Jumpej mial trzydziesci szesc lat. Urodzil sie i wychowal w Nishinomiya, w prefekturze Hyogo. Mieszkal na spokojnym osiedlu w dzielnicy Shukugawa. Jego ojciec prowadzil dwa sklepy jubilerskie, w Osace i Kobe. Jumpej mial mlodsza o szesc lat siostre. Po skonczeniu prywatnej szkoly sredniej w Kobe dostal sie na uniwersytet Waseda. Przyjeto go na wydzial handlowy i na wydzial literatury, a on bez wahania wybral literature, lecz rodzicom sklamal, ze bedzie studiowal handel, bo na pewno nie chcieliby placic za studia na literaturze, lecz nie mial zamiaru marnowac czterech lat na zglebianie struktury gospodarczej. Pragnal uczyc sie literatury, a co wiecej, chcial zostac powiesciopisarzem.

Na jednym z wykladow poznal dwoje studentow, z ktorymi sie pozniej zaprzyjaznil – Kana Takatsukiego i Sayoko. Takatsuki pochodzil z prefektury Nagano. Wysoki, o szerokich barach, w szkole sredniej byl kapitanem szkolnej druzyny pilki noznej. Dopiero za drugim razem dostal sie na studia, wiec byl o rok starszy od Jumpeja. Praktyczny, zdecydowany, mial sympatyczna twarz i naturalne zdolnosci przywodcze, ale nie lubil czytac. Znalazl sie na wydziale literatury, poniewaz tylko tam sie dostal.

– To nie szkodzi. Mam zamiar zostac dziennikarzem, naucze sie tu pisac – mawial i nie upadal na duchu.

Jumpej nie byl pewien, dlaczego Takatsuki zainteresowal sie kims takim jak on. Jumpej nalezal do ludzi, ktorzy w kazdej wolnej chwili zamykaja sie w pokoju i czytaja albo sluchaja muzyki – nigdy go to nie nudzilo. Nie byl zbyt dobry w sportach. Byl tez niesmialy, totez trudno zawieral przyjaznie. Lecz z jakiegos powodu Takatsuki zwrocil na niego uwage na pierwszym wykladzie i od razu postanowil sie z nim zaprzyjaznic. Podszedl do niego, klepnal lekko w plecy i powiedzial: „Chodzmy cos razem zjesc”. I od tego dnia zostali bliskimi przyjaciolmi. Jednym slowem od poczatku doskonale sie rozumieli.

Jumpej byl przy tym, jak Takatsuki tak samo zapoznal sie z Sayoko. Lekko klepnal ja po ramieniu i powiedzial: „Chodzmy cos we trojke zjesc”. W ten sposob narodzila sie ich trzyosobowa grupka przyjacielska. Pozyczali sobie notatki z wykladow, wspolnie jadali obiady w stolowce uniwersyteckiej, miedzy wykladami rozmawiali w kawiarniach o przyszlosci, dorabiali sobie, pracujac w tych samym miejscach, chodzili na calonocne seanse filmowe, na koncerty rockowe, wloczyli sie bez celu po Tokio i tak opijali sie piwem w piwiarniach, ze zbieralo im sie na wymioty. Czyli robili to, co robia studenci pierwszego roku na calym swiecie.

Sayoko urodzila sie w Asakusa, istniejacej od dawien dawna dzielnicy kupcow i rzemieslnikow. Jej rodzina prowadzila od pokolen sklep z tradycyjna galanteria japonska, w ktorym ponoc zaopatrywali sie slynni aktorzy teatru kabuki. Miala dwoch starszych braci. Jeden z nich mial przejac po ojcu sklep, drugi byl architektem. Sayoko skonczyla ekskluzywna szkole srednia dla dziewczat i dostala sie na wydzial literatury uniwersytetu Waseda. Zamierzala isc na studia podyplomowe na anglistyce i zajac sie praca naukowa. Duzo czytala. Wymieniali sie z Jumpejem ksiazkami i z zapalem dyskutowali o powiesciach.

Miala piekne wlosy i madre oczy. Mowila zawsze lagodnie, prosto i szczerze, lecz wyraziste usta o zdecydowanym wyrazie dowodzily silnego charakteru. Zawsze ubierala sie na luzie, nie malowala sie, nie byla typem dziewczyny, za ktora mezczyzni ogladaja sie na ulicy. Miala specyficzne poczucie humoru i kiedy zartowala, jej twarz przybierala na chwile figlarny wyraz, za ktorym Jumpej przepadal. Byl przekonany, ze jest kobieta jego zycia. Nigdy wczesniej nie byl zakochany. Chodzil do meskiej szkoly i nie mial okazji do poznawania dziewczyn.

Lecz nie mogl wyznac Sayoko tych uczuc. Wiedzial, ze jezeli je wyjawi, nie bedzie odwrotu. Sayoko moze zniknac gdzies, gdzie juz jej nie dosiegnie. A nawet jesli nie zniknie, prawdopodobnie nieco zachwieje sie rownowaga w przyjacielskich stosunkach ich trojki. Niech jeszcze przez pewien czas zostanie tak, jak jest, myslal. Poczekam troche na rozwoj sytuacji.

Jednak to Takatsuki wykonal pierwszy ruch.

– Glupio mi tak znienacka ci to mowic – zaczal. – Kocham Sayoko. Nie masz nic przeciwko temu?

Bylo to w polowie wrzesnia. Takatsuki wyjasnil, ze w czasie wakacji, kiedy Jumpej wrocil do domu, do Kansai, przy jakiejs okazji nieoczekiwanie zblizyli sie do siebie.

Jumpej przygladal sie przez chwile przyjacielowi. Dopiero po dluzszej chwili dotarlo do niego znaczenie slow Takatsukiego. Kiedy jednak zrozumial, co sie stalo, swiadomosc nowej sytuacji przytloczyla go swym ciezarem. Nie bylo juz wyboru.

– Nie mam – odpowiedzial.

– To dobrze – usmiechnal sie szeroko Takatsuki. – Martwilem sie, jak zareagujesz. Bo bylo nam fajnie we trojke, a ja sie tak z tym pierwszy wyrwalem. Ale wiesz, Jumpej, musialo do tego dojsc. Zrozum. Nawet gdyby teraz nie doszlo, kiedys by doszlo. No, mniejsza o to. My chcemy tak jak to tej pory spotykac sie we trojke. Dobra?

Kolejnych kilka dni Jumpej spedzil jakby nieprzytomny. Opuszczal zajecia, bez slowa wyjasnienia przestal chodzic do pracy. Przez caly dzien lezal w swym niewielkim dziesieciometrowym pokoju, jadl to, co zostalo w lodowce – a zostalo niewiele. Czasami, kiedy sobie przypomnial, pil alkohol. Powaznie zastanawial sie, czy nie zrezygnowac ze studiow. Pojechalby do jakiegos dalekiego miasta, w ktorym nikogo by nie znal, i dokonal samotnie zywota, pracujac fizycznie. Zdawalo mu sie, ze takie zycie najbardziej by mu odpowiadalo.

Kiedy przez piec dni nie pokazal sie na zajeciach, Sayoko przyszla sprawdzic, co sie z nim dzieje. Miala na sobie granatowa bluze od dresu, biale bawelniane spodnie, wlosy upiela do gory.

– Dlaczego nie chodzisz na uczelnie? Wszyscy sie martwia, ze moze lezysz niezywy w mieszkaniu. Kan kazal mi isc zobaczyc. Sam nie ma ponoc ochoty ogladac trupow. W pewnych sprawach jest tchorzem, choc na to nie wyglada.

Jumpej powiedzial, ze sie zle czul.

– Rzeczywiscie bardzo schudles – stwierdzila Sayoko, przygladajac mu sie. – Moze ci zrobie cos do jedzenia?

Jumpej potrzasnal glowa i powiedzial, ze nie ma apetytu.

Sayoko zajrzala do lodowki i zmarszczyla brwi. W srodku byly dwie puszki piwa, zdechly ogorek i proszek pochlaniajacy zapachy. Usiadla obok Jumpeja.

– Sluchaj, nie bardzo wiem, jak to powiedziec, ale krotko mowiac, czy ty przypadkiem nie jestes obrazony na mnie i Kana?

Jumpej powiedzial, ze nie jest obrazony. Nie klamal. Nie byl obrazony ani wsciekly. Jezeli byl wsciekly, to raczej na siebie. To zrozumiale, ze Takatsuki i Sayoko zakochali sie w sobie. Nic bardziej naturalnego. Takatsuki mial do tego kwalifikacje, Jumpej – nie.

– Moze wypijemy piwo na polowe? – zaproponowala Sayoko.

– Dobra.

Sayoko wyjela z lodowki piwo i rozlala do dwoch szklanek. Podala jedna Jumpejowi. Pili w milczeniu.

W koncu Sayoko odezwala sie pierwsza:

– Glupio mi w ogole mowic cos takiego, ale chcialabym, zebysmy sie dalej przyjaznili. Nie tylko teraz, ale jak bedziemy starsi tez. Przez dlugie lata. Zalezy mi na Kanie, ale ty takze jestes mi potrzebny, w zupelnie innym sensie. Uwazasz, ze to samolubne?

Jumpej nie byl pewien, ale na wszelki wypadek pokrecil glowa.

Sayoko mowila dalej:

– To, ze sie cos rozumie, nie znaczy wcale, ze ma sie to jasno przed oczami. Gdyby jedno i drugie bylo jednoczesnie mozliwe, zycie byloby prostsze.

Jumpej patrzyl na jej profil. Nie rozumial, co probuje mu przekazac. Dlaczego ja jestem taki malo rozgarniety, myslal. Podniosl wzrok na sufit, na ktorym widniala plama. Przez dluzsza chwile bezmyslnie wodzil wzrokiem po jej zarysie.

Jak rozwinelaby sie sytuacja, gdyby wyznal Sayoko milosc, zanim Takatsuki go uprzedzil? Nie mial pojecia. Wiedzial tylko jedno – to sie nigdy nie zdarzy.

Na mate kapaly lzy. Dzwiek zdawal sie dziwnie donosny. Przez chwile myslal, ze sam placze, nie zdajac sobie z tego sprawy. Lecz plakala Sayoko. Zwiesila glowe miedzy kolanami, a jej ramionami wstrzasal bezglosny szloch.

Nieomal nieswiadomie wyciagnal reke i polozyl na jej ramieniu. Potem delikatnie przytulil ja do siebie. Nie opierala sie. Objal ja i przycisnal usta do jej ust. Zamknela oczy i lekko rozchylila wargi. Jumpej poczul zapach lez, oddech dobywajacy sie spomiedzy jej warg. Odetchnal jej oddechem. Czul miekkosc jej piersi. Mial wrazenie, ze cos kompletnie przestawia mu sie w glowie. Uslyszal nawet dzwiek – jakby zatrzeszczalo w stawach calego

Вы читаете Wszystkie boze dzieci tancza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату