woda.
Twarz pletwonurka zasepila sie.
– Sprawa jest bardzo powazna, chlopcy. Lodz podwodna, ktora widzieliscie, jest scisle tajna. Zwlaszcza technike wyciszania maszyn chroni sie tajemnica wojskowa. Obawiam sie, ze musze was zatrzymac.
– Zatrzymac? – jeknal Pete.
– Lodz podwodna, ktora porusza sie tak cicho, ze nie moze byc wykryta echosonda, ma niezwykle znaczenie, Pete – powiedzial Jupiter z powaga. – Jednakze mozemy udowodnic, ze nie ma potrzeby nas zatrzymywac, panie…
– Kapitan Grane. Paul Crane – przedstawil sie przybysz. – Przykro mi, ale jestem zmuszony zatrzymac was do chwili, kiedy admiral bedzie mogl was przesluchac.
Jupiter skinal glowa ze zrozumieniem. Staral sie wygladac godnie, co nie jest latwe, kiedy sie ma na sobie tylko kapielowki i pas przeznaczony dla nurkow.
– Jestem Jupiter Jones, a to jest Pete Crenshaw – powiedzial siegajac do jednego z wodoszczelnych pojemnikow przyczepionych do pasa. – Ufam, ze ten dokument zaswiadczy o naszej odpowiedzialnosci.
Wreczyl kapitanowi jedna z ich kart wizytowych i specjalne zaswiadczenie wystawione przez Reynoldsa, komendanta policji w Rocky Beach. Crane przeczytal uwaznie karty.
– Tak sie sklada, ze pracujemy teraz nad pewnym waznym przypadkiem – mowil dalej Jupiter. – To powod, dla ktorego znalezlismy sie w tej jaskini. Jestem pewien, panie kapitanie, ze admiral wyrazilby zgode na pana wspolprace z nami.
Paul Crane spojrzal na Jupitera i zawahal sie. Pierwszy Detektyw potrafil zaimponowac, gdy zachowywal sie tak powaznie i profesjonalnie.
– Sadze, ze na podstawie tych dokumentow mozna wam zaufac – powiedzial w koncu.
– Moze zechce pan skomunikowac sie ze swym okretem – zasugerowal Jupiter. – Zaloga moglaby skonsultowac sie natychmiast z komendantem Reynoldsem w Rocky Beach. Jestem pewien, ze poreczy za nas.
– Co ty mowisz, Jupe – wtracil Pete. – Jak kapitan moze stad rozmawiac z okretem?
– Dobry pletwonurek jest zawsze w kontakcie ze swoim statkiem – oswiadczyl Jupiter. – Sadze, ze kapitan jest wyposazony w cos w rodzaju radia.
Kapitan Crane usmiechnal sie.
– Widze, ze jestes bardzo bystrym chlopcem. Zgoda, siadajcie tu i nie ruszajcie sie.
Jupiter i Pete uczynili, co im kazano, a kapitan odszedl w odlegly kat groty. Mijaly minuty. Chlopcy z trudem mogli w mroku dostrzec przykucnietego pletwonurka. Byl pochylony nad jakims malym aparatem. Jupiter obserwowal go z ciekawoscia, ale nie bardzo mogl dojsc, co wlasciwie mezczyzna robi.
W koncu Crane wyprostowal sie. Schowal aparat do kieszeni i podszedl do chlopcow. Usmiechal sie.
– Nasza sluzba bezpieczenstwa sprawdzila was. Nie musze was zatrzymywac.
– O rany, szybko dzialacie! – wykrzyknal z uznaniem Pete.
– To koniecznosc. Admiral ma wysokie priorytety – usmiechal sie kapitan.
– Teraz, skoro nie ma pan do nas zastrzezen, czy moge zadac panu kilka pytan, panie kapitanie? – zapytal Jupiter.
Crane potrzasnal glowa, usmiechajac sie.
– Obawiam sie, ze to niemozliwe. Moja praca jest rowniez scisle tajna.
– To nie dotyczy panskiej pracy – zapewnil go Jupiter. – Mam pytania w zwiazku z jaskinia. Po pierwsze, czy to pana widzial Pete wczoraj w grocie, w poblizu wyjscia?
– Byl to prawdopodobnie jeden z moich ludzi. Zameldowal, ze widziano go przez moment.
– To mi poprawia samopoczucie – powiedzial Pete. – Chociaz jedna tajemnica tej jaskini sie wyjasnila.
– Po drugie – kontynuowal Jupiter – czy pan, lub ktos z panskich ludzi, dokonal jakichs zmian w jaskini? W tunelach i wejsciach do nich?
– Nie, moge cie o tym zapewnic.
– Po trzecie, czy to, co pan tu robi, moze wywolac te zawodzace jeki?
– Absolutnie nie. Nas tez one zainteresowaly. Bylismy w jaskini tylko kilka razy i w ogole niedlugo przebywamy w tym rejonie. Sadzilismy, ze jaskinia zawsze tak zawodzila.
– Wasza praca wymaga absolutnej dyskrecji, prawda? Staracie sie wiec, by nikt was nie widzial?
– Oczywiscie – kapitan usmiechnal sie. – Jestem pewien, ze nikt nas nie widzial poza wami, chlopcy. Wiekszosc naszych zajec ogranicza sie do czesci jaskini od strony oceanu, wlaczajac w to ten staw.
– Czy widzial pan kogos poza nami w jaskini?
– Nie. Oczywiscie nie ma tu wroga, ale jest istotne dla naszej misji, by uniknac kontaktow z postronnymi osobami.
– Tak, rozumiem – powiedzial Jupiter z nuta rozczarowania.
– Przykro mi, chlopcy, niewiele moge wam pomoc. Czy znajdziecie droge do wyjscia z jaskini?
– Wlasnie staralismy sie ja znalezc, kiedy napedzil nam pan strachu swoim pojawieniem sie – wypalil Pete.
– Wobec tego wskaze wam wlasciwy kierunek. Pamietajcie, ani slowa o naszym spotkaniu, ani o tym, co widzieliscie w zwiazku z nasza operacja.
– Tak, prosze pana, przyrzekamy! – powiedzial Pete.
– Oczywiscie, panie kapitanie – zawtorowal mu Jupiter.
– Dobrze, chodzcie wiec za mna.
Poprowadzil chlopcow przez jeden z tuneli, nastepnie przez szereg grot i pasazy, az znalezli sie w grocie, w ktorej Pete po raz pierwszy zobaczyl czarne, lsniace stworzenie.
– Dobra, chlopcy – powiedzial kapitan Crane. – Jestem pewien, ze poradzicie sobie dalej. Musze wracac do swoich zajec.
– Dziekujemy panu! – powiedzieli razem.
Nurek usmiechnal sie.
– Powodzenia w waszej pracy!
Zniknal w waskim otworze pasazu, ktorym przyszli. Pete ruszyl w strone tunelu, ktory, jak pamietal, prowadzil do wyjscia na Jeczaca Doline.
Jupiter nie przylaczyl sie do niego. Pete obejrzal sie. Jupe stal z utkwionym w przestrzen pustym spojrzeniem. Pete wiedzial az nadto dobrze, co to oznacza.
– Och, nie – jeknal. – Nie powiesz mi tego, Jupe!
– Jestem bardziej niz kiedykolwiek pewien, ze musimy dzis rozwiazac tajemnice. Czlowiek w przebraniu El Diablo wiedzial, ze predzej czy pozniej znajdziemy wyjscie z zamkniecia. Oznacza to, ze nie obchodzilo go, co i ile wiemy. Chcial nas tylko usunac ze swojej drogi na pare godzin.
– Nie mam najmniejszej ochoty wchodzic mu w ogole w droge, ale cos mi mowi, ze bede musial – powiedzial Pete gorzko.
– To jest prawdziwa okazja, Pete. Ten, kto stara sie odstraszyc ludzi od jaskini, sadzi, ze sie nas pozbyl. Nigdy nie bedziemy mieli lepszej sposobnosci, zeby znalezc miejsce, w ktorym kopia i odkryc, co sprawia, ze jaskinia jeczy.
– Chyba masz racje – zgodzil sie Pete niechetnie. – Tylko moze lepiej pojsc najpierw po pana Daltona i jego ludzi.
– Jesli tylko wyjdziemy z jaskini, zobacza nas. Poza tym nie ma na to czasu. Musimy dzialac szybko, aby wykorzystac nasza przewage.
– Tez mi przewaga – mruknal Pete. – Trudno, niech ci bedzie. Od czego zaczynamy? Bylismy tu juz i nie bardzo wiedzielismy, co robic dalej.
– Tym razem mamy wiecej informacji. Wiemy, na przyklad, ze kopanie jest zwiazane z jekami – powiedzial z przekonaniem Jupiter.
– Jak tys do tego doszedl? – zdziwil sie Pete.
– Poniewaz ani szeryf, ani Daltonowie, ani gazety nie wspomnieli o kopaniu. Ktos robi to w sekrecie. Droga dedukcji wyciagam wniosek, ze kopanie i jeki sa ze soba zwiazane, poniewaz oba te tajemnicze zjawiska wystepuja, gdy nikogo nie ma w jaskini.
– Ale… – Pete zdawal sie nie bardzo rozumiec.