remontowa, ktora za slona oplata naprawiala wlasna fuszerke. Rowniez do Rakow wkroczyli trzej bezczelni faceci w kombinezonach. Adam wskazal co i jak, po czym niesmialo zapytal o cene uslugi.

– Bierzemy po dwa tysiace. Jak za darmo, szefuniu.

– Dobrze.

Uwineli sie w jedno popoludnie, animuszu dodawalo im Piwo, ktore w charakterze premii musial przyniesc ze sklepu. Obmywszy sie nieco, wyciagneli prawice po swoja dole.

– Panom nalezy sie szesc kawalkow – oswiadczyl Adam – a straty wlasne, poniesione wskutek waszego partactwa, ocenilem na pietnascie tysiecy. Z prostego rachunku wynika, ze placicie mi dziewiec tysiecy, po trzy od lebka.

– My?!

– Oczywiscie. I posluchajcie, drobni szachraje. Naprawicie bezplatnie, podkreslam -bezplatnie, wszystkie usterki w tym bloku, bo jesli nie… Kubus!

Tygrys odcial cwaniakom droge do drzwi. Parsknal gniewnie, obnazajac kly. Ogonem bil o podloge.

– Kubus, zbierz naleznosc.

Chwytal zebami banknoty z rozdygotanych palcow fachowcow, ktorzy stloczyli sie w kacie, polprzytomni ze strachu, pobladli. Rak przeliczyl pieniadze i wskazal drzwi:

– Won!

Poklepal tygrysa po karku i rozesmial sie:

– Dobry Kubus! Alesmy ich rozumu nauczyli, co?

Przyszla kolej na zlodziei, ktorzy odwiedzali kazdy nowo zasiedlony dom, zanim mieszkancy zdolali sie poznac i zorganizowac samoobrone. Panowala dokuczliwa grypa i Rak przed poludniem zostal sam w mieszkaniu. Lykal pigulki, co godzina plukal gardlo, a nude zabijal czytajac Kubusia Fataliste. Od pewnego czasu byla to jego ulubiona lektura, poniewaz widzial uderzajace podobienstwo swego pechowego losu i perypetii bohatera ksiazki. Na dzwonek u drzwi nie zareagowal, zaglebiony w opis pewnej sceny milosnej. Dopiero gdy uslyszal odglos wytrycha w zamku, uniosl sie w lozku, obserwujac z zaciekawieniem bieg wydarzen. W przedpokoju rozlegly sie ciezkie kroki. Po chwili mial przed soba ponure indywiduum o zarosnietej gebie, z workiem w jednej lapie a nozem w drugiej:

– Witam – powiedzial – przyszedles rabowac? Co najmniej piec lat ciezkiego wiezienia za napad z bronia w reku.

– Gdzie forsa? Gdzie trzymasz dolary?

– A zloto cie, obwiesiu, nie interesuje?

– Moze byc zloto. Oddasz dobrowolnie, czy mam pomeczyc?

– Wolisz krugerandy czy raczej sztabki?

– Wszystko.

– To sobie wez. Z banku, przy alei Wolnosci numer 18.

– Gardlo poderzne! – ryknal drab rzucajac sie w strone lozka.

– Kubus!

Tygrys zlapal reke uzbrojona w noz; trzasnely kosci. Uderzeniem lapy powalil opryszka na wznak i przysiadl na nim. Zlodziej charczal, Kubus oblizywal sie lakomie, a Adam, powstawszy z loza bolesci, przygladal sie scenie z satysfakcja.

– Wolisz siedziec czy byc zakaska dla mojego zwierzaka? Wybieraj. Odpowiedzial mu nieartykulowany bulgot; od wlamywacza bila fala smrodu.

– Wynies go, Kubus, na smietnik.

Tygrys pochwycil napastnika wpol i ruszyl ku drzwiom, roztracajac sprzety. Ladunek nie miescil sie w futrynie; najpierw probowal przepchac go na sile, walac nogami i glowa o sciane, potem jeczacego z bolu chytrze przesunal bokiem i wydostal sie na klatke schodowa. Adam otworzyl okno.

Wkrotce ujrzal zwierze wlokace draba przez podworko. W piaskownicy bawily sie dzieci, lecz zdawaly sie nie dostrzegac Kubusia. Natomiast ujrzal go milicjant; odskoczyl przestraszony pare metrow i zaczal mocowac sie z kabura.

– Znikaj! – krzyknal Rak.

Tygrys nic, dalej taszczy zlodzieja w strone smietnika. Milicjant juz wyciaga pistolet.

– Znikaj, do cholery!

Tygrys rzuca wierzgajacy tlumok miedzy kubly i juz go nie ma. Teraz oprych na czworakach pielgrzymuje do stop wladzy i skamle:

– Zamknijcie mnie, ja obrabialem mieszkania, zamknijcie mnie natychmiast! Litosci, bo ten diabel zagryzie…

Adam zdenerwowal sie. Ochlonawszy nieco, zaczal rozmyslac. Fakt pierwszy: Kubus nie moze zniknac gdy ma kontakt z materialnym przedmiotem. Fakt drugi: jedni tygrysa widza, inni nie. Dlaczego? Czym wytlumaczyc ten fenomen? Jaki z dzisiejszych obserwacji powinien wyciagnac praktyczny wniosek? Niestety, znalezienie odpowiedzi przekraczalo mozliwosci jego umyslu. Zamknal okno. Zegar wybil godzine, wiec trzeba polknac dawke antygrypiny, popic herbata i do lozka.

Pogloski o grasowaniu tygrysa w tutejszej dzielnicy rozeszly sie szybko. Trwalo sledztwo, milicja poszukiwala naocznych swiadkow, tajniacy krazyli od domu do domu, wypytujac mieszkancow. Bezskutecznie, Poza relacja zlodzieja i posterunkowego, ktory go ujal, dysponowano jedynie malo precyzyjnym anonimem:

Rak Adam trzyma w domu tygrysa i szantazuje bestia uczciwych rzemieslnikow, co stanowi zagrozenie dla zycia i zdrowia oraz spokojnej pracy ku chwale ojczyzny.

Dzielnicowy, kapral Jozwiak, wybral sie do domniemanego gniazda zwierza. Byl czlowiekiem odwaznym, lecz na wszelki wypadek na schodach odbezpieczyl pistolet. Zadzwonil. Adam, w pizamie, uchylil drzwi, a widzac mundur speszyl sie jakby.

– Do mnie?

– Sluzbowo, panie Rak.

– Prosze wejsc.

– Moge dokonac ogledzin mieszkania?

– Oczywiscie. Spekulacja sie nie zajmuje, handlem walutami tez nie.

Kapral, zachowujac konieczne srodki ostroznosci, z bronia na podoredziu, zajrzal do wszystkich pomieszczen. Nieco dokladniej zlustrowal zwlaszcza wanne.

– Zwierzat domowych nie hodujecie?

– Jak widac, nie.

– A dzikich?

– To znaczy?

– Na przyklad malpy. Albo krokodyla. Albo tygrysa.

– Ani mi to w glowie, panie wladzo. Zona by nie pozwolila. Zreszta czym mialbym je karmic? Malpiszon wtrzachnie podczas jednego posiedzenia kilo bananow, ktorych z braku dewiz kraj nie importuje.

– Hm. Wplynal anonim na pana, panie Rak. Prosze przeczytac. Adam rzucil okiem i usmiechnal sie.

– Nie domysla sie pan kto to mogl napisac?

– Domyslam sie? Ja wiem na pewno, panie dzielnicowy. Kiedys zawitali w me skromne progi trzej cwaniacy. Mialem im zaplacic powazna kwote za usuniecie usterek budowlanych Oburzyla mnie podobna bezczelnosc. Lokator ma bulic za usluge, ktora ich psim obowiazkiem jest wykonac za darmo, sami przeciez robote sknocili. Mam racje?

– Oczywiscie, panie Rak.

– Zwymyslalem lobuzow i wyrzucilem za drzwi.

– To by tlumaczylo anonim. Sa jednak jeszcze dwaj swiadkowie na okolicznosc tygrysa.

Вы читаете Diabelska Ballada
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату