— No, nie wiem… — szepnela zmieszana opiekunka.
— Franklin nie cieszy sie dobra reputacja tutaj na dole — wyjasnila Wendy, cichutko chichoczac.
— My tez nie uwazamy, ze to wymarzony kurort, ale przynajmniej daja tam dobre jedzenie.
— Nie jestem przekonana.
— A ja tak. Od jak dawna tkwisz w tej dziurze? Piec lat. Kiedy ostatni raz widzialas slonce?
— Bardzo dawno temu — odparla szeptem. — Poza Billym malo ktore z nich w ogole pamieta o jego istnieniu.
— Pojada z nami zolnierze. Nic nam sie nie stanie. Dzieci beda mialy okazje zobaczyc, jak wyglada prawdziwy swiat. To chyba nie jest zly pomysl?
— Od jakiegos czasu nie zarejestrowalismy w okolicy zadnej aktywnosci Posleenow. W poblizu Clarkesville jest baza ich dosc dziwnej formacji, ale nie zapuszczaja sie w te rejony. No chyba ze ganiaja sie z nami po okolicznych wzgorzach. Jak powiedziala Wendy, to calkiem dobry pomysl.
— Zupelnie wyrosles z tego ubranka, Billy — powiedziala Shari, zapinajac kurtke dziecka. Wendy przypiela bron do pasa.
— To nie do wiary — wyszeptala, patrzac na polautomatyczny karabin 7.62 z granatnikiem kalibru 20 mm. Ten egzemplarz dostosowano do wymagan wlasciciela, dodajac laserowy celownik.
Ale teraz go nie bylo.
— Gdzie jest moj celownik? — spytala, ogladajac zardzewiala lufe. — Co sie stalo z trzema magazynkami i zapasowa amunicja? To bylo dobre trzysta kul. Gdzie sie to wszystko podzialo?
Zbrojmistrz popatrzyl na nia i wzruszyl ramionami.
— Nie ma.
— Jak to, kurwa, nie ma? Jak mam strzelac z pieprzonego karabinu, kiedy nie mam do niego amunicji i celownika, co? Czytales przepisy, durniu, odpowiadasz za powierzony sprzet!
— Daj spokoj Wendy — powiedzial Mosovich, kladac dlon na jej ramieniu. — Nie ma, to nie ma. Celownik sprzedali albo ukradli, a amunicje wystrzelali. Twoj pistolet nie byl od roku uzywany.
— Jak chcesz stad wyjsc w jednym kawalku, to sie porzadnie zachowuj, cwaniaczku — burknal zbrojmistrz.
Mueller pochylil sie, dotykajac nosem do szyby, usmiechna] sie, a potem wrzasnal:
— Hej! — Straznik podskoczyl ze strachu, a Mueller zarechotal i wyjal z kieszeni na piersi C-4, po czym zaczal przetrzasac reszte zakamarkow w mundurze, mamroczac pod nosem:
— Detonator… detonator.
Mosovich usmiechnal sie szeroko i spytal:
— Otworzysz te drzwi czy mam ci pomoc?
Stalowe wrota rozsunely sie.
— Dziekuje, ci synu — rzucil Mosovich. — Na wypadek, gdybys cos kombinowal, pamietaj, ze zapewne jeszcze tu wrocimy i spuscimy ci lomot.
— Milego dnia — dodal Mueller. Wzial Kelly za reke i wyszedl z nia na zewnatrz.
— Nie moge uwierzyc — powiedziala Wendy. — Kiedy go oddawalam na przechowanie, byl jak nowy. Naoliwiony i wyczyszczony, jak z fabryki.
— Watpie, zeby ten pistolet w ogole dzialal. Sa cholernie wrazliwe na rdze, zwlaszcza mechanizm spustowy.
— Nie martw sie. Nie wydaje mi sie, zeby zaraz po wyjsciu obskoczyli nas Posleeni.
— Slyszelismy, ze wszedzie sie kreca — powiedziala nerwowo Shari, kiedy zblizali sie do wind. — Podobno dzien w dzien gina ludzie.
Kiedy wszyscy weszli do windy, Mueller nacisnal przycisk aktywujacy. Kabina byla ogromna, mogla pomiescic wojskowy ciagnik.
— Wydaje mi sie — rzekl — ze dziennie ginie trzech albo czterech ludzi, kiedy dorwa ich dzicy. Wiesz, ile osob stracilo zycie w wypadkach samochodowych przed wojna?
— Racja. — Mosovich pokiwal glowa. — Pomijajac straty wojenne, smiertelnosc w Stanach spadla na leb, na szyje.
— Dlugo bedziemy jechac? — spytala Elgars.
— Och, zapomnialem, ze pani nie pamieta, jak sie tutaj dostala. W jednym szybie jest kilka wind, zeby uchodzcy mogli w miare szybko dostac sie na dol. Kiedy jedna zjezdza na dol, druga jedzie w gore. Raz zdarzylo mi sie utknac w szybie. To nie bylo mile uczucie. O czym to mowilismy?
— O smiertelnosci — przypomniala Shari.
— Prawde mowiac, nie spadla az tak bardzo. Straty wojenne sa dosc duze.
— Ilu ludzi zginelo?
— Szescdziesiat dwa miliony w samych Stanach Zjednoczonych. Sa to straty w wojskowych, nie liczac cywilow. W porownaniu z Chinami czy Indiami i tak sa niewielkie.
— Mozesz powtorzyc? — wyszeptala Shari.
— Szescdziesiat dwa miliony. Tyle liczyly sily obrony Ziemi i ekspedycyjne. W ciagu ostatnich pieciu lat armia tracila trzech ludzi na jedno stanowisko. Amerykanie stanowili czterdziesci procent sil ekspedycyjnych. W najgorszym momencie straty wynosily dwanascie milionow, z czego polowa w wyniku starc z Posleenami.
— Na szczescie statystki zaczynaja sie zmieniac — powiedzial Mosovich. — Mamy coraz mniej ladowan, na przyklad w zeszlym roku bylo tylko jedno w Salt Lake City.
— Slyszelismy o nim, ale nie mowiono zbyt wiele.
— Nic dziwnego, nikt nie chcial chwalic sie stratami rzedu czterdziestu milionow cywilow. Trzeba wziac pod uwage, ze liczba mezczyzn w wieku poborowym gwaltownie spadla… Wykrwawilismy sie. Nawet odmladzajac starszych, nie jestesmy w stanie wiele zrobic. Co innego szkolic osiemnastolatka, ktory nigdy nie mial broni w reku, a co innego piecdziesiecioletniego faceta. Ale w gruncie rzeczy ci drudzy sa lepszymi zolnierzami. Mlodzi pragna zostac bohaterami i miec rwanie, a staruszkowie chca przezyc i nacieszyc sie odzyskana mlodoscia.
— To kolejny dowod, ze brak kobiecych oddzialow jest idiotyzmem — wtracila Wendy. — Wiem, ze moge polegac na dzielnych zolnierzach, ale nie chce tego robic.
— Nie majstruj przy tej broni, bo jeszcze bardziej ja zepsujesz ~ rozesmial sie Mosovich. — Ja tez nie zgadzam sie z polityka trzymania kobiet z dala od frontu, ale malo kto ma teraz sile zmieniac ten stan rzeczy.
Winda stanela i wysiedli. Znalezli sie w betonowym pomieszczeniu szerokim na piecdziesiat metrow i dlugim na sto, ktorego podloga pokreslona byla czarnymi liniami. Sciany pokrywal ciemny osad, a od strony wyjscia ciagnela lekka bryza. W polowie drogi do otworu wyjsciowego znajdowaly sie niewielkie bunkry. Idac obok nich, zobaczyli, ze linie na podlodze sa wytarte, a w pomieszczeniach pietrza sie stosy odpadkow.
— Wydaje mi sie, ze wiem, dlaczego kobiet nie dopuszcza sie do regularnej sluzby — mowil dalej Mosovich. — Ale obawiam sie, ze nie spodoba ci sie to, co uslyszysz.
— Przywyklam — powiedziala Wendy. — Moje zycie sklada sie z rzeczy, ktorych nienawidze.
— Chodzi o straty, ktore w przypadku kobiet sa podwojne. Stracilismy osiemdziesiat procent mezczyzn w wieku poborowym i reprodukcyjnym, natomiast kobiet zginelo zaledwie trzydziesci procent calej ich populacji.
— Jestesmy samicami rozplodowymi?
— Tak. Ktos na gorze pomyslal, ze bedzie cholernie zle, kiedy po zwycieskiej wojnie pozostanie tylko kilka starych kobiet i dzieci, ktore beda mialy zapewnic gatunkowi przetrwanie.
— Ale do tanga trzeba dwojga — powiedziala Shari, poprawiajac plaszczyk Shakeeli. W porownaniu z wnetrzem miasta, w hali bylo dosyc zimno. Jesien zadomowila sie na gorze na dobre.
— On ma racje, choc moze wam to sie nie podobac — wtracil Mueller. — Ale to tylko czesc historii. W pierwszych walkach ponieslismy ogromne straty. Straty w kobietach i mezczyznach byly rowne, przy czym skutecznosc bojowa kobiet wynosila trzydziesci procent normy. Czytalem raport o pani kapitan i jej dokonaniach pod pomnikiem. Dzielnie sie spisala, ale gdyby nie Keren, nie wyszlaby z tego zywa. Tak samo twoje doswiadczenia z odwrotu spod Dale City moga byc przykladem na poparcie tej tezy.
— Kim jest Keren? — spytala Elgars. — I co w ogole mial pan na mysli?
— Keren jest kapitanem Dziesieciu Tysiecy — wyjasnil Mueller, kiedy dotarli do dwoch par masywnych