przyniosl jej wyrazne odprezenie. Wreszcie zwrocila sie do Alvara gotowa do dalszej rozmowy.

– Zatem jaka to hipoteza? – glos zabrzmial przekonujaco, co znacznie ja uspokoilo. – Z tego, co widze, jesli Preux nie jest nazwiskiem, moze klucza musimy szukac w skrocie AR.

Alvaro skinal glowa. Spowity fajkowym dymem przewracal kartki innej ksiazki, az trafil na wlasciwe miejsce.

– Spojrz tu. Roger d'Arras, urodzony w 1431, w tym samym roku, kiedy Anglicy spalili Joanne d'Arc w Rouen. Jego rodzina jest spokrewniona z panujacymi we Francji Walezjuszami, sam przyszedl na swiat na zamku Bellesang, polozonym bardzo blisko ksiestwa Ostenburg.

– Czyli to moze chodzic o drugiego gracza?

– Moze. AR. byloby oczywistym skrotem od Arras. A Roger d'Arras, rzecz potwierdzona we wszystkich kronikach z epoki, walczy w wojnie stuletniej u boku krola Francji Karola VII. Widzisz…? Uczestniczy w odbiciu z rak Anglikow Normandii i Gujenny, w 1450 bierze udzial w bitwie pod Formigny, a trzy lata pozniej pod Castillon. Spojrz na rycine. Moze to ktorys z nich, na przyklad ten zolnierz w opuszczonej przylbicy, ktory w ogniu potyczki podaje swojego konia krolowi francuskiemu, pozbawionemu wlasnie wierzchowca, a sam dalej walczy pieszo…

– Zaskakujesz mnie, profesorze – patrzyla, nie kryjac zdziwienia. – Coz za malownicza wizja wojaka w bitwie… Zawsze mowiles, ze wyobraznia to nowotwor na zdrowej tkance prawdy historycznej.

Alvaro wybuchl szczerym smiechem.

– Umowmy sie, ze to moja licentia academica specjalnie dla ciebie. Trudno zapomniec, ze uwielbiasz wychodzic poza suche fakty. Pamietam, ze kiedy obydwoje…

Zamilkl, skonsternowany. Na dzwiek jego slow Julia spochmurniala. Wspomnienia byly tym razem zdecydowanie nie na miejscu. Alvaro widzac to, zaczal sie wycofywac.

– Przepraszam – szepnal.

– Nie szkodzi. – Julia zdusila papierosa w popielniczce, parzac sobie przy tym opuszki palcow. – W gruncie rzeczy to moja wina – popatrzyla na niego pogodniejszym wzrokiem. – I co z naszym wojakiem?

Z widoczna ulga Alvaro zapuscil sie na ten teren. Roger d'Arras, wyjasnial, to nie byle wojak, mial duzo wiecej przymiotow. Byl na przyklad zwierciadlem cnot rycerskich. Wzorcem sredniowiecznego szlachcica. W wolnych chwilach poeta i muzykiem. Bardzo cenionym na dworze swych kuzynow Walezjuszy. Tak wiec Preux pasowaloby tu jak ulal.

– A jakies zwiazki z szachami?

– Zrodla milcza na ten temat.

Podniecona opowiescia Julia robila kolejne notatki. Nagle przerwala i spojrzala na Alyara.

– Jednego nie rozumiem – rzekla, przygryzajac koniec dlugopisu – co w takim razie robi Roger d'Arras na obrazie van Huysa, w dodatku grajac w szachy z ksieciem Ostenburga?

Wyraznie zaklopotany Alvaro poruszyl sie w fotelu, jakby targniety nagla watpliwoscia. Ssal fajke, wpatrywal sie w sciane za plecami Julii i najwidoczniej toczyl jakas walke wewnetrzna. W koncu rozchylil usta w niesmialym usmiechu.

– Nie mam pojecia, co on tam robi poza tym, ze gra w szachy. – Uniosl dlonie, dajac do zrozumienia, ze tu jego wiedza sie konczy, Julia jednak byla pewna, ze patrzy na nia, jakby chcial ja o czyms uprzedzic, tyle ze wciaz nie umie ubrac w slowa jakiegos tlukacego mu sie po glowie pomyslu. – Wiem natomiast – odezwal sie wreszcie – a wiem to, poniewaz przeczytalem w ksiazkach, otoz wiem, ze Roger d'Arras nie zmarl we Francji, a w Ostenburgu. – Po chwilowym wahaniu wskazal palcem zdjecie obrazu. – Zwrocilas uwage na date powstania dziela?

– Tysiac czterysta siedemdziesiaty pierwszy – odparla zaintrygowana. – Dlaczego?

Alvaro wypuscil z ust dym i jakis suchy dzwiek, przypominajacy urwany smieszek. Teraz wpatrywal sie w Julie, jak gdyby chcial w jej oczach wyczytac odpowiedz na pytanie, ktorego nie osmielal sie zadac. W koncu przemowil.

– Jedna rzecz sie nie zgadza. Albo data jest bledna, albo owczesne kroniki klamia, albo ten rycerz to nie jest Rutgier Ar. Preux z obrazu… – Wzial do reki ostatnia ksiege, anastatyczny reprint Kroniki ksiazat Ostenhurga, kartkowal chwile i polozyl przed Julia. – Napisal to pod koniec pietnastego wieku Guichard d'Hainaut, Francuz zyjacy w opisywanych przez siebie czasach, przy czym opieral sie na relacjach z pierwszej reki… Otoz wedlug niego nasz bohater zmarl w swieto Trzech Kroli 1469 roku, dwa lata przed namalowaniem Partii szachow przez Pietera van Huysa. Pojmujesz, Julio…? Roger d'Arras nie mogl pozowac do obrazu, bo kiedy ten powstawal, on juz dawno nie zyl.

Odprowadzil ja az na parking przed wydzialem i wreczyl teczke z odbitkami. Powiedzial, ze wszystko jest w srodku. Historyczne punkty odniesienia, zaktualizowana lista skatalogowanych dziel van Huysa, bibliografia… Obiecal tez, ze w miare wolnego czasu wysle jej jeszcze chronologie wydarzen i dalsze dokumenty. “Wreszcie zamilkl, stanal z fajka w zebach i dlonmi w kieszeniach kurtki, jakby chcial cos dodac, ale wiedzial, ze nie powinien. Po krotkim wahaniu dorzucil, ze jeszcze kiedys ma nadzieje sie przydac.

Julia przytaknela z zaklopotaniem. Od uslyszanej dopiero co historii az krecilo jej sie w glowie. Ale nie tylko od tego.

– Zadziwiles mnie, profesorze… W niecala godzine odtworzyles zycie postaci z obrazu, ktorego nigdy przedtem nie badales.

Alvaro odwrocil sie na moment i zaczal bladzic wzrokiem po miasteczku uniwersyteckim. Skrzywil sie.

– Obraz nie byl mi tak zupelnie nieznany. – W jego glosie wyczula nutke watpliwosci, co lekko ja zaniepokoilo, choc nie wiedziala dlaczego. Sluchala uwaznie, co ma jej do powiedzenia. – Miedzy innymi jest zdjecie w katalogu muzeum Prado z 1917 roku… Partia szachow byla tam wystawiona jako depozyt przez jakies dwadziescia lat. Od poczatkow wieku do 1923, kiedy to upomnieli sie o nia spadkobiercy.

– Nie wiedzialam.

– No to juz wiesz. – Zajal sie fajka, ktora chyba gasla. Julia patrzyla nan z ukosa. Zbyt dobrze go znala, choc bylo to w innej epoce, by nie zauwazyc, ze cos waznego uwieralo go w srodku. Cos, czego nie smial wypowiedziec na glos.

– Czego mi nie opowiedziales, Alvaro?

Trwal bez ruchu, gryzl fajke i patrzyl przed siebie niewidzacym wzrokiem. W koncu obrocil sie powoli ku Julii.

– Nie wiem, o co ci chodzi.

– Chodzi mi o to, ze wszystko, co wiaze sie z tym obrazem, jest dla mnie wazne. – Spogladala na niego z powaga. – Gra idzie o wysoka stawke.

Widziala, jak gryzie ustnik fajki, a na twarzy niepewnosc ustepuje minie dosc dwuznacznej.

– Stawiasz mnie w trudnym polozeniu. Twoj van Huys jest chyba ostatnio modny.

– Modny? – To slowo obudzilo w niej czujnosc, jakby ziemia miala zaraz zadrzec pod stopami. – Chcesz mi powiedziec, ze ktos ci o nim mowil przede mna?

Alvaro usmiechal sie niepewnie. Moze zalowal tego, co przed chwila wyznal.

– Niewykluczone.

– Kto?

– Tu lezy pies pogrzebany. Nie jestem upowazniony, zeby ci to zdradzic.

– Nie gadaj bzdur.

– To nie sa bzdury, ale prawda. – W jego oczach czailo sie blaganie o wyrozumialosc.

Julia westchnela gleboko usilujac zwalczyc pustke w zoladku. Gdzies w srodku odezwal sie sygnal ostrzegawczy. Alvaro jednak znow zaczal mowic, skupila sie wiec, zeby wylowic jakas wskazowke. Chcialby zobaczyc obraz, jesli Julia nie ma nic przeciwko. Ja sama zreszta tez.

– Wszystko ci wyjasnie – dodal. – W swoim czasie.

W gre moze wchodzic podstep – pomyslala. – Przeciez jest w stanie odegrac caly ten teatr tylko pod pretekstem, zeby jeszcze raz sie z nia umowic. Sploszona przygryzla dolna warge. W jej wnetrzu obraz toczyl teraz walke z emocjami i wspomnieniami, ktore nijak mialy sie do celu jej dzisiejszej wizyty.

– Jak tam panska zona? – spytala od niechcenia, tknieta przez zle licho, i uniosla nieco wzrok, stwierdzajac

Вы читаете Szachownica Flamandzka
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату