Dennis nie przypuszczal, zeby na tym swiecie archeologowie mogli w ruinach opuszczonego miasta dokonywac licznych i olsniewajacych znalezisk.
— Straznicy zwracaja rowniez uwage na to, zebysmy zuzywali caly mur jednakowo — dodal Arth.
Arth twierdzil, ze jest przywodca wszystkich zlodziei i rabusiow w miescie Zuslik. Szacunek, jaki okazywali mu inni wiezniowie, swiadczyl, ze to moze byc prawda.
— Oczywiscie zawsze staramy sie zostawiac jakis jego fragment, zeby zmienil sie z powrotem w stare belki… wtedy moglibysmy naprawde wylamac sie na zewnatrz. Straznicy szukaja takich nie dosc zuzytych miejsc. To taka gra — jedna strona stara sie byc sprytniejsza od drugiej.
Usmiechnal sie szeroko, jakby byl pewien, ze predzej czy pozniej ta gra zostanie przez nich wygrana.
Ciche „zzizzing” za ich plecami nagle zakonczylo sie ostrym trzaskiem. Mlody Gath podniosl uciety koniec drewnianego palika, usmiechajac sie do Dennisa radosnie.
— Elastyczna pila zadzialala! — wyszeptal z podnieceniem.
Rozejrzal sie wokol, zeby byc pewnym, iz w poblizu nie ma zadnych straznikow, potem wreczyl narzedzie Dennisowi.
Zeby byly nagrzane od tarcia. Na Ziemi bylyby mocno nadszarpniete po przecieciu chocby kawaleczka drewna, i to bardzo miekkiego. Jednak Gath podczas swojej pracy myslal „Tnij! Tnij!” i teraz, dzieki delikatnemu zuzywaniu, zeby zamka blyskawicznego byly nieco ostrzejsze niz uprzednio.
Dennis potrzasnal glowa. To nie byla najprostsza rzecz, jaka mozna bylo zrobic z zamkiem blyskawicznym. Zapiecia kieszeni w calym jego ubraniu byly wykonane z miekkiego plastiku, musial wiec wypruc metalowy zamek ze spodni — rozporek zapinal sie teraz na trzy wlasnorecznie wystrugane guziki, ktore, jak mial nadzieje, z czasem beda stawaly sie coraz lepsze. Z pewnoscia nie mial zamiaru przywracac pierwotnego zastosowania wyprutemu zamkowi!
— Dobra robota, Gath! Zorganizujemy ci wpis na te liste chorych, zebys mogl bez przerwy te pile doskonalic. Tej nocy, ktorej skonczysz prace…
Arth przerwal mu pospiesznie komentarzem na temat pogody. Chwile pozniej w poblizu przeszli dwaj straznicy. Wiezniowie z wielkim zainteresowaniem pochylali sie nad talerzami z jedzeniem, az zolnierze znikneli im z oczu.
Gdy okolica znowu byla czysta, Dennis chcial puscic pile w obieg, zeby kazdy ja obejrzal. Jednak wszyscy, poza Sigelem, uprzejmie odmowili. Przecietni mieszkancy tego swiata wyraznie czuli w stosunku do tych, ktorzy tworzyli „istote” narzedzia — rzemieslnikow, zajmujacych sie wytwarzaniem rzeczy w ich pierwotnej formie, a nie pozniejszym ich zuzywaniem — cos w rodzaju zabobonnego leku. Prawdopodobnie ci wiezniowie widzieli w zamku blyskawicznym czysta magie, gdyz jego dzialanie opieralo sie na zasadzie, z ktora dotychczas sie nie zetkneli.
Dennis oddal zamek Gathowi, ktory przyjal go z entuzjazmem.
Potem przerwa na posilek dobiegla konca. Straznicy zaczeli ich wzywac z powrotem do pracy.
Obecnie zajecie Dennisa polegalo na atakowaniu zbroi tepo zakonczona wlocznia. Dowcip kryl sie w tym, ze te zbroje znajdowaly sie na zolnierzach, ktorzy byli ich wlascicielami! To byla naprawde ekscytujaca praca. Jezeli uderzyl zbyt mocno — tak, ze zolnierza to zabolalo — byl chlastany batem, jesli zas zbyt slabo, obrzucano go wyzwiskami i pogrozkami.
— Od tej pory kolejno obejmujemy warty nad Gathem, zeby mogl bez przeszkod pracowac — powiedzial Dennis, wstajac od stolu. — I dostarczamy mu swiezego drewna, ktore bedzie mogl ciac. Reszte planu omowimy pozniej.
Wszyscy czlonkowie komitetu ucieczkowego skineli glowami. W ich oczach to on byl w tym towarzystwie czarownikiem.
Straznicy krzykneli ponaglajaco i Dennis pospieszyl do swej pracy. Jedna z kar za opieszalosc bylo odebranie wiezniowi jego wlasnosci osobistej. Mimo iz w tej chwili nosil rownie prymitywny stroj jak wiekszosc z pozostalych, pozwolono mu zatrzymac jego wlasne ubranie, zeby w wolnych chwilach mogl je „zuzywac”. Ostatnia rzecza, jakiej sobie zyczyl, byla jego strata.
Trzy godziny po posilku zabrzmial dzwon, obwieszczajac poczatek nabozenstwa. Ubrany w czerwone szaty wiezienny kapelan ustawil w poblizu wejscia do zamku przenosny oltarz, po czym wielkim glosem wezwal wiernych, by sie wokol niego zebrali.
Ci, ktorzy nie uczestniczyli w ceremonii, musieli nadal pracowac, wiec mimo naglej fali zupelnie niestosownych chichotow niemal wszyscy wiezniowie natychmiast porzucili narzedzia i niespiesznie skierowali sie ku miejscu zgromadzenia.
Nieliczni, miedzy innymi zlodziej Arth, pozostali przy pracy w ogrodku, potrzasajac glowami i mruczac pod nosem z dezaprobata.
Dennis chcial przyjrzec sie nabozenstwu, me widzial jednak sposobu, zeby uczestniczyc w nim wylacznie w charakterze widza, gdyz wiezniowie spiewali i bili poklony przed rzedem drewnianych i kamiennych figurek.
W koncu zdecydowal, ze zostanie ze Stivyungiem Sigelem. Godzine temu obaj zostali przydzieleni do rabania drewna siekierami typu jaskiniowego i pod czujnym okiem straznikow.
— Nie wyglada na to, zeby nasi wiezienni wspoltowarzysze podchodzili nadmiernie serio do panstwowej religii — zauwazyl Dennis polglosem.
Sigel zgial nad glowa swe potezne ramiona i szerokim lukiem opuscil siekiere, slac na wszystkie strony drewniane odlamki. Wygladal nieco niedorzecznie, rabiac drewno w nalezacym do barona Kremera wspanialym stroju, ale byla to czesc jego obowiazkow. Wladca Zuslik nie zyczyl sobie, zeby ubrania mu sztywnialy, a po takim ich wykorzystaniu beda z pewnoscia miekkie i przyjemne.
— Pod rzadami starego ksiecia mieszkancy Zuslik przyzwyczaili sie do dosc swobodnego traktowania religii — odpowiedzial Sigel. — Jednak ojciec i dziadek Kremera natychmiast po wkroczeniu tutaj zaczeli obsypywac kosciol i gildie przywilejami, co jest dosc zabawne, gdyz ci pomocni gorale nigdy przedtem nie byli ludzmi zanadto religijnymi.
Dennis skinal glowa. To byl znajomy schemat postepowania. W ziemskiej historii czesto sie zdarzalo, ze barbarzyncy po dokonaniu podboju stawali sie najbardziej zagorzalymi obroncami panujacej na zajetym terytorium religii.
Podniosl siekiere nad glowe i uderzyl nia w swoj pien. Tepe kamienne ostrze odbilo sie, niemal nie zostawiajac sladu.
— Przypuszczam, ze ty rowniez nie jestes wierzacy? — spytal Sigela.
Farmer wzruszyl ramionami.
— Wszyscy ci bogowie i boginie sa w sumie zupelnie bez sensu. Na wschodzie, w miastach krolestwa, z dnia na dzien traca dotychczasowych wiernych. Niektorzy zaczynaja nawet zwracac sie z powrotem ku Starej Wierze, ktora caly czas zyla wsrod L’Toff.
Dennis mial wlasnie spytac, co to za „Stara Wiara”, ale pilnujacy ich straznik wrzasnal:
— Hej, wy dwaj! Konczyc z tym gadaniem. Modlic sie albo pracowac!
Dennis niemal nie rozumial wypowiadanych z gardlowym akcentem slow, ale ogolny sens polecenia byl zupelnie jasny. Uderzyl siekiera z calej sily. Tym razem wylecialo w powietrze kilka drzazg, jednak raczej nie powinien sobie wmawiac, ze tak sie stalo, gdyz jakosc narzedzia poprawila sie w widoczny sposob.
Nawet przy dzialaniu Efektu Zuzycia szlo to niezwykle powoli. Zywil szczera nadzieje, ze Gath ma wiecej szczescia 2 zamkiem blyskawicznym-pila niz on z tym przekletym kawalkiem krzemienia!
Przez nastepne trzy wieczory, gdy Gath i Sigel pod kocami doskonalili pile, Dennis wymykal sie z szopy na przechadzki po wieziennym podworcu. Zwykle o tej porze byl juz zmeczony, jednak nie az tak bardzo, zeby nie potrafil cichcem przemknac sie obok rozleniwionych posterunkow strazy.
Dodatkowo do obowiazkowego zuzywania siekier i zbroi bral codzienne lekcje coylianskiego pisma. Jego nauczycielem byl Stiyyung Sigel, czlowiek najbardziej wsrod wiezniow wyksztalcony.
Dennis byl zmuszony nieco zrewidowac swoja poczatkowa opinie o tym swiecie. Ci ludzie jednak posiadali kulture stojaca na nieco wyzszym poziomie niz u jaskiniowcow. Mieli muzyke, malarstwo i literature. Po prostu ich