wykladu, no tak, dyrektorka obrazona, moze obnizyc stopnie ze sprawowania albo wstrzyma promocje, dorosli dzis sa zdolni do kazdego swinstwa…
– Moi drodzy, slyszalem przez okno dyskusje – powiedzial usmiechniety – brawo! Jestem z was dumny. Pominmy milczeniem wywody pani dyrektor, obowiazuje mnie minimum lojalnosci wobec szefowej. Spojrzcie na problem szerzej: oto doktryna okazuje sie sprzeczna z praktyka spoleczna. Logika nakazuje skorygowac doktryne – tak postapilby zreczny polityk. A co robi tepy doktryner? Probuje zycie naciagac do swoich dogmatow. Lecz materia jest oporna, ludzie swoj rozum maja, wiec manipulacja musi byc poparta karami – za przerywanie ciazy dwa lata kicia, za sprzedaz srodkow antykoncepcyjnych areszt i konfiskata mienia, za stosunek plciowy niezgodny z kanonami wiary, publiczne potepienie na ziemi i stracenie do piekiel w zaswiatach. Moral: strzezcie sie nawiedzonych duchem apostolstwa doktrynerow, tych w cywilu i tych w sutannach. Nie dajcie sie zwariowac! Nadszedl piatek, trzynasty dzien miesiaca. Feralny dzien tygodnia i szatanska trzynastka na dodatek. Przygotowania do przyjecia najwyzszego dostojnika, jaki kiedykolwiek do Trzydebow zawital – zostaly ukonczone. Na srodku boiska sportowego czekal oltarz, wzniesiony kunsztownie z lakierowanych desek, ulice przybrane zolto-bialymi flagami, w oknach domow portrety hierarchy i swiece, ktore mialy zaplonac we wlasciwym momencie. Fontanne przy rynku wypelniono wonnosciami instalujac tam potezny wentylator, ktory dymy kadzidlane mial rozsnuwac nad miastem. Od bramy stadionu do oltarza trawe przecinal czerwony chodnik, wzdluz trasy czekaly kosze z platkami roz; dziatwa nieletnia sypac je bedzie pod czcigodne stopy. Poniewaz murawa wskutek suszy miejscami zrudziala, pomalowano liszaje zielona farba. Przedstawiciele wladz i delegacje, wyznaczone do osobistego kontaktu z ksieciem Kosciola, cwiczyly przyklekanie i calowanie dloni pod nadzorem przyslanego z kurii pralata. Urzedowal tez cenzor duchowny, ktory teksty przemowien zatwierdzal lub odsylal do poprawki, jesli nie odpowiadaly aktualnym wymogom.
Wierni sciagali juz od osmej lecz jakos niemrawo; gdy punktualnie o godzinie dziewiatej zajechala kawalkada mercedesow – trybuny wypelnione byly zaledwie w polowie. Arcybiskup wysiadl z opancerzonego auta, rozejrzal sie wokol, poblogoslawil cztery strony swiata i kleknawszy, ucalowal wzorem Starszego Pana z Watykanu ziemie trzydebska. Podtrzymywany przez dwoch biskupow ruszyl chodnikiem ku oltarzowi, a platki roz wyznaczaly mu droge, a tlum duchownych tloczyl sie za nim, a stado goryli rozbieglo sie wokol baczac, by zamachowiec nie podkradl sie na odleglosc strzalu. Czolo pochodu wygladalo komicznie, bo biskupi niscy i okraglutcy jak paczki, a jego eminencja chudy niby chmielowa tyka, przerastal asystentow o glowe. Chod tez mial metropolitalny – on jeden krok, oni trzy; ostro przebierac musieli nogami by za dostojnoscia nadazyc.
Zasiadlszy na ocienionym baldachimem tronie, skinal laskawie dlonia – pora na skladanie holdu. Wyroznione osoby z Maciarukiem na czele, uformowane w kolejke, posuwaly sie ku stopniom rzezbionego siedziska promieniejac szczesciem, jakby otwarly sie przed nimi wrota niebios. Beda mogly wnukom opowiadac o dniu pamietnym, kiedy najwyzszy kaplan pozwolil laskawie wlasnie im wyrazic uwielbienie dla osoby i urzedu. Delegowany pralat komenderowal:
– Stoj! W prawo zwrot! Przyklek! Sklon! Pocalunek! Powstan! W tyl zwrot! Odmaszerowac!
Na uboczu krzatala sie ekipa telewizyjna, dokumentujac wydarzenie. Stal tam rowniez na trojnogu elektroniczny aparat pomiarowy, przypominajacy kamere, a obslugiwany przez ksiedza: ocenial w skali dziesieciopunktowej jakosc holdu. Najwyzsza note uzyskiwalo energiczne klapniecie na oba kolana, po-parte glebokim sklonem ku stopom arcybiskupa i zarliwym pocalunkiem dloni. Osobnicy przyklekajacy na jedno tylko kolano, o twardym karku, zaledwie markujacy dotkniecie ust – otrzymywali jeden lub dwa punkty, co bylo natychmiast rejestrowane i niechybnie przekreslalo ich dalsza kariere.
Gdy wszyscy dopuszczeni odbyli ceremonie, zaczela sie msza. Przebiegala bez zaklocen, jesli nie liczyc przelotu stada golebi, ktore maja brzydki zwyczaj zalatwiania sie w powietrzu i w barbarzynski sposob zbombardowaly grupe duchownych. Jeden pocisk trafil w mszal; jego eminencja wstrzasnal sie z odraza; Zaraz tez podbiegl czujny kleryk i chusteczka do nosa usunal skaze. Pozniej dostojnemu gosciowi podsunieto mikrofon by wierni na stadionie nie uronili ani slowa z homilii.
– Bracia w Chrystusie! – zaczal dzwiecznym basem. – Podnosza sie wsrod was szemrania przeciw nierownosci spolecznej. Ten i ow daje posluch agitatorom, wzywajacym do strajkow, wymierzonych w nasz katolicki, demokratyczny rzad. Me serce przepelnia bol gdyz dowiaduje sie ze zgroza, ze nie brak nawet slepcow, gotowych wrzeszczec „komuno wroc', bowiem ustaly niesprawiedliwe swiadczenia socjalne, ktorymi byli dawniej tumanieni a nowy lad gospodarczy zmusza ich do poszukiwania pracy. Tymczasem znane fakty z kazdej epoki swiadcza, iz zawsze byli bogaci i biedni, a niezmienna natura spraw ludzkich utwierdza w przekonaniu, ze w przyszlosci takze tak bedzie! To Bog, ktory troszczy sie o wszystko i pomaga nam w swej nieskonczonej dobroci, ustanowil, ze na swiecie maja istniec biedni i bogaci, aby mozna bylo doskonalic sie i gromadzic zaslugi…
Na trybunach rozlegly sie gwizdy, tupanie nogami i rozglosne pomruki, przerywajac arcybiskupowi tok wymowy. Byl niemile zaskoczony. Tymczasem na plyte boiska wkroczyl zwarty oddzial Towarzystwa Obrony Kobiet, prowadzony przez Pelagie. Ochroniarze i milicja koscielna wpuscili je za bariery, poniewaz ubrane byly w skromne popielate sukienki, zapinane na zamki blyskawiczne, na bialych czepkach widnialo wyhaftowane serce, a bezczelna prowodyrka zelgala, ze prowadzi samarytanki Serca Jezusowego, by mogly odspiewac jego eminencji hymn radosci. Wypadki nabieraly rozpedu.
Dwadziescia niewiast ustawilo sie w szereg na przeciw podium, kilkanascie pozostalych rozwinelo transparenty z gorszacymi sloganami, ktore z przykroscia trzeba przytoczyc: Precz z dyktatura eunuchow. Wara klechom od kuciapki. Nie pozwolimy upanstwowic naszych cip. Dwa lata wiezienia za celibat. Nie bedziemy maszynami do rodzenia dzieci. Inkwizytorow na stos. Nie jestesmy waszymi niewolnicami. Strajk – nie damy piczki zadnemu ksiedzu. Pojawily sie balony w ksztalcie prezerwatyw z portretami poslow Lopuszanskiego, Jurka, Niesiolowskiego oraz najwyzszych dostojnikow kosciola.
I wreszcie na sygnal Pelagii czolowy szereg zgranym ruchem rozpial zamki blyskawiczne i zrzucil sukienki. Oczom duchownych ukazalo sie dwadziescia nagich dziewczyn, o cialach ponetnych, ktore z temperamentem zaczely tanczyc kankana, potrzasajac wyuzdanie golizna lub wypinajac ja szyderczo w strone jego eminencji i osob towarzyszacych. Trybuny trzesly sie od smiechu i oklaskow.
– Zabierzcie te wsciekle baby – krzyczal arcybiskup w mikrofon – szatan je opetal. Egzorcyzmy! Woda swiecona!
Podbiegly sluzby porzadkowe by usunac manifestantki z areny, lecz zadanie okazalo sie trudne. Gryzly, drapaly, wily sie jak zmije; za co chwycic, gdy gladka skora wymyka sie z palcow? Wreszcie wszystkie zbily sie w krag i pod ramiona ujawszy, skandowaly zawolanie bojowe TOK-u: La-py precz-od na-szych maj-tek, haslo sprzeczne z aktualna sytuacja zwazywszy, iz owego detalu bieliznianego zadna na sobie nie miala a kuciapki pysznily sie naturalnym owlosieniem: blond, rudym, czarnym i mieszanym.
Powstalo zamieszanie, bo czesc widzow ruszyla ratowac niewiasty z opresji, co tak przestraszylo ochroniarzy, ze dobyli pistolety i dalej strzelac na postrach Panu Bogu w okno. Kanonada jak dolanie oliwy do ognia – rozwscieczyla tlum. Niektorzy goryle poturbowani, inni rozbrojeni, w strone duszpasterzy posypaly sie pomidory i zgnile jaja, szaty duchowne niebawem przypominaly jajecznice w sosie pomidorowym. Jego eminencji zabraklo tchu i omdlaly osunal sie w ramiona biskupow; zabrala go karetka pogotowia, niestety, pozbawiona pancerza i eskorty, wiec i ja dosiegly bezbozne pociski nabialowo-owocowe.
Przytomnosc umyslu zachowal jedynie cenzor duchowny. Jak lew skoczyl ku ekipie telewizyjnej swiadom, ze upowszechnianie incydentu moze przyniesc wymierna szkode Kosciolowi.
– W imieniu prawa konfiskuje tasme!
– Odwal sie, petaku – odparl lagodnie kamerzysta.
– Czlowieku, nie widzisz kto przed toba stoi?
– Widze. Zarozumialy duren w sutannie.
Cenzor nie dal za wygrana; po chwili wrocil z dwoma osilkami z pistoletami w garsci. Kamerzysta bez oporu wydal tasmy – puste, gdyz zdazyl trefne nagranie ukryc. Usmiechal sie zlosliwie na widok triumfujacej miny duchownego, wiedzial bowiem, ze zrobi kokosowy interes przegrywajac wydarzenie na kasety video, pojda jak woda, cala Polska bedzie chciala zobaczyc jak Trzydeby przyjely jego eminencje. A on wreszcie pozna sile swoich pieniedzy.
Na stadionie trwala ewakuacja. Duchowienstwo, ochraniane przez zbrojnych w kamizelkach kuloodpornych i helmach, z palcami na spustach automatow – wymykalo sie bocznym wyjsciem jak