— A wiec punkty oporu moga utrzymac sie najwyzej… Ile? — spytala Elgars, wycierajac rekawice szmata i przeskakujac z powrotem na kladke. Potem wrocila do centralnej konsoli i zaczela wylaczac pompy.

— Trzy do szesciu godzin. Na tyle ocenia sie czas potrzebny Posleenom do wyeliminowania dziewiecdziesieciu procent oporu. Oczywiscie nikt nie mowil tego glosno, ale widzialam te szacunki.

Wlaczyla terminal informacyjny i weszla w baze danych. Musiala dwa razy wpisac haslo, ale w koncu znalazla wlasciwy plik.

— Dwie godziny po zredukowaniu pierwszej linii obrony, czyli sil bezpieczenstwa w sekcji A, dziewiecdziesiat procent populacji zginie — zacytowala fragment dokumentu. — A w ciagu kolejnych szesciu godzin liczba zabitych wzrosnie do dziewiecdziesieciu osmiu procent.

— W takim razie chyba nalezymy do tych dwoch procent — powiedziala Elgars.

— To troche pesymistyczne zalozenie, ale mozna to sprawdzic.

Wlaczyla plan Podmiescia, a potem otworzyla baze danych sluzb awaryjnych.

— Zastanawialam sie, jak mozemy sie dowiedziec, gdzie sa Posleeni. W koncu uswiadomilam sobie, ze mozemy ich sledzic po sygnalach alarmowych. — Wlaczyla zapis alarmow i naniosla je na plan. — Uciekamy od czterech i pol godziny. Penetracja nastapila jakies piec godzin temu, jak sadze. — Przewinela plan piec godzin wstecz. — Widzisz te czerwone kropki? To alarmy. Jest ich sporo wokol wejsc, potem sie rozdzielaja. — Przewinela plan do przodu i Elgars zobaczyla, o co jej chodzi. Czerwone kropki posuwaly sie przez jakis czas wyraznie zarysowanym frontem, a potem zaczely sie rozpraszac na wszystkie strony.

— Widzisz, ze jest coraz mniej ludzi, ktorzy moga wlaczac alarmy — powiedziala beznamietnie Wendy. — Tu widzisz stan dwie godziny po wejsciu. Wtedy my schodzilismy juz na dol. Stolowka B-3 byla juz objeta perymetrem Posleenow. Dave juz nie zyl, a moze zginal troche pozniej. — Przewinela plan jeszcze troche. Czerwone kropki byly teraz rozsiane. — W tym momencie prawie wszystkie zamieszkane rejony zostaly zajete, a Posleeni weszli do sektorow przemyslowych. Tam nie mamy ich jak sledzic, bo nie bylo juz nikogo, kto by uruchamial alarmy.

— A wiec za cztery godziny? — powiedziala Elgars, stukajac w klawisze swojej konsoli.

— Prawdopodobnie okolo trzech czy czterech tysiecy ludzi przezylo i chowa sie w roznych miejscach, bez mozliwosci ucieczki — powiedziala zimno Wendy. — Z poczatkowych dwoch milionow.

— I nie wydostana sie stad, tak? — Kapitan spojrzala na nia ostro. — Sa juz praktycznie martwi.

— Tak — kiwnela glowa Wendy. — Sily naziemne nie wkroczyly, nie zareagowaly, i Posleeni zajma calkowicie miasto. Moze uchowa sie jakas Newt czy dwie, ale praktycznie to wszystko sa juz chodzace trupy.

Elgars kiwnela glowa i wcisnela „enter”.

— Pora stad isc.

— Szesc godzin? — spytala Wendy.

— Aha. — Kapitan obejrzala sie. — Zakladajac, ze zadziala. Ale nie powinnysmy sie ociagac.

— Skonczylyscie? — spytala Shari. Ona tez zalozyla maske tlenowa. Glos miala stlumiony i poirytowany.

— Moglybysmy zalozyc jakis obwod awaryjny — powiedziala Wendy — bo nie wiem, czy to wystarczy. Czego uzylas zamiast oleju napedowego?

— Oleju kukurydzianego — odparla nieobecnym tonem Elgars. — Przydalby mi sie cholerny plastik — dodala, pocierajac podbrodek. — Dopiero bym drani urzadzila.

— Musimy isc — powiedziala z naciskiem Shari. — Co wy robicie?

— Wysadzamy Podmiescie — odparla Wendy.

32

Niedaleko Cowee, Polnocna Karolina, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III 23:37 czasu wschodnioamerykanskiego letniego, sobota, 26 wrzesnia 2009

— Wyjazd stad zapowiada sie interesujaco — powiedzial major Mitchell.

— Powaznie, sir? — Pruitt badal okolice niezaleznym peryskopem. — A jak sie stad wydostaniemy?

SheVa pojechala w dol rzeki Little Tennessee do miejsca, gdzie wpadal do niej Cader Creek, potem zas skrecila w doline, do punktu spotkania z konwojem uzupelniajacym w Cader Fork. Ekipa zaladunkowa miala pelne rece roboty, a zapasowi kierowcy pomagali chorazemu Indy naprawic czesc uszkodzen odniesionych pod ostrzalem.

— To znaczy inaczej niz wracajac do Tennessee? — spytal Mitchell.

— Tak, sir — odparl cierpliwie dzialonowy. Czolg zadygotal przy zaladunku kolejnego pocisku. Dotarla do nich wiadomosc, ze Posleeni przeskoczyli do Oak Grove, a wiec sa po obu stronach wylotu doliny, o ile juz nie posuwaj a sie w glab. Major Mitchell rozkazal Bachorom zajac pozycje z tamtej strony, zeby nie zostali zaskoczeni przy zaladunku. — Mam wrazenie, ze kiedy tam wrocimy, bedzie my troche za bardzo popularni, jesli pan wie, o co mi chodzi.

— Majorze! — zglosila sie Indy. — Mamy towarzystwo.

— Cholera! — zaklal Pruitt, obracajac celownikiem. — Nie przy zaladunku! Gdzie? Namiar!

— Nie, to naprawde towarzystwo — zasmiala sie nerwowo Indy, wychodzac z wlazu. — Zdejmij palec ze spustu, zanim zdradzisz nasza pozycje.

Za nia z otworu wyszla niska, muskularna kapitan. Mitchell usmiechnal sie, widzac na jej mundurze oznaczenia artylerii przeciwlotniczej.

— Whisky Trzy Piec, jak sadze — powiedzial, wyciagajac reke.

— Kapitan Vickie Chan, sir — przedstawila sie kobieta, sciskajac ego dlon.

— Dziekuje za pomoc, pani kapitan — powiedzial dowodca SheVy. — Myslalem, ze juz po nas.

— Pani kapitan, musze miec taki czolg — zawolal Pruitt, obracajac sie do niej w fotelu. — Sa niesamowite. No, nie az tak niesamowite jak Bun-Bun, ale cholernie niezle.

— Mozecie je wziac — zasmiala sie kapitan. — Nie macie pojecia, jak to jest z nich strzelac.

— Zle? — spytal Mitchell.

— Malo powiedziane, sir — odparla z usmiechem Chan. — Powiedzmy po prostu, ze z reguly czekamy, az naprawde nie mamy innego wyjscia i musimy strzelic. Jaki mamy plan?

— Niestety, obawiam sie, ze musimy jechac tam — powiedzial major, wskazujac na widoczne na monitorze gory. — Przyjrzalem sie mapie. Tam jest jeszcze gorzej niz to wyglada na ekranie.

— Przeciez to prawie pionowa sciana, sir — powiedziala z wahaniem dowodca Bachorow. — Bachory poradzilyby sobie chyba z katem nachylenia, ale tam rosna drzewa, a z nimi juz sobie nie poradzimy. A SheVa nie jest troche za wywrotna na te zbocza? Nie mowiac o tym, ze… za szeroka?

— Mysle, ze bedziemy musieli to sprawdzic. Wytyczylem trase, ktora mozemy pojechac: przez Chestnut i Betty Gap, wzdluz Betty Creek. Nie bedzie latwo ani przyjemnie, bo stromizny, zwlaszcza za Panther Knob, beda wyjatkowym koszmarem, ale powinnismy sie tam zmiescic. Wedlug map nachylenie terenu nigdzie nie przekracza trzydziestu stopni. Wbrew temu, co moze sie wydawac, z pelnym magazynem amunicji srodek ciezkosci bedziemy mieli dosc nisko. Mysle, ze powinnismy dac rade.

— A jesli nie?

— Coz, jesli zawrocimy, na pewno wpadniemy na Posleenow. A jesli pojedziemy… w gore, jest kilka mozliwych zlych zakonczen. Na przyklad nie wiemy, czy w Betty Creek nie ma duzych sil Posleenow. Ale to jedyna droga, na ktorej nie grozi nam natychmiastowa smierc. Jesli Posleeni sa w Betty Creek, ale nie sa to duze sily…

Usmiechnal sie zlowrogo.

— A pana jednostki uzupelnien? — spytala kapitan, wskazujac kciukiem za siebie. — I my, skoro juz o tym mowa?

— Update’owalem mape — powiedzial major, podajac jej karte flash. — Ma pani…

— Mam modul map — odparla z usmiechem, wyciagajac czytnik i wkladajac do niego karta. — Mamy wszystkie nowoczesne udogodnienia.

— Pojedziecie do Mica City i przez Bushy Fork Gap, tam sa jakies drogi. Na mapie trasa oznaczona jest jako

Вы читаете Taniec z diablem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату