Pokazuje zdjecie mojego chlopaka i wtedy sie odczepiaja, a ci, ktorzy nadal sie narzucaja… No, mam na nich swoje metody.

— Ostatnio nie sa juz tacy niemili. Zwlaszcza odkad postrzelilam pewnego majora ze 103 dywizji.

— Zartujesz — rozesmiala sie Wendy.

— Ani troche — odparla z powaga dziewczynka. — Ten stary tluscioch lazil za mna po calym miescie. Musialam przez niego zmienic walthera na H#ampers#K. W koncu zagnal mnie do kata i probowal to i owo wymusic. Nie przyjmowal do wiadomosci mojej odmowy, wiec postrzelilam go w kolano. Probowali oskarzyc mnie o morderstwo, ale dali sobie spokoj po probach na strzelnicy. Udowodnilam, ze gdybym chciala, to bym go polozyla trupem na miejscu. A ten cymbal chyba jeszcze gnije w wiezieniu, odsiadujac wyrok za gwalt. Odkad Papa nie pozwala ludziom przyjezdzac na farme, mam zupelny spokoj.

— Czemu zmienilas bron? — spytala Elgars.

— No bo walthera mi zatrzymali — odparla, wzruszajac ramionami. — Poza tym mam juz wreszcie dosc duze dlonie, zeby chwycic H#ampers#K 7.62 zrobil tylko dziure w kolanie tego grubasa. Gdybym miala H#ampers#K, roznioslabym go na strzepy, Jak bylam w poprawczaku, wszyscy mnie pytali, czy widzialam lezace na ziemi fragmenty kosci. Poprzysieglam sobie juz nigdy wiecej nie uzywac tej broni.

Elgars rozesmiala sie glosno i klasnela w dlonie. Konczyla wlasnie rozkladac bron.

— Obawiam sie, Wendy, ze nic z niej nie bedzie.

— Chyba masz racje — odparla z westchnieniem Cummings, ogladajac lufe. — Jestem wkurzona, bo to byl prezent od mojego chlopaka.

— Chyba nie bede w stanie szybko go naprawic — powiedziala Cally, ogladajac pod swiatlo granatnik. — Gdybym miala czas, moglabym zrobic od nowa wszystkie ruchome czesci. Niestety, elektroniki nie moge naprawic, bo zajeloby to zbyt wiele czasu. Mysle, ze trzeba go rozebrac na czesci. Nawet gdyby cos sie z niego zlozylo, to nie bylaby bezpieczna ani celna bron.

Wstala od stolu i podeszla do drzwiczek. Wystukala kod i otworzyla je, po czym zajrzala do srodka.

— Moze cos sobie stad wybierzesz? Mamy kilka zbednych sztuk broni.

— Dobry Boze! — zawolala Wendy, zagladajac dziewczynce przez ramie. Sejf okazal sie sporym pomieszczeniem wydrazonym w zboczu wzgorza. Weszla do srodka, a Cally zapalila swiatlo. — Chyba cos sobie znajde — zachichotala.

W zbrojowni staly cztery stojaki z karabinami, ktore wystarczylyby do wyekwipowania calego plutonu. Musialby skladac sie z bardzo wybrednych zolnierzy, zeby nie mogli niczego dla siebie znalezc. Po lewej stronie stala ciezka bron: karabiny maszynowe, snajperskie barretty i kilka innych, bardzo do nich podobnych egzemplarzy. Na srodkowej polce lezaly strzelby mysliwskie i sztucery, zarowno wojskowe, jak i cywilne. Po prawej stronie na niewielkim stojaku znajdowaly sie pistolety maszynowe. Tylna sciana obwieszona byla setkami pistoletow i nozy. Na podlodze staly kartony z amunicja, wypelniajace kazdy metr wolnej powierzchni.

— Dobry Boze — powtorzyla Wendy. — To jest…

— Niesamowite? — dodala ze zlosliwym usmieszkiem Cally. — Z wiekszosci z nich nie strzelalam, a niektorych typow nawet nie znam. Federalni nie wiedza, ze maja pod nosem taki arsenal. Musze pogadac z dziadkiem na ten temat. Tutaj jest standardowa bron, mozesz cos z tego wybrac.

— To nie ma sensu — odparla Wendy. — Musialabym zostawic to przy wejsciu do Podmiescia.

— Wcale nie — wtracila Annie. — Ja moga wniesc bron, a zaraz potem oddamy ja Danny’emu. Nauczysz sie strzelac z niej na strzelnicy i nikt ci jej nie zepsuje.

— To jest mysl — przytaknela Wendy. — Jestes pewna, ze chcesz tak zrobic?

Wyciagnela krotka strzelbe i obejrzala ja w swietle lampy.

— Wzielabym takie dwie.

— Steyr — powiedziala, kiwajac glowa Cally. — Dobry wybor. Prawde mowiac, ten nalezal kiedys do mnie. Dam ci go pod jednym warunkiem.

— Jakim? — spytala zbita z tropu Wendy.

— Mam do ciebie kilka pytan. Takich… kobiecych. Musze dowiedziec sie paru rzeczy.

— No coz… Mezczyzni i kobiety sa inaczej zbudowani, zeby mogli razem splo…

— Nie, nie. O tym juz wszystko wiem. Wystarczy, ze dziadek sobie podpije i zacznie opowiadac, jak sie bawil w Bangkoku. Na ten temat wiem juz wszystko, co powinnam. Chodzi o cos innego.

— O co?

— Coz… — Cally rozejrzala sie wokolo, jakby szukajac natchnienia w stojakach z bronia. Potem wyraznie zmieszana spytala: — Jak sie naklada cien do powiek?

* * *

— Zartujesz! — krzyknela Shari, wymachujac kolba kukurydzy. Tego wieczoru byla szczesliwa. Po raz pierwszy od dawna jadla swieza kukurydze. O’Neal musial zastosowac jakies czary, byla bowiem tak pyszna, jak nigdy dotad.

— Mowie najzupelniej powaznie — odparl Mike. — Jak grabarz nad trumna… Ona nie ma zadnych przyjaciolek, kolezanek, ciotek. Nikogo! Zadnej kobiety. Zyje tylko ze mna. To troche dziwne, nie uwazasz?

— Nie wygladam jak goryl i dlatego uwaza mnie za mieczaka? — narzekal Mosovich, myjac pomidory. Papcio O’Neal zadziwiajaco szybko zawarl z goscmi znajomosc, i teraz z wprawa typowa dla wojskowej garkuchni szykowal kolacje. Biorac pod uwage, jak karmiono w Podmiesciu i w wojsku, zapowiadala sie prawdziwa uczta.

— Mike takze go nie przypomina — powiedziala z oburzeniem Shari. — Wiec chcesz, zebysmy porozmawialy z nia o „babskich sprawach', tak?

— No… no tak. Ja niewiele wiem o makijazu. Znam metody dzialania KGB i sposoby rozpoznawania agentow, ale to chyba nie ten typ wiedzy. Mam tez ksiazke o higienie kobiet, ale chcialbym, zeby Cally robila wszystko jak nalezy.

— Miala juz pierwsza miesiaczke? — spytala Shari, wracajac do obierania kukurydzy. Wyluskala robaka i wyrzucila go do kosza, W kolbach roily sie robaki, ale to pewnie dlatego, ze byly swiezo przyniesione z pola.

— Tak — odparl zmieszany O’Neal. — Powiedzialem jej w skrocie, co, jaki dlaczego.

— Byla juz u lekarza od kobiecych spraw?

— Nie.

— No to dlaczego jej tam nie zaprowadzisz? Niech porozmawia ze specjalista.

— W okolicy nie ma ani jednego. Najblizszy mieszka kawalek stad, ale to nie bylby problem, gdyby nie to, ze na wizyte czeka sie kilka miesiecy. Byla u felczera, ale… skonczylo sie na rozmowie.

— To mezczyzna?

— Tak.

— Porozmawiam z nia.

— Ona ma troche problemow z samokontrola — powiedzial ostroznie Papa.

— Coz, przechodzi bardzo ciezki okres — powiedziala Shari. — Kto z nas ich nie mial w jej wieku?

— Wyjdz za mnie i mi pomoz — rzucil niespodziewanie O’Neal. — Przepraszam, to byl zart.

— Rozumiem — odparla z usmiechem. — Przechodze przez to samo z Billym, choc u niego objawia sie to w troche inny sposob.

— Mowisz o chlopczyku? O tym, ktory nigdy sie nie odzywa?

— Tak. Pochodzi z Fredericksburga i przezyl tamtejsza masakre. Wiem, ze nas slyszy, uczy sie, czasem daje jakies znaki. Ale nigdy sie nie odzywa. — Shari westchnela. — Sama nie wiem, co mam robic.

— Wyslij go do klasztoru — zazartowal Papa. — Tam sie sklada sluby milczenia, wiec chlopak poczuje sie jak w domu.

— To jedna z mozliwosci — rzekla chlodno Shari.

— Wybacz. To ta moja niewyparzona geba. — O’Neal powaznie sie zawstydzil. — Ale prawde mowiac, znam kilku mnichow i wiem, ze to dobrzy ludzie.

Zapadla cisza, a Papa popatrzyl na mieso lezace na desce do krojenia.

— Ile jedza male dzieci? Pokroilem juz steki dla nas, ale nie wiem, jaka ilosc przyszykowac dla maluchow. Jedna taka porcja jak dla doroslego wystarczy dla wszystkich?

— Raczej tak — odpowiedziala Shari. — Skad bierzesz jedzenie?

Вы читаете Taniec z diablem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату