Yanni wsiadla na drugim. Przez moment zastanawial sie, czy ona spedza cale dnie w windzie w nadziei, ze ktos ja rozpozna. Liczac, ze ktos poprosi ja o autograf. Zignorowal ja. Wysiadl z nia na parterze i poszedl do drzwi.

Przez chwile stal na placu, namyslajac sie. Stan zdrowia Jamesa Barra komplikowal sytuacje. Reacher nie chcial tkwic

tutaj, dopoki facet sie nie ocknie. To moze potrwac kilka tygodni, jesli w ogole nastapi. Reacher nie byl czlowiekiem lubiacym siedziec w jednym miejscu. Lubil byc w ruchu. Dwa dni w jednym miejscu to gorna granica. Jednak nie mial wielkiego wyboru. Nie mogl niczego zasugerowac Alexowi Rodinowi. Nie mogl zostawic mu numeru telefonu na wszelki wypadek. Po pierwsze, nie mial telefonu. Po drugie, czlowiek tak pedantyczny i ostrozny jak Alex Rodin zaniepokoilby sie kazda sugestia i zaczal ja sprawdzac. Z latwoscia odkrylby zwiazek z Pentagonem. Reacher przeciez zapytal, czy uzyskala jego nazwisko z Pentagonu. To byl glupi blad. Alex Rodin moglby dodac dwa do dwoch. Dojsc do wniosku, ze cos w tym jest i odpowiedz mozna znalezc w Pentagonie. Oczywiscie napotkalby mur milczenia. Tylko ze Rodin nie lubil murow na swej drodze. Zwrocilby sie do mediow. Zapewne do Ann Yanni. Ona ochoczo rzucilaby sie na nastepna sensacje. A Rodin zaczalby sie obawiac przegranej i po prostu musialby poznac prawde. Nie zrezygnowalby.

A Reacher nie chcial, zeby wszystko wyszlo na jaw. Przynajmniej dopoki nie jest to absolutnie konieczne. Weterani wojny w Zatoce i tak wiele przecierpieli, pozatruwani toksycznymi substancjami i uranem. Jedyne, co im pozostalo, to zaszczyt udzialu w zwyczajnej, czystej wojnie. Nie zaslugiwali na to, aby ich laczono z takimi jak Barr i jego ofiary. Ludzie powiedzieliby: „O rany, oni wszyscy tak robili”. A Reacher wiedzial, ze to nieprawda. Sluzyli tam dobrzy zolnierze. Dlatego nie chcial ujawniac tej historii, dopoki nie jest to absolutnie konieczne i tylko jesli sam uzna, ze tak trzeba.

Dlatego nic nie nalezy sugerowac Alexowi Rodinowi. Ani dzwonic na wszelki wypadek.

Zatem… Wlasciwie co?

Postanowil zostac jeszcze dwadziescia cztery godziny. Moze w tym czasie lekarze beda w stanie podac dokladniejsze rokowania. Pewnie porozmawia z Emersonem i zapozna sie z dowodami. A wtedy przypuszczalnie bedzie mogl spokojnie pozostawic sprawe w rekach Rodina jako sadowniczy samograj. A gdyby w jakiejs odleglej przyszlosci znow pojawily sie

problemy, przeczyta o nich w gazecie na jakiejs plazy lub w barze, po czym znowu tu wroci.

Mial wiec spedzic dwadziescia cztery godziny w prowincjonalnym miasteczku.

Postanowil sprawdzic, czy jest tu rzeka.

***

Byla. Szeroka, o leniwym nurcie, plynaca z zachodu na wschod przez poludniowa czesc miasta. Domyslil sie, ze to jakis doplyw Ohio. Jej polnocny brzeg byl wyrownany i wzmocniony poteznymi kamiennymi blokami na odcinku okolo trzystu jardow. Kazdy z tych glazow wazyl okolo piecdziesieciu ton. Byly idealnie ociosane i dobrze dopasowane. Tworzyly oslone. Nabrzeze. Osadzono w nich grube zelazne grzyby pacholkow do mocowania cum. Nabrzeze z kamiennych blokow wznosilo sie trzydziesci stop nad poziomem wody. Wzdluz niego staly drewniane wiaty, otwarte od strony rzeki i ulicy. Ulica byla brukowana. Przed stu laty cumowaly tu wielkie barki. Tlumy ludzi uwijaly sie przy ich rozladunku. Wozy z loskotem przejezdzaly po bruku. Teraz bylo tu pusto. W glebokiej ciszy slychac bylo tylko szum wody. Rdza porastala zelazne grzyby pacholkow, a kepy wodorostow sterczaly miedzy kamiennymi glazami.

Na niektorych szopach pozostaly wyblakle napisy. Suszone owoce McGinty'ego. Centrala Nasienna Allentown. Hurtownia Parkera. Reacher przeszedl cale trzystujardowe nabrzeze, ogladajac te magazyny. Wciaz staly, mocne i solidne. Przygotowane do remontu, domyslil sie. Miasto, ktore stawia fontanne na miejskim placu, odnowi takze nabrzeze. To nieuniknione. W calym miescie trwaly prace budowlane. Miasto rozrosnie sie na poludnie. Dadza komus ulgi podatkowe, zeby otworzyl kawiarnie nad rzeka. Albo bar. Moze z muzyka na zywo, od czwartku do soboty. Moze z malym muzeum tutejszego rzecznego handlu.

Odwrocil sie, zeby odejsc, i stanal oko w oko z Helen Rodin.

– Nie jest pana az tak trudno znalezc – powiedziala.

– Najwyrazniej – odparl.

– Turysci zawsze przychodza do dokow. Miala w reku dyplomatke.

– Moge postawic panu lunch?

***

Poprowadzila go z powrotem na polnoc, na skraj dawnej dzielnicy nedzy. Tutaj na odcinku jednego kwartalu miasto zmienialo sie ze starego i podupadlego w nowe i odrestaurowane. W miejscu familijnych sklepikow, z wystawami eksponujacymi worki do odkurzaczy i weze do zmywarek, pojawialy sie nowe butiki z sukienkami za sto dolarow. A takze kafejki z kawa po cztery dolary, sklepy z butami i wyrobami z tytanu. Przeszli obok kilku z nich, a potem Helen Rodin wprowadzila go do jadlodajni. Widywal juz tego rodzaju lokale. Zazwyczaj ich unikal. Biale sciany, troche odslonietych cegiel, blyszczace chromem stoliki i krzesla, przedziwne salatki. Przypadkowy dobor skladnikow nazywany inwencja.

Zaprowadzila go do stolika w kacie. Tryskajaca energia dziewczyna przyniosla jadlospis. Helen Rodin zamowila cos z pomaranczami, wloskimi orzechami i serem gorgonzola. Oraz filizanke ziolowej herbaty. Reacher zrezygnowal ze studiowania menu i zamowil to samo, tylko z kawa, zwykla, czarna.

– To moj ulubiony lokal – oznajmila Helen.

Skinal glowa. Wierzyl jej. Wygladala tu jak w domu. Rozpuszczone dlugie wlosy, czarny stroj. Mlodzienczy entuzjazm. On byl starszy, z innych czasow i innego swiata.

– Chcialabym, zeby mi pan cos wyjasnil – powiedziala.

Pochylila sie i otworzyla teczke. Wyjela ten stary magnetofon

kasetowy. Ostroznie postawila go na stoliku. Nacisnela klawisz odtwarzania. Reacher uslyszal glos pierwszego adwokata Jamesa Barra, mowiacy: Nie ma sensu zaprzeczac. A potem glos Barra, mowiacego: Sprowadzcie mi Jacka Reachera.

– Juz mi to pani puszczala – przypomnial.

– Dlaczego tak powiedzial? – zapytala Helen.

– To wlasnie mam pani wyjasnic?

Kiwnela glowa.

– Nie potrafie.

– Logicznie rzecz biorac, jest pan ostatnia osoba, z ktora chcialby sie widziec.

– Racja.

– Czy mogl miec jakies watpliwosci co do panskich emocji? Przed czternastoma laty?

– Nie sadze. Wyrazilem sie wystarczajaco jasno.

– Dlaczego wiec prosil teraz, zeby pana sprowadzic?

Reacher nie odpowiedzial. Kelnerka przyniosla posilek i zaczeli jesc. Pomarancze, orzechy wloskie, ser gorgonzola, rozmaite liscie i warzywa oraz winny sos z jezyn. Calkiem niezle. A kawa byla w porzadku.

– Chce przesluchac cala tasme.

Odlozyla widelec i wcisnela klawisz powrotnego przewijania. Trzymala reke jak pianistka, kazdy palec na innym klawiszu. Miala dlugie palce. Nie nosila pierscionkow. Umalowane paznokcie, rowno przyciete. Nacisnela klawisz odtwarzania i podniosla widelec. Reacher przez chwile nie slyszal zadnego dzwieku, dopoki nie skonczyla sie tasma rozbiegowa. Potem uslyszal wiezienne odglosy. Echa, brzek metalu w oddali. Ludzki oddech. Odglos otwierania drzwi i siadania na krzesle. Nie bylo chrobotu przesuwania. Wiezienne krzeslo, przysrubowane do podlogi. Adwokat zaczal mowic. Byl stary i znudzony. Nie mial ochoty tam byc. Wiedzial, ze Barr jest winny. Przez chwile wyglaszal komunaly. Zirytowal sie milczeniem Barra. Potem rzekl ze zniecheceniem: Nie pomoge panu, jesli pan sam nie chce sobie pomoc. Zapadla bardzo dluga cisza, a pozniej znow rozlegl sie glos Barra, poruszonego, mowiacego prosto

Вы читаете Jednym strzalem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату