
– Czy ty kiedys z rozmyslem przegrales sprawe?
Ojciec nie odpowiedzial. Zamiast tego zaczal ja sondowac.
– Czy Jack Reacher cie znalazl? – spytal, co oznaczalo: Czy powinienem sie niepokoic?
– Owszem – odparla lekkim tonem.
– Byl interesujacy?
Co mialo oznaczac: Czy powinienem sie bardzo niepokoic?
– Powiedzial cos, co naprawde dalo mi do myslenia.
– Coz, moze powinnismy to przedyskutowac?
Co oznaczalo: Prosze, powiedz mi.
– Jestem pewna, ze wkrotce to zrobimy. W odpowiednim
czasie.
Jeszcze przez chwila rozmawiali o niczym i umowili sie na obiad. Sprobowal jeszcze raz: Prosze, powiedz. Nie zrobila tego. Skonczyli rozmowe. Helen usmiechnela sie. Nie oklamala go. Nawet nie blefowala. Mimo to miala wrazenie, ze dobrze jej poszlo. Prawo to gra i jak kazda gra ma swoja psychologie.
Trzeci telefon byl od Rosemary Barr, ze szpitala.
– James sie budzi – oznajmila. – Wykaszlal rurke intubacyjna. Odzyskuje przytomnosc.
– Mowi cos?
– Lekarze twierdza, ze moze jutro.
– Bedzie cos pamietal?
– Lekarze mowia, ze niewykluczone.