Dluzszy czas nikt nie smial otworzyc ust. Patrzyli tylko to po sobie nawzajem, to na obraz. Wreszcie po chwili, ktora wydawala sie wiecznoscia, Cesar pokrecil glowa.
– Przyznaje – odezwal sie cicho – ze jestem pelen podziwu.
– Wszyscy jestesmy – dodala Menchu.
Julia odlozyla dokumenty na stol i oparla sie o blat.
– Van Huys dobrze znal Rogera d'Arras – pokazala papiery. – Moze nawet byli zaprzyjaznieni.
– A malujac obraz wyrownal rachunki z zabojca – zawyrokowal Cesar. – Wszystkie elementy pasuja.
Julia podeszla do swojej biblioteczki, czyli duzych regalow zajmujacych dwie sciany. Polki doslownie uginaly sie pod ciezarem bezladnie zgromadzonych tu ksiazek. Z dlonmi pod boki stala chwile przed nimi, by wreszcie wyciagnac gruby ilustrowany tom. Przerzucala szybko kartki, az znalazla to, czego szukala. Wtedy podeszla do sofy, usiadla miedzy Menchu a Cesarem i polozyla otwarta ksiazke –
– Moze to i on – powiedziala Menchu, porownujac rysy rycerza z ksiazki z szachista na obrazie.
– A moze i nie on – odparl Cesar. – Aczkolwiek mozna sie dopatrzyc pewnego podobienstwa. – Zwrocil sie do Julii: – Kiedy powstal ten obraz?
– W tysiac czterysta szescdziesiatym drugim.
Antykwariusz przeliczyl szybko w myslach.
– Czyli dziewiec lat przed Partia szachow. To jest pewne wytlumaczenie. Jezdziec towarzyszacy Diablu jest mlodszy od naszego rycerza.
Julia nic nie odrzekla, tylko przygladala sie uwaznie reprodukcji. Cesar spojrzal na nia zaniepokojony.
– Cos sie stalo?
Dziewczyna powoli krecila glowa, jakby bala sie, ze wszelki gwaltowny ruch sploszy nieufne duchy, ktore z wielkim wysilkiem przywolala.
– Tak – powiedziala tonem czlowieka, ktory stanal wobec niezaprzeczalnej oczywistosci. – To troche za duzo jak na przypadek.
I pokazala palcem fotografie.
– Niczego szczegolnego ja tu nie widze – rzekla Menchu.
– Nic? – Julia usmiechnela sie do siebie. – Popatrz na tarczy rycerza… W sredniowieczu kazdy szlachcic ozdabial ja wlasnym herbem… Cesar, co o tym sadzisz? Co on ma namalowane na tarczy?
Antykwariusz westchnal i przesunal dlonia po czole. Byl tak samo zdumiony jak Julia.
– Szachownice – powiedzial bez namyslu. – Czarne i biale kwadraty – podniosl wzrok na stojacy na sztalugach flamandzki obraz. Glos mu wyraznie zadrzal. – Jak w naszej
Julia wstala, odkladajac otwarta ksiazke na sofe.
– Zaden zbieg okolicznosci nie wchodzi tu w gre. – Wziela silnie powiekszajaca lupe i zblizyla sie do obrazu. – Jezeli rycerz w towarzystwie Diabla, ktorego namalowal van Huys w tysiac czterysta szescdziesiatym drugim, to Roger d'Arras, wowczas mozemy przyjac, ze dziewiec lat pozniej malarz wykorzystal wzor jego herbu jako klucz do obrazu, na ktorym przedstawil jego smierc… Nawet podloga izby, w ktorej umiescil swoich bohaterow, jest poszatkowana na czarne i biale kwadraty. To oraz symboliczny charakter dziela wystarcza jako dowod, ze srodkowym graczem jest tu Roger d'Arras… A cala intryga rozgrywa sie w kontekscie szachow.
Uklekla przed obrazem i przez jakis czas obserwowala przez lupe po kolei wszystkie figury i piony stojace na szachownicy i na stole obok. Przyjrzala sie tez okraglemu, wypuklemu lustru wiszacemu w prawym gornym rogu obrazu, w ktorym w ukosnej perspektywie odbijaly sie szachownica i postacie graczy.
– Cesar…
– Slucham cie, kochanie.
– Ile jest szachow?
– Hm… Fachowa nazwa brzmi “bierki”. Dwa razy po osiem, szesnascie w kazdym kolorze. W sumie trzydziesci dwie, o ile sie nie myle.
Julia liczyla palcem.
– Sa trzydziesci dwie. Mozna je doskonale rozroznic: pionki, krole, koniki… Jedne na planszy, inne poza nia.
– Te na zewnatrz sa juz zbite. – Cesar uklakl obok niej i wskazal jedna z figur spoza szachownicy, te, ktora Ferdynand Ostenburski trzymal w palcach. – Jeden konik zostal zbity, tylko jeden. Bialy konik. Pozostale trzy, jeden bialy i dwa czarne, wciaz znajduja sie na szachownicy. Tak wiec pytanie
– A kto go zbil?
Antykwariusz skrzywil sie.
– Twoje slowa dotycza wlasnie owego
– Nie odpowiedziales mi.
– Nie zawsze umiem sypac cudownymi odpowiedziami z rekawa.
– Kiedys umiales.
– Kiedys potrafilem klamac. – Popatrzyl na nia czule. – Teraz ty doroslas i juz cie tak latwo nie nabiore.
Julia polozyla mu dlon na ramieniu jak przed pietnastu laty, gdy blagala go, zeby wymyslil historie o jakims obrazie albo naczyniu z porcelany. W jej glosie zabrzmialo echo tamtych dzieciecych prosb.
– Musze to wiedziec, Cesar.
– Aukcja jest za dwa miesiace – odezwala sie z tylu Menchu. – Nie mamy duzo czasu.
– Do diabla z aukcja – odparla Julia. Nadal wpatrywala sie w Cesara, jakby ten dzierzyl klucz do zagadki. Antykwariusz znow zaczal wolno wzdychac, otrzepal delikatnie dywan i usiadl, zakladajac rece za kolana. W zamysleniu zmarszczyl czolo i przygryzl rozowy koniuszek jezyka.
– Mamy na poczatek pare wskazowek – rzekl po chwili. – Ale same wskazowki nam nie wystarcza. Trzeba jeszcze wiedziec, jak z nich skorzystac – popatrzyl na namalowane wypukle lustro i odbitych w nim szachistow. –