-powiedzial Rak.

Popatrzyl na nich uwaznie wyblaklymi zrenicami. Rudzielec rozwinal plotno, gdzie czerwone litery glosily: Protestujemy przeciwko okupacji szkoly! Ponizej, nieco drobniejszym pismem: Strajk glodowy.

– Ach, o to chodzi? Wiedzialem, ze beda klopoty. Niestety, odkad przybyl tu ksiadz doktor Maciag, on rzadzi parafia. Ja przechodze na zasluzona emeryture.

Sliwa przystawil sobie krzeslo, wlazl na nie, mlotkiem dobytym z kieszeni wbil w boazerie gwozdz. Zawiesil takze portret Lenina w jasnej ramce. Krzeslo odstawil na miejsce.

– Chyba ksiadz nie ma nic przeciw Leninowi? – zapytal. Czlowiek byl uczciwy, prowadzil sie moralnie. Nawet slub ze swoja Nadiezda bral w cerkwi.

Staruszek zignorowal pytanie. Zlozyl starannie tygodnik, okulary schowal do futeralu.

– Panowie, jak widze, stosuja w praktyce slowa Mickiewicza: Niech gwalt sie gwaltem odciska. Jak dlugo? Mam na mysli strajk.

– Az ten hunwejbin Pyrko zostanie odwolany ze szkoly.

– Kto go poslal, ten moze odwolac.

– Mozemy liczyc na zawiadomienie proboszcza?

– Oczywiscie. Jest moim obowiazkiem…

Do ksiedza my pretensji nie mamy. Parafianie ksiedza szanuja. Partyjni tez. Sa tutaj jakies cenne przedmioty?

– Nie ma. Od zeszlorocznego wlamania trzyma sie wszystko w sejfie na plebani.

– W porzadku. Te drzwi prowadza do prezbiterium? Tak.

– Prosze zamknac je na klucz, zeby nie bylo gadania iz zniewazamy dom bozy. Ksiadz Kurowski przekrecil zamek i podreptal do wyjscia. Z dlonia na klamce odwrocil sie.

– Z ta awantura w szkole nie mam nic wspolnego, |i – Wierzymy – pokiwal glowa Rak. Gdy zostali sami, milczacy dotad Ben zauwazyl:

– Co za historia! Wydawalo sie, ze wymyslilismy cos oryginalnego, a tu slyszysz, ze w zeszlym wieku poeta juz wszystko zdazyl opisac.

Wyszli na zewnatrz. Rak wspial sie na barki majstra i sznurkiem umocowal transparent do ceglanego ornamentu. Potem zabarykadowali na wszelki wypadek drzwi. Sliwa poczul sie zmeczony, legl na skrzyni, gdzie trzymano szaty kaplanskie, a koledzy zaczeli rznac w oczko.

Noc minela spokojnie, za to rankiem zrobilo sie wokol gwarno. Na plac zjechaly auta ekip telewizyjnych, zaroilo sie od reporterow, na chodnikach gromadzili sie gapie. Bez przerwy ktos sie dobijal wykrzykujac to po niemiecku, to po francusku, to po angielsku. Posilili sie bez pospiechu przyniesionymi z domu wiktualami, mszalnym winem popili, ktorego butelke Ben znalazl w kacie.

– Teraz mozemy gadac – zadecydowal Sliwa – Adam popisze sie angielszczyzna. Tylko zrob glodowa mine!

Otwarli na osciez drzwi i wraz blysnely dziesiatki fleszow, zaszumialy kamery, mikrofony wepchaly sie do srodka. Rak nie nadazal odpowiadac na pytania.

– Jestescie komunistami?

– Nalezymy do PZPR.

– Ktory komitet was przyslal?… – Zaden. To nasza inicjatywa.

– Czego zadacie?

– Wolnosci przekonan. Nie chcemy ulegac szantazowi kleru.

– Co sadzicie o strajku w szkole?

– Ordynarna prowokacja. Ksiadz Pyrko probuje z Polski zrobic drugi Iran, rzadzony przez katolickich ajatollachow.

– Nie obawiacie sie, ze wasz krok moze spowodowac zamieszki?

– Nie. Wierzymy w rozsadek rodakow.

– Jak dlugo zamierzacie okupowac zakrystie?

– Do skutku.

Wiesci, groteskowo wyolbrzymione, znieksztalcone, polecialy w swiat. Wieczorem na ksiezowskim odbiorniku zlapali rozglosnie Wolna Europa; dawala wlasnie przeglad doniesien agencyjnych. Komunisci okupuja kosciol w Trzydebach. Nowa prowokacja sluzby bezpieczenstwa. Rezim zdecydowal sie na konfrontacje. Nagle zaostrzenie stosunkow miedzy panstwem a Kosciolem. Ostatnie wydarzenia swiadcza, ze w partii zaostrza sie walka miedzy liberalami i dogmatykami. Masowe protesty naplywaja z calego kraju. Lech Walesa potepil naruszenie eksterytorialnosci Kosciola. Spodziewane jest specjalne oswiadczenie rzecznika Episkopatu. I tak dalej, przez cala godzine.

Rudzielec nastawil muzyke: Warszawa oferowala melodie latwe i przyjemne w stylu retro – tango milonga, tango mych marzen i snow. Przez otwarte okno naplywalo wiosenne powietrze, przesycone zapachami kwiatow. Gdzies na drzewie gruchaly golebie. Idylla. Rak przeanalizowal wplyw wydarzen na swoje zycie rodzinne i westchnal:

– Ale narozrabialismy! Stara leb mi zmyje, ona biega na plebanie po paczki z darow koscielnych. Teraz skreslaja z listy.

– Koledzy, pierwsze zwyciestwo w tej potyczce juz odnieslismy – powiedzial brygadzista – zgarnelo sie Pyrce wiatr z zagli. Gdyby nie my, jemu by zrobili klake. Juz slysze te szczekaczki…

Kroczyl od sciany do sciany, wymachujac poteznymi lapskami, kiwal ruda czupryna i stroil miny, przedrzezniajac wolno-europejskiego spikera:

– Batalia z bezboznym rezimem trwa. Mlodziez Trzydebow pod przewodem swego bohaterskiego katechety, ksiedza Pyrko, zada Boga w szkole. Komunistyczny rzad bezradny wobec niezlomnej woli spoleczenstwa. Czy bezpieka stlumi sila bunt uczniow? Chwieje sie glowny filar narzuconej Polsce wladzy – swiecka szkola. Masowe wyrazy poparcia naplywaja z calego kraju. Lech Walesa przeslal depesze gratulacyjna na rece ksiedza Pyrki. Dzis oczy swiata zwrocone sa na niepozorny budynek szkolny w prowincjonalnym miasteczku, ktory urasta do rangi symbolu walki z tyrania. Drogie polskie dzieci, jestesmy z wami!

– Zgadza sie – powiedzial Sliwa – tak by wygladalo wrozenie z fusow przez demokratyczne srodki przekazu, ktore jak wiadomo mowia prawde i tylko prawde.

Przesiedzieli w zakrystii jeszcze trzecia dobe. Pod oslona nocy podkradl sie do okna Piotrus; przez lufcik podal chleb, pieczonego kurczaka, pare butelek piwa, by w dobrej kondycji doczekali ranka. O wschodzie slonca zjawil sie starowina.

– Chcialem panow zawiadomic, ze dzisiaj lekcje beda wznowione. Mlody pomocnik ksiedza Maciaga zostal w trybie naglym urlopowany.

– Bardzo slusznie! – rzekl Sliwa usmiechajac sie polgebkiem. – Staralismy sie nie narobic tutaj balaganu. Chlopaki, W droge!

Kiedy juz zwineli transparent, smieci zapakowali do siatki, a on portret Lenina wzial pod pache – wyciagnal dlon do ksiedza Kurowskiego.

– Prosze sie nie dziwic…

– Synu – odparl emerytowany proboszcz – jestem za stary, zeby dziwic sie czemukolwiek na tym rozwichrzonym swiecie. Pozegnal sie bez urazy.

ROZDZIAL CZWARTY

Znikajaca bestia. Biuralista Rak probuje naprawic swiat. Slepota dyrektora Pewnusi. Doktor teologii demaskuje piekielne zwierze.

Dojrzaly wiek Adama Raka przypadl na schylek owej pieknej epoki, w ktorej

Вы читаете Diabelska Ballada
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату