Przewodniczacy kazal Sliwie wyjsc na korytarz poniewaz zespol musi sie naradzic. Siadl opodal popielniczki i zapalil fajke. Spoza drzwi dochodzily podniesione glosy, trwala zazarta dyskusja. Na parapecie okna harcowaly wroble. Czemu uczepili sie wlasnie mnie -myslal. Widocznie towarzysze w stolicy potrzebuja pretekstu, by ukazac swe liberalne oblicze. Opisza, potepia, odetna sie od betonu w Trzydebach, podziwiajcie narody jakie duszyczki nieskazitelne, chrzescijanskiej pokory pelne. Wala ich w jeden policzek, a oni czym predzej podstawiaja drugi. Pomoze im jak umarlemu kadzidlo.

Do tej pory nie zastanawial sie glebiej nad znaczeniem tego, co robi. Bieg wydarzen narzucal normy postepowania, wybor istnial tylko miedzy biernoscia, a przeciwstawieniem sie zjawiskom szkodliwym – jego zdaniem – dla kraju, w sposob najskuteczniejszy. Nie probowal kwalifikowac swych decyzji, zolnierz na pierwszej linii frontu rowniez kieruje sie jednym przykazaniem – musi walczyc, jesli chce przetrwac i przyczynic sie do zwyciestwa; obce sa mu kalkulacje sztabowcow. Dopiero dzisiaj zrozumial, ze postawa takich jak on szeregowych czlonkow partii, ma wymiar polityczny siegajacy poza jego parktykularny horyzont.

Otwarly sie drzwi i wypadl Krabus. Zlosc wykrzywila mu rysy, nie zauwazyl, ze prochowiec trzyma za kolnierz a poly omiataja posadzke. Nie zaszczyciwszy delikwenta spojrzeniem popedzil do wyjscia.

– Redaktorze! – krzyknal za nim majster. – Zapomnieliscie zabrac moj prezent. Sliwe zaproszono do srodka.

– Zespol orzekajacy nie znalazl podstaw, by towarzysza wydalic z partii – oswiadczyl przewodniczacy w pstrokatej koszuli. – Zwazywszy jednak, ze niektore wasze poczynania byty. jak by to okreslic… dosc smiale, a z uwagi na konsekwencje powinny byly byc uzgodnione przynajmniej z Komitetem Miejskim PZPR, zespol postanowil wymierzyc towarzyszowi najnizsza statutowa kare, upomnienie. Po roku kara bedzie zatarta. Tyle.

– Dziekuje – wykrztusil Sliwa. – Musze przemyslec sprawe.

– Pozwolicie, towarzyszu Sliwa, ze uscisne wam dlon? – przewodniczacy wyszedl zza stolu z wyciagnieta prawica. '- Dawno chcialem was poznac, jakos zabraklo okazji.

Pozegnal sie przyjaznie z wszystkimi. Ogarnal go gwar ulicy. Przeszedlszy ruchliwe skrzyzowanie, dal nura w zielen parku, tu mogl odetchnac pelna piersia. Skierowal sie w strone Zajazdu Pod Mieczem…

Wlascicielem byl jowialny grubas, a w roli kelnerki wystepowala jego polowica, Kleopatra, nie ustepujaca mu pod wzgledem tuszy, z obliczem ozdobionym nochalem przypominajacym raczej motyke niz organ powonienia egipskiej krolowej. Grubas w zamierzchlych czasach byl dyrektorem powaznej firmy; posade stracil w wyniku kontroli ministralnej, ktora udowodnila mu permanentne obchodzenie obowiazujacych durnych przepisow. Fakt, ze czynil to dla dobra przedsiebiorstwa, nie zostal uznany za okolicznosc lagodzaca, wiec plunal na panstwowa posade i wlaczyl sie w szeregi prywatnej inicjatywy.

– Czesc, kapitalistyczny krwiopijco – powiedzial Sliwa na powitanie.

– Czolem, zakalo proletariatu – odparl grubas. -•- Cos pustawo w twojej spelunce.

– Bywalcy pobiegli sie gapic na marsz glodowy.

– Jaki znow marsz?

– Pod haslem „IX Zjazd PZPR to glod', jesli chcesz, koniecznie wiedziec.

– Ze wzgledu na swoja tusze powinienes kroczyc w czolowce, pod transparentem „Zadamy schabowego z kiszona kapus-ta'…

– Dlaczego wlasnie z kapusta?. Ogorek malosolny nie wystarczy?

– Moze byc ogorek. Ten cyrk przestaje byc smieszny. Dawaj piwo, zanim szlag mnie trafi. Grubas przechylil sie przez kontuar:

– Okazja, mozesz sie wyspowiadac, grzeszniku. Pod oknem siedzi mnich, widzisz?

– A, znajomek. Pogadam z nim.

Ojciec Hiacynt, na widok zblizajacego sie majstra, zachecil zamaszystym gestem do zajecia miejsca.

– Sadzac po grobowej minie, los ostatnio nie byl laskaw dla pana, panie Sliwa.

– Trudno zaprzeczyc. Oberwalem tu i owdzie.

– Moja szczesliwa gwiazda rowniez znika za horyzontem. Ksiadz proboszcz wyzwal mnie na dyspute teologicznej natury. Jezeli wypadnie nie po jego mysli, opuszcze Trzydeby i zamknie sie za mna furta klasztoru. Siedze w tym przytulnym miejscu, rozmyslajac o zawilych sprawach tego lez padolu, a w dusze wkrada sie zwatpienie. Marnosc, marnosc, nic tylko marnosc. Mam na mysli ludzka szamotanine – owo odkrywanie prawd dawno odkrytych, pogon za nieosiagalnym idealem, szukanie zrodel zla poza wlasnym wnetrzem, by usprawiedliwic nikczemnosc swoich czynow. Nie otrzymalem tak gruntownej edukacji jak ksiadz doktor Maciag, lecz dlugie lata trawilem w bibliotekach, by zglebic mechanizmy rzadzace ludzka zbiorowoscia, wzlotami i upadkami kultur na roznych kontynentach, w czasach pradawnych i nowszych. Nihil novi sub sole, panie Sliwa, wszystko juz bylo, dzisiejszy swiat jest tylko lekko podmalowana klisza zamierzchlych epok.

Ze stosu czasopism, lezacych obok szklanki piwa, dobyl jakis tytul i przekartkowal.

– Prosze posluchac tekstu piora wspolczesnego felietonisty: Podczas masowych wiecow odbywalo sie pranie cudzych brudow i wybielanie wlasnych, miedzy tlumami krazyli samozwanczy odnowiciele, na mownice wdzierali sie nawiedzeni prorocy, wieszczac koniec swiata i gniew bozy. Sluszne hasla mieszaly sie z ordynarna prywata. Niedowiarkowie lezeli krzyzem przed oltarzem, a bogobojni opluwali swietosci. Rozpadaly sie jedne mity, a powstawaly inne – biale stalo sie czarnym, a czarne zalsnilo biela…

– Trafna charakterystyka obecnych wydarzen w Polsce.,

– Czy tylko? Slysze tu slowa starozytnych autorow, swiadkow upadku Cesarstwa Rzymskiego. Tak pisali sredniowieczni kronikarze, widzac Europe wstrzasana ruchami religijnymi, ktore zwienczyla Reformacja. To glos publicystow Rewolucji Francuskiej lecz takze jek trwogi intelektualistow, porwanych w tryby bolszewickiego przewrotu. Jesli spojrzec z perspektywy wiekow, przemiany w Europie wschodniej, dziejace sie na naszych oczach, przemiany ktore swoje apogeum osiagna, jak sadze, za lat kilka, beda tylko czkawka po minionych kataklizmach.

– Wniosek dla Hieronima i Hiacynta: nie martwcie sie, miliony istnien przed wami przezywaly podobne doswiadczenia.

– To wlasnie chcialem podkreslic – zasmial sie zakonnik – bowiem nic bardziej nie podnosi na duchu niz swiadomosc, ze cierpi sie wraz ze zbiorowoscia.

Sliwa zamowil Papiezyce Joanne. Franciszkanin posmakowal, cmoknal z uznaniem; pil koktajl delektujac sie kazdym lykiem. Rozmowa potoczyla sie swobodniej, zatracajac o tematy nader roznorodne, choc powiazane ukrytym sensem. Majster o strajku wysokosciowym na kominie, zakonnik o Szymonie Slupniku i mechanizmie kreowania swietych. W tej materii wyrazil daleko posuniety krytycyzm powolujac sie na fakt przetrzebienia w roku 1969, wola papieza Pawla VI, listy nieslusznie kanonizowanych postaci. Wykaz Martyrologiun? Romanum zmniejszyl sie wowczas o dwiescie pozycji. Jego zdaniem, obecnie wladajacy ludem bozym Starszy Pan z Watykanu, przesadza nieco w swej chwalebnej gorliwosci gdyz po kazdej jego podrozy zagranicznej swieci mnoza sie jak kroliki. Mozna by przypuszczac, ze postanowil wszelki nawiedzony swa osoba kraj obdarzyc lokalnymi meczennikami, o rysach indianskich, murzynskich, chinskich, abisynskich, gdyz uwielbienie dla bialoskorych przedmiotow kultu drastycznie maleje na calym swiecie.

Opasla Kleopatra jeszcze kilkakrotnie serwowala trunek pod wezwanie kontrowersyjnej figury Kosciola Powszechnego. Niebawem Hieronim i Hiacynt byli po imieniu, opuszczali zas Zajazd Pod Mieczem w pogodnym nastroju, podtrzymujac sie nawzajem ze wzgledu na przejsciowe zaklocenie rownowagi.

ROZDZIAL OSMY

Вы читаете Diabelska Ballada
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату