Arturo Perez-Reverte
Szachownica Flamandzka
Przelozyl: Filip Lobodzinski
I. Tajemnice mistrza van Huysa
Bog graczem rzadzi, ten figure trzyma.
Jaki bog spoza Boga spisek rozpoczyna?
Jorge Luis Borges,
(przel. Krystyna Rodowska)
Zamknieta koperta stanowi zagadke kryjaca wewnatrz kolejne zagadki. Ta koperta byla spora, z ryzowego papieru, a w jej dolnym lewym rogu widniala pieczatka laboratorium. Julia wazyla ja w dloni, szukajac rownoczesnie nozyka do papieru na stole zawalonym pedzlami oraz sloiczkami pelnymi farb i lakierow. Nawet nie przypuszczala, do jakiego stopnia zmieni sie jej zycie po otworzeniu przesylki.
Wlasciwie znala juz jej zawartosc. A scislej mowiac, tak jej sie wydawalo, o czym przekonala sie chwile pozniej. Dlatego moze nie poczula niczego szczegolnego, gdy wyciagala z koperty odbitki fotograficzne i rozkladala je na stole. Rzucila na nie roztargnionym nieco wzrokiem i nagle wstrzymala oddech. Pojela, ze
Nie odrywajac oczu od zdjec, zapalila wyciagnietego ze zmietoszonej paczki papierosa bez filtra. Nie mozna bylo miec najmniejszych watpliwosci, odbitki radiologiczne o wymiarach 30x40 cm mowily same za siebie. Wyraznie bylo widac oryginalna kompozycje pietnastowiecznego flamandzkiego obrazu na drewnie, jego realistyczne szczegoly uwypuklone dzieki zastosowaniu techniki
QUIS NECAVIT EQUITEM.
Julia znala lacine na tyle, ze nie musiala siegac do slownika.
KTO ZABIL RYCERZA?
Bylo to co najmniej zastanawiajace. Zaciagnela sie papierosem trzymanym w prawej dloni, lewa tymczasem poprzesuwala zdjecia na blacie. Ktos, moze sam malarz, umiescil na obrazie cos w rodzaju lamiglowki, ktora nastepnie zakryl warstwa farby. Ewentualnie zrobil to pozniej kto inny. Margines bledu wynosil z grubsza piecset lat. Juz ta mysl wywolala usmiech na twarzy Julii. Podobna niewiadoma potrafila znalezc bez specjalnych trudnosci. Ostatecznie na tym polegal jej zawod.
Pozbierala odbitki i wstala. Szarawe swiatlo wnikajace przez szeroka lukarne w suficie padalo wprost na obraz oparty na sztalugach.
Kto zabil rycerza. Julia spogladala to na odbitke, to na obraz, nie dostrzegajac na nim najmniejszego sladu ukrytego napisu. Badanie z bliska siedmiokrotnie powiekszajaca dwusoczewkowa lupa tez nie posunelo sprawy naprzod. Opuscila wiec zaluzje i w ciemnosci podciagnela ku sztalugom lampe Wooda, emitujaca tak zwane czarne swiatlo. W jego promieniach ultrafioletowych wszystkie materialy, farby i werniksy uzyte przez pierwotnego tworce fluoryzowaly, wszelkie zas poprawki i retusze dokonane pozniej, a wiec po powstaniu obrazu, pozostawaly ciemne badz czarne. Jednak w swietle lampy Wooda caly obraz pokryty byl jednostajnie fluoryzujaca warstwa, takze w czesci kryjacej tajemniczy napis. A to oznaczalo, ze zdanie zostalo zamalowane albo przez samego artyste w trakcie pracy, albo wkrotce po ukonczeniu dziela.
Zgasila lampe i odslonila lukarne. Szare swiatlo jesiennego poranka ponownie zalalo sztalugi z obrazem i cala pracownie, pekajaca w szwach od ksiazek, od regalow z farbami, pedzlami, werniksami, rozpuszczalnikami i narzedziami stolarskimi, od ram i precyzyjnych przyrzadow, od starych rzezb z drewna i brazu, od zastawek i opartych plotnem o sciany obrazow, stojacych na prawdziwym perskim dywanie poplamionym farbami. W kacie, na komodzie w stylu Ludwika XV, stal sprzet hi-fi, kolo ktorego pietrzyly sie plyty: Don Cherry, Mozart, Miles Davis, Satie, Lester Bowie, Michael Hedges, Vivaldi… Lustro weneckie w zloconej oprawie poslalo Julii ze sciany jej wlasne, nieco przycmione odbicie: wlosy przyciete na wysokosci ramion, lekkie slady niewyspania pod duzymi, ciemnymi, jeszcze nie umalowanymi oczyma. Atrakcyjna jak modelka Leonarda – mawial Cesar, gdy widzial jej twarz otoczona zlotem tak jak teraz – atrakcyjna, ma piu bella [1]. I aczkolwiek Cesara nalezalo zaliczyc do znawcow raczej efebow niz madonn, Julia wiedziala, ze jego ocena jest najzupelniej trafna. Sama lubila ogladac sie w tej zloconej oprawie, bo miala wowczas wrazenie, ze znalazla sie po drugiej stronie zaczarowanych drzwi, skad na przekor odleglosci w czasie i przestrzeni powracala niczym ucielesnienie renesansowej urody wloskiej.
Od dziecinstwa kazda mysl o Cesarze wywolywala na jej twarzy usmiech – delikatny, moze nieco porozumiewawczy. Odlozyla odbitki na stol, zdusila niedopalek w ciezkiej popielniczce z brazu sygnowanej przez Beniliurego i zasiadla przy maszynie do pisania: