— Raaa… cja — przytaknela Elgars. — Paaa… mietam.

— Pani kapitan nie wrocila jeszcze w pelni do zdrowia — powiedziala cicho Wendy. — W dalszym ciagu ma pewne…

— Klopoty z artykulacja — dokonczyl za nia Harmon. — Kazdy z nas w tym cholernym miejscu ma jakies klopoty. — Wskazal na swoje nogi.

Potem rozsunal zamek torby i zaczal wyjmowac jej zawartosc.

— MP-5SPD. Ladna sztuka. Tlumik. Uzywala go pani, pani kapitan?

— Ne… Ne… wem — odparla Elgars. — Ne pam… e… tam.

— W szafce miala takze barretta — dodala Wendy.

— To bez sensu — mruknal Harmon, wyciagajac z torby kolejny pistolet. — Desert eagle .44. To nie jest bron snajpera. Przynajmniej nie takiego z regularnych oddzialow. Byla pani w oddzialach specjalnych?

— Nie — odparla Elgars, marszczac brwi. — Wee… dlug do… mentow Trzy… trz… cia i Szesc… sss… eeet. — Westchnela ciezko i mruknela rozloszczona: — Wszszszystko z… zle.

Harmon popatrzyl zdziwiony na dziewczyny.

— Nic o tym nie wspominalas.

— Zostala przeniesiona na leczenie — wyjasnila Wendy, wzruszajac ramionami. — Nie wiem, czy beda ja chcieli z powrotem, ale przydalby sie jej trening. Niech sie chociaz nauczy podstaw.

— Ech — westchnal instruktor. — Jest w tym tyle sensu, ile we wszystkim, co sie tu dzialo przez ostatnie szesc lat.

Podjechal do niewielkich drzwi w tyle pomieszczenia.

— Znajdz jej jakies nauszniki, a ja przygotuje strzelnice.

* * *

Harmon podal Annie glocka i uwaznie obserwowal jej ruchy.

— Bron nie jest naladowana, ale nigdy nie nalezy wierzyc na slowo. Skieruj ja w dol i trzymaj palec z dala od spustu.

Elgars wziela pistolet do reki i obejrzala go podejrzliwie. Na strzelnicy ustawiono w odleglosci od pieciu do trzydziestu metrow kilka celow w ksztalcie ludzkich postaci. Przyjrzala sie jednej z kukiel, przekrzywiajac glowe na bok jak ptak.

— Wgla… daja znajomo. Ws… a… dzic, prze… a do… wc i szczelac?

— Tak.

Elgars wazyla bron w dloni, caly czas trzymajac ja opuszczona do dolu.

— Cos n… nie gra — powiedziala wreszcie, obracajac sie do instruktora. Pistolet znalazl sie na wysokosci piersi mezczyzny, ktory gwaltownie wyprostowal sie na krzesle.

— Unies bron! — krzyknal, chwytajac dlon Elgars i odsuwajac ja bezpiecznie na bok. — Trzymaj ja skierowana w dol, a nie na ludzi! No dalej, zaladuj, odbezpiecz i strzelaj. Tylko do nikogo nie celuj, ok?

— Prze… pszam — odparla Elgars. — Ale cos je… st nie… e ttt… ak.

Wziela magazynek ze stolika, sprawnie zaladowala go i odbezpieczyla bron.

— Ej, wiesz, co robisz? — spytala Wendy.

— Go… ow po lefej? — mruknela pod nosem Annie.

Harmon usmiechnal sie odparl:

— Gotowi na lewej? Gotowi na prawej? Wszyscy gotowi! Strzelaj!

Nim ktokolwiek zdazyl otworzyc usta ze zdziwienia, wszystkie piec celow zostalo trafionych w piers i glowe. Strzelnice wypelnil ogluszajacy huk i blyski gazow wylotowych z lufy rozswietlily polmrok. Kiedy pusty magazynek upadl na podloge, Wendy i Harmon stali jak oniemiali. Annie tak blyskawicznym ruchem przeladowala bron, ze mozna bylo zalozyc sie, iz stalo sie to za sprawa czarow.

— O zesz kurna — wymamrotal Harmon, podczas gdy Wendy nadal stala z otwartymi ustami.

— Wszystko w porzadku, sierzancie? — spytala Elgars lekko zawstydzonym glosem.

— Tak, jak jasna cholera — odparl Harmon, oganiajac sie od dymu. — W jak najlepszym porzadku.

7

Rochester, Nowy Jork, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III 10:14 czasu wschodnioamerykanskiego letniego, niedziela, 13 wrzesnia 2009

— Mysle, ze idzie calkiem niezle — powiedzial pulkownik Cutprice. Potem szybko przykucnal, chowajac sie przed rykoszetujaca od oslaniajacego go pancerza kula, i dodal: — Moglo byc gorzej.

— I pewnie tak by sie stalo, gdyby nie ostatnia dostawa Skaczacych Barbie — mruknal pod nosem sierzant Wacleva. — No i gdyby nie Hiszpanska Inkwizycja.

— Mam sprawe, niewielka, ale byc moze wazna — powiedzial Sunday, podczolgujac sie do nich. — Przydaloby nam sie troche Barbie, sir.

Wystawil na chwile glowe ponad oslone, a potem szybko sie skulil.

— Niezle sie tu spisalismy, ale z pomoca tych cudeniek dalibysmy sobie jeszcze lepiej rade.

Cutprice pokrecil z wolna glowa.

— Wiecie, czemu nazywaja je Skaczacymi Barbie, Sunday?

— Tak, sir — odparl sierzant. — Tak naprawde powinny nazywac sie Wyglupem Duncana, ale ta druga nazwa jest lepsza, bo miny przypominaja blondynki. Powalaja kazdego czlowieka na kolana.

M-281A byla mina pochodzaca z poczatku wojny, kiedy technologie GalTechu byly jeszcze slabo rozpowszechnione. Od tamtej pory Federacja dostarczala je Ziemianom regularnie, choc ostatnimi czasy nie byla w stanie sprostac zapotrzebowaniu.

Na pomysl tej broni wpadl przypadkiem czlonek pierwszego batalionu 555 dywizji piechoty mobilnej. Plutonowy Duncan, ktory byl zlota raczka i konstruktorem amatorem, zaczal kiedys grzebac w podzespolach Osobistego Pola Ochronnego. Usunal wszystkie blokady bezpieczenstwa, w wyniku czego powstala pojedyncza, rozprzestrzeniajaca sie koncentrycznie fala energii.

Uwolniona energia, pozbawiona wszelkich ogranicznikow, sprawila, ze niematerialne „ostrze” przeszylo na wylot sciany kilku pieter barakow wojskowych, przy okazji obcinajac nogi koledze Duncana z pokoju.

Sledztwo trwalo sporo czasu, ale w koncu ktos zaczal zadawac wlasciwe pytania. Okazalo sie, ze technicy Indowy nie beda mieli zadnych problemow z masowa produkcja zmodyfikowanych generatorow, ktore udalo sie dostosowac do „platformowej wyrzutni min”.

W ten sposob artyleria otrzymala nowy rodzaj amunicji, ktora przenosila czterdziesci osiem niewielkich min. Kazda z nich przypominala maly splaszczony dysk, ktory zolnierze nazywali „krowim plackiem”, o dosyc ograniczonych zdolnosciach motorycznych. Jego powierzchnia potrafila zmieniac barwe, dostosowujac sie do wygladu terenu, choc bazowym kolorem pozostala zolc przypominajaca posleenska krew.

Po wystrzeleniu z dziala dyski spadaly na obszar o dlugosci dwustu metrow i szerokosci siedemdziesieciu metrow. Jesli cokolwiek zblizylo sie do miny na odleglosc dwoch metrow, mina podskakiwala w gore i generowala pole energetyczne o promieniu piecdziesieciu metrow. Sile tej fali poddawalo sie wszystko, poza najtwardszymi pancerzami GalTechu, co oznaczalo, ze Posleeni byli doslownie szatkowani na plasterki.

Ogromna zaleta broni, rzecz jasna z ludzkiego punktu widzenia, bylo to, ze mina posiadala baterie „pokladowa”, ktora umozliwiala jej ponowne zadzialanie. Zwykle przemieszczala sie kilka metrow, osiadala pomiedzy szczatkami i maskujac sie, czekala na kolejna ofiare. Stosy poszatkowanych trupow byly nieomylnym znakiem, nawet dla glupich normalsow, ze w okolicy znajduja sie pola minowe. Jedyna reakcja Wszechwladcow bylo w takim przypadku przepedzanie po terenie kolejnych fal swoich poddanych, az ladunki wreszcie wyczerpaly swa moc i stawaly sie niegrozne. Tak wiec Barbie mogly sprawic Posleenom taka rzez, o jakiej nie mozna byloby marzyc przy uzyciu normalnych pol minowych.

— Ale my ich naprawde potrzebujemy, sir — probowal przekonywac Sunday. — Chociazby dlatego, ze rozniosa na strzepy te stosy trupow i bedzie nam latwiej chodzic. Poza tym bedzie niezly ubaw, jak sie popatrzy na

Вы читаете Taniec z diablem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату