cichego miejsca, gdzie mozna cos zjesc. Tylko nie wiem, Czy to ma sens.
Zapatrzyl sie na slonce, cieszac sie jego cieplymi promieniami na twarzy.
— Ufa mi pani, Wendy?
Obdarzyla go spokojnym spojrzeniem i odparla:
— Tak, chociaz to dosc dziwne pytanie. Zadal je pan z jakiegos konkretnego powodu?
— W okolicy jest farma, na ktorej mieszka moj znajomy. Ma wnuczke w wieku Billy’ego. Bedzie szczesliwy, jesli choc na kilka godzin wyrwiemy go z samotnosci. Pomyslalem sobie, ze mozemy tam pojechac i przenocowac.
— To dobry pomysl — odparla Wendy, spogladajac na Shari.
— Racja, musimy znalezc jakis cieply i suchy kat, zanim sie sciemni.
— To nie problem. Jedyny klopot to powrot do Podmiescia. Mysle, ze staruszek bedzie mial troche ubranek dla dzieci, ktorymi chetnie sie podzieli, bo wasze maluchy sa najgorzej ubranymi dzieciakami na swiecie.
— Mamy tylko to, co przywiezlismy ze soba — powiedziala cicho Shari. — Billy chodzi ubrany w kurtke, ktora dla niego pozyczylam kilka lat temu. Wiekszosc dzieci nie miala niczego, zanim trafila do zlobka.
Jak na komende Kelly wyciagnela rece do Shari i powiedziala placzliwym tonem:
— Mamusiu, jestem glodna.
— Czas na decyzje: albo jedziemy na farme, albo wracamy pod ziemie.
— Nie mam ochoty znowu kryc sie w tej norze — powiedziala nagle Elgars. — Lubie swieze powietrze.
— Ja tez — przyznala Shari. — Tesknilam za niebem i wiatrem. Jesli jestes pewien, ze twoj przyjaciel nie przegoni pieciorga doroslych i osemki dzieciakow, sprobujmy u niego przenocowac.
— Moge za niego reczyc. Ten czlowiek wszystko potrafi.
Michael O’Neal Senior wyciagnal papierosa z paczki i zmarszczyl brwi. Minelo juz kilka lat od pewnych bardzo ciekawych wydarzen, ktore sklonily go do ulepszenia systemu bezpieczenstwa na farmie. Jednym z owych usprawnien byl system kamer podlaczonych do serwera komputerowego, ktory transmitowal na monitor obraz okolicznego terenu. Widok wojskowego humvee, za ktorego kierownica siedzial Mosovich, bardzo starszego pana zdziwil. Niby nic dziwnego, w sumie Jake czesto go odwiedzal w ciagu ostatnich kilku lat, jednak uwazna obserwacja pozwolila stwierdzic, iz we wnetrzu pojazdu znajduje sie wiecej osob.
O’Neal zasepil sie. Byl czlowiekiem sredniej postury, jednak roztaczal wokol siebie aure pewnosci i sily. Zdawac sie moglo, ze nawet buldozer nie bylby w stanie go wywrocic. Ramiona mial silne, choc nieco za dlugie w stosunku do ciala, a nogi krzywe, przez co wygladal jak goryl.
Ponownie dotknal manetki sterujacej kamera, koncentrujac jej obraz na kierowcy. Jake siedzial za kolkiem, a miejsce obok niego zajmowal jakis mezczyzna, najprawdopodobniej Mueller, O dziwo, na jego kolanach siedziala dwojka maluchow, a z tylu, jesli starego O’Neala nie mylil wzrok, kobieta, ktora takze opiekowala sie gromadka malenstw. Dziwna kompania. Ale czyz nie o taka wlasnie wizyte modlil sie przez ostatnie miesiace? Najwidoczniej Bog w niebiosach go wysluchal.
Kiedy nacisnal przycisk otwierajacy brame, u gory schodow dal sie slyszec pelen wscieklosci krzyk.
— Gdzie sa moje narzedzia?!
Cally wreszcie znalazla cos, na czym mogla wyladowac swoja zlosc.
— Patrzylas na biurku?
— Nawet nie probuj mowic do mnie tym tonem, ty stary capie! — padla pelna wscieklosci odpowiedz. — Oczywiscie, ze patrzylam na biurku.
Czas uciekac z domu, pomyslal. Byle dotrzec do drzwi, zanim Cally zejdzie na dol.
— Przed chwila ich tutaj nie bylo! — powiedziala, ciezko dyszac i wymachujac owinietymi w szmatki narzedziami jak bronia. Dziewczyna byla wzrostu dziadka, miala dlugie wlosy i zgrabne nogi. Najbardziej jednak zwracaly uwage jej blekitne oczy. Dziadek czesto zartowal, ze to dar od Boga, iz urode odziedziczyla po matce, a nie po ojcu. Jednak to wlasnie przez te urode, a takze kilku niedoszlych adoratorow oraz mlody wiek dziewczyny na plocie wisiala tabliczka „Intruzom grozi smierc'.
— Cally — powiedzial Papcio O’Neal. — Uspokoj sie. Znalazlas narzedzia, to…
— Nawet nie probuj mowic, ze to przez hormony!
— Zamierzalem powiedziec, ze bedziemy mieli gosci. Mosovich wiezie tutaj gromadke kobiet i dzieci.
— Uchodzcy? — spytala zatroskana, odkladajac narzedzia do czyszczenia broni i podchodzac do monitora.
— Nie sadze — odparl O’Neal, ruszajac ku drzwiom. — Mysle, ze to po prostu goscie.
— Rozumiem — mruknela, odbezpieczajac bezwiednie bron. — Zaczekam w srodku.
— Po prostu postepuj wedlug procedur i… nie wychodz przed szereg.
— Jasne — mruknela z zaklopotanym wyrazem twarzy. — Czy ja kiedykolwiek wychodzilam przed szereg?
— Jezu Chryste, kto to jest? — spytal Mueller.
— To stary Mike O’Neal — wyjasnil Mosovich. — Poznalem go jakis czas temu w miejscu, ktore nazywalismy Pieklem.
— Nie chodzi mi o niego — odparl Mueller, pokazujac na werande. — Dziewczyna.
Mosovich rzucil przeciagle spojrzenie i kiwnal z uznaniem glowa.
— Ladna, ale ona ma dopiero dwanascie… moze trzynascie lat. Jest za mloda dla ciebie, nawet wedlug prawodawstwa Polnocnej Karoliny.
— Zalewasz. Musi miec kolo siedemnastu lat.
— Ani troche, stary. I lepiej trzymaj gebe na klodke, jesli chcesz zyc. Jezeli O’Neal nie zabije cie za takie gadanie, ja to zrobie. Jeslibys jakims cudem przezyl, to ona cie wykonczy. Nie ma na to dowodow, ale podobno kilku jej absztyfikantow juz wacha kwiatki od spodu. Co najwazniejsze, jej ojcem jest „Zelazny' Mike O’Neal z piechoty mobilnej. A musisz wiedziec, ze jest on takze twoim zwierzchnikiem i moze dokonac polowej egzekucji, jesli uzna to za stosowne. Czy krotka randka z Cally O’Neal warta jest narazania sie na potrojny zgon? Dlatego zadnego puszczania oczek i umizgow, zrozumiano?
— Bez najmniejszych problemow, Jake — odparl ze smiechem Mueller. — Ale i tak musze obejrzec jej dowod albo identyfikator, bo nie uwierze, ze ma mniej niz osiemnascie lat.
— Przepraszam za te scena — rzucil przez ramie Mosovich.
— Nie ma za co — odparla Elgars. — To profesjonalny ochrzan podwladnego. Musze sie tego nauczyc, skoro jestem kapitanem, prawda?
— Wlasnie. — Mosovich zaczerpnal tchu i powoli wypuscil powietrze z pluc.
— Co tam sie dzieje? — spytala Cally.
— Nic specjalnego, ktos dostal ochrzan — odparl Papa O’Neal. Mikrofon, do ktorego mowil, byl ukryty za kolnierzykiem koszuli, a sluchawka bezpiecznie tkwila w uchu.
O’Neal sluzyl w wojsku od poczatku swiata albo od wojny w Wietnamie, zaleznie od tego, co bylo pierwsze. Nie oznaczalo to jednak, ze nie staral sie byc na czasie. Systemy obronne farmy zaslugiwaly na miano sztuki, a ich podstawe stanowily aparaty stosowane jedynie przez Flote. Coz, kiedy sie pilnuje corki zywej legendy, trzeba zastosowac wszystkie mozliwe srodki bezpieczenstwa.
Teren wokol domu naszpikowany byl minami, czujnikami i kamerami, a sama posiadlosc bardziej przypominala twierdze niz dom. Te wszystkie zabezpieczenia byly powodem do zartow i zabawnych sytuacji, zwlaszcza gdy O’Neala odwiedzali przyjaciele. Kiedy jeszcze mieszkali w okolicy, stary O’Neal wydawal przyjecia. To, co sie na nich dzialo, przeszlo do lokalnej legendy, a od czasu do czasu gospodarz w zartach straszyl ujawnieniem tasm z nagraniami.
Ale przyjaciele odeszli. Wiekszosc z nich po zabiegach odmladzajacych rozproszyla sie na roznych polach