Mosovich przelknal ostatni kes miesa i popil go woda z manierki. W chwili, gdy zakrecal korek, do jego uszu dobiegl odglos cichego wybuchu, a gorski grzbiet spowila chmura dymu.
Urzadzenie, ktore zostawil po drodze, bylo niewielka przenosna mina. Zwykle wpychano je w pociski artyleryjskie, ktore po eksplozji rozrzucaly miny na duzych obszarach, stwarzajac wrogom spore problemy.
Posleeni rozwiazywali je zwykle w ten sposob, ze przepedzali przez zagrozony teren stada szeregowcow. Z ich punktu widzenia byla to metoda majaca same plusy: oczyszczali pole minowe, zdobywali spora ilosc darmowej broni i mieli zapasy miesa, ktorym mogli wykarmic cala kolonia.
Z tych powodow ludzie przestali uzywac Barbie. Choc „kazdy zabity Posleen to krok do zwyciestwa', taka taktyka stawala sie nieoplacalna.
Podkladanie pojedynczych przenosnych min bylo juz inna sprawa. Dawniej Mosovich podlozylby mine claymore, ale jej przygotowanie zajeloby zbyt duzo czasu, choc zapewne bylaby bardziej efektywna. Moglby tez zostawic niewielka mine obszarowa, ktora wybuchala po jej nadepnieciu, ale byla ona latwa do wykrycia, a on nie mial czasu jej zamaskowac. Poza tym eksplozja nie bylaby na tyle silna, aby zabic Posleena, co najwyzej mogla go ciezko poranic.
Przenosna mina, ktora pozostawil, byla doskonalym wynalazkiem. Wyrzucala z siebie linki zakonczone haczykami, ktore wczepialy sie w grunt, zakotwiczajac ja w jednym miejscu. Jezeli ktoras z linek zostala naruszona albo przecieta, ladunek wybuchal.
Podskakiwal wtedy metr w gore i wyrzucal z siebie kule. Tak stalo sie i teraz, kiedy pierwszy oolt scigajacych go Posleenow dotarl do grzbietu gory. „Skaczaca Betty' pourywala im glowy i rozrzucila je po sciezce. Niezle jak na poczatek.
— Ryan, niech mnie pan uwaznie slucha — powiedzial Mosovich do swojego przekaznika.
Ryan pochylil sie nad komunikatorem, sluchajac relacji Mosovicha. Posleeni wkraczali na grzbiet gory, na ktorej sierzant sie zaczail.
— Bedziesz w stanie wymknac sie stamtad? — spytal major.
— O mnie sie nie martw, dam sobie rade — odpowiedzial zwiadowca. — Potrzebuje tylko wsparcia ogniowego.
— Jest juz w drodze — powiedzial Ryan, wydajac bateriom rozkaz strzelania. — Za dwadziescia siedem sekund rozpetamy tam pieklo. Tak mi sie wydawalo, ze zaczaisz sie na tej gorze.
— Dobra — odparl Mosovich, biorac na cel pierwszego Posleena i strzelajac. — Dopoki nie skonczymy tej zabawy, strzelaj na sygnal mojego przekaznika. Bombarduj przesmyk i nie scigaj uciekajacych. I przekaz dalej moj raport: Posleeni draza ziemie pod Clarkesville, ale nie bedzie tam fabryki, tylko wylegarnia albo koszary. Dlatego tak zaciekle niszcza wszelkie formy zwiadu elektronicznego.
— Nic dziwnego — odparl Ryan. — Mam na mysli to, ze z grubsza znamy ich liczebnosc, a oni nie moga jej przed nami ukryc.
— Powinienem powiedziec inaczej. To koszary i garaze dla jakichs dziwnych pojazdow — dodal Mosovich. Zdawal sobie sprawe, ze strzal z karabinu snajperskiego zdradza jego pozycje, ale Wszechwladcy kryli sie jeszcze w lesie. Kula plazmy trafila w sosne, ktora momentalnie stanela w plomieniach.
— Garaze? — spytal zaskoczony Ryan.
— Tak, sir. Dla jakichs latajacych czolgow. Bez odbioru.
— A kenal flak, senra fuscirto uut! — krzyczal Orostan. — Pozre tego czlowieka!
— Byc moze — odparl Cholosta’an, dotrzymujac kroku silom swego zwierzchnika. — Pod warunkiem, ze nie sciagnie na nas ognia tej przekletej artylerii.
Dwoch kessentaiow pierwszych oolt tylko przypadkiem znalazlo sie poza strefa razenia pierwszych pociskow, ktore spadly z nieba. Zza ich plecow dobiegaly odglosy lamania drzew, detonacje i ryki umierajacych cosslainow. Resztki oolt Cholosta’ana zginely w jednych chwili, ale on nie zamierzal przejmowac sie tym.
Normals idacy przed mlodym kessentaiem chrzaknal nerwowo, zlapal sie za bok i z wrzaskiem runal w dol zbocza.
— Artyleria maskuje fuscirto ogien — warknal Orostan, celujac z karabinu plazmowego w szczyt gory. Wczesniej widzial tam przez chwile snajpera, ale te przeklete drzewa uniemozliwily mu strzal. Grzebien po lewej stronie mial tak przypalony, ze najprawdopodobniej trzeba bedzie go odciac.
Orostan strzelil, mierzac tam, gdzie powinien znajdowac sie snajper. Reszta cosslainow zrobila to samo, co ich przywodca.
— Oolt’ondai, moze lepiej sie schowaj?
Orostan nie zareagowal na te slowa, tylko wydal z siebie ryk wscieklosci.
— Niech demony przestworzy porwa twoja dusze! Pokaz sie, ty tchorzliwy bydlaku! Wyjdz, pokaz sie i walcz jak wojownik! — krzyknal ile sil w plucach i wycofal sie glebiej w las, raz po raz strzelajac w kierunku dymiacego szczytu.
— Dran bez krzty odwagi! — warknal na koniec.
Jake odgarnal liscie i jeszcze raz wystrzelil. Jak do tej pory sprzyjalo mu szczescie i Wszechwladca byl pewien, ze jego kryjowka miesci sie piecdziesiat metrow wyzej. Niestety jedyny strzal, jaki Mosovich ku niemu oddal, chybil celu. Z tej odleglosci trudno bylo odroznic zwyklego Posleena od dowodcy, chyba ze chwalili sie swymi grzebieniami, ci jednak kryli sie za plecami szeregowcow. Wszechwladcy byli masywniejsi od zwyklych Posleenow i dysponowali lepsza bronia, ale Jake nie mial czasu rozgladac sie i wypatrywac dobrego uzbrojenia. Oddzialy, ktore szturmowaly wzgorze, mialy glownie ciezkie karabiny, bron plazmowa i kilka wyrzutni granatow. Mosovich zauwazyl, ze jeden z centaurow szczegolnie upodobal sobie strzelanie plazma, a reszta chetnie go nasladowala.
Na szczescie dla niego wszyscy Posleeni zle celowali, choc rozchodzace sie fale cieplne i drzenie skal nie bylo zbyt przyjemne. W ciagu kilku sekund szczyt gory zostal ogolocony z calej roslinnosci i podpalony. Drzewa, krzewy i trawa znikly bez sladu, pozostaly jedynie zarzace sie skaly. Gdyby Posleeni potrafili wycelowac we wlasciwe miejsce, do bylej pani Mosovich wlasnie szedlby telegram z kondolencjami i czek z zapomoga dla wdowy.
Jake’a najbardziej zastanawialo, co byla zona zrobilaby z pieniedzmi. I czy na nie zaslugiwala.
— Chyba musze spisac porzadny testament — mruknal, celujac do kolejnego Posleena.
Cholosta’an polozyl dlon na ramieniu Orostana.
— Niech oolt idzie pierwszy, panie.
— Chce osobiscie wyrwac serce tego thresh! — ryknal wodz. — Musze tego dopilnowac.
Idacy tuz przed nimi cosslain zrobil jedyny w swoim zyciu falszywy krok… Nadepnal na mine i eksplozja poslala go w przepasc.
— Masz racje, oolt’ondai, ale nie uczynisz tego, bedac martwym!
Oolt’ondai uniosl w gore grzebien; jego widok przyciagnal jeszcze wieksza liczbe cosslainow. Ogromny ich strumien przedostawal sie przez zapore ognia artyleryjskiego. To niemozliwe, aby ten czlowiek ponownie nam zbiegl, pomyslal. Sciana za jego plecami jest zbyt stroma, nawet dla tej gorskiej malpy.
Przebyli juz wieksza czesc drogi, a czlowiek chyba jeszcze ich nie widzial. To dobrze. Ale kiedy Orostan odwrocil sie, natychmiast zmienil zdanie. Czlowiek nadal strzelal, czego dowodem byl cosslain, ktory runal w przepasc, pociagajac za soba_pechowego towarzysza. Cholosta’an mial racje, ze aby sie zemscic, Orostan musi przezyc.