twojej sily i werwy, kapralu Zim.
Zim byl jakby zdziwiony i troche dotkniety.
— Doprawdy, kapitanie? Ja cie raczej lubilem. Na pewno nie czulem nienawisci.
— No coz, nienawisc jest drugim luksusem, na ktory instruktor nie moze sobie pozwolic. Nie wolno nam ich nienawidzic i nie powinnismy ich lubic. Musimy ich uczyc. Ale skoro mnie wtedy lubiles, to… hmm… w bardzo dziwny sposob okazywales to. Wciaz jeszcze mnie lubisz? Nie, nie odpowiadaj. Mniejsza o to. Wtedy gardzilem toba, przemysliwalem, w jaki sposob ci dopiec. Ty jednak byles czujny i nie dopusciles, by mnie skazano z artykulu 9080. Tak wiec, dzieki tobie, znalazlem sie tutaj. A przechodzac do twojej prosby: kiedy bylem rekrutem, wydawales czesto rozkaz, o, jakze mi nienawistny… Pamietasz? Teraz ja wydam go tobie: — Zolnierz ma zamknac gebe i odmaszerowac!
— Tak jest, panie kapitanie.
— Nie odchodz jeszcze. Ta smutna historia nie poszla na marne. Kazdy pulk rekrucki potrzebuje twardej lekcji, zeby przestrzegac artykulu 9080. Macie zebrac wszystkich instruktorow i udzielic im ostrzezenia. Przez jakies dwadziescia cztery godziny te dzieciaki beda w szoku. Potem zacznie w nich narastac napiecie. Absolutnie nie zycze sobie, zeby znow jakis rekrut zostal przywiazany do pala i wychlostany wskutek niedbalstwa ktoregos z instruktorow. Odmaszerowac.
— Rozkaz, panie kapitanie. Dobranoc, panie kapitanie.
— Jaka tam dobra. Charlie…
— Slucham, panie kapitanie.
— Jak nie macie zbyt wiele roboty, to moze wpadniecie, powiedzmy kolo osmej, do mojej kwatery z miekkimi pantoflami i swoja mata, to sobie troche potancujemy.
— Rozkaz, panie kapitanie.
— To nie rozkaz, a zaproszenie. Jesli naprawde kapcaniejesz, dobrze ci zrobi, jak cie rozloze na obie lopatki.
— Och, chcialby sie pan kapitan zalozyc?
— Co to, to nie! Chyba ze zgodzisz sie walczyc z jedna noga w kuble z cementem. Ale, mowiac serio, Charlie, mielismy podly dzien i jesli obaj przylozymy sobie po pare kuksancow i dobrze sie spocimy, moze uda nam sie zasnac w nocy, pomimo tych wszystkich maminsynkow.
Sierzant Zim wyszedl tak szybko, ze nie zdazylem zerwac sie z krzesla. Kapitan Frankel juz krzyczal.
— Ordynans! Ordynans! ORDYNANS! Czy musze wolac trzy razy? Jak sie nazywacie? Dolozcie sobie godzine karnej sluzby w pelnym umundurowaniu! Odszukajcie dowodcow kompanii E, F i G, chce z nimi mowic przed apelem. Potem skoczycie do mojego namiotu i przyniesiecie mi czysty mundur, czapke, bron, buty i baretki. Zostawicie tutaj. Potem sporzadzicie raport chorych, widzialem, ze mozecie pisac ta reka, widocznie nie bardzo was boli. Macie trzynascie minut do apelu. Biegiem marsz!
Wykonalem wszystko… Rozkazy nie sa niemozliwe do wykonania. Tak sie tylko wydaje, gdyz sa bliskie niemozliwosci. Rozkladalem wlasnie mundur kapitana Frankla, kiedy zatrabiono na apel. Nie patrzac na mnie kapitan powiedzial:
— Skreslam wam karna sluzbe. Odmaszerowac.
Zdazylem biegiem na apel, aby zafasowac karna sluzbe za mundur nie w porzadku i zobaczyc bolesny koniec Teda Hendricka w Piechocie Zmechanizowanej.
Mialem wiec wiele do myslenia lezac w te bezsenna noc. Wiedzialem, ze sierzant Zim ciezko pracowal, ale nigdy nie przyszlo mi do glowy, ze moze odczuwac cos innego niz calkowite zadowolenie z tego, co robi. Byl zawsze elegancki, pewny siebie, w zgodzie z soba i calym swiatem.
Fakt, ze ten niepokonany robot poczul sie tak bardzo zhanbiony, ze pragnal uciec i ukryc swa twarz pomiedzy obcymi, wstrzasnal mna chyba jeszcze bardziej niz widok chlostanego Teda.
A do tego kapitan Frankel zgadzal sie z nim, uznawal wage tej porazki i zrugal go! Bylem dotychczas przekonany, ze sierzantow sie nie beszta. To oni besztaja innych, takie jest prawo natury.
Musze przyznac, ze to, co spadlo na sierzanta Zima, co musial przelknac, jak zostal upokorzony i czego wysluchal — brzmialo dla mnie jak najpiekniejsza piesn milosna. A przeciez kapitan nawet glosu nie podniosl.
Ten caly incydent byl tak nieprawdopodobny, ze nie smialem o nim nikomu nawet wspomniec. A sam kapitan Frankel… Oficerow nie mielismy okazji widywac zbyt czesto. Pojawiali sie czasem, spacerujac wolnym krokiem, na wieczornym apelu. Dokonywali raz na tydzien przegladu, robiac sierzantom uwagi, ktore potem skupialy sie na nas. Co tydzien tez decydowali, ktora kompania bedzie miala honor strzec pulkowego sztandaru.
Jeden albo kilku towarzyszylo nam zwykle na trasach marszu, a kapitan Frankel zademonstrowal nam dwa razy swoje mistrzostwo w la savate. Oficerowie jednak nie pracowali tak naprawde i nie mieli zadnych klopotow, bo pod soba mieli przeciez sierzantow.
Teraz nagle okazalo sie, ze kapitan Frankel pracowal tak ciezko, ze nie starczalo mu czasu na posilki. Byl tak zajety, ze brak mu bylo ruchu i cwiczen fizycznych.
A jesli chodzi o troski i klopoty, to wydawal sie zgnebiony tym, co przytrafilo sie Hendrickowi, jeszcze bardziej niz sam Zim. A przeciez nie znal Hendricka nawet z widzenia. Musial zapytac o jego nazwisko.
Mialem glupie uczucie, ze sie kompletnie mylilem w ocenie swiata, w ktorym obecnie zylem. Tak jakby cala jego istota i kazda czesc byly czyms zupelnie innym, niz na to wygladaly. To tak jakby twoja wlasna matka okazala sie nagle kims obcym, jedynie w masce na twarzy.
Jednego tylko bylem pewien: wcale nie mialem ochoty przekonac sie, czym naprawde byla Piechota Zmechanizowana. Jesli byla tak twarda i bezwzgledna, ze potrafila sprawic, iz nawet tacy polbogowie jak sierzanci i oficerowie mogli czuc sie nieszczesliwi, to na pewno byla zbyt bezwzgledna i za twarda dla malego Johna! Jak mozna uchronic sie od popelnienia bledow w jednostce, ktorej nawet nie rozumiesz? Absolutnie nie usmiechalo mi sie dyndanie na szubienicy, nie chcialem tez ryzykowac kary chlosty.
Nikt nigdy w mojej rodzinie nie byl wychlostany. Nie bylo w niej kryminalistow ani nawet nikt nie byl oskarzony o przestepstwo. Bylismy rodzina dumna. Jedyne, czego nam brakowalo, to obywatelstwo. Ale ojciec nie uwazal tego za specjalny honor, a raczej za rzecz bezuzyteczna. Gdybym jednak zostal wychlostany… och, na pewno dostalby zawalu.
A przeciez Hendrick nie zrobil nic innego niz to, o czym ja sam myslalem tysiac razy. Czemu ja tego nie zrobilem? Jestem bojazliwy. Wiedzialem, ze kazdy z tych instruktorow mogl mnie stluc do nieprzytomnosci. Trzymalem wiec gebe na klodke i nie wychylalem sie. Jestes tchorzem, Johnnie. Ted Hendrick mial przynajmniej odwage. Ja nie mialem… A czlowiek pozbawiony odwagi nie ma czego szukac w wojsku.
Nie ma rady, Johnnie, najwyzszy czas, zeby sie stad wymeldowac.
List od matki tylko potwierdzil slusznosc mojej decyzji. Moglem nie miec serca dla swoich rodzicow, dopoki sie mnie wyrzekali, ale kiedy zmiekli… Oto, co mi napisala:
„Musze ci jednak doniesc z przykroscia, ze ojciec w dalszym ciagu nie chce o tobie slyszec. Ale, moj najdrozszy, w taki sposob wyraza sie jego cierpienie, bo plakac nie potrafi. Musisz to zrozumiec, moje drogie dziecko, on kocha cie bardziej niz wlasne zycie, bardziej niz mnie — a ty przeciez zraniles go bardzo gleboko. Mowi ludziom, ze jestes doroslym mezczyzna, odpowiedzialnym za swoje decyzje i ze jest z ciebie dumny. Ale to przemawia jego milosc wlasna; mowi dumny czlowiek, ktory zostal zraniony gleboko, w samo serce, przez tego, kogo kocha najbardziej.
Musisz to zrozumiec, Juanito, ze nie mowi o tobie, nie napisal do ciebie, bo po prostu jeszcze nie moze. Jego bol jest wciaz nie do zniesienia. Za jakis czas zlagodnieje, jestem pewna, i wtedy wstawie sie za toba i znow bedziemy wszyscy razem.
A jesli chodzi o mnie, to czy moj drogi chlopiec moze zrobic cos, co by rozgniewalo jego matke? Mozesz mnie zranic, ale nigdy nie bede cie mniej kochala. Gdziekolwiek jestes, cokolwiek robisz, zawsze jestes moim malym synkiem, ktory przybiega w ramiona swej matki po pocieche. Pamietaj, ze te ramiona zawsze czekaja na ciebie, kiedy tylko pragniesz sie w nich schronic. Mali chlopcy nigdy nie wyrastaja na tyle, by nie potrzebowac