Mosovich dokladnie tego sie spodziewal, nie przewidzial natomiast wielkiej dziury widocznej w zboczu jednego ze wzgorz otaczajacych Demorest.
— O cholera, kopia…
Chociaz posleenscy Wszechwladcy zyli glownie nad powierzchnia ziemi, w metalowych lub kamiennych piramidach, wiekszosc nalezacych do nich zakladow i fabryk miescila sie w podziemiach.
Wedlug danych wywiadu, po pozbyciu sie na danym obszarze ludzkiej populacji Posleeni zakladali wlasne osady. Zwykle kultywowali lokalne uprawy, poniewaz nie mieli wlasnych, a w tym czasie wznosili piramide dla swojego pana. Przedmioty codziennego uzytku wytwarzane byly w fabrykach mieszczacych sie na pokladach statkow, przy zastosowaniu technologii nanitow. Kiedy obszar nadawal sie juz do zamieszkania, fabryki przenoszono. Statki kosmiczne ruszaly na podboj innych planet lub kolejnych regionow tej samej planety, jeszcze nie zasiedlonych przez Posleenow. Po krotkim czasie kazda osada zaczynala konstruowac wlasny statek i szykowac go do nowej wyprawy.
Patrzac na krzatanine wokol jaskini oraz wwozone i wywozone towary, Mosovich zachodzil w glowe, co tam naprawde sie dzieje. To samo musialo miec miejsce na Barwhon, gdzie nie bylo mozliwosci wznoszenia wysokich budynkow. Na Diess, ktora niedawno zostala odzyskana przez ludzi, nie odnaleziono zadnych podziemnych posleenskich budowli, ale cala powierzchnia planety zostala zamieniona w jedno wielkie miasto, gdyz obcy po prostu zajeli wszystkie megawiezowce Indowy. Wykopanie ich stamtad bylo ciekawym doswiadczeniem…
Wieksza czesc Ziemi znajdowala sie teraz we wladaniu Posleenow, i na jej powierzchni, a takze pod nia bylo tysiace ich fabryk. Kiedy nadejdzie pora odbicia kolebki ludzkosci, wyplenienie centaurow bedzie nie lada zadaniem. Zapewne wiekszosc fabryk zostanie przejeta przez ludzi, ktorzy zrobia uzytek z nowych technologii i mozliwosci produkcyjnych. Zwykle takie obiekty usytuowane byly poza strefami konfliktow, w dobrze zaopatrzonych w surowce materialne rejonach. Dlatego dziwne bylo to, ze Posleeni zaczeli budowac swoj nowy dom wlasnie w Clarkesville, lezacym w zasiegu ostrzalu artylerii.
Rownie niezwykly byl widok kolumny centaurow wlewajacych sie do wnetrza jamy.
— A wiec to nie jest fabryka — mruknal Mosovich, przezuwajac kolejny kes miesa.
Ciekawe, do czego te zolte dranie daza i co im chodzi po glowach… Posleeni ryli ziemie jak krety i znali sie na drazeniu skal jak malo kto, co potwierdzali galaksjanscy gornicy. Zwykle jednak pozostawiali normalne osobniki na powierzchni ziemi, zeby uprawialy pola, zbieraly plony i poszukiwaly surowcow.
Kiedy Mosovich zobaczyl, co znika wraz z posleenskimi wojownikami w wydrazonej w zboczu dziurze, o malo sie nie udlawil.
Ryan popatrzyl na monitor i postukal w niego palcem.
— Wyslijcie pocisk zwiadowczy wraz z nastepna salwa.
Dzien uplywal pracowicie i coraz wiecej osob bylo zaangazowanych w oslone grupy zwiadu. Na szczescie wspolpraca ukladala sie gladko. Do pracy zabral sie tez sztab specjalistow wywiadu, ktorzy walkowali kazdy szczegol informacji, jakie udalo sie zebrac o Posleenach.
Jak dotad ustalono ponad wszelka watpliwosc, ze Posleeni dzialaja w bardziej niz dotad zorganizowany i przemyslany sposob. Nie oznaczalo to jednak, ze stanowia wieksze zagrozenie. Oprocz pojedynczego przypadku zastosowania pociskow elektromagnetycznych, nie uzyli zadnego nowego rodzaju broni. Choc ich taktyka byla lepsza, nie zdolali dotad schwytac Mosovicha ani nikogo z jego oddzialu.
Od czasu wyslania prosby o ogien artyleryjski minelo sporo czasu, i teraz tylko pojedyncza bateria sporadycznie ostrzeliwala wyznaczone pozycje. Z doswiadczenia wiedziano, ze niedlugo nadejda kolejne wezwania.
— Kula czujnikowa zaladowana, sir! — krzyknal znad monitora porucznik.
Pocisk bazowal na konstrukcji zwyklego naboju 155 milimetrow, ale zamiast materialow wybuchowych przenosil znacznie grozniejszy ladunek: kamere i radio.
Kiedy pocisk spadal na ziemie, jego skorupa rozszczepiala sie, uwalniajac urzadzenia szpiegowskie. System czujnikow i zyroskopow kierowal kamere na wyznaczony cel, ktorym byla w tym przypadku ziemia. Jej zadaniem bylo wychwytywanie i transmitowanie nawet najmniejszych emisji fal, jakie powstawaly w wyniku przebywania w okolicy Wszechwladcy czy ladownika. Inteligentny system filtrowania obrazu byl w stanie wychwycic z tla sylwetki Posleenow, a potem przeslac krotki zakodowany raport do centrum dowodczego.
Jednak Posleeni potrafili przechwycic sygnal, zlokalizowac nadajnik i zniszczyc go. Tak stalo sie i teraz, kiedy kamera przelatujaca nad jeziorem Burton zostala trafiona i rozbita. Inne pociski, niosace smiercionosny ladunek materialow wybuchowych, pozostaly nienaruszone i spadly na Posleenow zgodnie z ich przeznaczeniem.
Ryan pokrecil glowa. Nikt nie potrafil odpowiedziec na pytanie, w jaki sposob Posleeni radzili sobie z pociskami szpiegujacymi i dlaczego nie trudzili sie stracaniem zwyklych ladunkow wybuchowych. Rzucil okiem na radar, ktory sprzezony byl z komputerem celowniczym, i upewnil sie, ze pozostale pociski trafily w cel.
Obraz, ktory zdolal przekazac nadajnik, byl bardzo ciekawy. Pociski lecialy po paraboli i osiagaly pulap czterech tysiecy dwustu metrow. Przekazywany obraz pokazywal okolice od Dahlobega do jeziora Hartwell. Na zdjeciach widac bylo wiele sladow Posleenow, jednak wiekszosc koncentrowala sie w rejonie wokol Clarkesville i gory Lynch. Na pozostalych obszarach populacja obcych byla rozproszona. Miasto i jego bezposrednie sasiedztwo nie bylo wyraznie widoczne. Kat kamery i zaslona dymna uniemozliwialy dostrzezenie szczegolow.
— Przeslijcie to do wywiadu i niech wyciagna z tego tyle informacji, ile tylko sie da — powiedzial Ryan, przewijajac obraz do miejsca, gdzie znajdowal sie Mosovich. — W nastepnych salwach kamera ma sie uaktywniac nie od razu, ale dopiero na kilka sekund przed celem. Moze nie bedziemy mieli calego obrazu sytuacji, ale przynajmniej zorientujemy sie, w co strzelamy. Albo pudlujemy. To jasne jak slonce, ze Posleeni sa poza naszym zasiegiem.
— Mamy zmienic kat nachylenia, sir? — spytal dzialonowy.
— Nie — odparl Ryan. — Kiedy Mosovich uzna za stosowne, powie nam o tym.
Dostosowal mape i jej rozdzielczosc do obecnego terenu dzialan, a potem podrapal sie po szczece.
— Wydajcie rozkaz wszystkim bateriom, ktore nie prowadza ognia, zeby obraly za cel to miejsce — powiedzial, wskazujac na grzbiet gorski. — Posleeni beda tedy szli, dlatego mozemy im zgotowac mala niespodzianke.
— Sadzi pan, ze sierzant jest tam, na gorze? — spytal artylerzysta. — Nie widze go nigdzie na zdjeciu.
— Na pewno tam jest. Nie wiem tylko, dokad zmierza…
13
Major John Mansfield skulil sie, korzystajac z cienia, jaki rzucal dach ciagnika. Slyszal chrzest zwiru pod stopami swojej ofiary. Tym razem sie nie wyniknie, nie ucieknie. Tropil ja od czterech dni, i oto nadchodzil moment wyrownania rachunkow. Skulil sie i podciagnal nogi, szykujac sie do skoku. Zacisnal dlonie na piorze i stercie papierow. Bycie adiutantem sztabowym Dziesieciu Tysiecy to nie jest zajecie dla slabeuszy.
Praca oficera kadrowego jedenastu tysiecy osmiuset czterdziestu trzech zolnierzy, z ktorych kazdy jest grozny jak bengalski tygrys, nie jest zabawna. Ale najgorsze ze wszystkiego bylo zapedzenie pulkownika do papierkowej roboty.
Dla Mansfielda wspolpraca z Cutpricem byla niczym wieczne podchody. Pulkownik celowal w pietrzeniu trudnosci na linii on — jego adiutant, a Mansfield je pokonywal, zmuszajac przelozonego do wykonywania przypisanych mu obowiazkow. Kiedy Cutprice mial juz w rece pioro i papiery przed nosem, skrupulatnie wywiazywal sie ze swoich zadan.
Pulkownik Cutprice zawsze chadzal tymi samymi sciezkami, a Mansfield skrupulatnie to wykorzystywal. Na jego pryczy lezala teraz kukla, a on sam czail sie w mroku. Nikt nie widzial, jak przemykal przez plac, wiec nikt nie mogl ostrzec dowodcy, ktorego upijala w kantynie pewna zolnierz, aby zdobyc podpis pulkownika na rozkazie jej