osobistosciach. Mowiac to, sunal palcem wskazujacym po kartkach starej historii sredniowiecza w poszukiwaniu daty, skupiony i pozornie obojetny wobec laczacej ich niegdys zazylosci, ktora Julia niemal wyczuwala w powietrzu, jakby to byl calun jakiejs zjawy. Moze on ma identyczne wrazenie – pomyslala. – Kto wie, moze ona sama wydaje mu sie juz zbyt odlegla, obojetna?
– Spojrz, tu go masz – odezwal sie nagle i Julia uczepila sie zmyslami tego glosu, jak tonacy chwyta sie kawalka deski, konstatujac z ulga, ze nie jest w stanie robic dwoch rzeczy naraz: wspominac dawnego Alvara i sluchac go w tej chwili. Bez trudu przegnala precz nostalgie, a ukojenie na jej twarzy musialo byc rzeczywiscie ogromne, skoro Alvaro az uniosl brwi ze zdumienia. Zaraz jednak powrocil do trzymanej w reku ksiazki. Julia zerknela na tytul:
– Patrz – Alvaro wskazal jakies nazwisko w tekscie, po czym przesunal palec na zdjecie obrazu, ktore Julia polozyla obok na stole. –
Julia wziela fiszke ze stolu i zanotowala te dane.
– Gdzie lezal Ostenburg?… W Niemczech?
Alvaro potrzasnal glowa i otworzyl atlas historyczny.
– Ostenburg byl ksiestwem, ktore pokrywalo sie mniej wiecej z Rodowingia Karola Wielkiego… Lezal tu, na pograniczu francusko-niemieckim, miedzy Luksemburgiem a Flandria. Przez caly pietnasty i szesnasty wiek ksiazeta ostenburscy usilowali zachowac niezaleznosc, ale najpierw ich domene wchlonela Burgundia, a pozniej Austria cesarza Maksymiliana. Dynastia Altenhoffenow wygasla wlasnie wraz z tym Ferdynandem, ostatnim ksieciem Ostenburga, ktory na obrazie gra w szachy… Jak chcesz, moge zrobic ci odbitki.
– Bede wdzieczna.
– Nie ma sprawy. – Alvaro usiadl wygodnie w fotelu, z szuflady biurka wyjal puszke z tytoniem i przystapil do nabijania fajki. – Rzecz jasna, dama kolo okna, podpisana
– Z milosci? – Julia usmiechnela sie zagadkowo, patrzac na fotografie. Na twarzy Alvara tez pojawil sie nieco wymuszony usmiech.
– Niewiele slubow w tym srodowisku zawierano z milosci… Tym malzenstwem wuj Beatrycze, ksiaze Burgundii Filip Dobry, chcial zawiazac z Ostenburgiem sojusz wymierzony przeciwko Francji, ktora miala apetyt na obydwa ksiestwa – przyjrzal sie zdjeciom i wsunal fajke w zeby. – Ferdynand Ostenburski mial szczescie, bo Beatrycze byla akurat bardzo piekna. Tak przynajmniej podaja
– Jest jeszcze jakas wzmianka?
– I to niejedna. Van Huys osiagnal bardzo wazna pozycje – Alvaro wyciagnal teczke z kartoteki. – Jean Lemaire, w swojej
– I to jak – dziewczyna przegladala swiezo porobione notatki. Po chwili podniosla glowe, odgarnela wlosy z oczu i popatrzyla zaciekawiona na Alvara. – Mozna by pomyslec, zes sie wczesniej przygotowal do wykladu… Jestem normalnie porazona.
Przez twarz profesora przemknal usmiech. Nie smiac spojrzec Julii w oczy, Alvaro wbil wzrok w jedna z lezacych na stole fiszek.
– Na tym polega moja praca – odrzekl ni to w zamysleniu, ni to wymijajaco. Nie wiedzac za bardzo dlaczego, Julia poczula sie skrepowana.
– Czyli ze ciagle jestes w tej swojej pracy swietny… – spogladala na niego przez pare sekund z ciekawoscia, po czym wrocila do notatek. – Mamy sporo wzmianek o autorze i dwoch postaciach… – pochylila sie nad reprodukcja obrazu i polozyla palec na drugim graczu.
– Pozostaje ten.
Alvaro, zajety nabijaniem fajki, przez chwile nie odpowiadal, marszczyl tylko czolo.
– Trudno go precyzyjnie zidentyfikowac – powiedzial wreszcie, wypuszczajac z ust klab dymu. – Napis nie jest szczegolnie klarowny, aczkolwiek mozna tu wysunac pewna hipoteze:
Nie zdajac sobie z tego sprawy, Alvaro popadl w ton dobitny, wrecz mentorski, jak zwykle, gdy rozmowa toczyla sie wokol zagadnien zwiazanych z jego specjalizacja. Dla Julii byla to dosc klopotliwa swiadomosc, bo budzila w niej wspomnienia, odegnane kiedys skrupuly w zwiazku z uczuciem, ktore zagoscilo dawno temu w jej prywatnym czasie, w jej przestrzeni, odcisnelo sie trwale na jej charakterze. Okruchy innego zycia, innej namietnosci, starannie podminowanej i zniszczonej, odeslanej precz jak ksiazka na najwyzsza polke, zeby tam pokryl ja kurz. Namietnosci, ktora jednak ciagle sie odzywala.
Sa sposoby, byla pewna, zeby sie przed tym obronic. Skupic mysli wylacznie na sprawach biezacych. Mowic, domagac sie szczegolow, chocby i niepotrzebnych. Nachylac sie nad stolem, niby po to, zeby porobic nowe notatki. Uwierzyc, ze obok stoi zupelnie inny Alvaro, co w pewnym sensie bylo prawda. Wmowic sobie, ze tamto wydarzylo sie w odleglej epoce, dawno temu i gdzie indziej. Zachowywac sie, czuc, jakby wspomnienia dotyczyly nie ich obydwojga, a innych osob, o ktorych kiedys sie uslyszalo, ale ktorych los byl im calkowicie obojetny.
Wyjsciem z sytuacji moglo byc zapalenie papierosa, czego Julia nie omieszkala zrobic. Tytoniowy dym w plucach przywrocil jej wewnetrzna rownowage, pozwolil nieco zobojetniec. Powolny, mechaniczny rytual palenia