— Na litosc boska! — wykrzyknela dziewczyna. — Nie powiem, zebym lubila dostawac lanie, ale kiedy sobie na nie zasluzylam, nigdy mnie nie minelo. Raz dostalam w skore wtedy, kiedy mama dowiedziala sie, ze w szkole zostalam ukarana chlosta, ale to bylo okropnie dawno temu; najadlam sie takiego wstydu, ze ani mi sie sni przezywac tego jeszcze raz. Zreszta jesli ktos zachowuje sie poprawnie, takie rzeczy po prostu mu sie nie zdarzaja. Naprawde nie widze w naszym systemie niczego niewlasciwego — przynajmniej nikt nie boi sie wychodzic po zmroku na ulice.

— Calkowicie sie z toba zgadzam, mloda damo. Korzenie tragicznego bledu, jaki popelnili ci zywiacy jak najlepsze intencje ludzie, siegaja znacznie glebiej: oni nie wypracowali zadnej naukowej teorii moralnosci. To znaczy, mieli swoja teorie i starali sie do niej stosowac, ale ta teoria byla bledna. W polowie stanowila zbior poboznych zyczen, a w polowie szarlatanskich pomyslow powleczonych cienka warstewka racjonalnosci. Im bardziej sie starali, tym gorzej im wszystko wychodzilo. Najgorsze ze wszystkiego bylo to, iz uwierzyli, ze czlowiek ma instynktowne poczucie moralnosci.

— Prosze pana… Wydaje mi sie, ze wszyscy je mamy.

— Nieprawda, moja droga: mamy starannie uksztaltowane i wycwiczone sumienie. Czlowiek nie posiada instynktownego poczucia moralnosci, nie rodzi sie z nim, podobnie jak nie rodzi sie z nim szczenie. Wszystkiego musimy sie uczyc poprzez zbieranie doswiadczen i ciezka umyslowa prace. Ci nieszczesni mlodociani przestepcy po prostu nie mieli szansy, zeby wyksztalcic w sobie cos takiego jak poczucie moralnosci. Zreszta co to wlasciwie jest? Jedna z manifestacji instynktu przetrwania. Instynkt przetrwania jest na stale wszczepiony w osobowosc czlowieka i z niego wlasnie wywodza sie wszystkie jej cechy. To, co mu sie sprzeciwia, predzej czy pozniej doprowadzi do wyeliminowania danego osobnika, dzieki czemu niepozadana cecha nie pojawia sie w nastepnych pokoleniach. Prawdziwosci tego twierdzenia mozna dowiesc w sposob matematyczny, wszedzie i o kazdej porze. Jest to jedyny, wieczny imperatyw, odciskajacy swoje pieto na wszystkim, co robimy.

Jednak na glebie instynktu przetrwania mozna wyhodowac motywacje znacznie bardziej subtelne i zlozone niz brutalne, slepe dazenie jednostki do utrzymania sie przy zyciu. Mloda damo, to, co nazywasz „instynktownym poczuciem moralnosci”, zostalo ci wpojone przez rodzicow, ktorzy w swoich dzialaniach wychowawczych respektowali zasade, iz przezycie, jako takie, miewa znacznie szersze znaczenie niz przedluzenie egzystencji jednostki — w gre moze na przyklad wchodzic przezycie rodziny, dzieci, jesli je masz, albo narodu, jezeli bedziemy mieli ochote wspiac sie na sam szczyt skali. Naukowa teoria moralnosci musi byc zakotwiczona w jednostkowym instynkcie przetrwania, opisujac w rzetelny i prawdziwy sposob motywacje, z jakimi mamy do czynienia na kazdym z jego licznych poziomow.

Teraz dysponujemy juz teoria, dzieki ktorej jestesmy w stanie rozwiazac kazdy problem na dowolnym poziomie. Milosc wlasna, troska o rodzine, obowiazki wobec ojczyzny, odpowiedzialnosc za losy ludzkosci… Obecnie opracowujemy zasady etyki, ktore beda regulowac nasze stosunki z innymi rasami. Wszystkie moralne problemy da sie zilustrowac jednym, troche zmodyfikowanym cytatem: „Zaden czlowiek nie okaze wiekszej milosci niz kotka broniaca swoich dzieci”. Kiedy zrozumiecie, czym w swoim postepowaniu kieruje sie ta kotka, bedziecie gotowi zajac sie wlasnymi sprawami, a przy okazji przekonac sie, jak wysoko potraficie sie wspiac po drabinie moralnosci.

Tamci mlodzi przestepcy pozostali na jednym z najnizszych szczebli. Urodziwszy sie z instynktem przetrwania, zdolali zaledwie wyrobic w sobie poczucie lojalnosci wobec grupy rowiesnikow tworzacych uliczna bande. Poprawiacze dusz ludzkich odwolywali sie do ich „lepszej natury”, starali sie do nich „dotrzec” i „wykorzystac tlaca sie iskierke moralnosci, aby rozpalic potezny plomien”. Bzdura! Ci mlodziency nie mieli zadnej „lepszej natury”, doswiadczenie nauczylo ich, ze trzeba robic wszystko, zeby przetrwac. Szczeniak nigdy nie dostal klapsa, w zwiazku z czym wszystko, co robil, sprawialo mu przyjemnosc.

Podstawa kazdej moralnosci jest poczucie obowiazku, ktore dla grupy ma takie samo znaczenie co korzysc wlasna dla jednostki. Tym dzieciakom nikt nie staral sie wpoic poczucia obowiazku w taki sposob, zeby to zrozumieli — czyli za pomoca klapsow — a jednoczesnie spoleczenstwo, w ktorym zyli, bez przerwy trabilo im o ich „prawach”.

Rezultat powinien byc latwy do przewidzenia, jako ze czlowiek nie ma zadnych praw wynikajacych automatycznie z faktu, ze sie urodzil.

Pan Dubois umilkl na chwile i natychmiast jeden z uczniow chwycil przynete.

— Prosze pana, a co z „zyciem, wolnoscia i dazeniem do szczescia”?

— Ach, tak: „prawa niezbywalne”. Co roku trafia mi sie ktos, kto przytacza fragment tej znakomitej poezji. Zycie? A jakiez prawo do zycia ma czlowiek topiacy sie w Pacyfiku? Ocean nie zlituje sie, slyszac jego krzyki. Jakie prawo do zycia ma czlowiek, ktory musi zginac, aby ocalic swoje dzieci? A jesli zdecyduje sie ratowac wlasne zycie, czy uwazacie, ze zrobi to ze wzgledu na jakies „prawo”? Jesli dwaj ludzie gloduja, a jedyne wyjscie z sytuacji stanowi kanibalizm, prawo ktorego z nich nalezy uznac za niezbywalne? I czy to w ogole jest prawo? Jezeli chodzi o wolnosc, to bohaterowie, ktorzy zlozyli podpisy na tym wspanialym dokumencie, zobowiazali sie zaplacic za wolnosc zyciem. Trzeba za nia placic bez przerwy krwia patriotow, gdyz w przeciwnym razie po prostu zniknie. Sposrod wszystkich tak zwanych „praw naturalnych”, jakie kiedykolwiek wymyslono, prawo do wolnosci jest bezwzglednie najbardziej kosztowne.

A trzecie „prawo” — dazenie do szczescia? Istotnie, mozna je uznac za niezbywalne, choc z pewnoscia nie jest zadnym prawem, a jedynie powszechnym stanem swiadomosci, ktorego tyrani nie sa w stanie odebrac, a patrioci zdobyc. Wrzuccie mnie do lochu, spalcie na stosie albo uczyncie krolem, a ja wciaz bede dazyl do szczescia, choc ani bogowie, ani swieci, ani medrcy lub najbardziej wyrafinowane narkotyki nie zagwarantuja mi, ze kiedykolwiek je osiagne.

Pan Dubois odwrocil sie w moja strone.

— Powiedzialem ci, ze pojecie „mlodociany przestepca” jest wewnetrznie sprzeczne. „Przestepca” moze oznaczac takze „tego, ktory odstapil od wykonania swoich obowiazkow”, a przeciez obowiazkowosc stanowi ceche ludzi doroslych. Mlodzieniec staje sie mezczyzna dopiero wowczas, kiedy zaczyna rozumiec, co to jest poczucie obowiazku i uznaje jego pierwszenstwo przed dazeniem do zaspokojenia wlasnych interesow, z ktorym przyszedl na swiat. Nigdy nie bylo i nie bedzie kogos takiego jak „mlodociany przestepca”, ale na kazdego, kto moglby nim byc, przypada jeden lub wiecej doroslych, co albo nie wiedza, na czym polegaja ich obowiazki, albo nie sa w stanie ich wykonywac.

To wlasnie jest ow wrzod, ktory rozrastal sie, by wreszcie zniszczyc kulture pod wieloma wzgledami z pewnoscia godna podziwu. Mlodzi niegodziwcy buszujacy po ulicach stanowili tylko jeden z objawow znacznie bardziej groznej choroby: wszyscy obywatele z balwochwalczym uwielbieniem wpatrywali sie w panteon swoich „praw”, zaniedbujac obowiazki. W takich warunkach nie zdolalby przetrwac zaden narod.

Bylem bardzo ciekaw, w jaki sposob pulkownik Dubois sklasyfikowalby Dillingera: czy jako godnego pozalowania mlodocianego zbrodniarza, nad ktorym mozna bylo sie ulitowac, choc jednoczesnie koniecznie nalezalo sie go pozbyc, czy tez jako doroslego przestepce zaslugujacego jedynie na pogarde?

Nie wiem i nigdy sie tego nie dowiem. Moglem byc pewien tylko jednego: ze Dillinger juz nigdy nie zamorduje zadnej dziewczynki.

W zupelnosci mi to wystarczylo. Wkrotce potem zasnalem.

Rozdzial dziewiaty

Nie ma w naszej jednostce miejsca dla tych, co przegrywaja, chocby z usmiechem. Potrzebni nam sa silni i twardzi, ktorzy uderza i zwycieza!

— Admiral Jonas Ingram, 1926

Kiedy juz przecwiczylismy wszystko, co moze zdzialac piechota na rowninie, przetransportowano nas w gory, gdzie mielismy osiagnac szczyty swoich mozliwosci. Znalezlismy sie w Kanadyjskich Gorach Skalistych, pomiedzy Gora Dobrej Nadziei a Gora Waddingtona.

Oboz Sierzanta Spooky Smitha przypominal zupelnie Oboz Currie, tyle ze byl o wiele mniejszy. Ale tez i Trzeci Pulk byl o wiele mniejszy, liczyl niecale czterysta osob, choc zaczelismy od ponad dwoch tysiecy.

Вы читаете Kawaleria kosmosu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату