— O cholera, o cholera, o cholera — zaklal Pruitt, rozpaczliwie obracajac armate w tyl i opuszczajac lufa.
— Strzelaj, kiedy wycelujesz — powiedzial spokojnie pulkownik Mitchell.
— Jestesmy ponizej trzystu metow, sir — zaprotestowala Kitteket.
— Wiem — odparl pulkownik. — Trudno.
— Ale wie pan, ze te pociski maja minimalny dystans uzbrojenia, prawda?
— W dol! W dol! — krzyknal Besonora.
— Lece w dol! — odparl pilot. — Ale tu nie ma plaskiego terenu, zeby wyladowac!
— Fuscirto uut z plaskim terenem! — wsciekl sie oolt’ondai. — Po prostu posadz go na ziemi! Wszystkie dziala: cel, pal!
Jedenascie fasetek dwunastosciennych C-Dekow wyposazonych bylo w bron. W przeciwienstwie do Minogow, ktore mialy tylko na jednym boku bron skali kosmicznej, dodekaedry dowodzenia mialy na pokladach mieszane zestawy broni ciezkiej i „lekkiej”.
W tym przypadku faseta wymierzona wprost w Bun-Buna wyposazona byla w poczworne dzialo plazmowe.
— Bedzie bolalooo! — krzyknal Reeves, zginajac sie wpol i zatykajac palcami uszy, kiedy dzialo wreszcie wycelowalo w C-Deka.
Pierwszy ladunek plazmy trafil nisko, przebijajac kolo i sciane maszynowni. Ladunki plazmy przenosily olbrzymie ilosci energii, ale podobnie jak pociski, ktore rozpryskuja sie po trafieniu w sciane, nie mialy zbyt duzego wspolczynnika penetracji. W tym przypadku plazma rozeszla sie po maszynowni, wydatnie podnoszac w niej temperature, poza tym jednak nie wyrzadzila zadnych szkod. Drugi ladunek zrobil prawie to samo, trafiajac nieco bardziej z boku i niszczac fragment gasienicy. SheVa zostala unieruchomiona, ale zdolnosc manewrowania i tak w tej sytuacji nie byla jej potrzebna.
Trzeci ladunek trafil w gorny poklad silnika — ponad siedem metrow stali wyparowalo. Czwarty strzal chybil.
Potem nadeszla kolej na Bun-Buna.
— CEL!
— OGNIA!
— POSZLO!
Zanim Pruitt wykrzyknal „poszlo”, pocisk trafil juz C-Deka, idealnie w srodek w pionie i nieco w prawo w poziomie.
Przebil zewnetrzna warstwe pancerza. Te jego fragmenty, ktore nie zamienily sie w plazme i lotny uran, sila trafienia wepchnela w glab okretu.
W tym momencie wiekszosc glowic zdetonowalaby ladunek antymaterii. Jak jednak zauwazyla Kitteket, pociski mialy minimalny dystans uzbrajania, wynoszacy szescset metrow. Zamiast tego wiec w polowie drogi przez okret pocisk roztrzaskal oslone ladunku. Z zewnatrz wygladalo to zupelnie jak wybuch antymaterii, w rzeczywistosci jednak byl to bardzo szybko rozprzestrzeniajacy sie zaplon.
— Huuu! — zawolal z ulga Pruitt. Nie bylo wielkiego wybuchu, tylko jezory plazmy zaczely wyskakiwac ze wszystkich otworow. Niektore liznely SheVe, ale kiedy do niej dotarly, byly juz tylko sciana zwyklego ognia i nie byly w stanie uszkodzic Bun-Buna. — Krolik znow uderzyl!
— Kapitan Chan, jest tam pani jeszcze? — spytal Mitchell.
— O tak — odparla dowodca MetalStormow. — Juz strzeliliscie?
— Sir — powiedziala Kitteket — sily na przeleczy dostaja ciegi. Stracilam lacznosc z majorem Andersonem i ze wszystkimi nadajnikami pojazdow oprocz jednego. Wedlug ich ostatnich meldunkow na przeleczy sa jeszcze jacys Posleeni. Zwiadowcy milicji twierdza, ze widza tam slupy dymu i wybuchy.
— Prosze dalej probowac ich wywolac. I prosze sprobowac zlapac kogos po stronie Asheville, moze oni dadza rade oczyscic przelecz.
— Tak jest, sir. Czesc zwiadowcow zmierza w tamtym kierunku, aby zobaczyc, co moga zrobic.
— Dobrze — powiedzial Mitchell, nie dodajac „z braku laku…”. — Czy ktos widzial Indy? Albo wie, jakie odnieslismy uszkodzenia?
— Odpowiedz na to pytanie brzmi: lezymy na obu lopatkach, sir — odparla chorazy, wynurzajac sie z luku maszynowni. Twarz miala usmarowana sadza, ale wygladala na cala i zdrowa. — Po prawej stronie calkiem stracilismy gasienica, prawdopodobnie mamy tez uszkodzona sekcje pedna. W boku czolgu, tam, gdzie bylo kolo napedowe, zieje teraz wielka dziura. Mozliwe, ze dostalismy tez w jedna z rozpor podpory armaty. Ale wyglada na to, ze tym razem wszystkie silniki ocalaly.
— Cale szczescie.
— A wiec mowi pan — powiedzial Pruitt z jadowitym usmiechem — ze lezymy na obu lopatkach i jestesmy otoczeni, a jedyne sily w okolicy — goscie, ktorzy normalnie zatrzymaliby okolo miliona idacych na nas dolina Posleenow — sa wlasnie wyrzynane, kiedy probuja, wyrzucic ich z przeleczy?
— Mniej wiecej — przytaknal Mitchell.
— Na Jowisza, trafnie to ujal — zgodzila sie Kirteket.
— Ladnie nas podsumowales, Torg — dodal Reeves.
— Chcialem tylko, zeby wszystko bylo jasne — oznajmil Pruitt. — Dlaczego ciagle chodza mi po glowie slowa „mamy przejebane”?
Plutonowy Buckley rozwazal swoja sytuacje, wygladajac z rowu. Kiedy chaos troche sie zmniejszyl, stalo sie jasne, ze ostrzal spod wiaduktu wcale nie jest bardzo silny. Naliczyl moze trzy wyrzutnie rakiet, dwa ciezkie dzialka plazmowe i troche, ale nie za wiele, karabinow magnetycznych. Strzelb chyba wcale nie bylo.
A to oznaczalo, ze przelecz utrzymywana jest przez jedna z posleenskich „ciezkich” kompanii. To z kolei wskazywalo na obecnosc doswiadczonych Wszechwladcow i otrzaskanych w walce zolnierzy.
Coraz lepiej.
Rozejrzal sie, ale zobaczyl tylko dwoch swoich szeregowych i plonace pojazdy. Z tego, z ktorego wyskoczyli, zwisalo zweglone cialo, a drugie lezalo rozciagniete na srodku drogi, rozdarte na pol. Buckley wiedzial, ze to wynik bliskiego spotkania z ladunkiem plazmy, Uswiadomil sobie, ze on i tamci dwaj przezyli tylko dlatego, ze