+ uniżenie się = duma obywatelska).
Wyciekali z sali. Unosili – pięciokopiejkową pieczęć spoliczkowania. Każdy ją widział – ale tylko u innych.
Byli zadowoleni.
Poczucie własności
Paramonow miał kozła. Właściwie to Paramonow kozłów ścierpieć nie mógł, ponieważ śmierdzą capem. Ale o tego kozła to troszczył się i pielęgnował, i nazywał go Paramoszą. Prawdę mówiąc, charakter Paramosza miał wredny i zżerał wszystko, co pozostawiono na wierzchu – łącznie z forsą. I właściwie żadnego pożytku z niego nie było, jak to z kozła... Ale za to był – swój. Własny.
A Feldiakowicz kozła nie miał, i strasznie zazdrościł Paramonowowi.
Gdyby tak nie było, to po co Paramonow trzymałby kozła w swoim mieszkaniu w blokach?
Logika życia
Pewien biały arkusik prześwitywał na różowo, i marzył o wierszach. Nie uwierzycie – ale rzeczywiście na nim wydrukowano wiersz:
Ale najstraszniejsze było to, że komuś ten wiersz się podobał. Inaczej by ich nie wydrukowano.
Jeżeli zaś chodzi o arkusik – zużyto go w zupełnie innych celach.
Zapomnialem!
Pewien mój znajomy zapominał o wszystkim na świecie.
Wychodząc zapominał zgasić światło, zapominał zakręcać kran w kuchni i wyłączać gaz, zapominał numer swojego mieszkania, a kiedy nawet sąsiedzi mu przypominali, i tak nie mógł trafić do domu, ponieważ zapominał wziąć klucze. Zapominał także numery telefonów, zapominał rzeczy w metro i w autobusie, zapominał własne imię i swój adres, zapominał składać życzenia znajomym z okazji ich święta, a nawet zapominał zwyczajnie się przywitać, zapominał nakładać ciepłą czapkę zimą albo zdjąć ją latem... Jednym słowem – o WSZYSTKIM zapominał! Prawdę mówiąc, ja już sam zapomniałem, o czym on zapominał.
Kiedyś zapomniał, że jest człowiekiem, na środku ulicy stanął na czworaka i zaczął ujadać na przechodniów, dopóki nie podeszła do niego pewna przechodząca staruszka z torbą na zakupy na wózeczku, wypełniona paryskimi bułkami jak trzaskami. Popatrzyła, popatrzyła i powiedziała:
– Co za wstyd! Stary facet, a zachowuje się jak szczeniak! – i pogłaskała go po grzbiecie, ale chlebka to i nie dała...
Wtedy przypomniał sobie, że jest człowiekiem, i poszedł do domu. Ale po drodze zapomniał, dokąd ma iść, i zgubił się. Milicja przez trzy dni szukała go po całym mieście i na przedmieściach, i znalazła go tuż przy jego domu, na drzewie, gdzie on ćwierkał i przeskakiwał z gałązki na gałązkę.
A później zapomniał, jak się oddycha i zmarł.
Wczoraj wróciłem do domu, a on siedział na mojej kanapie i uśmiecha się:
– Cześć, a ja do Ciebie – w gości!
– Jak to?! – zdębiałem. – Przecież nie żyjesz!
– Tak? Zapomniałem... – wzruszył ramionami.
Wychowanie
I jeszcze – Ania bardzo lubiła wychowywać Wowę. Bywało i tak, że wezwie go, i od razu zacznie EduKOwać. EduKUje go godzinę, drugą, po drugiej – trzecią, a wtedy nawet i czwartą. Niekiedy nawet do pięciu dochodziło. A więcej – jeszcze Ania nie umiała liczyć – dlatego myliła się, i rozpoczynała jego reEduKOwanie.
A Wowa nigdy nie mógł się zdecydować: dać się EduKOwać, czy re-edukować, i zamiast słuchać Ani, liczył wrony. Do pięciu. A o piątej przychodziła z pracy mama i podawała wszystkim kolację.
Odpowiedniość
Po polu jedzie ciężarówka. Po wybojach. Wiezie żelazną beczkę. Na platformie.
I jeszcze znajduje się tam facet. Leży. Głowę położył na beczce i jedzie. Głowa leży na beczce, a beczka – wprost na gołych deskach. Ale nie skarży się. Jednak dudni.
Beczka jest żelazna. Ale pusta. A głowa też jest – twarda. Ponieważ jest z kości. Na beczce wydrapano słowo. Krótkie. Ale tak naprawdę, nie ma Tego w beczce. A u faceta – jest. Jest u niego flaszka – za pazuchą. I ręce są, i nogi – porozrzucane bezpośrednio na gołych deskach. Oprócz głowy. Głowa – jest na beczce. On ją tam położył. Tak i na beczce leży.
Ale nie cały czas, ponieważ ciężarówka jedzie po wybojach. Dlatego go trzęsie. Trzęsie beczkę, trzęsie głowę, a przy okazji – i wszystko